Robal nawet nie zwrócił uwagi na szarżującego na niego Basta. Półelf nie zdołał wyskoczyć na pędzące w stronę Anzelma cielsko potwora, jedynie odbił się od niego prześlizgując ostrze miecza po zrogowaciałych pierścieniach olbrzyma. Opadł na nogi i chwiejąc się przykucnął, by utrzymać równowagę - zraniona wcześniej noga dała o sobie znać przy tak znaczącym obciążeniu. Wylądował praktycznie tuż przy miejscu, z którego wynurzał się czerw - kilka kroków od niego ziemia falowała wzburzając się lub opadając wraz z każdym ruchem stworzenia. Calcifer zerwawszy się z drzewa zakrakał tylko: Od tego to ja niestrawności dostanę! i runął w stronę łba potwora uderzając w przelocie dziobem w delikatniejszą część ciała drapieżnej dżdżownicy, podczas, gdy jego Pani dobiegła właśnie do miejsca, w którym stał Kapłan.
Tymczasem Nathiel obiegł stworzenie i stając z boku ciął zamaszyście grube ciało. Z rany buchnęła gorąca zielona posoka, wydzielając ostry, nieprzyjemny zapach. Chwilę później strzała Łowczyni sięgnęła celu, a zranione stworzenie wyjąc ogłuszająco zboczyło z pierwotnej trasy, zniżając się ku ziemi i ślizgając po gruncie swymi pierścieniami. Niestety opadający potwór trącił z impetem zarówno Anzelma, Fosh'tke jak i Maureen, którzy ciężko grzmotnęli o ziemię. Ciężar Robala wzniecił tuman kurzu i drobnych kamyczków, które boleśnie powbijały się w ich twarze i dostały do oczu.
Lodowy strumień wystrzelony przez Phaere tylko rozwścieczył stwora, który uniósł się do góry, po czym opuściwszy zamkniętą paszczę gotował się do zanurkowania w grunt, na którym leżała trójka przewróconych wcześniej adwersarzy…
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |