Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2012, 15:46   #12
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Baelraheal wyczuł w glosie Lairiel jakieś dziwne nutki i postanowił nie zagłębiać się w szczegóły związane z “upadkiem” paladynki, bo i cierpliwości do łzawych historyjek nie miał wielkiej.

- Co do tego co się komu podoba a co nie - to mnie to też nie przyprawia o chęć do wycinania hołubców, to całe infiltrowanie zamku. Najgorsza ewentualność jest taka że rozpoczniemy walkę z całym garnizonem. Z tego co wiem na zamku jest sporo magów, tam mają najbezpieczniejsze miejsce do uprawiania swej sztuki i są na własnym terenie - przeczesał włosy palcami, krzywiąc się gdy zaczepiały o odciski.

- Nie mam zamiaru z nimi walczyć. - wtrąciła stanowczo.

- No to oswój się, dziewczyno, z tą myślą, bo wszystko co może pójść źle pójdzie źle - powiedział łagodnie - mimo wszystko - zapomniałaś o pierwszym prawie pola bitwy?

- Nie będę zabijać bogu ducha winnych ludzi tylko po to by ratować innych. Jeśli nas wykryją i nie będzie jak uciec to poddam się. To że Gustav chce zrobić to dyskretnie, nie znaczy że ja będę robić wszystko by tą dyskrecję zachować. Liczę że jednak nie znajdą nas aż wejdziemy do tych podziemi.

Wtedy wtrącił się Salarin.

- Skąd wiesz, że będą bogu ducha winni? Sam Gustav wspomniał, że nie wiadomo kto na dworze jest poplecznikiem owej ‘uzdrowicielki’. Jeśli nas zaatakują nie będziesz wiedzieć czy są naprawdę źli czy po prostu według ich mniemania postępują słusznie. Nie wiemy tego i nie będziemy wiedzieć... -zamyślił się na chwilę- słyszałem jednak, że paladyni potrafią wyczuć zło w człowieku. To prawda? Jednak kiedy dojdzie co do czego zapewne nie będzie czasu, trzeba będzie reagować szybko. Bronić samych siebie, jeśli będziesz mieć z tym problem to pomyśl Lairiel, że bronisz siebie by kroczyć dalej drogą światłości, a żyjąc dalej możesz dokonać jeszcze wiele dobra. Martwa nie będziesz mogła przysłużyć się Stwórcy. Czy jeśli umrzesz i staniesz przed obliczem Corellona Larethiana będziesz mogła patrząc mu w oczy powiedzieć szczerze, że zrobiłaś wszystko co tylko mogłaś w swoim życiu by uczynić jak najwięcej dobra?

Paladynka wręcz spojrzała na Salarina z niedowierzaniem, ale gdzieś w głębi ducha była wściekła na siebie samą bo myślała że jest inny, tylko dlatego że przedstawił się jako obrońca rasy.

- Salarinie, Ty chyba ze mnie kpisz? A co według Ciebie powinni zrobić Ci ludzie widząc zbrojnych podkradających się do murów których muszą bronić? Ja na ich miejscu bym strzelała i nie mam zamiaru zabijać ich tylko z tego powodu że sama mieszam się w nie do końca otwartą grę, a mieszam się tylko dlatego że liczę iż jest ona słuszna. Ci ludzie mają swoje rodziny, mają dzieci i nie zasłużyli na traktowanie ich z góry jako “agentów wroga”. Moje życie to służba, a służba polega na wspieraniu innych, nie zaś interesowaniu się własnym tyłkiem. Według Ciebie mam mordować niewinnych tylko po to by móc ocalić innych? To chore! Gdzie Twoja godność?! - prawie krzyknęła aż na niego.

Wyraz twarzy pieśniarza nie zmienił się ani o jotę.

- Kto powiedział, że musisz ich zabijać?

- Tak wynika z Twoich słów! - wtrąciła.

W końcu Salarin zacisnął zęby w kłębiącej się wewnątrz irytacji. Nie powiedział przez chwilę nic jedynie zaczął nerwowo chodzić w te i na zad myśląc intensywnie. W końcu powiedział cicho:

- Nie wszystko jest proste Lairiel... nie ma nigdy prostego i idealnego rozwiązania. Nic nie jest albo czarne albo białe. Jesteśmy tylko pionkami w grze losu, Bogów... Wiem, że oni mają rodziny, my też, mieliśmy lub mamy. Każdy jest czyimś synem, córką, ma... przynajmniej powinien mieć kogoś kto z radością powita go w domu. Ja również nie chcę zabijać niewinnych, jeśli będzie możliwość to zabarykadujemy drzwi, odetniemy się lub w inny sposób obezwładnimy ich. Można unieszkodliwić nie zabijając. Jeśli jednak będzie trzeba to będę się bronił, a w ostateczności... jeśli będą mieli zabić Ciebie bo nie będziesz chciała walczyć i się poddasz to wyrzucę Cię z pomieszczenia, Ciebie i was wszystkich i sam stanę do walki by dać wam czas. Nie dam umrzeć nikomu na moich oczach jeśli będę mógł coś zrobić by to zmienić! -z czasem kiedy mówił ton jego głosu narastał, aż pod koniec niemal krzyknął- Nie dam, kiedyś... -urwał nagle, a po chwili skończył powoli- nie zniósłbym tego po raz drugi.

- Trochę głośniej - Baelraheal wypalił naraz - Nie słychać Was jedynie na ulicy.

Zastanowił się nad słowami które właśnie padły. Zadanie zapowiadało się na trudne, było bardzo prawdopodobne że dojdzie do walki. Co wtedy? Pieśniarz klingi ewidentnie chciał wywrzeć wrażenie na dziewczynie gładką gadką, a paladyni generalnie byli oderwani od rzeczywistości, ale coś było na rzeczy w tej kłótni.

- Trzeba będzie zrobić wszystko by walki uniknąć. Dobrać ekwipunek i czary, dlatego jutro trzeba będzie pogadać z Filutem i Randalem - “jakim by bucem nie był” - pomyślał - i wszystko zawczasu ustalić.

Przypomniał sobie o jeszcze innej sprawie.

- Słyszałem że z nieumarłymi Ci nie po drodze? - zapytał Lairiel niby obojętnie.

Przez twarz elfki przeszedł dziwny grymas, a jej duże oczy wpatrywały się w Gwardzistę z zupełnym zaskoczeniem jego pytaniem. Dało się wyczuć po niej małe spięcie, ale starała się nie okazywać go za bardzo.

- S-skąd to słyszałeś?

Westchnął w duchu. Zamknięte od demony jedne wiedzą ilu lat katakumby przed nimi, a paladynka spina się jak dziewica - to nie nastrajało go optymistycznie.

- Ludzie gadają - mruknął. - Nie żebym ja miał z nimi wiele do czynienia - przyznał niechętnie - a w tych podziemiach diabli wiedzą na co trafimy. Coś niecoś wywiadywałem się o nich, ale wszelka informacja gdybyśmy na jakiegoś trafili cenną by była.

Salarin przyglądał się uważnie wyrazowi twarzy paladynki. Jemu samemu także nieumarli po drodze nie byli... nie przez doświadczenia, po prostu jego broń nie potrafiła w walce z nimi rozwinąć skrzydeł. Nie mógł wykorzystać w pełni swojego potencjału.
Lairiel wplotła dłoń we włosy, drapiąc się po karku i choć wyraźnie pobladła, odpowiedziała dość stanowczo.

- Poradzę sobie, szkolono mnie do walki z nimi.

- Oto duch, oto odwaga! - roześmiał się i potarmosił jej włosy. Zaraz potem przepraszał i ostrożnie uwalniał kosmyki spomiędzy odcisków. Salarina nie pytał, jakoś lepiej słowa o nieumarłych znosił, więc tu problemu pewnie nie będzie. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i kolory nieco jej wróciły.

- Idziemy nad rzekę czy zostajemy? Sklepy i tak już pozamykane - rzucił i zebrał jej rozsypane na ramionach włosy w jakiś porządek.

Temat nieumarłych na tyle ją zaskoczył i poruszył że zupełnie nie zareagowała na zabawę jej włosami. Chociaż zaskoczył ją tym i poczuła się nieco dziwnie, niecodziennie zaburzając tą wewnętrzną surowość którą gdzieś w sobie pielęgnowała. Jej wiara, i oddanie bóstwu sprawiało że choć strach istniał, nie potrafił jej złamać. Mimo to dalej był odczuwalny.

- Oh, myślę że już w tej kwesti mogę iść Ci na ustępstwo. Przejdziemy się nad rzekę i spróbujemy czegoś dowiedzieć, w końcu co trzy pary oczu to nie jedna. Co Ty na to? - Lairiel odwróciła twarz, nieco ukradkiem uciekając od jego dłoni, po czym spojrzała znów i delikatnie się uśmiechnęła.

- Stawiam w zamian kolację - Baelraheal uśmiechnął się w odpowiedzi, spojrzał na zbroję ale postanowił jej jeszcze nie zdejmować.
- Chodźmy - powiedział do obojga elfów - Opowiecie coś więcej o sobie po drodze? Gdzie Cię, Lairiel, szkolono w Twej zacnej profesji?

Do listy łask o które miał prosić i zsyłanych przez Corellona postanowił dopisać modlitwy pomagające utrzymać morale.

- Zgoda, muszę wreszcie zjeść coś ciepłego. - uśmiechnęła się i ruszyła obok. - Przybyłam z Silverymoon i tam mieści się świątynia która zapewniła mi schronienie.

Pilnując się by nie rozmawiać o zadaniu, wybrali się w kierunku mostu. Prąd rzeki był spokojny, co dobrze wróżyło ich przeprawie. Chociaż spotkali po drodze kilku miejskich strażników, żaden nie zainteresował się trójką elfów na tyle by ich zaczepiać. Pojawiły się oczywiście wścibskie spojrzenia, przez kilka chwil byli nawet śledzeni.
Pochodnie rozświetlały drogę przez most. Ich blask odbijał się od płynącej spokojnie wody pod nimi. Most zawieszony był jednak zbyt wysoko nad korytem rzeki, by w wieczornych ciemnościach można było dostrzec cokolwiek w zaroślach.
Dla uwiarygodnienia całej wyprawy troje elfów pogapiło się w gwiazdy i nurt rzeki, nadal gawędząc o dzieciach, małżonkach (lub ich braku), rodzinnych stronach i co tam jeszcze komu przyszło do głowy. Baelraheal obejrzał sobie most, brzeg po obu stronach, obejrzał również zamek w świetle gwiazd.

- Dobrze, wracamy, wystarczy tych wrażeń - powiedział niby rozmarzony - demony jedne wiedzą kto tu ucha nadstawia ku ich gadce. - Piękne widoki.

Paladynce zaburczało głośno w brzuchu, na co się nieco zaczerwieniła.

- Czuję że nie będę zbyt wybredna, czego mi w tym przybytku nie podadzą...

Uśmiechnęła się sama do siebie, trzymając dłoń na wysokości brzucha i zastanawiając czy to przez tą całą zbroję odgłos jej rosnącego apetytu tak się wzmógł.
Kiedy znaleźli się ponownie w mieście i wielkimi krokami zbliżali do niziołczej gospody Salarin zatrzymał się nagle i z nieznacznym uśmiechem powiedział do towarzyszy:

- Wybaczcie, ale muszę was teraz opuścić. Jest coś co muszę zrobić -spojrzał do góry w ciemne chmury i spróbował przebić się przez nie wzrokiem- Zapewne rano spotkamy się w karczmie bo także zamierzam tam nocować, później. Do zobaczenia -pożegnał się z nimi i skręcił w lewo idąc tylko w sobie znanym kierunku.

Lairiel wysłuchała go spokojnie, ale słowa te ani trochę jej nie zmartwiły.

- Tylko nie zgrywaj bohatera! Do jutra. - rzekła miękko i pomachała dłonią.

Kapłan miał z kolei ochotę rzucić coś o miejscowym światku przestępczym ale ugryzł się w język. Nie zdziwiłoby go gdyby Randala, jeśli by ten szastał złotem o które tak walczył, ktoś stuknął w potylicę bez większego trudu, ale pieśniarz klingi powinien być groźniejszym celem. Zamiast tego pomachał mu również i wystawił ramię do Lairiel.

.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline