Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2012, 19:27   #8
necron1501
 
necron1501's Avatar
 
Reputacja: 1 necron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodze
Rezydencja rodu Valiarde
- Cudownie - uśmiechnęła się z wdziękiem. Odłożyła ostrze na najbliższą okiennicę, po czym chwyciła brata pod ramię i skierowała ich kroki do kuchni, którą uważała za przytulniejsze miejsce w porównaniu do wielkich salonów - zatem, powiedz mi, o czym to z ojczulkiem rozmawiałeś?
Chłopak jedynie uśmiechnął się słysząc pytanie. Oczywistym było, że ciekawość ją zeżre.
- Ah Beatrice, jesteś zbyt ciekawska - uśmiechnął się przy tym.
- Braciszku, to nie ja jestem zbyt ciekawska, to wy mi za mało mówicie! Nooo, nie da się prosić!
Alex milczał, dopóki nie dotarli do biblioteki, gdzie usiedli przy herbacie. Nie było sensu ją okłamywać i tak się dowie. Więc w paru szybkich zdaniach, wytłumaczył w czym problem.
- Co o tym sądzisz? - zapytał z ciekawością, przyglądając się jej twarzy.
- Sądzę, że jest ukrywana, by dalej ludzi nie kusić. Chodzi mi o księgę samą w sobie, jak również wiedzę o niej. Pomyśl ile osób pożądając zawartej w niej wiedzy, próbowałoby ją zabrać i wykorzystać do swych celów. Jej szlak, mógłby być szlakiem śmierci. A kto wie, co komu udałoby się przy jej pomocy zmajstrować.
- Czyli... Sądzisz, że cała ta afera, jest po prostu w celu ukrycia faktu, że księga zostanie ukryta tak, aby nie każdy mógł z niej korzystać? - Wyraził swoje zdziwienie - Nie miałoby to sensu. Jeśli szefostwo by chciało ograniczyć do niej dostęp, po prostu ogłosiliby to i ukryli tak, że jedynie nieliczni mieli by pojęcie gdzie ją szukać - Alex wyraził bardziej prawdopodobne przypuszczenie, wyciągając się na fotelu.
- Nie, nie, mówiłam o księdze, nie o jej zaginięciu - oparła łokcie na stoliku, by podeprzeć podbródek dłońmi -
- No właśnie. Szefostwo upozorowało kradzież, aby nieoficjalnie ją ukryć, poza możliwości zwykłego członka, naszej radosnej grupy. Przynajmniej tak Cię zrozumiałem - roześmiał się lekko. Chyba za głęboka analiza im wyszła.


***

Zurych

Fotografia przemaszerowała spokojnie oddawana z rąk do rąk. Jedni łowcy ostentacyjnie tylko przemykali po niej wzrokiem z niechęcią wypisaną na twarzy, jak gdyby mężczyzna był szpetny, inni z kolei na dłużej zawieszali spojrzenie na czarno-białym licu starając się zmusić mózg do jak najdokładniejszego wyrycia w pamięci wizerunku mężczyzny. Każdy szczegół mógł być na wagę złota. Należało zapamiętać to czego uciekinier nie mógł zmienić tak łatwo. Kształt oczu, kontur ust, krzywizna nosa. Czy był praworęczny czy raczej mańkutem? Z drugiej strony, takie rzeczy powinny być wypisane w aktach, które również zostały puszczone przez pana Calluma w obieg. Wśród zebranych przez zakon skromnych informacji znajdował się również adres zamieszkania siostry poszukiwanego - Agyness Salander.
- Jeżeli nie macie więcej pytań - przerwał gęstniejącą ciszę Sullivan - chciałbym wiedzieć czy macie już jakiś plan działania? Jak wiecie, moi drodzy, czas nagli. Naturalnie jeśli potrzebujecie wytchnienia Zakon jest gotowy udzielić wam zarówno gościny, jak i dostępu do zapasów i potrzebnego uzbrojenia.
- Alexander sprawdzi, czy Magnus aby nie próbował uciekać pociągiem... - zaczął Cornelius - Beatrycze z Alfredem złoży wizytę owej Cecylii. Naturalnie, o ile zaproszeni dżentelmeni zechcą dotrzymać jej towarzystwa, mogą tak zrobić. Ja jestem już stary, więc podróż do Zurychu mnie znużyła - potrzeba mi kilku godzin odpoczynku. - w sumie, wiele więcej zrobić nie mogli. Naturalnie, któryś z nich mógł mieć własny plan... ale wówczas pan Valiarde by bardzo docenił, gdyby ów człowiek zechciał się z nim podzielić.
Dotąd przysłuchujący się w ciszy syn pana Valiarde’a zabrał głos.
- Czy zdajecie sobie sprawę, że trop za naszym poszukiwanym, jest już dość... wyblakły? W tym czasie, od wyjazdu z Zurichu, mógł jeszcze kilkukrotnie zmienić swoje miejsce pobytu. Zanim podążę w tym samym kierunku i dotrę na miejsce, ślad się może urwać - wyraził swe wątpliwości.
Sullivan zacisnął zęby, ale przełknął dumę i odpowiedział grzecznie.
- Jeżeli nie czujesz się na siłach, chłopcze, to nikt cię do niczego nie zmusza - ucichł na chwilę, ale uspokoiwszy się odrobinę, dodał - Zadanie nie jest proste, ale jest ważne.
- Teraz to jest już marudzenie - powiedział Nicco na przekór wszystkiemu rozbawiony sprzeczką innych. - Proponuję ruszyć się zamiast dreptać w miejscu. Gdzieś trzeba przecież zacząć, prawda? Trop może nie jest zbyt świeży, ale jednak jest. Ja tam chętnie bym ruszył od razu. Zobaczymy co zastaniemy u owej damy - ostatnie zdanie powiedział jak by do siebie.
- Jak powiedział ojciec, odwiedzę jego siostrę i porozmawiam z nią jak kobieta z kobietą - Beatrice uśmiechnęła się z niewinnością godną świętego - Oprócz Alfreda, czy któryś z panów będzie mi towarzyszyć?
- Będę zachwycony jeśli pani zechce mego towarzystwa - powiedział Nicco kłaniając się nisko zdejmując przy tym kapelusz.
- Dziękuję. Ja również będę tym zachwycona - z wdziękiem uśmiechnęła się do mężczyzny - Zatem, - rozejrzała się po obecnych - Czy ktoś jeszcze ma życzenie dołączyć?
Sullivan miał powoli coraz bardziej dosyć tej niekonstruktywnej wymiany zdań. Lata spędzone w zakonie nauczyły go panowania nad sobą, jednak wciąż pozostawał z natury niecierpliwym mężczyzną. Zanim jednak zdołał powiedzieć coś nieprzyjemnego usłyszał ciche odchrząknięcie Lady Drucilli.
- Czy ktoś jeszcze wie o zdradzie Salandera? - zapytała swoim spokojnym, aksamitnym głosem. Sullivan niewiele o niej wiedział. Lord Egon polecił mu ją zatrudnić, ale Sullivan nie wiedział jak do niej podejść. Wyglądała na zdecydowanie zbyt dobrze urodzoną by bawić się w polowanie na istoty nadprzyrodzone Z drugiej strony, nie takie zjawiska widział już podczas swojej długiej kariery.
Była na przykład ta jedna kobieta w haremie Kalifa Abdulhamida. Co ona potrafiła zrobić z dwiema szablami na raz. I to ubrana w cztery chusteczki do nosa.
Ledwo otrząsnął się z tych myśli.
- O Salanderze nie wie nikt. To znaczy, trzymamy tę informację pod kontrolą. Zapewniam panią, że robimy wszystko by nie wyszła poza mury zakonu. I chcielibyśmy by tak pozostało - omiótł obecnych spojrzeniem.
Drucilla skinęła mu głową, wstała i ruszyła do wyjścia.
- Pora i na nas, poproszę tylko adres siostry zapisany na kartce - powiedziała Beatrice do Nicca, po czym dostawszy adres, ruszyła śladami Drucilli, poprzedziwszy to ucałowaniem ojca i brata w policzki, i ogólnym ukłonem skierowanym do reszty.
 
necron1501 jest offline