Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2012, 15:07   #211
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ragnar, Zirnig, Gracjan, Teodor

Gracjan poszedł w ślady jeleniogłowego szamana. W zasadzie nie miał innego wyjścia, gdyż w przeciwieństwie do zwierzoczłeka nie posługiwał się zbyt dobrze bronią białą. To magia była jego największym darem i zarazem orężem. Magiczny pocisk przeleciał nad głowami biegnących krasnoludów, mijając kozła i byka by ostatecznie uderzyć w pierś szamana. Cios w pierś był silny i cofnął mutanta o krok do tyłu, jednak ten zdawał się być nieugięty w swym szamańskim śpiewie mamrocząc coś pod nosem. Gracjan miał świadomość iż zaklęcie, które rzuci szaman będzie potężne, wszak jego splatanie trwa już dobrych kilka sekund, znacznie dłużej niż on sam splatał swoje zaklęcie. Mimo to w głowie ciągle miał słowa Roderyka. Cały czas huczała mu myśl, że jeśli postąpi wbrew honoru spotka go śmierć. Tylko, czy aby postępowanie z honorem nie wpędzi go do grobu szybciej niż bycie lojalnym wobec pewnych, niepisanych zasad?

Krasnoludy biegły na spotkanie ze śmiercią. Rzecz jasna, w teorii to oni mieli być jej posłańcami. Pierwszy pędził Zirnig, kilka kroków za nim biegli Teodor i Ragnar. Pierwszy, jednak swój cios wyprowadził kozłogłowy zwierzoludź. Miał włócznię i wystawił ją przed siebie, zanim krasnolud w ogóle zdążył wziąć zamach swym toporem. Grot broni dźgnął brodacza w lewe ramię. Dźgnął całkiem mocno, zatapiając się głęboko w ciele brodacza. Zirnig musiał zacisnąć zęby. Poczuł jak z bólu ściska go w żołądku. Potwór błyskawicznie wyszarpał broń i próbował raz jeszcze wyprowadzić cios, jednak tym razem był zbyt wolny i khazad cofnął się w bok unikając spotkania z włócznią. Po chwili do kompana dołączyła pozostała dwójka brodaczy. Zapowiadało się krótkie starcie. Chyba.

Potwór o łbie byka niemal rozbił stalowe kraty do celu. Walczący w pierwszej linii krasnoludy widzieli w środku zwykłego chłopa skulonego w kącie, obok drewnianej miski na jedzenie. Był blady jak ściana i przerażony jak dziecko. Wiedział, co też go spotka, kiedy byk wyłamie kratę.
Jeleniogłowy szaman zdawał się kończyć swoją inkantację. Osobnik sięgnął lewą ręką do skórzanego mieszka zszytego bodajże z ludzkiej skóry i wyciągnął zeń piękny ametyst unosząc go nad głowę.
Gracjan poczuł na skórze ciarki. Niezwykle silna moc, którą przywołał szaman była niemal wyczuwalna w dotyku, gęsta jak mgła. Nagle, zarówno Gracjan jak i każdy z krasnoludów poczuli nieprzyjemne mrowienie na ciele. Było to paskudne uczucie, jednak bardzo szybko znikło w ferworze walki. Najwyraźniej zaklęcie szamana okazało się być za słabe na tych przeciwników...

Yerg, Twardy, Dawit, Felix, Wilhelm & Gottwin

Dudnienie kopyt i racic potężnych, wielkich i niebezpiecznych przeciwników było coraz głośniejsze. Po chwili kompani usłyszeli ogólny hałas. Szczęk broni, sapanie, porykiwanie, przewracane przedmioty stojące na korytarzu, oraz co jakiś czas wyłamywane drzwi. Dopiero kiedy pojawiły się w długim korytarzu, skryty za winklem Twardy przełknął ślinę. Była ich masa. Kilkukrotnie więcej niż tych marnych, ludzkich strażników, którzy popadali jak muchy. Z drugiej strony... Przynajmniej byli wymagającymi przeciwnikami, takimi, o których uśmierceniu można się szczycić.
-Przygotuj się...- burknął do Yerga. Leśnik choć był mężny wiedział, że śmierć może go spotkać tej nocy. Mimo to stał u boku krasnoludzkiego najemnika ściskając drzewiec swego topora tak mocno, że aż pobladły mu dłonie.

~***~

Pozostali również czekali w wielkiej komnacie, przy zabarykadowanych drzwiach, by bronić siebie, Gregora, lorda zamku, oraz sporej grupy niewinnych niczemu gości, którzy nie mieli czasu się ewakuować i teraz na własne oczy przeżyli, jedną z przygód, którymi mogli poszczycić się ochroniarze Gregora. I ci, zebrani w komnacie czuli dudnienie zbliżających się przeciwników. Felix, Gottwin, oraz Dawit czekali z niecierpliwością by oddać strzał. Von Walter z młodym Wilhelmem stali w pogotowiu by atakować tych, którzy ewentualnie przedrą się do środka. Wszelkie szkło trzęsło się na stołach. Talerze spadały na ziemię, a goście Von Waltera łkali i drżeli ze strachu o własne życie.

~***~


Zaczęło się. Jednak krasnolud i leśnik byli wielce zdziwieni, kiedy zwierzoludzie nie uderzyły w zabarykadowane drzwi, ani nawet nie zauważyły krasnoluda i leśnika. Horda bestii skręciła w korytarz, naprzeciwko tego, w którym dwójka towarzyszy oczekiwała starcia, biegnąc w stronę wyjścia z zamku. Zachowywali się tak, jakby wiedzieli, że mieszkańcami budowli mieli zająć się (martwi już) strażnicy zamkowi.
Zwierzoludzi było sporo, może i ze trzy tuziny. Dopiero jeden z ostatnich, biegnących na końcu dostrzegł wyczekujących krasnoluda i człeka. Stwór zawołał głośnym rykiem czworo swoich kamratów i razem stanęli przed obrońcami, prychając złowrogo i szczerząc paskudne zębiska. Cała reszta zniknęła z oczu Twardego i Yerga. Ci nie mieli jak rzucić się w pogoń, gdyż czekała ich potyczka z pięcioma zwierzoludźmi. Twardy musiał przemyśleć, czy zapalanie jego spirytusu będzie teraz opłacalnym biznesem.

~***~


Epicentrum dudnienia hordy pod zabarykadowanymi drzwiami w końcu nastało, lecz niezwykle szybko ucichło. Drzwi nawet nie drgnęły, najwyraźniej nikt nie miał zamiaru ich wyważać i atakować ukrytych w środku ludzi. Wszyscy byli zdziwieni.
-Tam! Wysypali się na dziedziniec! Biegną do bramy zamkowej!- krzyknął stojący przy tarasowym oknie Roderyk, widząc bandę zwierzoludzi zmierzających do strażnicy przy stalowej kracie oddzielającej zamek od osady pod jego murami.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline