Wojna.. to straszne słowo. Jednak Basia wiedziała, że musi bronić ojczyznę, którą kocha całym sercem. Od samego początku musiała walczyć o życie, nie znała się na broni. Całym jej światem była tresura w zoo, noże i figurki.
Tym bardziej przestraszyła się, gdy jakaś baba wyznaczyła ją do zwiadu. Postanowiła nie iść przez park - jakiś chłopak słusznie zauważył, że jest to otwarty teren. Już zaczęła się cieszyć, że nie brała udziału w strzelaninie w parku, gdy zza rogu dobiegł ją dźwięk gąsienic. Postarała się jak najszybciej ukryć się w pobliskich ruinach budynku, tak jak większa część ekipy. To teraz to już kaplica - pomyślała - ci Rosjanie chyba nie mogą być tak głupi i tu nie zajrzeć? Z uwagą przyglądała się kolejnym mijającym ich żołnierzom i dziękowała w duchu ojcowi za posłanie jej do szkół z wykładowym rosyjskim. Gdy na ulicy zostało dwóch żołnierzy zaczęła przysłuchiwać się ich wymianie zdań.
- Zaraz ma się tu pojawić kolejna grupa Ruskich z jakimiś snajperami - przetłumaczyła szeptem siedzącym najbliżej towarzyszom.
Nie oponowała, gdy ktoś proponował zabicie Rosjan. Oswoiła się już z myślą o zabijaniu i śmierci, jednak ciszyła się, że to nie ona musiała zabić.
Nic od postrzelonych nie zabrała. Była zbyt drobna by nosić broń, a w sytuacjach ostatecznych była gotowa by posłużyć się posiadanymi nożami. W sumie pomimo wojny liczyła na odruchy mężczyzn z jej drużyny.
-Ruszmy się lepiej.. nie mam ochoty czekać tu na kolejnych Rosjan - zaproponowała towarzyszom i oparła się o ścianę czekając na nich. |