Quentin Bell
Bell rwał się do akcji. Czekanie na odpowiedni moment, planowanie nie było w jego stylu. On chciał działać. Mocno wierzył w swoje umiejętności i to, że zawsze mu się uda. Poza tym uwielbiał ten szaleńczy taniec na krawędzi, gdy pociski latały nad głową, a za jego plecami wybuchały kolejne budynki. krzyki rannych, krew. pot i adrenalinę szalejącą w żyłach.
Zostawił samochód w bezpiecznym miejscu, a pieszo ruszył do hangaru Tonny'ego. Na szczęście okolica nie należała do ulubionych tras spacerowych bogaczy, więc Quentin nie musiał liczyć się postronnymi obserwatorami.
Zakradł się na tyły magazynu i wtedy zobaczył, że w każdej alejce pod kloszem latarni podwieszone są kamery miejskiego monitoringu.
To mogło stanowić problem, ale Bell nie zamierzał się nim na razie zajmować.
Podszedł do okienka i zajrzał ostrożnie do środka.
Wewnątrz stały dwie transportowe AV-ki, jedna prywatna, a druga z logiem Trauma Teamu na boku, a także dwa sportowe samochody.
Łysy, barczysty mężczyzna po łokcie ubrudzony w smarze, grzebał w silniki prywatnej AV-ki. Jakiś młodzik stał obok niego i trzymał przenośna lampę dużej mocy, oświetlając mechanikowi zakamarki silnika.
Bell uporał się z zamkiem okna i po cichu wsunął się do środka.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman |