Quentin Bell
Bell zareagował błyskawicznie. Obrócił technika twarzą do drzwi kantorka, a sam znalazł się za jego plecami. Ktokolwiek wyjdzie zza tych drzwi na pewno się mocno zdziwi.
Bell czekał w napięciu, aż drzwi otworzą się. Był gotowy w każdej chwili do otwarcia ognia. I choć tego nie chciał i wolał uniknąć zbytniego hałasu, to nie zawaha się gdy będzie musiał to zrobić.
Sekundy odmierzały kolejne coraz szybsze uderzania serca Quentina.
W końcu drzwi otworzyły się i stanął w nich postawny mężczyzna około trzydziestki. Ubrany był w podkoszulek na ramiączka i wytarte jeansy. Jego twarz zdobił kilkudniowy zarost.
- Panie Molina - wycharczał przyduszany technik - Ten pojeb chce zwinąć pańską maszynkę.
"Molina" - pomyślał Bell. Czyżby to był ten słynny zabijaka i solos, który kiedyś był członkiem elitarnych oddziałów Militechu. Quentin nigdy go nie widział, ale wygląd zgadzał się z opisem jaki nie raz słyszał.
Gość wyglądał na bezbronnego, ale pozory mogły mylić. Jedyną bronią Moliny była potężna Beretta wpięta w skórzane szelki na jego ramionach.
Molina spojrzał na Bella i uśmiechnął się kącikiem usta.