Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2012, 20:31   #148
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Trzy dni spokoju.
Trzy dni blisko siostrzyczki przebywającej za murami. Trzy dni blisko “kłębowiska węży i pająków”, jak określił zamek Kojiro. Miała wiele do zrobienia, miała wiele do zaplanowania, miała wiele do odkrycia.
Trzy dni, zanim znów oddali się od siostrzyczki.
Ale wpierw, potrzebowała odbudować własne Wa. Połączyć swój umysł, ciało i duszę w jednej harmonii i odzyskać spokój.
Zbyt wiele się ostatnio wydarzyło, zbyt wiele z tych wydarzeń wymagało jej czujności i napiętych nerwów, zbyt wiele emocji towarzyszyło się przyjemnym chwilom w ramionach jej tygrysa.
Musiała się od tego odseparować.
I wybrana przez nią karczma idealnie się nadawała. A Kirisu... cóż, potrafiła nim manipulować. Kogucik łatwo poddawał się jej sugestii, choć miała wrażenie, że młodzik aż płonie z pożądania do niej.
Czyżby... popadł w abstynencję przy niej? Pragnąc łowczynię tak bardzo i będąc tak blisko niej, przestał zwracać uwagę na inne?
Zabawna myśl.

Niemniej... tego jej było trzeba. Odprężenia.
Co prawda do uszu Leiko dolatywały głośne śpiewy cieślów pracujących przy budowie pobliskiego domu.


Nie psuły one jednak doskonałości tej chwili, podobnie jak kot. Były bowiem przyziemne. Jak całe miasto.
Żadnych nadnaturalnych wydarzeń. A inne... cóż.


Jednooki Wilk. Gdy szła z Kojiro ulicą szukając odpowiedniej gospody minęła go. Leiko zetknęła się już z tym roninem parę razy, aczkolwiek nigdy nie skrzyżowała ostrzy, nigdy nie współpracowała, nigdy nie zamieniła słowa. Ich drogi zetknęły się kilka razy, nigdy nie przecięły.
Jednookiego Wilka zawsze ciągnęło do miejsc pełnych kłopotów. Bo i z rozwiązywania kłopotów żył.
Bandyci, samurajowie, kupcy, oni... płacono mu za zabijanie innych osób. I tym się trudnił. Czynił to jednak bez większej finezji. Był bowiem wprawnym szermierzem i silnym mężczyzną.
Obecność Jednookiego Wilka nie powinna dziwić, a jednak niepokoiła. Bowiem nie słynął jako łowca oni. O wiele częściej nazywano go zabójcą na zlecenie, choć było to określenie na wyrost. Nikogo nie zamordował, zawsze atakując swe ofiary otwarcie.
Ale... czyż musiała się tym martwić?
No. Może troszeczkę.

Jednakże, najważniejszy był wieczór. I spotkanie z Jumai Hataro, który kojarzył się łowczyni z dorodnym wieprzkiem. Znała ten typ mężczyzn: zachłanni, żarłoczni, chciwi i lubieżni. Urodzenie pozwalało im spełnić wszystkie swe zachcianki, toteż spełniali je czerpiąc pełnymi garściami z życia płacąc za swe słabości bogactwami rodziny.
Jumai Hataro mógł ją wezwać w tym celu. Mogła być jego fantazją. Mogła stanowić obiekt chuci, który chciał zaciągnąć do pod futon. Była to z jednej strony kłopotliwa, z drugiej bardzo obiecująca możliwość.
Hataro był wpływowym samurajem, wiedział wiele i mógł wiele powiedzieć. Miał też wpływy z których Leiko mogłaby skorzystać. Ale niestety, płacąc sporą cenę, jaką było spędzenie kilku gorących nocy z tym... wieprzkiem. Cóż czasami, trzeba się poświęcać.
Niemniej była jeszcze druga możliwość wynikająca z faktu, że jak na rozwiązłego pijaka Jumai za wysoko zaszedł. Możliwe więc, że jego wygląd był mylący. A spotkanie może stać się pułapką, tym bardziej że potajemne.
Bądź co bądź, to idealna wszak okazja by po cichu i bez alarmowania kogokolwiek usunąć zbyt wiele wiedzącą łowczynię.

Dlatego też, pozwoliła Kirisu się śledzić, choć kusiło ją wybuchnąć śmiechem, gdy widziała jak młody łowca starał się ukryć swą obecność. Niemniej, mimo że mogła w ciągu jednej chwili zniknąć z jego oczu, nie zrobiła tego. Płomyk był doświadczonym wojownikiem i był jej ślepo oddany.
Więc byłby przydatny w przypadku ewentualnej pułapki. Ale i przeszkadzałby też podczas negocjacji, dlatego zamierzała go zgubić w samej gospodzie.

Słońce zachodziło, gdy się do niej zbliżała, skupiona i czujna. Nie wiedziała wszak co ją czeka. Obecność Kirisu dodawała otuchy, ale...
Jeśli to pułapka, to nie tylko życie Leiko było zagrożone, ale i jej misja wisiała na włosku.
Nagle ktoś wybiegł z zaułka. Znana jej postać mignęła obok niej.


Znana i nieznana zarazem. Bo czy na pewno to był Yashamaru? Maruiken nie była pewna. Od ich ostatniego spotkania minęło parę lat. On się zapewne zmieniła, a i Leiko nie była tą samą kunoichi co kiedyś.
Ów biegnący mężczyzna, był do niego podobny. Ale czy był to on? I jeśli tak, to co tu robił?
Kolejna zagadka. Ale na później. Teraz liczyło się spotkanie z Jumai-dono.

Osobny pokój z tyłu karczmy. Z dala od gwaru gospody. Pokój z wieloma wygodami. Hataro nie pierwszy raz pewnie przyjmował tu gości. I zapewne często korzystał go do rozładowania swych żądz z nałożnicami.
Doradca daimyo był taki jakim go zapamiętała.


Niezbyt przystojny, z lekką nadwagą i ubrany w wyszywane złotą nicią kimono. Oczy Hataro były niepokojące. Jego spojrzenie jakoś nie pasowało do hedonistycznej postawy i lubieżnych aluzji dotyczących Leiko.
Łowczyni siedziała naprzeciw niego, znosząc ze spokojem jego aluzje co do jej urody i wspólnego spędzenia nocy. I z uśmiechem odpowiadała, dobierając wypowiedzi tak by, trzymać go w ułudzie że nie miałaby nic przeciw temu. Acz, nie sugerowała tego bezpośrednio. Leiko przedłużała rozmowę szukając słabych punktów Hataro, których taki lubieżnik i pijak miał zapewne wiele. Ale jak dotąd nie udało się jej nic z wieprzka wyciągnąć. No cóż... dopiero zaczynała tą rozgrywkę.
Posiłek jaki podano, był całkiem wykwintny jak na tą gospodę. I do tego sake, którą doradca pił w dość dużych ilościach.
Obojgu usługiwała młoda służka o włosach związanych w koński ogon oraz dużych brązowych oczach.


Jej uroda była... wulgarna. Typowo chłopska fizjonomia służki, przejawiająca się głównie w dużym biuście za bardzo eksponowanym przez noszone przez nią kimono, by dodawać jej uroku. I podobnie za bardzo eksponowanych krągłościach pośladków.
Niewątpliwie sypiała z Jumai, co tylko świadczyło o fatalnym guście Hataro. Służka bowiem nadawała się do łóżka Kirisu. Doradcę daimyo stać byłoby na o wiele lepszą gejszę.
Niemniej, dziewczyna usługiwała sprawnie i z gracją. Przynajmniej nie tylko w poduszkowaniu była zadowalająca.
Leiko niepokoiły także jej oczy. Gdzieś je już widziała, ale... nie mogła sobie przypomnieć, gdzie.
I to nie dawało jej spokoju.
Póki co jednak łowczyni skupiła się na swym gospodarzu i na jego prostackich próbach uwiedzenia jej.
Na tym, na ile mu na to pozwolić, na ile dać nadzieję. Oraz, na tym, co uda się od niego wyciągnąć.
I za jaką cenę.


Gdy nad tym rozmyślała, Jumai wtrącił niby od niechcenia.- Ile jest dla ciebie warte twoje życie Maruiken-san?
Te słowa sprawiły, że Leiko na moment się sprężyła zaskoczona. Uśpił jej czujność. Musiała mu pogratulować. Uśpił tym, że nikt jej nie przeszukiwał przy wejściu. Uśpił swoim zachowaniem, nadużywaniem sake, uśpił swoimi wielkopańskimi umizgami. To pytanie było jak zimny prysznic.
Łowczyni rozejrzała się dookoła oczekując, że ze chwilę do komnaty wpadną samuraje, by ją pojmać lub zabić. Tak się jednak nie stało.
Jumai powtórzył pytanie, tym samym życzliwym i ciekawskim tonem.- Więc? Ile jest dla ciebie warte twoje życie?
Czy to była groźba? Nie brzmiało to jak groźba. Hataro też nie wydawał się być zagrożeniem. Jego sylwetka była rozleniwiona. Popijał sake patrząc lubieżnym spojrzeniem na łowczynię. Co więc kryło się za tym, złowieszczym przecież, pytaniem?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem