Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-01-2012, 16:35   #141
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Prowadzone wpojonym przed laty odruchem smukłe palce łowczyni zatańczyły na wachlarzu. Nieznacznie, wręcz w niedostrzegalnym geście muskały tę uczepioną obi broń, będąc gotowymi w każdym momencie uchwycić za nią w błyskawicznej reakcji. Acz przyczyną takiego instynktownego zachowania Leiko wcale nie były ciągle kręcące się po jej otoczeniu truchła, ale zupełnie obcy mężczyzna z obnażonym do walki mieczem. Samo to wystarczyło, aby ona miała się na baczności.

Jednakże żaden atak, czy choćby jego sugestia nie nadeszła. Wręcz przeciwnie, kobieta została powitana z opanowaniem, odrobiną skomplementowania jej urody, a także wyręczaniem jej w zabijaniu robotników. To było miłe zaskoczenie, zważywszy na miejsce w jakim się znajdowała oraz jego wątpliwe atrakcje powstałe z martwych.
Nie od razu pozwoliła sobie na lekkie rozluźnienie. Jeszcze kilka chwil uważnego przyglądania się samurajowi trwało, zanim jej dłoń przestała w napięciu dotykać wachlarza. Nie zachowywał się jakby miał zamiar być przeciwnikiem łowczyni, a nawet jeśli niezamierzenie, to bronił ją przed truchłami. Nie czuła potrzeby z własnej woli rzucać się do walki, więc tylko stała u wejścia do chatki. Bądź co bądź była kobietą, kruchą i bezbronną jak śliczny kwiat istotą.. kiedy spojrzenie patrzącego na nią akurat nie zsuwało się na ostrza zatknięte za obi.

-Ah.. czyżbyśmy nie byli najbardziej subtelnymi z wędrowców? Ja i moi towarzysze? - zapytała z figlarnością w głosie, odwracając swój wzrok ku dalszym częściom wykopalisk i poszukując w ciemnościach postaci swych towarzyszy. Zaprowadzony przez nich chaos na zaledwie kilka godzin temu pozornie spokojnym terenie, był sam w sobie odpowiedzią na zadane przez Leiko pytanie. Wybuchy, otwarta walka z truposzami, miko rzucające swe zaklęcia i pomagający im w tym wszystkim olbrzymi tygrys.. iye, tego wieczoru subtelność i działanie w ukryciu nie była domeną ich grupki. Ale efektywność owszem.

Zwracając swe porcelanowe lica ku nieznajomemu, łowczyni ponownie skupiła uwagę na tej kolejnej już niespodziance ziem Sasaki. Pomimo już swoich lat na karku mógł on ciągle uchodzić za przystojnego, a siwe pasma tylko dodawały mu szlachetności. Oczywiście, nie był stary, jednak widziała już w swoim życiu mężczyzn, którzy w jego wieku nie mogli się już poszczycić ani byciem określanym jako atrakcyjny, ani też taką werwą. Mimo to jego postać i sama obecność tutaj ciągle pozostawała zagadką, której rozwiązania Leiko pragnęła się doszukać, więc zapytała po tym momencie poddawania go swojej ocenie -Kim jesteś, samuraj-san? Nie jest to miejsce, w które można się zapuścić byle przypadkiem.

-Można powiedzieć, że... Kami kierowały naszym spotkaniem, albo... twoja zażyłość z Sasaki-sama.- odparł mężczyzna, płynnym ruchem schodząc z linii ciosu najbliższego nieumarłego. I równie płynnym ruchem miecza obcinając mu głowę. Jego postawa, jego sposób walki... przypominał taniec. Miecz w jego dłoni poruszał trudnymi do przewidzenia ścieżkami. Tańczył. Była to niewątpliwie ganjińska sztuka walki, pasująca zresztą do gaijińskiego oręża.
- Zostałaś spostrzeżona. Tak jak piękny kwiat łatwo zauważyć na pogorzelisku, tak twoja uroda zbyt cię wyróżnia na tych spustoszonych ziemiach, by umknąć oku mężczyzny -komplementy mężczyzny były "kwieciste" i lekko... trąciły myszką. Niewątpliwie jego etykieta była równie siwiutka jak włosy






-Ja zaś jestem... sługą rodu Sasaki i ostatnim sługą młodego lorda, z którym... o ile wiem, jesteś w wielkiej... przyjaźni.- odparł mężczyzna skłaniając się dwornie. Ukłon również przestarzały tak jak i on sam. Nie stracił przy tym czujności, bo usunął się tuż przed atakiem nieumarłego, który chciał zajść go od tyłu. Miecz wykonał swój taniec i kolejny robotnik spoczął na wieki. -Zwą mnie... Daiji.

Imię to sprawiło, że Leiko zaczęła przeszukiwać swą pamięć. Szufladka po szufladce szukała informacji, które mogłyby co nieco powiedzieć jej o tym mężczyźnie. I taką informację znalazła.


"-Kilku bym mógł wymienić. Daiji, przyboczny mego ojca. Toru, nasz opiekun z lat dziecinnych,
albo Asuno, mnich ze świątyni. Tej, której już nie ma. Czyżbyś szukała nowego przewodnika po mych ziemiach? Ja ci... nie wystarczam? "


Wspomnienie rozmowy z jej osobistym tygrysem pozwoliło rzucić nieco światła na ową osobę. Daiji, przyboczny ojca Kojiro.

-Dużo wiesz, więcej niż ktokolwiek inny, Daiji-san. A myśleliśmy, że tak dobrze dbamy o nasze sekrety – mruknęła Leiko, na taką wieść reagując zaskoczeniem objawiającym się w drobnej nutce w tonie jej głosu oraz w lekkim uniesieniu brwi. Ale to nie tylko to, bowiem jednocześnie pochlebstwa samuraja wywoływały w niej wesołość, nazbyt skromną i uprzejmą, aby być posądzaną o bezczelne naigrywanie się z jego słów.

-Młody lord.. nie słyszałam, aby choćby raz Kojiro-san tak o sobie powiedział. Raczej tytułuje się „tylko roninem” bądź duchem.. samotnym duchem potrzebującym wiele przyjaźni - w zadumie rozchyliła wargi w uśmiechu, któremu odległa przyczyna dodała przyjemne ciepło obejmujące sobą także przymrużone kocio oczy. Z takim wyrazem na swych licach bez zawahania przyglądała się kolejnym głowom truposzy turlającym się po ziemi i mówiła - Czy w takim razie to Ty jesteś tą tajemniczą postacią dbającą o groby jego przodków, pomimo grasujących ninja i tygrysiego strażnika?
-Hai. Twe podejrzenia są prawdziwe. Służba nie kończy się wraz ze śmiercią pana. Nie kończy się zwłaszcza, gdy... nie dopełniło się obowiązku nie dopuszczenia do owej śmierci.-stwierdził krótko Daiji. Uśmiechnąwszy się lekko spytał.- Acz... Czyżby samotny duch, znalazł przyjaźń w tak kuszącej kobiecie jak ty, pani?

Obrócił się plecami do niej, bowiem kolejne dwa żywe trupy zbliżały się do niego, chcąc albo zabić strażnika grobów, albo zginąć z jego ręki.- Widzę że Sasaki-sama zachował wyczucie piękna i niewątpliwie miał szczęście w swych podróżach, zdobywając względy tak urokliwej istoty.

Łowczyni uniosła rękę i długimi palcami dotknęła swych ust, przesłaniając je kiedy zachichotała cicho w szczerym rozbawieniu.
-Kojiro-san odznacza się też sporą dozą zazdrości, nawet jeśli stara się ją dokładnie ukrywać i nie przyznaje się do niej – powiedziała w żartobliwej pogróżce. Następnie powiodła wzrokiem ku odleglejszym częściom wykopalisk, w których też toczyły się walki i ich odgłosy odbiegały do uszu kobiety.
-A czy wiesz czego klan tutaj poszukuje, dlaczego tak bardzo zniszczyli te ziemie?- poważniejszym tonem zadała samurajowi już któreś z kolei pytanie, przy czym z gracją odstąpiła od drzwi chatynki. W pełni wykorzystując to, że skupiał na sobie uwagę robotników i nie pozwalał im podejść bliżej, Leiko podeszła się do krawędzi skarpy i spojrzała w dół kotliny -Mi powiedziano, że wydobywają skarby dawnej dynastii.. jednakże byłam tam w środku i niczego takiego nie widziałam. Niczego wartego tak dużego zainteresowania.

Zawsze trzymając lewą rękę za sobą, atakował wrogów. Cios miecza spadał po szalonym torze, trudnym do przewidzenia. Trudnym do obrony. Kilka szybkich cięć i obaj przeciwnicy padli martwi.
Zastanawiająca była ta... niepotrzebna w boju ręka. Czy aby na pewno niepotrzebna?
Daiji nie był kaleką, ale jego styl pasował do osoby mającej tylko jedną rękę. Iye. Do osoby skrywającej w drugie ręce złowieszczą niespodziankę, gdyby okazał się niewystarczający.

-Skarb dynastii... wydobyto przy okazji. Przede wszystkim, wydobyto sekrety owej dynastii.- odparł i rzekł melancholijnym tonem głosu.- Czy taki starzec jak ja może przyciągnąć jeszcze wzrok młódki, mającej wielu młodszych i przystojniejszych admiratorów?
-Doprawdy, Daiji-san.. podobno bogate doświadczenie jest zaletą mężczyzny – powiedziała raz jeszcze z delikatnym uśmiechem wstępującym na jej wargi oraz połączonym z nim taktownym pochyleniem głowy -Ale sekrety? Te, których strzegła rodzina Sasaki i Gōsuto tora? Słyszałam o nich tylko jako o legendzie, tak samo jak i o tygrysie..

Zerknęła w stronę, gdzie biała bestia rozszarpywała na drobne kawałeczki te naiwne truchła, które próbowały z nią walczyć. I był to widok w dalszym ciągu niepokojący, ale także potwierdzający, że nie jest to tylko bajka.. albo to Leiko trafiła do bajki - .. ale najwyraźniej ostatnio opowieści ożywają na moich oczach. Czym były te sekrety?
-Kto to wie? Pewnie tylko sam Gōsuto tora zna prawdę.- odparł wymijająco, acz uprzejmie Daiji.
A spojrzenie Leiko i samej bestii przyciągnęły mgliste sylwetki wynurzające się ze jednego z zawalonych korytarzy. Tygrys niczym biała błyskawica pognał w kierunku owych sylwetek rycząc złowroga. Ale widma nic sobie z tego nie robiły, uciekając w górę, unosząc się niczym piórka na wietrze.




***




Dopiero co była w samym środku wykopalisk. Przed chwilą zaledwie w swej nagości pokonywała pułapkę i ostrzem dźgała krwawiący zielenią korzeń chrzanu. Przed momentem walczyła z powstałymi z martwych robotnikami i była świadkiem, jak wstawali po każdym otrzymanym zabójczym ciosie.
A teraz.. teraz znajdowała się w ramionach Kojiro, młodego lorda tych nawiedzonych ziem. Z dala od mrocznych sekretów klanu, ich mnichów o wątpliwej ścieżce oddania Kami i oni każdej maści oraz paskudnej postaci. Jakiż Los potrafił być przewrotny.

Lekko zaciskała palce na połach haori ronina, co było dyktowane nie tyle obawą o swe bezpieczeństwo i wizję ewentualnego upadku, ale zwykłym i bezwolnym odruchem. Nie była bezbronnym dziewczątkiem, więc z pewnością mogłaby mu się wyrwać i uciec wprost w ramiona swego gorliwego obrońcy.. mogłaby, gdyby tylko chciała. Ale nie chciała, i dlatego właśnie bez sprzeciwu pozwalała się nieść przez ostępy lasu.
Kiedy minęło już jej zaskoczenie zaistniałą sytuacją i przebrzmiały słowa o chęci rozmowy w cztery oczy, wtedy zza ramienia ronina zerknęła za jego plecy.

Biedny Płomyczek..
Na tak wiele sposobów wykorzystywała jego łatwowierność i niemożność wygrania z kobiecym urokiem. Zgubiony naszyjnik, modlitwa w świątyni, zmęczenie, gorąca herbata, spacer dla rozejrzenia się po okolicy.. nie miał powodów, aby jej nie ufać. Dbała odpowiednio, aby był zapatrzony ślepo we wdzięki swej partnerki i wierzył w każde słowo padające z jej ust, czasem wzmacniane dotykiem dłoni i uśmiechem. Była subtelna i nie do zdemaskowania przez młodziana uroczego w adorowaniu jej.
Ale to.. to już było coś zupełnie innego. Słyszała jego nawoływania i agresywne pomstowania na parszywca uciekającego z jego kochanką jednej nocy. Kojiro swym wybrykiem zalazł młodzikowi za skórę nie na żarty.
Jednak musiała mu przyznać, że wyręczył ją z uczestniczenia w zapewne dość drażniącej, ale szczęśliwie ostatniej rozmowie z miko i jej dzielnym pieskiem. Była mu nawet wdzięczna za to porwanie. Nieważne jak bardzo było bezczelne, ale odwróciło jej uwagę od tego co napotkali w tunelach wykopaliska i jaki paskudny sekret klanu odsłonili.

Z utworzonego pomiędzy rękami ronina wygodnego, dającego jej poczucie bezpieczeństwa leża, Leiko przyglądała się swojemu porywaczowi.






Zawieszała wzrok na twarzy, wędrowała po ostrościach jej rysów, gubiła się pośród rozwiewanych pędem powietrza pasm włosów i zwiedzała wąskie wargi dające tak wiele przyjemności. Spoglądała też i na jego oczy, drapieżnie i czujnie lustrującego okolicę poszukując kolejnych widocznych tylko dla niego ścieżek na swym terytorium.
Co jakiś czas klucząc pomiędzy drzewami w ucieczce przed Płomieniem spoglądał w dół, na zdobycz trzymaną w tygrysich łapach, jakby sycił się swoją zdobytą nagrodą i upewniał że ciągle jest w jego posiadaniu.
Posyłał jej także uśmiechy. Ciepłe, ale również psotne w swej naturze, jak u chłopca dumnego ze swego ekscesu, nie mającego za grosz wstydu.

A pomyśleć, że niegdyś był samurajem pochodzącym ze szlachetnego rodu, któremu nie były obce miejsca o tak sztywnych zasadach etykiety jak Miyaushiro. Czy już wtedy był taki beztroski, przed swoją śmiercią? Czy na przekór konwenansom, stonowanym i pełnym dystansu zachowaniom jakie wyznawali mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni, dawny Sasaki Kojiro porywał kobiety ku swym uciechom? Gejsze w wyrafinowany sposób dotrzymujące towarzystwa i zabawiające samurajów na dworach? Usługujące im skromne służki? A może młode heiminki, tak bardzo chętne posmakowania chwil rozkoszy u lorda, na którego ziemiach pomieszkiwały?
Leiko nie miała problemów z wyobrażeniem sobie takich występków swego tygrysa, czynionych zapewne ku niezadowoleniu jego sensei. W końcu słyszała od Yasuro, jak obaj za młodu podg.. ah.. podsłuchiwali kobiety śpiewające nad rzeką. Ronin nie był najbardziej powściągliwym, czy z własnej woli odbierającym sobie zabawę młodzianem.




„-Czyż nie jesteś wyjątkowo sprytnym i bezczelnym tylko roninem, Kojiro-san?
-Och... może nieco lepszym od innych mężczyzn, którzy lubują się rozkoszować towarzystwem tak pięknej kobiety jak ty, Maruiken Leiko-san.”



Ku niewątpliwemu zaskoczeniu niosącego ją ronina, zachichotała rozbawiona tym echem ich niegdysiejszej wymiany zdań. To wydawało się być tak dawno, gdy odwiedzała go w opuszczonej świątyni Nagoi i z zaintrygowaniem starała się poznać jego sekrety, pomimo niedostępności i umiejętnego wywijania się mężczyzny spomiędzy jej dociekliwości. Niby tak dawno, a jednak figlarnie wtedy rzucona uwaga miała swoje odbicie w teraźniejszych działaniach Kojiro. Hołdował swojej bezczelności, a ona.. ona mu w pełni na to pozwalała.

Bo i cóż łagodna łania mogła innego uczynić, jak tylko zdać się na kaprysy przyjemnie nieprzewidywalnego tygrysa?
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 28-01-2012 o 05:26.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-01-2012, 16:43   #142
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Demony..
Tajemniczy mnisi..
Gōsuto tora..
Widmowi strażnicy wzywającego ją wakizashi..
Grajek przyzywający nieumarłych ponownie do życia..
Nieletnia miko parająca się swoimi dziwacznymi sztuczkami..

W tak krótkim czasie to było dużo dla Leiko. Czuła zmęczenie, ale czy naprawdę mogła się temu dziwić bądź karać samą siebie za taki przypływ słabości ciała i umysłu? Wszak tak wiele się wydarzyło. Nie była przyzwyczajona ani przygotowana do przebywania w samym środku zdarzeń pochodzących nie z tego świata. Pomimo posiadania pewnego daru, co do którego przyjęcia nie miała żadnego wyboru, była osobą zazwyczaj twardo stąpającą po ziemi. Zbytnie popadanie w fantazje lub pokładanie wiary w nadprzyrodzone zjawiska nie było czymś pożądanych czy pożytecznym w jej fachu. Zadanie tak z pozoru zwyczajne, acz o podwyższonym stopniu trudności, okazało się być bardziej skomplikowanym i wymagającym.

Wypełniająca powietrze gorąca para wpływała na zmysły i podsycała wyobraźnię, kusząc łowczynię zanurzeniem się w wodzie i poddaniu jej ciepłu błogo otulającemu obolałe ciało. Już od tak wielu dni nie mogła sobie pozwolić na takie porozpieszczanie siebie.. a tym bardziej na rozleniwienie.

-Kojiro.. san.. - sennie wymruczała imię swojego tygrysa. Pod wpływem jego dotyku odchyliła lśniącą czarnymi włosami głowę oraz opuściła nagle wielce ciężkie z przyjemności powieki.

Czy było coś czego ronin nie potrafił...? Chyba jedynie oprzeć się Tsuki no Musume kiedy byli sami, a ona na wyciągnięcie jego dłoni, w kusząco bliskiej odległości jego ust. Teraz zaś zdołał swym masażem, tak niewinnym przecież w porównaniu do tego jakiego doświadczyła w Tańcu Zmysłów, wydobyć spomiędzy jej warg westchnienie, gdy palcami wędrował po napiętych i strudzonych mięśniach ramion kobiety.

Delektując się jego rozkosznymi działaniami, Leiko uśmiechnęła się melancholijnie i odezwała w podobnym tonie po krótkiej chwili milczenia -Zatem zamierzasz już mnie opuścić? Nacieszyć się swą z narażeniem życia porwaną nagrodą, a później zniknąć, odejść na kolejne polowania, mój tygrysie?
-Kto wie? Może?- mruczał Kojiro nieco kocim tonem głosu. Tak dobrze jej znanym. Głosem drapieżnika podchodzącego ofiarę w łowach... których owocem było nasycenie zmysłów wyuzdanymi przyjemnościami. Pieszcząc jej skórę ustami i lubieżnymi ruchami języka szeptał.-Tam gdzie ty się udajesz. Tam gdzie ty się zamierzasz udać, najlepiej chronić cię mogę z cieni nocy. I właśnie w mrokach nocy nawiedzać cię niczym... duch? Czym nie wspomniał, że nienasycony ze mnie... oni?

Prawa dłoń ześlizgnęła się z ramienia Leiko i ujęła pierś kobiety, pieszcząc ją stanowczymi acz zmysłowymi ruchami. Choć ta igraszka nie była niewinna, materiał kimona umniejszał doznania. O czym ronin zapewne wiedział, ale... czyż nie o to mu właśnie chodziło?
Znała go już na tyle, by wiedzieć że w miłosnych igraszkach lubi się rozkoszować powolnym stopniowaniem doznań. Znała go też na tyle, by umieć obudzić w nim tą dziką bestię... rozpalić w żar, który pochłonie ich oboje.

Pokręciła nieznacznie głową i roześmiała się cicho zarówno na jego słowa, jak i.. mało subtelne poczynania. Bezceremonialnie strzepnęła dłoń mężczyzny ze swej krągłości, a choć w tym ruchu było zdecydowanie, to nie łączyło się ono z jakimś oburzeniem czy niedorzeczną niechęcią co do bycia dotykaną przez ronina. Było za to.. drażnienie się z tygrysem, z jego niecierpliwością i pożądaniem. Igranie sobie z tym jego olbrzymim apetytem i pragnieniem ponownego zdobycia jej ciała.
A owa psota pojawiła się tej w sposobie w jaki zsunęła jego rękę i objęła nią swą wąską talię. Z własnej woli zamknęła się w klatce objęć Kojiro, dając mu siebie tak blisko, prowokując swymi ponętnymi kształtami i ulotnym, acz ciągle wyczuwalnym zapachem perfum we włosach. Ale jednocześnie przecież pozbawiła go jędrności swej piersi pod palcami, a efektem tego podłego nęcenia był także jej szept -Jakie to było uczucie... zrzucić całun swej tajemnicy, walczyć tam razem z nami i planować.. być tak blisko swej Tsuki no musume, ale nie móc zdradzić się byle dotknięciem, pocałunkiem lub wyrwaniem się do walki u mego boku.. móc tylko obserwować, jak ktoś inny pławi się w mym blasku..?
-Hmmm... Ciężkie i drażniące czekać przy tobie. Przyjemne... zabrać cię im wszystkim. Umknąć z największym skarbem.- mruczał jej do ucha ronin, muskając je czubkiem języka. Po czym przesunąwszy wargami po szyi i tej skórze ramienia nie zakrytej kimonem.-Ach, jakiż nimb tajemnicy odsłoniłem? Tamta dwójka zna mnie jako twój cień, a młodzik jako... porywacza. Tylko ty znasz prawdę, ne Leiko-san?
Masując jedną dłonią jej ramię, palcami drugiej wodził po obi oplatającym jej kibić.- A jakie masz plany związane z powrotem? Korytarze zamku Miyaushiro, mogą stać się śmiertelną pułapką. Jestem pewien, że dzisiejszym "żarcikiem" pokrzyżowałaś zamysły jakiemuś wielmoży.
-Hai, masz rację, Kojiro-san. Nie wiem jakie powitanie może mnie czekać po tym wszystkim. Uporałam się z problemem do jakiego najął mnie klan, ale ceną było odkrycie i zniszczenie ich tajemnicy. Tylko kaprys daimyo przesądzi o rezultacie mego polowania.. - w zamyśleniu, co samo w sobie było trudne, bowiem rozmyślaniom nie sprzyjała ani bliskość gorących źródeł, ani stojącego za nią ronina, Leiko koniuszkami palców musnęła swej dolnej wargi. Leciutko ją odchylając spoglądała oczami wyobraźni na pokomplikowanie całej sytuacji, które dla jej zadania nie wydawało się być niczym korzystnym.

Czy to powodowany dotykiem warg mężczyzny, czy też taką wizją poddania się nieprzewidywalnemu losowi w postaci zdania Sonoske, drobny dreszcz pojawił się na skórze jej ramion i powędrował po plecach, aż zniknął za materiałem kimona. Zerknęła ku otaczającym ich drzewom -Póki co będę musiała odszukać Płomienia, a potem wrócić do wioski by spotkać się z resztą łowców. Powinniśmy jeszcze odszukać Yasuro-san, choć ten mój drugi obrońca może być wszędzie, jeśli umknął tutejszym ninja..
-Też udaję się w tamte rejony, więc będę obserwował, a czasem...-Kojiro nachylił się i czubkiem języka musnął jej wargi.- ...zakradał się, by wykraść w nocy chwile przyjemności z Tsuki no musume.
Palce dłoni muskały jej szyję, jak i ramię, gdy mówił.-Zamek jest zagrożeniem, więc unikaj długiego w nim pobytu. Zastanawia mnie jedno... jeśli ta działalność tutaj, była ważna dla daimyo, czemu opiekę nad nią powierzono Ishiki właśnie? To pies bez honoru i okrutnik. Nielojalny. Kto mu więc zaufał?
Palce drugiej dłoni wpełzły pod obi dziewczyny, muskając jej płaski i sprężysty brzuch przez materiał kimona.
-Słyszałam o możliwości, że to właśnie dzięki swojej niesławie jest przydatny.. że w chwili wykrycia tego sekretu klan mógłby się po prostu wyrzec jakiegokolwiek związku ze swoją marionetką. Podobno miał w sobie coś nieludzkiego, może to zadecydowało o jego wyborze.. - mruknęła łowczyni opierając się tylko na tym, czego dowiedziała się od młodego samuraja i tamtej dwójki sprzymierzeńców. Nie miała wszak szczęścia go spotkać.. a może właśnie w tym leżało jej szczęście? -Ale to Heike nazwał siebie namiestnikiem tych ziem, to on był za nie odpowiedzialny. Trudno powiedzieć jak wiele władzy ma w takim razie Ishiki oprócz pilnowania spokoju ze swoimi poplecznikami.
Pieszczotliwie pogładziła dłonią bardziej oddalony od siebie policzek nachylonego do niej ronina, a zaś do tego bliższego przytuliła swój własny w czułym geście -Zapewne nie takiego powrotu do domu oczekiwałeś, ne?
- Iye. Nie oczekiwałem tak miłej niespodzianki jaką było natknięcie się na ciebie Leiko-san.- odparł z uśmiechem ronin. Delikatnie cmoknął jej policzek.
Spoglądał przez chwilę na nią z wyraźnym zadowoleniem. Niemalże delektował się jej widokiem.






-Opowieści o spustoszonych ziemiach. O zniszczonym domu... o duchach nawiedzających ziemie Sasaki. Były mi znane. Im bliżej byłem domu tym głośniej o nich rozprawiali wieśniacy po karczmach. Ty byłaś miłą niespodzianką. Heike i Ishiki zaś... mniej miłą.- mówiąc te słowa powoli poluzował jej obi dłonią. Po czym muskając szyję rzekł.- Nie uważasz jednak iż, taką rozmowę przyjemniej się przeprowadza relaksując się w gorącej kąpieli?
-Ah, to bardzo możliwe – powiedziała z enigmatycznym uśmiechem. Opuściła ręce i przesunęła palcami po dłoni dobierającej się do jej kreacji, jak gdyby chciała mu pomóc w zrzuceniu z niej tej bariery materiału i przyśpieszyć moment poczucia na swej skórze dotyku Kojiro. Ale..

Zręcznie wymknęła się z jego objęć i postukując zębami swych geta oddaliła się od ronina, ale na zaledwie kilka kroczków w stronę gorącego źródła. Zamiast rozluźnić, albo najlepiej całkiem rozwiązać swe obi, kobieta poprawiła jego ułożenie i obróciła się przodem do niego.

-To dość.. nieoczekiwane, ale mam coś dla Ciebie, mój tygrysie. Wiadomość od pewnego dobrze znającego Cię samuraja. Ważną wiadomość – mówiąc to sięgnęła do dwóch szpil trzymających w ryzach ciasne ułożenie jej włosów. Wyciągnęła każdą z nich uwalniając lśniące pasma, po czym zza miękko opadających na jej twarz kosmyków spojrzała zalotnie na Kojiro. A było to spojrzenie obiecujące o wiele bardziej intrygujące doznania dla jego wzroku, zaś zadane przez nią pytanie, choć przyjemnie kuszącym pomrukiem, nie pasowało do zapowiadanego przez jej ruchy przedstawienia -Chcesz posłuchać?
-Wiadomość? Od kogo?- zdziwił się Kojiro wędrując spojrzeniem po jej ciele. Rozpalonym ogniem spojrzeniem. Podszedł do niej powoli, jednocześnie sięgając po swój oręż nadal tkwiący w saya. Podszedł, ale niezbyt blisko. Obserwował ją odkładając miecz tuż przy jeziorku pełnym ciepłej wody.
-Chcę...- przez chwilę bawił się tym milczeniem, by w końcu odpowiedzieć w sposób wieloznaczny.- Chcę wielu rzeczy. Acz równie chętnie posłucham owej wiadomości.

-Kiedy Ty walczyłeś z nieumarłymi w wykopaliskach, ja spotkałam tam kogoś.. a raczej, to on spotkał mnie. Samuraj, jednakże walczący w obcym dla mnie stylu i równie obcym orężem. Bardzo.. szarmancki – zaczęła mówić, ale w tym samym czasie nie zapomniała o zabawianiu swego tygrysa. Nieśpiesznie kroczyła po krawędzi jeziorka w spacerze kryjącym wyrafinowane wyuzdanie w każdym zakołysaniu się bioder. Po drodze z nonszalancją pozbyła się swych geta i dalej sunęła zgrabnie na paluszkach.

-Znał Cię, wiedział.. o nas..- uśmiechnęła się delikatnie. Posłała Kojiro wymowne spojrzenie, kiedy ujęła dłońmi za zwieńczenia kokardy swego pasa.
Pociągnęła. Powoli bardzo i z nadmierną dbałością o właściwe jej rozwiązanie, co tylko było dalszym igraniem sobie z tygrysem. Ale także i obietnicą. Każdy z wykonywanych przez nią ruchów, każdy szelest materiału i rzucone ku niemu spojrzenie przekazywały jej własną wiadomość. Jej własne „chce”. Jego, tygrysa, jego siły i żaru.

-Był razem z Gōsuto tora, którego odchodząc dosiadł jak wierzchowca. - jak wąż śliwkowy pas zaszył się wśród skał. Ronin nie mógł podziwiać wdzięków, jakie z przodu odsłoniło pozbawione wiązania kimono. Za to ręce Leiko obsunęły po swych ramionach odzienie i ukazały mu biel pleców. Wiedziała, że śledzi jej poczynania, czuła na sobie jego gorejące spojrzenie. I lubiła być przez niego podziwiana, być dla niego dziełem sztuki, czymś o wiele więcej niż kawałem mięsa do zaspokojenia chuci.

-Powiedział, że jest sługą Twego rodu.. powiedział, że będzie na Ciebie czekał pod świątynią. Przedstawił się jako...- urwała wykonując dramatyczną, długą przerwę przeciągającą zarówno poznanie przez Kojiro tajemniczego samuraja, ale także ostateczny akt jej pokazu - .. Daiji. Przyboczny Twego ojca, ne?

Stojącej po drugiej stronie gorących źródeł, dokładnie naprzeciwko obserwującego ją ronina, kobieta wykonała finałowy ruch swego lubieżnego przedstawienia przeznaczonego tylko dla jego oczu. Porzucone wcześniej obi nie krępowało kimona, więc to rozchylało się prezentując jej długie nogi, płaski brzuch i zaledwie częściowo odsłaniało jędrne półkule biustu..

Leiko opuściła ramiona, a ubranie wręcz spłynęło po jej ciele, by fałdami ułożyć się u stóp. Para rozpustnie obejmowała swym ciepłem każdą z odsłoniętych krągłości. Rozgrzewała nagie ciało, a osadzające się na nim kropelki dodawały blasku porcelanowej skórze. Powłóczyście przesunęła dłonią pomiędzy piersiami -Lordzie Sasaki Kojiro-sama?

-Lordzie...?- na ustach Kojiro pojawił się kpiący uśmieszek. Pokiwał głową na boki.- Władca pustkowia nie jest lordem. Jest... pustelnikiem. A ziemie Sasaki to martwe ziemie.
Za to sam Sasaki wydawał się ożywiony. Język jego delikatnie zwilżył zaschnięte wargi, pożądanie niemalże biło z jego niecierpliwych ruchów. Nerwowy ton głosu zdradzał jego pragnienia.
Ronin powoli zsunął haori z siebie i rozbierając się równie powoli mówił.- Spotkałaś Daiji-san? Słyszałem o jego umiejętnościach. Widziałem jego miecz, ale... jego walczącego, nie widziałem. Zawsze bawiło mnie to. Yojimbo nie potrafiący władać kataną. Bo też Daiji-san nigdy nie potrafił nią walczyć.

Rozbierał się... ale brakowało mu tej subtelności i finezji. Ruchy dłoni były nerwowe, gdy odsłaniał tors. Na moment wstydliwie odwrócił się, gdy opadała hakama, odsłaniając jego uda i pośladki.
-Spotkać pod świątynią ? Pod? Na pewno to powiedział?- spytał się Sasaki zerkając Leiko i nadal stojąc do niej plecami, gdy zsuwał z siebie przepaskę biodrową.
-Hai. Pod. Pomyślałam, że mógł się pomylić.. ale wszak nie znam sekretów tych ziem jak wy dwaj – odpowiedziała pochylając się i wyciągając nogę trąciła stopą taflę wody. Najpierw uderzenie gorąca, a potem rozkoszne ciepło rozniosły się po jej ciele. Nie czekając dłużej, bo każdy z jej mięśni wręcz lgnął do tego drobnego luksusu, weszła z gracją do jeziorka.
Krótkie westchnienie zadowolenia wyrwało się z płuc łowczyni, gdy poczuła opływającą ją wodę działającą relaksacyjne cuda. Kiedy stała to sięgała jej do wcięcia w talii, zatem na krótko zanurzyła palce i uniosła je do swych piersi, aby spłynęły po nich mokre strużki.

-Sądziłam też, że będziesz bardziej zaskoczony. Bardziej zadowolony na wieść o posiadaniu sprzymierzeńca. I że zaraz po usłyszeniu tego z mych ust będziesz chciał iść na spotkanie – powiedziała po trochu z lekkim zawodem, a po trochu z rozbawieniem. Przez unoszącą się parę spoglądała zmrużonymi oczami na coś nowego, na coś zadziwiającego i czego nigdy dotąd nie widziała. Spoglądała na zawstydzenie Sasaki Kojiro. Może ich znajomość nie należała do najgłębszych, ale nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek czegoś się przed nią wstydził. A już na pewno nie w trakcie tak intymnych chwil.

Chichocząc sobie w duchu odwróciła się do niego bokiem i opuściła skromnie spojrzenie. Niby to nie poświęcając mu uwagi, a już na pewno nie zauważając tej wstydliwości, nabrała w dłonie wody i polała nią swe obolałe ramiona -Może będzie wiedział coś o Twej siostrze. Czyż to nie jest dla Ciebie dobry znak od losu?


 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-01-2012, 16:54   #143
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Hai. Po prostu tak... nagłe wieści... i...- odparł powoli obracając się i odsłaniając to czego oczywiście Japonka się domyślała. Jej oczy mimowolnie spoczęły na jego... tygrysim ogonie. Prężącym się w całej okazałości. Powoli odsłanianym ruchem jego ciała. Niczym w przedstawieniu, przeznaczonym tylko dla jej oczu.

Wzrok ronina przesunął się po Leiko, na jego twarzy wykwitł uśmiech.- To wiele informacji, za które jestem ci wdzięczny Leiko-san.
Nagi mężczyzna skłonił się przed nią. Następnie powoli zanurzył tuż obok niej w tej sadzawce ciepłej wody.- Ciężko myśleć o tym wszystkim, ciężko myśleć... gdy...- palce dłoni Kojiro przesunęły się po szczycie jej piersi, dotykały sprężystego brzucha, by musnąć na koniec jej udo.- ..ty jesteś obok... pokuso rozpalająca zmysły.
Językiem i wargami muskał jej szyję, tuląc się do jej boku.-Pojawienie się Daiji-san to zaskoczenie, acz... ktoś musiał dbać o cmentarzyk, ne? Ktoś mógł tu zostać. Ktoś musiał. Bardziej dziwi mnie, dosiadanie tygrysa... Ale to nie jest zwykła bestia, ne? Nie wiem czy to dodaje sprawie więcej czy mniej niezwykłości...-ocierał się o nią swym ciałem, muskał ustami skórę szyi. Palcami dłoni pieścił uda. Pragnienie tygrysa rosło przysłaniając inne sprawy mgiełką pożądania.

-Nie tylko dosiadał, ale też mówił do niego, jakby rozumiał jego pomruki. Drapał go, jakby to nie był tygrys tylko byle kociak. I komplementował mnie, nazywał pięknymi kwiatami.. Pogroziłam, że bywasz zazdrosny – zamruczała konspiracyjnie i obróciła się do swego kochanka. Jej dłonie dotknęły brzucha mężczyzny. Wodziły po nim, pod wodą badały twardość i drżenie jego mięśni pod sunącymi po nich palcami Leiko.
-Ale widzisz? Twe rodzinne.. bajki ożywają, chociaż tak w nie wątpiłeś. Jest jeszcze wiele nieodkrytych tajemnic na Twych ziemiach. Gōsuto tora, sekrety dynastii i jeszcze tamci widmowi strażnicy z wykopalisk.. - niezbyt długimi, ale gdy odpowiednio użytymi to ostrymi paznokciami drapnęła go pieszczotliwie po skórze, a następnie ociekającymi wodą dłońmi zawędrowała w górę po jego torsie -Potrafisz się bardzo dobrze skradać jak na bezczelnego ronina.
-Jeśli się nie uczysz, giniesz.- odparł ronin, przybliżając usta i całując wargi Leiko w lubieżnym i gorącym pocałunku. Dłońmi badał krągłości jej ciała szepcząc.- Taka była nauka mego sensei. Tak więc... uczyłem się od tych co polowali na mnie.
Kolejny pocałunek złożył na szyi łowczyni dodając.-Bo i bywam zazdrosny. O taki klejnot, taki skarb wypada, ne Leiko-san?
Uśmiechnął się mrucząc niczym kot.- Nie sądziłem, że można kontrolować taką bestię, choć... tam na cmentarzu miałem wrażenie, że Gōsuto tora próbuje się ze mną porozumieć.
-Jak tygrys z tygrysem, ne? Tak dumne, tak nieprzewidywalne w swych działaniach i fascynujące swą dzikością..- z tymi słowami, a także hipnotycznie wręcz wodzącym po jego ustach i oczach spojrzeniu, Leiko przesunęła ręce na kark ronina i tam splotła je ze sobą. Przylgnęła do niego swym mokrym i rozgrzanym ciałem, którego powabne zaokrąglenia mógł wyraźnie wyczuć pod dłońmi i przytulające się do jego klatki piersiowej.

-Też przebywałam przez pewien czas w towarzystwie takiego drapieżnika i też się czegoś nauczyłam.. nie sposób ich okiełznać. I dobrze, bo poskromione straciłyby na swym.. bardzo, bardzo pociągającym uroku - przesunęła samym czubkiem języka po głębokim fiolecie swych warg, nadając im kuszącego połysku i smakując jeszcze na nich słodkie usta Kojiro -Być może biały strażnik wcale nie jest kontrolowany. Być może Daiji-san i Gōsuto tora wzajemnie sobie pomagają, aby dbać o to co jeszcze zostało z ziem Twojej rodziny. Twoi dwaj ostatni słudzy i obrońcy, Kojiro-san.
-Interesująca sugestia... Czyżbyś chciała bym cię znów porwał, abyś mogła poznać podziemia świątyni? Nie boisz się, że...-usta mężczyzny pieściły szyję i dekolt łowczyni, dłonie masowały i ugniatały jej pośladki. Ale i tak zmysły Leiko jakoś skupiały się na tym, co ocierało się o jej podbrzusze. A świadczyło o ogromnej żądzy i... gotowości ronina.- ... porywanie cię, za bardzo wejdzie mi w krew?
-Oh? A jeszcze nie weszło? Tak wygląda, gdy mój tygrys jeszcze się powstrzymuje przed polowaniami na łanię? Aż strach pomyśleć.. - zamruczała z wesołym uśmiechem. Źródła i wznosząca się z nich para rozleniwiały instynkty, ale w zamian wzmagały odczuwanie doznań na nagim ciele poddawanemu przyjemnościom zarówno ze strony mężczyzny, co i odurzających objęć kąpieli. Mimo to trzymający się ostatnimi podrygami trzeźwości umysł kobiety, nadał kolejnemu jej szeptowi nutę żalu -Ale moja służba klanowi posyła mnie dalej w drogę. Nie ma już przyczyny problemów, dla której tutaj przybyłam, więc muszę wrócić. Nie jest ważnym to czego ja chcę..

Nagle Leiko pochyliła głowę by przerwać pieszczoty ronina na swej szyi. Wbrew temu co mówiła, zaś bardzo w zgodzie z językiem jej ciała wysyłającym sygnały o własnych pragnieniach, wargami wpiła się w jego usta pocałunkiem gorącym jak otulająca ich woda. I wytęsknionym także, bowiem pasji dodawała mu niechętna wizja powrotu do dni pozbawionych nocnych atrakcji z Kojiro.

Ronin zaś delikatnie rozsunął jej uda i całując łowczynię połączył się z nią, stanowczym szturmem zdobywając jej intymny zakątek. Na tym jednak skończyła się jego gwałtowność. Bowiem natura tego miejsca skłaniała do powolnych i spokojnych igraszek skupionych na smakowaniu doznań. Przynajmniej z początku...
Pieścił ciało swej kochanki wodząc po jej udach i pośladkach palcami, leniwymi ruchami języka zlizywał kropelki wody z jej szyi i piersi, mrucząc.- Ale za to ja mam... swobodę poruszania Leiko-san. I jeśli będę w pobliżu, będę cię pilnował moja Tsuki no musume. Jak wspomniałaś, jestem zazdrosny, ne? Bardzo zazdrosny.
Sasaki nachylił się bardziej, powolnymi ruchami bioder wprawiając ciało łowczyni w drżenie i rozbudzając przyjemne doznania zogniskowane w jej podbrzuszu. Nachylił się i szepnął jej do ucha.- Postaraj się...zgubić, gdy będziecie znów obozować w ruinach mego domu. Wtedy cię porwę i udamy się do podziemi świątyni.

-Hai.. - odpowiedziała mu potulnie pożądliwym tchnieniem. I zrobiła to co, być może trochę na przekór mężczyźnie, zawsze robiła w trakcie ich najbardziej intymnych chwil. Zwinnym paluszkami odnalazła tasiemkę i zuchwale pociągnęła za nią, aby uwolnić spod jej wiązania długie pasma. Odczuwała pewien.. pociąg do włosów ronina. Nie było to tak silne i niezdrowe jak uwielbienie jej siostrzyczki do cudzych zadbanych kosmyków, ale przyprawiało o przemożną chęć zatopienia w nich dłoni, kiedy spływały miękko po plecach Kojiro.
-Mmm.. nigdy bym nie pomyślała, że duch może tak.. lgnąć do czyjegoś towarzystwa.. - zawiązała sobie zdobyczną tasiemkę na nadgarstku. Mówiąc muskała wilgotnymi wargami policzek tygrysa, ale nie tylko to.. kształtne bioderka łowczyni kołysały się, współgrały z nim w tym rozpalającym tańcu. W jego powolnym, acz pobudzającym zmysły tempie, witała zdobywcę i obejmowała całym ciepłem swego ciała, a im głębiej wkraczał do jej twierdzy, tym zachłanniej nie chciała go z niej wypuścić -Zbyt długo byłeś samotną zjawą.. ne?

Ruchy dwóch ciał współgrały ze sobą wśród oparów gorących źródeł. Lubieżne pieszczoty jego dłoni masowały jej mięśnie rozpalając jednocześnie zmysły. Ich wspólne igraszki nie tak gwałtowne ja ostatnie napełniały ją równie przyjemnymi doznaniami, a włosy ronina łaskotały jej skórę, gdy pochylał się i pocałunkami smakował piersi Leiko.- Iye. Raczej ty jesteś lampionem, do którego lgnę jak ćma. Łanią zbyt kuszącą, bym odmówił sobie rozkoszy polowania.
Ruchy bioder Kojiro, choć nadal spokojne, powoli nabierały tempa. Tafla wody wokół nich była coraz bardziej wzburzona, gdy szeptał.-Acz przy tylu pieskach pilnujących ciebie i machających ogonkami by przyciągnąć twe spojrzenie. Cieszę się, że w kocie masz upodobanie.

Gorąc otaczającej łowczynię wody.. delikatny chłód odsłoniętego ciała ponad jej taflą.. bliskość kochanka i jego ust swym dotykiem wielbiących krągłości napiętego biustu..

To wszystko, jak i także każde z osoba, przywołało dreszcz obsypujący jej piersi gęsią skórką rozchodzącą się wprost ku prężącym się szczytom. Żar rozpalał się we wnętrzu Leiko, żywymi płomieniami pożądania zajmowała się krew płynąca w jej żyłach i rytmem namiętności tętniąca w skroniach. A przecież jeszcze nie ogarnęła ich dwójki dzikość obopólnej chuci, wręcz przeciwnie.. póki co miało to w sobie coś z czułego sycenia się wzajemną bliskością. Czulszego niźli u kochanków skupiających się tylko na egoistycznym odbieraniu rozkoszy.

Ostrożnie, bardzo ostrożnie i nie wypuszczając ze swych objęć Kojiro, sunęła przez wodne odmęty. Niedaleko, zaledwie kawalątek za nią, gdzie to natrafiła na przeszkodę w postaci skalistej ścianki zamykającej w swym obrębie małe jeziorko. Naparła na nią biodrami, po czym zgięła w kolanie jedną z parki swych zgrabnych nóg i ronin poczuł, jak ta przesunęła się po jego łydce. Nieustannie kierując się w górę zahaczyła o udo, aż zawieszając się na wysokości jego lędźwi przyciągnęła go do drobniejszej sylwetki kobiety. Otwierając się przed nim w takiej pozie prawie perwersyjnego oddania, szepnęła oddychając płytko -Jesteś.. fascynacją.. Kojiro-san..





-Jestem tygrysem polującym na Tsuki no musume. Czyż..-otulony włosami ronin całował usta, policzki, szyję oraz piersi swej kochanki. Dłonią pieścił owijającą się wokół niego nogę, drugą drapieżnie zaciskając na pośladku Leiko. Łowczyni unosiła się na wodzie, podtrzymywana przez swego kochanka i poruszająca się wraz z nim w wyuzdanym rytmie pożądania. Otuleni mgłą zarówno wodnych oparów jak i własnej żądzy, byli coraz bliżsi osiągnięcia ekstazy. Kojiro z trudem utrzymywał wątek wątek szepcząc.-... to nie szaleństwo?...pragnąć tak... mocno... tak... ulotnej... tak zwinnej... tak... nieosiągalnej... jak... ty... pragnąć złapać... zatrzymać... na dłużej... niż... noc?
-Na.. dwie noce? - zapytała żartobliwie w rozkojarzeniu, pozbawiona codziennej bystrości swego umysłu przesłoniętego teraz gęstą, czerwoną mgłą. Chłodne myślenie nie sprzyjało, kiedy samemu znajdowało się wprost w środku oka cyklonu rozszalałej namiętności, która falami wzburzała wodę obmywającą dwa płonące ciała.
Pomimo tego jeszcze wydobywała z siebie słowa, z trudem odnajdywane w płomieniach i artykułowane pomiędzy głośnymi westchnieniami narastającego uniesienia. Słowa i płynące z nich znaczenia odsłaniały igranie Leiko po tak niedozwolonej dla siebie granicy przywiązania -Szaleństwo.. istne.. szaleństwo.. ale.. każdego dnia.. tańcząc z.. demonami.. tańcząc na.. ostrzu miecza.. dajemy się ponieść.. tak.. niemądrym.. tak.. zakazanym.. tak...słodkim.. obłędom..

Palcami dotknęła policzka mężczyzny zbliżając ku sobie jego twarz. Rozchylonymi wargami tuż przy jego ustach upajała się przesyconym erotyzmem powietrzem, zlewającymi się ze sobą urywanymi tchnieniami wraz z delikatnymi jękami mimowolnie wyrywającymi się z krtani. Oddychała w rytm jego oddechu, oddychała nim. Samym koniuszkiem języka posmakowała nieśmiało dolną wargę Kojiro, a gdy wyszedł jej naprzeciw jego własny język i splotły się razem lubieżnie, to krew mocniej zawrzała w żyłach kobiety.
Przesunęła dłoń z policzka, pieszczotliwie musnęła ucho ronina i dotarła do długich włosów, których uczepiła się spazmatycznie. W ślady jednej nogi oplatającej mężczyznę i przyjemnie przez niego trzymanej w mocnym uścisku dołączyła druga. Zatrzasnęły go w ciasnym acz rozkosznym zakleszczeniu gibkiego ciała Leiko.

Pocałunek drapieżnika, pocałunek lubieżny i długi. Ronin nie potrafił uwolnić swych ust ze słodkiej pułapki warg łowczyni. Dłońmi dociskał do siebie jej ciało, ocierała się o niego lubieżnie. Drżała od zbliżającego się szczytu ekstazy, do którego dochodzili coraz szybciej wraz każdym ruchem jego bioder, z każdym szturmem na kwiat jej kobiecości, który wszak nie bronił się wcale przed atakami tygrysa.





Ogień ekstazy pochłonął ich zmysły.



***



Lubiła być przez niego podziwiana jak istne dzieło sztuki. Spojrzenie jakim ją obdarzał swoimi przenikliwymi oczami było całkiem odmienne od tych cielęcych, wodzących za nią z tęsknymi westchnieniami, bądź tych nazbyt nachalnych, gwałtem wkraczających w jej prywatność.

Czerpała przyjemność ze smakowania pocałunkami jego ust, z dotyku instynktownie prowadzonych dłoni, obejmujących krągłości, sunących po gładkich łukach i liniach jej ciała.

Istnej rozkoszy dostarczało jej splatanie się ich ciał ze sobą, łączenie się w najbardziej intymny sposób, otulanie go swymi wewnętrznymi płomieniami, gdy raz za razem poznawała siłę pożądania ronina. I zawsze było więcej, mocniej, goręcej..

A były to całkowicie szczere odczucia, niedyktowane potrzebą dbania o męskie ego czy udawania westchnień, ekstatycznych jęków lub przeżywanych uniesień. Prawdziwa słodycz dla jej ciała i umysłu. Mogła się nawet do tego.. przyzwyczaić, jakkolwiek irracjonalnie brzmiało to w jej własnych myślach.

Musiała uważać. Musiała się pilnować. Nie mogła sobie pozwolić na przekroczenie tej kruchej granicy przywiązania i sympatii. Chociaż ich.. pokrętny romans przypominał te ze sławnych opowieści o skrywanej miłości samurajów i gejsz, to nie pod śliczną otoczką wcale taki nie był. On nie był samurajem. Ona nie była gejszą. Jak i żadna z jej sióstr.

Nie wyczekiwały na mężczyznę, którego tak bardzo oczarują swymi talentami i pięknymi, barwnymi piórkami, że aż zabierze jedną z nich ze sobą i diametralnie odmieni życie biorąc ją za żonę. Leiko i jej siostry były jeszcze bardziej nieosiągalne niż te artystki o wielu talentach, na które zwykli i nawet ci więcej znaczący ludzie mogli tylko patrzeć. Nie zawsze tak to wyglądało, nie miało tak wyglądać. Za kurtynami choćby najsłodszych iluzji roztaczanych na rzecz powodzeń w zadaniach, kryła się bezlitosna prawda.
Trwały, pojawiały się wtedy, kiedy tego od nich wymagano. Pojawiały się w czymś życiu, nagle, bez wcześniejszej zapowiedzi czy ostrzeżenia. Były kochankami, przyjaciółkami w największej niedoli, ukochanymi o pieszczotliwym przezwiskach, zapomnianymi znajomymi z dzieciństwa.. przybierały taką rolę, jaka akurat była najwygodniejsza i pozwalała na dotarcie najgłębiej. Stawały się częścią czyjegoś życia, manipulowały nim dla swych celów i na koniec odchodziły bez pożegnania, tak samo niespodziewanie jak się pojawiały.
A gdy któraś z sióstr nieopacznie zasmakuje w namiastce innego życia, gdy pozwoli się kierować sercu miast chłodnemu, racjonalnemu umysłowi i postanowi porzucić Matkę? Będąc częściami jej planu każda z córek posiadała zbyt wiele tajemnic, by mogła po prostu opuścić rodzinne gniazdko. Kara za taką zdradę była bezlitosna, sprawiedliwa i nigdy niewspominana w rozmowach.

W swych obecnych poszukiwaniach Leiko wkradła się w życie wielu osób. Do jednych bardziej, u innych zaledwie przemknęła bądź pozostawała neutralna. U samotnie podróżującego ronina zagościła na dłużej i intensywniej. Zawładnęła lubieżnymi pragnieniami jego ciała i umysłu. Jeśli jeszcze nie zdobyła tygrysiego serca, to być może już zdołała się zaszyć gdzieś w jego głębi, by z czasem owinąć je jak bluszcz. Z początku niby jak w przytuleniu, które później przemienić się miało w ciasne i jakże bolesne oplecenie. Nie pierwszy raz przecież.

Ale teraz musiała uważać. Strzec się, aby nie dawać się tak kusić jego niezdrowo fascynującej osobie. Aby nie domagać się jego towarzystwa, ale dawkować w bezpiecznych dawkach.
Aby nie zawahać się ni odrobiny, gdy przeznaczenie zmusi ją do zadania mu śmiertelnego ciosu. Aby nawet nie odwrócić głowy, gdy będzie odchodzić by zniknąć na zawsze z życia tygrysa.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-01-2012, 17:11   #144
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
W ciemnościach nocy i pośród drzew lasu spostrzegła stworzonko gorejące swym ciepłem we wzmocnionym spojrzeniu kobiety. Zagubionego, samotnego szczeniaczka.. opuszczonego w całkiem nieznanym miejscu przez swoją panią, za którą wszędzie wiernie chodził, zabawiał i cieszył się widząc jej zainteresowanie sobą. Ale to szczęście zostało mu odebrane przez największego wroga, chytrą i bezczelną bestię w postaci kota też łasego na wdzięki Japonki o skórze jasnej jak porcelana.

-Kirisu-kun...! - zawołała z przestrachem równie wielkim co nieprawdziwym, kiedy wysnuwając się z mroków podbiegła do niego, gnana zapewne marami niedawnego porwania. Zaniepokojenie malowało się na jej licach co ni odrobinę nie odejmowało łowczyni uroku, zaś na widok swego swego partnera zastąpiła je wyraźna ulga.
-Leiko-chan! - gwałtownie zerwał się z miejsca słysząc jej głos i dostrzegając zbliżającą się do niego w pośpiechu postać.
Pozwalając sobie na dość wiele jak na ostatnie ich wspólne podróże, Kirisu ujął ją za dłonie i delikatnie zamknął w swych własnych. Spoglądał na nią roziskrzonymi oczami, nie z pożądania dla odmiany, ale z troski i obaw wstrząsających jego szczupłym ciałem. Tłumaczył się jej bezradnie, jak mały chłopiec swojej matce po przebudzeniu się z koszmaru -Ja.. ja szukałem.. wołałem...
-Wiem, mój Płomieniu –
mruknęła kobieta w pocieszeniu i uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością za cały jego trud włożony w poszukiwania, nawet jeśli zakończyły się one klęską.
Doprawdy przypominał jej teraz smutnego szczeniaczka. Patrzył na nią z takim całkowitym oddaniem i nadzieją, że teraz kiedy się odnalazła to już wszystko będzie dobrze.
-Ale uciekłaś mu. Jak?- w pytaniu młodzika brzmiała mieszanina ciekawości oraz podziwu dla zaradności Leiko. W trakcie i możliwe, że całkiem mimowolnie, opuszkami palców sunął pieszczotliwie po wierzchach jej dłoni.
-Oh.. wystarczyło poczekać, aż poczuł się bezpiecznie na swoim terytorium. Wykorzystałam jego pewność siebie i nieuwagę. – poczęstowała go wymyśloną na poczekaniu wersję zdarzeń, którą przyjął skinięciem głowy bez choćby nutki podejrzenia. Wiele razy już miał okazję przekonywać się o sprycie i niesamowitej intuicji Leiko, więc nie miał powodów do poddawania w wątpliwość jej samotnej ucieczki.

W końcu najważniejsze, że była przy nim i tylko przy nim, cała, zdrowa i...
Spojrzenie kogucika przesunęło się po sylwetce kobiety i wyłapało kilka elementów, które zaalarmowały jego czujność. Kosmyki włosów gdzieniegdzie opadające luźno zamiast być ciasno upiętymi dwiema szpilami, kimono w lekkim nieładzie zamiast typowej dbałości o odpowiednie się jego układanie na ciele łowczyni...
Błysk, niby piorun, przeszył oczy młodziana.
-Czy.. on coś Ci zrobił, Leiko-chan?- zapytał powoli, cedząc każde słowo przez zaciskające się zęby. I nim zdołała mu odpowiedzieć, bądź choćby otworzyć ku temu usta, już nadszedł wybuch gniewu kogucika. -Od początku mu nie ufałem! Żaden sprzymierzeniec, tylko zwykły porywacz!
Wypuścił dłonie Leiko ze swego uścisku i rozjuszony dobył jūmonji-yari, gotów już teraz rzucić się w pogoń za osobnikiem, który dopuścił się choćby jednego, niewłaściwego tknięcia jego partnerki.
-Iye..- kobieta próbowała zaprzeczyć cichutko, ale to samo by osiągnęła, gdyby po prostu milczała. Oto bowiem młodzian już ukształtował w głowie swoją własną wizję tego, jak bezczelnie porywacz musiał się zachowywać wobec łowczyni i co uważał za swoją nagrodę.
-Znajdę tego łajdaka, rozerwę go na strzępy. Posmakuje gniewu Płomienia! - z agresją wyrzucał z siebie kolejne słowa nie zważając na te wypowiadane przez Leiko.
Oczywiście, było to trochę na wyrost. Trochę za bardzo palił się do walki o jej godność, ale ona już wiedziała, że za tak szlachetnymi pobudkami młodziana kryły się już mniej szlachetne nadzieje. Tak jak wtedy, gdy mówił, że jest przy niej i nic jej się nie stanie, tak samo i teraz działał z myślą o przyszłej nagrodzie od damy uratowanej z opresji. O tym jak ona rzuci się w jego ramiona po zwycięskiej walce z tamtym intruzem, jak będzie chętna go całować i oddawać się pieszczotom swego wybawcy..

-Nie trzeba... - po raz kolejny spróbowała nieśmiało się wtrącić i tak samo jak poprzednio, nie dało to należytego skutku.
-Cały czas mu źle z oczu patrzyło. Mogłem się domyślić, że coś knuje. – warknął rozjuszony. Jak psisko bacznie węszące na polowaniu, tak i Płomień zwrócił swą twarz w stronę, z której przybyła kobieta. I gdzie w jego mniemaniu mógł się znajdować Kojiro. Cały aż drżał od tego napływu emocji, wręcz zapomniał o zmęczeniu niedawną walką i ranie zadanej mu przez Ishikiego.

-Kirisu-kun...- zamruczała wcale nie dobitniej, ale to przecież nie w dobitności leżał kunszt Leiko. Z czułością objęła ręką przedramię Kirisu w geście poszukującym ochrony i ciepła swego oddanego obrońcy, dodającym tej walczącej z demonami łowczyni niewieściej kruchości.
-Zobaczysz, Leiko-chan. Nie pozwolę, aby to mu tak uszło.., - to prawie że przytulenie się do niego przez łowczynię mocno zachwiało gniewną koncentracją młodziana. Odwrócił spojrzenie od drzew i opuścił je, by móc powoli, z niepewnością przesunąć nim najpierw po jej czarnych włosach, po twarzy kontrastującej z nimi swą bielą, a potem po długiej szyi i odsłoniętych ramionach. Próbował uciekać wzrokiem z powrotem ku leśnym gęstwinom, ale pokusa była zbyt silna -..uszło.. uszło.. i...
Wyczuła, że pod jej dotykiem odrobinę odeszło bojowe napięcie z mięśni młodziana. Dostrzegła także w jego oku pewien błysk przenikający przez rozgorzałe pragnieniem zemsty ognie oraz moment zawahania wstępujący na twarz przy okazji tej bliskości jej ciała. Ale było to zbyt mało. Zdołała nadkruszyć zapał Kirisu co do rzucenia się w pogoń za roninem, jednak jego duma nadal była zraniona. Nie zdołał zapewnić swej partnerce „bezpieczeństwa”, po raz kolejny już stracił na zachwycie w jej oczach. Dlatego płonął.
Płonął żądzą zemsty za podważenie jego roli jako strażnika Leiko, za to porwanie mu jej i trzymanie tylko dla siebie. Ale także, bo wszak młodzian zbyt skomplikowaną kreaturą nie był, to zapewne jego zaborczość była podsycana myślami o tym, jak bardzo gorąco kobieta będzie chciała nagrodzić swego bohatera po pokonaniu długowłosego łotra. A skoro tak, to jedynym rozwiązaniem tej pokrętnej sytuacji było przypomnienie mu o tym źródle pożądania.

-Mój Płomieniu... - poprawiła się wymawiając wielce pieszczotliwie jego przezwisko. Uniosła drugą rękę i teraz już obiema oplatała ramię młodego łowcy, który w tym geście kobiety poczuł coś jeszcze, coś co przywołało na jego twarzy delikatny rumieniec i w pełni skupiło na sobie uwagę. W tym ciasnym objęciu jego ramię „przypadkiem” zostało przez Leiko wtulone pomiędzy jej piersi i choć były przesłonięte miękkim materiałem kimona, to wyraźnie czuł jędrność tej wytęsknionej parki. Palce poluzowały uścisk na trójzębie, acz gotowość do rzucenia się w bój jeszcze nie ostygła, acz świadoma swej porażki podrygiwała jeszcze ostatnimi tchnieniami.
-Pożałuje, że.. zadarł z.. z... - zająknął się biedaczek zbyt słaby, by utrzymać swe myśli w sztywnym szeregu, zbyt spragniony pieszczot, by nie dać dać się tak łatwo podejść. Dotyk Leiko odbierał mu resztki woli, nęcił wyobraźnię słodkimi wspomnieniami i lubieżnymi fascynacjami.
Koniuszkiem języka zwilżył wargi, na które wstąpił nieco rozmarzony uśmiech. Kogucik był już daleko, odpływał.
-Jestem tak zmęczona.. tak wiele się wydarzyło.. - łowczyni delikatnie wsparła głowę o obejmowane przez siebie ramię Płomienia i opuściła ciężko powieki dla podkreślenia swego braku sił. Leciutko potarła policzkiem o jego rękaw jak łasząca się kotka i również jak to zwierzątko, zamruczała cicho -Czy możemy poszukać miejsca na odpoczynek..?
-Hai Leiko-san.-
rzekł ciepłym i czułym głosem Płomień, jednocześnie bacznie się rozglądając w poszukiwaniu porywacza jego ukochanej. A nuż się odważy pojawić, a nuż... będzie okazja zmierzyć się z nim. I go pokonać na oczach łowczyni.

Uśmiech jakim go obdarzyła łowczyni w nagrodę za to posłuszeństwo, był słodki niczym miód, oczy wydawały się być wpatrzone w młodzika niczym w obrazek. Ale myśli za nimi nie były ani słodkie, ani dotyczące Płomień. Wprost przeciwnie, kierowały się ku “tygrysowi w ludzkiej skórze”. Bestii wpatrzonej w córkę Księżyca. I być może marzącej o czymś... niemożliwym.
Maruiken miała już swym życiu wielu kochanków i kilka kochanek. Większość z nich powiązanych było z jej misjami jak Kojiro, pozostali służyli jako rozrywka jak Płomyczek. Nigdy nie zauroczyła się w żadnej z tych osób. Choć niektóre z nich sprawiały jej wiele przyjemności w nocy.

Młody panicz Sasaki nie spowodował też, że Leiko zmieniła swój sposób postrzegania świata. Nie planowała uciekać z Kojiro.Wewnętrznie była gotowa uciec obecnemu kochankowi, lub go zabić jeśli zajdzie potrzeba. A przynajmniej tak uważała.
Jak dotąd nie rozważała ucieczki z żadnym ze swych kochanków. Kojiro też nie był pod względem wyjątkiem. Był jednak pierwszym który sprawił, że pomyślała nad tym, co się stało z tymi siostrami ,które wybrały wolność u boku mężczyzny.
Całkowicie złudna złudna nadzieja i bezsensowny wybór. A jednak... wybrały go. I poniosły konsekwencje tej decyzji. Dlaczego tak wybrały?
Pytanie, którego nie zadała patrząc jak gaśnie życie w oczach jej zbuntowanych sióstr. Ani pierwszej, ani drugiej, ani trzeciej...
Dlaczego tak wybrały? I dlaczego go w ogóle zaczęła wspominać te nieprzyjemne chwile swego życia?
Może to przez te ziemie? O ile południowe ziemie Sasaki były piękne w swej dzikości, o tyle północne były tylko ponurym cmentarzyskiem. I choć ronin pokazał jej urokliwe miejsce ukryte przed oczami innych, to czyż na południu też takich zakątków nie było?

Resztę nocy poświęcili na odpoczynek, a potem wyruszyli na południe. Ostrożnie i cicho. Gdzieś w okolicy wszak krążyli ninja Ishikiego. Zagrożenia ziem Sasaki nie skończyły się wraz ze śmiercią Heike.
Dlatego dwójka łowców była czujna i ostrożna. Nawet jeśli gdzie w okolicy krążył kolejny samozwańczy yojimbo łowczyni, to nie znaczyło wszak, że Leiko mogła sobie pozwolić na luksus polegania tylko na wzroku Kirisu.
A co się stało z drugim obrońcą łowczyni, Dasate Yasuro?
Ta zagadka została rozwiązana dopiero w ruinach siedziby rodu Sasaki. Tam bowiem dotarłszy koło południa oboje natknęli się na Yasuro. Samuraj był wyraźnie sponiewierany i poobijany.
Czerwień na jego kimonie świadczyła o mocno krwawiącej ranie.


Jednakże nie było tak źle jak się z pozoru wydawało. Zmęczonym głosem Yasuro opowiedział co się z nim stało. Ninja Ishikiego go dopadli, a jakże. Samuraj walczył dziennie, ale został ranny i schwytany. Po czym zaciągnięty do ich obozu wraz z koniem. Tam opatrzono mu rany, a potem Ishiki go przesłuchał. Młodzian zaklinał się, że niczego nie powiedział. A Leiko przyglądając się jego twarzy uznała, że mówi prawdę.
Zgodnie ze słowami Yasuro, Ishiki bał się zadzierać z rodziną Dasate, głównie ze względu na niezadowolenie swoich pracodawców z takiego obrotu sprawy. Postanowił więc odesłać związanego samuraja wraz następnym transportem złota i zwojów do Klasztoru Czterdziestu i Czterech.
“-Mnisi już tam tobą się odpowiednio zajmą.”- tak ponoć stwierdził Ishiki na koniec rozmowy.

Yasuro myślał, że to już koniec dla niego, ale potem przybył posłaniec od niejakiegoHeike-sama z nakazem pilnego przybycia do wykopalisk. Samuraj nie dowiedział się, kim jest ów Heike-sama, ale ponoć to był ktoś ważny. Wywnioskował to na podstawie tego, że Ishiki wyruszył osobiście mu na pomoc, zabierając ze sobą większość swoich ludzi.
Na to zapewne czekali “Tengu Gōtō” , jak ich nazwał Yasuro. Bandyci z twarzami zasłoniętymi maskami przedstawiającymi oblicza tengu. Pod dowództwem swego przywódcy napadli na nieliczne straże zabierając złoto i zwoje, oraz wszystkie konie.
Jego samego zaś puszczono wolno oddając mu daisho i nakazując by oddalił się jak najszybciej. Ich przywódca był jedynym, który nie nosił maski. A był to bardzo stary, szpetny mnich o obliczu zasuszonym niczym śliwka. Opis jaki przedstawił Yasuro, kojarzył się Leiko z Daikunem. Czyżby ten wędrujący mnich także wybrał się na ziemie Sasaki?

Czas do wieczora minął im na rozmowach. Na tyle, na ile Leiko się znała na opatrunkach, to ten na ciele Yasuro zawiązany był fachowo. Pomijając ową gojącą się ranę, straconego wierzchowca oraz urażoną dumę młody bushi wyszedł z tej przygody dość gładko. Mogło być wszak gorzej.
A wieczorem, znów dziewczyna zagubiła się wśród korytarzy zniszczonej posiadłości. I to mimo czujności Płomienia, który obserwował ją niczym pies strażniczy. A jednak zmyliła jego czujność i umknęła jego spojrzeniu. By trafić w ramiona swego tygrysa, by poczuć jego żarliwe usta na swych wargach i swej szyi.
By przez chwilę być słabą kobietą, w objęciach swego kochanka. By przez chwilę znów czuć tą obezwładniającą rozkosz.

Tylko przez chwilę.

Potem ronin zabrał Leiko ze sobą do ruin świątyni, które w mrokach nocy wyglądały bardzo pięknie, acz cały obraz tchnął nutką melancholii. Nie przybyli tu jednak podziwiać widoków. Kojiro pewnym krokiem skierował się na tyły świątyni. Tuż za posągiem buddy, były zamaskowane ukryte drzwiczki prowadzące do podziemi, pełniących zapewne rolę składzika na różne przedmioty.
A obecnie ów składzik, był mieszkanie ostatniego sługi rodu Sasaki.
Daiji już na nich czekał.



Wśród pamiątkach pozostałych po świątyni medytował zamyślony. Niemniej zauważył oboje, jak tylko weszli. Skłonił się dotykając czołem do ziemi, przed Kojiro, mówiąc.- Witaj w domu Sasaki-dono.
-Witaj Daiji-san. Przyznaję się, że po wizycie na cmentarzu spodziewałem się kogoś, ale...- odparł niepewnym głosem ronin.
-Niestety... przeżyłem ja.- odparł z kwaśnym uśmiechem Daiji.


Wskazał obojgu miejsce, na którym mogli usiąść po czym kontynuował.- Taka widać moja karma. Nie mogę umrzeć. Poprzednim razem moje życie uratował Sasaki Muneakira-dono, twój ojciec. Poprzysiągłem mu wdzięczność, ale gdy wrogowie napadli na nasze ziemie, dla Muneakiry-sama ważniejsze było uratowanie twej siostry. No i... dopilnowanie by brzemię miało swojego kontynuatora. Przekazał mi tajemnicę rodu, bym ja przekazał ją tobie. Nie zdążyłem. Sam musiałem wypełnić obowiązek.
-To znaczy?-
spytał Kojiro w zaciekawieniu.
-Widziałeś rozkopane ziemie na północy? Twój ojciec, a przedtem jego ojciec wiedzieli, że tam... coś się kryje. Nie wiedzieli jednakże, co. I ja także nie wiem. Sekret wzgórz miał się zatrzeć w ludzkiej pamięci. A gdyby ktoś próbował go odsłonić, twój ojciec... lub ty Sasaki-dono, mieliście temu zapobiec.W ostateczności poprzez obudzenie strażnika. Do czego ja zostałem zmuszony.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 31-01-2012 o 23:05.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-01-2012, 17:12   #145
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozmowa trwała dość długo. A rankiem Leiko wróciła do swych dwóch strażników. I pokornie przeprosiła ich za oddalenie się od nich, na tak długi czas. Po czym obiecała poprawę.
I rzeczywiście poprawiła się, bowiem nie nadarzyła się już okazja na oddalenie od grupy.
Cała trójka wróciła z ziem Sasaki do najbliższej wioski, by zapoznać się z aktualną sytuacją. I przekonać, że śmierć Heike i zasypanie wykopalisk pomogły. Wodne duchy nie nawiedzały już wiosek. Kisu uspokoiła się.
Małoletnia miko miała rację.
A misja Kohena, Sogetsu i Sagiego zakończyła się niepowodzeniem. Nim trójka łowców odnalazła kryjówkę Kami Kisu, wodne oni przestały nawiedzać wioskę. I jedynym zadowolonym z tej sytuacji łowcą, był Ginamoto-san właśnie.


Kohen wydawał się niepocieszony, a Kazama wręcz wściekły. Niemniej misja się udała. A Kirisu wręcz chełpił się, że to dzięki niemu i Leiko. Acz Płomień był na tyle bystry by wiedzieć, żeby nie ujawniać zbyt wielu szczegółów. I nie mówić o Ishikim ( i swej porażce z nim), o Kojiro (i swej kolejnej porażce jaką było porwanie łowczyni na jego oczach) i o Heike ( i porażce w postaci pomocy z zewnątrz). Kirisu ograniczył więc relację do czarownika władającego armią nieumarłych, którzy zatruwali wodę. I nie wdawał się w szczegóły, mimo niemalże obsesyjnej dociekliwości Takamiego w drążeniu tego tematu.
Yasuro również był milkliwy na temat tego co się zdarzyło na ziemiach Sasaki. Niewątpliwie zaangażowanie swego klanu w sprawy... cóż... podejrzane, było czymś z czym prostolinijnemu bushi ciężko było sobie poradzić.

Wracali w szóstkę do zamku Miyaushiro. Leiko, Kirisu, Sageru, Yasuro oraz Kohen i Kazama.
I ta podróż była spokojna i monotonna. I nudna niemalże, ale po tylu ekscytujących przygodach nuda była miłą odmianą. Podróż powrotna pozwoliła łowczyni poukładać wydarzenia, których była świadkiem i wiedzę którą zdobyła. A choć posiadała w swym ręku nowe kawałki układanki, to ta nie robiła się przez to jaśniejsza, ale wydawała się być większa niż z pozoru sądziła.

Aż wreszcie dotarli. Miasteczko które wyrosło dookoła zamku wzbudzało w Leiko zachwyt i sympatię. Choć mateczka posyłała ją do różnych misji i łowczyni zakładała różne maski to w mieście czuła się najlepiej.



Ten ruch gwar, to zbiorowisko ludzi, towarów i plotek. Miasto było prawdziwym żywiołem łowczyni. To w miastach czuła się niczym ryba w wodzie. Niemniej teraz czuła się zagrożona. Bowiem nie wiedziała ile doniesiono daymio. I dla kogo konkretnie pracował Ishiki.
Czy spotka ją nagroda, czy kara?
Szła prosto w paszczę smoka. I nie mogła zboczyć z tej drogi.
Kątem oka zauważyła znajome transparenty przy jednej z karczm. Trupa aktorska Iruki dawała przedstawienie w tym mieście. Informacja warta zapamiętania na przyszłość.

Minęli bramę i nakazano im czekać na dowód, po tym jak Yasuro zdał ogólnikami sprawę z jaką przybywają. Po czym udał się wraz z dowódcą w głąb zamku.
Musieli czekać ponad pół godziny, zanim zaprowadzono ich przed oblicze jednego z doradców daimyo.
Hatsuma Umari czekał na nich w ogrodzie, karmiąc karpie Koi. Nie miał przy sobie broni, ale i nie musiał.


Nawet Takami zauważał uzbrojone cienie mające pilnować bezpieczeństwa tak ważnego samuraja.



-Słyszałem, że rozwiązaliście problem z demonami rzeki Kisu. To dobrze.- rzekł odwracając się do nich powoli po czym pstryknął palcami. Zza krzewów wyszło pięć dwórek, każda z niewielkim woreczkiem. Po czym każda z nich podeszła do każdego z piątki łowców, wciskając im w dłonie owe woreczki i skłoniwszy się oddaliły się od nich idąc tyłem. Leiko zajrzała do środka i aż zacmokała z zaskoczenia. Ciężki woreczek zawierał sporo złotych monet. Bardzo hojna zapłata. Zawartość woreczka pozwalała na dwa tygodnie pławienia się w luksusach. Albo na życie dostatnio przez rok.
-Klan Hachisuka jest zadowolony z waszych usług i...- uśmiechnął się Umari.-... chciałby je wynająć ponownie. Opłaci się wam to. Możecie tego być pewni. Na razie... macie trzy dni na odpoczynek.
Po czym skinął głową na pożegnanie.
Gładko poszło. Może nawet zbyt gładko.
Hojna zapłata. Żadnych niewygodnych pytań. Obietnica kolejnej misji i kolejnego zarobku.
Leiko, podobnie jak pozostali łowcy przemierzała zamek prowadzona przez bushi, którzy doprowadzili ich do Umariego, a teraz odprowadzali do bram zamku.
Przeglądając zawartość swego woreczka łowczyni zauważyła zwitek papieru. Na nim nakreślono zaś adres gospody, wieczorną godzinę oraz nazwisko. Jumai Hataro.
Nazwisko drugiego z doradców Sonoske-sama. I nic poza tym.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 31-01-2012 o 17:21.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-02-2012, 06:12   #146
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Powołał je do życia ogień zamknięty w lampionie i pogrążający pomieszczenie przyjemnym półmrokiem. Były dziećmi zrodzonymi ze światła i ciemności, nie mogącymi istnieć bez tych dwóch przeciwieństw.
Ściany były ich sceną, na której wykonywały swój taniec przyjmując najbardziej fantazyjne kształty.

Leiko siedziała skromnie przy swym tygrysie. Milczała. Opuszczonym spojrzeniem spod wachlarzy gęstych rzęs zerkała i na te cienie poruszające się w rytm płomieni, i na troskliwie poukładane w pomieszczeniu pamiątki, w których czasem zamigotały iskierki.
Nie świadczyło to o ignorancji kobiety, czy też znużeniem prowadzoną rozmową. Słuchała uważnie tego co mówili, acz swą obecnością nie była natarczywa. Nie chciała przeszkadzać w spotkaniu Kojiro z ostatnim sługą jego rodziny, jedynym co pozostało z jego domu na tych przeklętych teraz ziemiach. Wszak ona już swoje zlecenie tutaj wypełniła, zapolowała na źródło problemów Hachisuka, a zbytnie dociekanie w historie Sasaki nie leżało w jej gestii..
Czy aby na pewno? Być może nie u łowczyni, której istnienie pielęgnowała w oczach napotykanych osób, ale dla Leiko były ważne dostrzegane powiązania pomiędzy tutejszymi zdarzeniami i klanem będącym środkiem jej zainteresowania. Jeśli coś nie będące złotem i skarbami zdołało tak mocno skusić w te okolice popleczników daimyo, to ona musiała poznać naturę tego pragnienia. Nawet gdyby miał to być zaledwie jeden fragment dołożony do układanki, acz fragment mający ją zbliżyć do rozwiązania. Splecenie się ze sobą karmy jej i Kojiro nie było tylko przyjemnym zbiegiem okoliczności..

-Ah.. to dlatego Gōsuto tora jest przy Tobie tak potulny, Daiji-san? Bo jesteś odpowiedzialny za jego przebudzenie? - zapytała w końcu z nieznacznym uśmiechem. Ten jednak zaraz zniknął równie szybko jak się pojawił, wypchnięty z perliście białych lic kobiety przez bardziej ważkie kwestie przywołujące zadumę -Ale.. sam strażnik nie był wystarczającą siłą przeciwko czarownikowi i jego mrocznej maho, ne? Rozkopał wzgórza, przeorał je długimi tunelami i odnalazł.. sekret?
Ostatnie słowo niepewnie zabrzmiało w ustach malowanych fioletem. Przechyliła delikatnie głowę w pytającym geście, po czym podjęła wędrówkę spojrzeniem od jednego mężczyzny do drugiego w poszukiwaniu potwierdzenia jej myśli.

-Jedyne czego się nauczyłem przy Gōsuto tora to to, że tygrysy nie mają panów.- zaśmiał się Daiji i sięgnął za siebie. Po czarki i buteleczkę z porcelany. Rozlał do nich sake. Odrobinę tylko. -Jest potulny, bo widzi we mnie sojusznika. Tak samo jak i w tobie Sasaki-sama. Ale nie daj się zwieść, gdy uzna, że mu przeszkadzamy... może być wrogi. Na szczęście cele twej rodziny i jego są... zapewne zawsze były zbieżne. Chronić sekrety tych ziem.
-A jakież to sekrety?- spytał cicho Kojiro biorąc czarkę i smakując trunek.
-Na to pytanie, odpowiedzi nie znam. Być może znał je twój ojciec. A być może nawet on.- skinął głową w kierunku Leiko.- Ta piękna lilia roztaczająca tu swój urok, ma rację. Gōsuto tora zawiódł, ja zawiodłem. Obawiam się, że... siły które sprzymierzyły się, by wydrzeć tej ziemi sekret, były zbyt potężne. I nie mówię tu o samych Hachisuka.
-Mnisi?- spytał ronin. A Daiji potwierdził.- Za dużo wiedzieli, za szybko odszukali. A ten ich...pomocnik, za dobrze sobie radził. Dopóki się nie zjawiliście.
-A moja siostra?- spytał Kojiro starając się zachować spokój. Daiji potarł podbródek.- Stary Dasate ukrył ją na swych ziemiach.
-Stary Dasate?- spytał ze zdziwieniem Kojiro.-Ginari-san?
-Możliwe. Nie znam go z imienia. A w tej sytuacji, staraliśmy się zachować dyskrecję.-odparł Daiji.
-Czyż to nie jest wspaniała wiadomość, Kojiro-san? Yasuro-san opowiadał mi o swych rodzinnych ziemiach i podobno nie są bardzo daleko od Twoich. To oznacza, że szybciej i łatwiej będziesz mógł odnaleźć swoją siostrę, ne? - Leiko zwróciła się do ronina mrużąc oczy z zadowolenia na tak dobre wieści dla niego, wręcz cieszyła się z tego uśmiechu jaki właśnie otrzymał od samych Kami. Pojedynczy płomyk nadziei w tych ponurych dniach.
Taktownie wobec ich gospodarza sięgnęła po czarkę, acz nie upiła nawet kropelki, tradycyjnie dla siebie gdy cudza ręka nalewała jej trunku z obcego źródła.

-Ci mnisi.. - zaczęła cichym pomrukiem - Wydają się być wszędzie tam, gdzie przybywam na polowanie. Albo może to ja kroczę tymi samymi ścieżkami co oni aż od Nagoi.
Porcelanowe naczynko umościła czule w dłoniach, a te zaś ułożyła na udach otulonych miękkim materiałem kimona. Opuszkami kciuków delikatnie wodziła po krawędziach, wzrok swój zawieszając na sake i kontynuując spokojnym tonem głosu -Są niepokojący. Mają swoje sposoby odnajdywania tego czego mocno pragną, a ich wiedza o tutejszych sekretach jest.. niezwykła, skoro nawet żaden z was nie wie co kryły wzgórza. Czarownik też nie był skory do wyjawienia tej tajemnicy..
-Hai. Mnisi ci są bardzo tajemniczy. I wydają się być wszędzie. Opletli klan niczym pnącze oplata drzewo.- odparł Daiji, który chyba lubował się w roślinnych porównaniach.

Zaś Kojiro wyraźnie uśmiechnięty spojrzał w oczy Leiko i skinąwszy głową rzekł.- To rzeczywiście ułatwia nieco poszukiwania. A przede wszystkim, cieszy me serce i uspokaja myśli. Niemniej i tak odnalezienie siostry nie staje się łatwym zadaniem. Muszę być ostrożny, by i siebie i jej i... także ciebie nie narazić, moja droga i urocza sojuszniczko.
-Jeśli zaś to nie sekret, chętnie poznałbym imię tak fascynującego kwiatu, a i powody dla których...- przez chwilę Daiji zerkał na Kojiro, zastanawiając się jak dalece może posunąć się w swej ciekawości.-... odwiedziłaś nasze ziemie. Bo gościnność niestety mocno podupadła pod rządami Ishikiego i czarownika.
-Oh.. prawda, nie było okazji do przedstawienia się. Gomenasai, Daiji-san. Tak wiele się działo.. - przeprosiła kobieta wyraźnie skruszona tym swoim niedopatrzeniem. Ze stuknięciem odstawiła czarkę z nietkniętym trunkiem.

Cienie zatańczyły nieco żwawiej na ścianach, gdy pochyliła się przed starszym samurajem. Niezbyt nisko, ale za to z wyjątkową gracją i elegancją, godną kobiet całe życie przebywających na dworze, a nie tak prostej służki czasem umorusanej krwią demonów.
Opuściła dłonie, po czym złączając ze sobą palce musnęła ich opuszkami podłogę.




-Maruiken Leiko, łowczyni oni – pomimo mało zjawiskowego miejsca w którym przebywali, ona przedstawiła się wytwornie, tak jak wypadało bliskiej towarzyszce młodego lorda.
-Daimyo Hachisuka w swym zmartwieniu demonami pustoszącymi ziemie jego klanu, najął mnie i kilku innych łowców byśmy sprostali temu paskudnemu problemowi nawiedzającemu wioski – tłumaczyła trwając w ciągłym ukłonie szacunku przed mężczyzną. Pokręciła lekko głową -Nie oczekiwałam gościnności. Powód mego pojawienia się tutaj jest związany z mym zleceniem. Ślady, intuicja i odrobina szczęścia doprowadziły mnie na te ziemi, gdy szukałam źródła złości Kami Kisu. A potem w kaprysie zwróciły mnie przeciwko słudze tego samego klanu, bym nade wszystko mogła wypełnić swój obowiązek i ukoić jej gniew.

-Hachisuka? Zabawne przecież oni..-zdziwił się Daiji. Potarł podbródek wyraźnie zaskoczony.- Po co daimyo wynajmuje łowców, Sasaki Kojiro-dono? Przecież ci mnisi potrafią pętać Oni. Sam widziałem.
-Ziemie naszego klanu są nawiedzone Daiji-san. Nie bywałeś poza ziemiami mej rodziny?- zdziwił się Kojiro.
-Obowiązki, obowiązki, obowiązki... Nigdy się do nich nie przykładałeś. Taka już natura nadmiernie utalentowanych chłopców.- odparł Daiji tonem mentora narzekającego na swego ulubionego ucznia.
-Widać mając inne sprawy na głowie i wolą wynajmować tutejszych łowców, zamiast zabrać się za to samemu.- odparł Sasaki popijając odrobinę sake z czarki.- Na przykład klasztor.
-A więc... to prawda? Zniszczyli czterdziestu i czterech. Nie sądziłem, że ktokolwiek się poważy na takie świętokradztwo.- westchnął Daiji ze smutkiem. Po czym zwrócił się do Leiko.- Wybacz pani, że zanudzamy cię tak nieciekawymi dla ciebie tematami.
Zaś Kojiro rzekł z uśmiechem .- Iye. Nie daj się zwieść Daiji-san. Leiko-san wygląda co prawda jak kwiat, ale to łowczyni. I kobieta szerokich zainteresowań.

Leiko wyprostowała się płynnym, wężowym ruchem wprawiającym odzienie w zafalowanie na jej ciele i posłała swemu tygrysowi przeznaczony tylko dla niego uśmiech z ukrytą za nim psotą.
-Może tylko trochę szerszych od innych kobiet, które zwykłeś porywać, Kojiro-san – zripostowała z rozbawieniem tym większym, że słowa swe specjalnie upodobniła do tak dawnej wypowiedzi ronina, którą ostatnio wspominała.
-Klasztor Czterdziestu i Czterech.. opowiadałeś mi o nim kiedyś. A dzisiaj znowu usłyszałam tę nazwę – dodała już w całkiem odmiennym tonie skupiając na nim spojrzenie jeszcze przez kilka chwil - Po tym jak wysłałam Yasuro-san na.. przynętę dla ninja, by móc zakraść się w głąb tamtych wykopalisk, dzisiaj znaleźliśmy go w ruinach Twego domu. Mówił, że napotkał Ishikiego i w wyniku nieprzyjemnych zdarzeń, miał on go odesłać do Klasztoru, by.. mnisi się nim zajęli.
Wzdrygnęła się lekko na to niepozorne stwierdzenie, które jednak podsyciło wyobraźnię co do sposobów chińskich mnichów na zapewne wielce czułe opiekowanie się intruzami -Podobno to właśnie tam wysyłane też były wszystkie skarby jakie znajdował Heike. Zatem też i sekret ziem Sasaki, ne?
-Nie jest to wielką niespodzianką. Wszyscy wiedzą, że chińscy mnisi właśnie z tego miejsca uczynili swoją siedzibę.- stwierdził Kojiro po chwili namysłu.
-Więc i pewnie Gōsuto tora tam będzie się chciał się udać. A i zapewne Ishiki.- stwierdził ich gospodarz.
-To ten sam Ishiki o którym myślę?- spytał Sasaki z lekkim powątpiewaniem.
-Ten sam i nie ten sam. Osiwiał.- stwierdził w odpowiedzi Daiji, a na twarz ronina stężała w ponurym grymasie.- Nie mógł osiwieć, jest wszak niewiele starszy ode mnie. To nie jest... naturalne.

Kobieta zaś zareagowała zapatrzeniem się na jego ciemne kosmyki. Może i w blasku księżyca nabierały niebieskawego odcienia, ale nigdy nie widziała wśród nich choćby jednego siwego. Pomimo braku wątpliwości wpatrywała się w tę gęstwinę, jak gdyby dodatkowo upewniała się zarówno co do ich pełnej naturalności, ale też braku jakiejkolwiek oznaki przedwczesnego starzenia się mężczyzny. Ba, nawet wyciągnęła rękę ku Kojiro i opuszkami palców bardzo delikatnie, ledwie wyczuwalnie musnęła jedno z długich pasm. W międzyczasie tej drobnej pieszczoty, a swoich oględzin barwy włosów ronina, mruknęła potulnie -Mmm... nie słyszałam jeszcze opowieści o tym sławnym Ishikim, którego wszyscy oprócz mnie znają i spotykają..
-Niewiele jest tu do opowiadania.- odparł niezbyt entuzjastycznie Kojiro. Spochmurniał na twarzy i powoli, ważąc słowa zaczął opowiadać.- Wojna jest okrucieństwem samym w sobie, Leiko-san. Należy czasem być bezlitosnym dla wroga, czasem... balansować na ostrzu miecza zwanego bushido. Samuraj musi być posłusznym swemu panu i... nie jestem dumny ze wszystkich moich czynów z czasów ostatnich wojen. Niemniej Ishiki, to co innego. Jego okrucieństwo i bestialstwo przekraczało wszelkie pojęcie. Zostawiał po sobie okaleczone kadłuby zgwałconych kobiet, żywe kadłuby. Odcinał kończyny, wyłupiło oczy, ale rany kazał im opatrzyć. Zostawiał starców patrzących na agonię swych wnuków, których palił żywcem w chatach. Dopuścił się tak straszliwych zbrodni, że...- mężczyzna potarł czoło w zamyśleniu.-... mimo, iż był dobrym wojownikiem, jednym z lepszych jakich znałem, Hachisuka Sonoske-sama słysząc o jego czynach kazał popełnić mu seppuku. Ishiki jednak tego nie zrobił. Tchórzliwie uciekł, więc ja i kilku innych bushi ruszyło zanim w pogoń. Zabił kilku z nas i uciekł poza tereny kontrolowane wówczas przez nas klan. Toczyła się wojna, więc daimyo zadowolił się takim wygnaniem. A ciągnąca się za nim renoma, sprawiła że Ishikiego nie przygarnął żaden klan.

Pobladła. Było to dostrzegalne na jej i tak już wyjątkowo jasnej skórze, ale mimowolna reakcja na to co usłyszała zdołało się przebić nawet przez makijaż podkreślający porcelanową twarz. Uświadomiła to sobie po kilku momentach ciszy, w czasie których mogła tylko wpatrywać się w Kojiro z niedowierzaniem. Potem obróciła od niego swe lica i krańcem rękawa opadającego na dłoń przesłoniła swe wargi w nagłym przypływie wstrętu na zbyt dokładne wyobrażenia sobie jego słów.
Spodziewała się różnych opowieści, różnych zbrodni dokonanych przez Ishikiego, ale nie w aż takim rozmiarze i bestialstwie. Sama zabijała. Od zawsze otaczała się śmiercią zadawaną przez siebie samą, była to codzienna część jej życia, bez której już nie potrafiła sobie wyobrazić istnienia. Nie sprawiało jej to przyjemności, było po prostu.. obowiązkiem wykonywanym z zimną krwią, bez uczuć. Ale cicho i skutecznie. Nie bawiła się życiem swoich ofiar jak kot myszą na tych kilka chwil przed jej zabiciem. Tyle mogła zapewnić swoim celom, szybką i czystą śmierć. Nigdy nawet przez myśl jej nie przemknęło, by móc pastwić się nad drugim człowiekiem i to w tak okrutny sposób jak Ishiki..

-Ale jednak.. znowu służy pod skrzydłami klanu. Dlaczego daimyo akceptuje na swych ziemiach takiego.. - szukała w myślach odpowiedniego określenia dla takiego osobnika. A gdy już je odnalazła, to chociaż było proste, to także dość dobitne w ustach kogoś, kto wszak polował na demony i widział ich paskudne natury -.. potwora..
-I to jest pytanie. Na które trzeba znaleźć odpowiedź.- odparł Kojiro, łyknął nieco sake i dodał.- Wybacz, że zakłóciłem twój wewnętrzny spokój. Niestety jedyne opowieści o Ishikim, jakie znajdziesz na tych ziemiach... na ziemiach klanu, dotyczą właśnie jego bestialstw, w których był gorszy niż niejedno oni, jakie miałaś okazję zabić.
Daiji zaś mruknął.- Ech... Paskudny temat i paskudny człowiek, ten Ishiki. A jak ci się powodziło przez te lata od twego zaginięcia Sasaki-sama? Widzę, że musiało całkiem... dobrze.- przy tych słowach znacząco zerkał na Leiko i kpiarsko się uśmiechnął.
-Różnie bywało. Życie nie rozpieszcza anonimowych roninów.- odparł z uśmiechem Kojiro, acz omijając zgrabnie temat swojego życia pomiędzy"śmiercią, a wskrzeszeniem".
-Ale od teraz Ty Daiji-san będziesz mógł mieć oko na młodego lorda, ne? - zapytała beztrosko Leiko, gdy już zdołała odsunąć od siebie wizje okropieństw jakie pozostawiał za sobą niegdyś Ishiki. Oraz tego, jak bardzo blisko mogła być napotkania tego bezlitosnego zwierzęcia w ludzkiej skórze, kiedy wraz ze swymi strażnikami wędrowała ziemiami Sasaki.
Posłała samurajowi jeszcze nieco blady, ale jakże roztaczający swój czar uśmiech. Uroczy przejaw tego, że nie umknął jej ani ton jego głosu ani też krótkie spojrzenie jakim ją nagrodził. Jednak ani odrobinę nie odsłoniła chociażby krztyny z tego co i jak długo łączyło ją z Kojiro, a czego mężczyzna z pewnością chciał się niezbyt dyskretnie dowiedzieć. Pozostawiła w gestii swego kochanka ile będzie chciał powiedzieć swemu słudze i na ile mu ufał.

-Iye. Honor nakazuje dotrzymać przysięgi. Moja przysięga wiązała mnie z ojcem Sasaki-sama, obecnie wiąże mnie z Gōsuto tora.- stwierdził w odpowiedzi Daiji. Po czym dodał.-Acz... cieszy mnie, że Sasaki-dono jest teraz pod opieką tak ślicznych dłoni.
-Wyjątkowo pięknych dłoni.- potwierdził Kojiro z uśmiechem zerkając na oblicze łowczyni i dodał.- A co do opieki. Czas już na nas Leiko-san. Twoi dwaj strażnicy, pewnie już cię szukają. Tym razem nie mogę im cię ukraść na dłużej. Kto wie, co jeszcze kręci się w okolicy.
Ronin wstał i podał dłoń dziewczynie, by pomóc jej wstać.

-Kojiro-san... ostatnio nie troszczyłeś się tak o ich poszukiwania, a i do oddawania mnie też nie byłeś tak chętny – odpowiedziała mu swym aksamitnym chichotem. Wyciągnęła ku niemu rękę, ale najpierw delikatnie przesunęła palcami po wnętrzu jego dłoń nim skorzystała z pomocy i podniosła się z miejsca.
Wygładziła starannie fałdki na materiale swego kimona, po czym ukłoniła się nisko przed samurajem wraz ze słowami -Sayōnara, Daiji-san. Dziękuję za gościnę. Być może uda nam się jeszcze kiedyś spotkać, może w przyjemniejszych okolicznościach.
-Hai. To prawda Leiko-san, aczkolwiek nie powinnaś mnie rozpieszczać i pozwalać by porywanie ciebie weszło mi w nawyk.- odparł żartobliwym tonem Kojiro, po czym dodał już poważniejszym - Obecnie, wolałbym być pewien, że poszukujący cię yojimbo, nie rozeszli się zanadto od miejsca waszego obozowania. I nie natknęli na sługi Ishikiego. Na pewno nie jest w dobrym humorze, po ostatnich porażkach.
-Sayōnara i... uważajcie na siebie.
- odparł Daiji wstając i skłaniając się na pożegnanie.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-02-2012, 06:28   #147
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Niebo malowało się malowniczymi barwami. Już nie czarne i tylko przetykane maleńkimi punkcikami gwiazd oraz spoglądającym z niego cyklopicznym okiem księżyca. Jeszcze nie jasne, ale blade, szarawe.. rozjaśniane zaledwie brzaskiem wznoszącym się powoli na horyzoncie. Mieniący się tam cienki pas łuny o płomienistym blasku obwieszczał najwcześniejszą porę dnia lub, jak kto wolał na to patrzeć, najpóźniejszą porę nocy, gdy księżyc odchodził do swego pałacu i na niebo wstępowała panować Amaterasu.

Łowczyni stojąca przy ruinach świątyni poczuła drobny dreszcz przechodzący po jej odsłoniętej skórze. Jedną dłonią ciągle trzymając Kojiro za rękę, drugą sięgnęła ku ramom kimona tworzącym dekolt. Naciągnęła je bardziej ku sobie, by skryć skórę przed chłodnym powietrzem pamiętającym jeszcze niedawną zimę.
-Czy nadal zamierzasz się udać w tym samym kierunku co ja? Skoro już wiesz gdzie szukać swej siostry, to czyż nie powinieneś ruszyć ku ziemiom Dasate, mój tygrysie? - zapytała spoglądając z melancholią na majaczące nieopodal pozostałości z jego dawnego domu, a obecnie służące za obóz dla niej i dwóch strażników.
-Iye. Jeśli udam się tam teraz, to będzie to chodzenie od domostwa do domostwa. Zwrócę na siebie uwagę i...-Kojiro potarł kark i uśmiechnął do Leiko.- Wiem, że moja siostra jest bezpieczna. I to jest najważniejsze. Odnalezienie jej jest moim celem, ale nie mogę swymi pochopnymi działaniami podczas poszukiwań, narazić jej na niebezpieczeństwo. Na razie udaję się tam gdzie ty. Spróbuję dotrzeć do ludzi, którzy mi pomogą. Choć możliwe, że potem będę musiał udać się na ziemie w pobliżu klasztoru.
-Aby odnaleźć tamtejszych buntowników, o których mi kiedyś wspominałeś? Tak blisko michów i być może tego potwora, Ishikiego?- czarne smugi brwi Leiko uniosły się w reakcji na pomysł zbliżenia się z własnej woli do legowiska tych tajemniczych Chińczyków -Niebezpiecznie sobie igrasz, Kojiro-san.. Ale wszak nie dla nas jest spokojne życie, ne?

Ciepły uśmiech jakim obdarowała mężczyznę w tym chłodzie poranka, złagodził drapieżność rysów twarzy łowczyni. I przez cały czas czaił się w kącikach jej ust, kiedy leniwie powiodła spojrzeniem po roztaczającym się przed nimi, mało zachęcającym krajobrazie -A Twoje ziemie, młody lordzie? Czarownika już nie ma, ninja pewnie też niedługo odejdą lub zostaną przegonieni przez Gōsuto tora. Myślisz, że będziesz mógł tu kiedyś wrócić w bardziej sprzyjających temu czasach i odbudować swój dom?
-W sprzyjających czasach... może? Ale czasy nie zapowiadają się sprzyjająco. Nawet jeśli ninja odejdą, to są to nadal ziemie klanu Hachisuka. Należą do daimyo, dla którego moja rodzina jest martwa.- odparł w zadumie ronin. Po czym pieszczotliwie musnął policzek Leiko palcami.-Hmm... Ja zaś za bardzo polubiłem obecną wolność. Iye. Jeszcze nie zamierzam się osiedlać, a przyszłość ziem Sasaki zostawię w rękach mojej siostry.
-Chciałbyś, abym podpytała odrobinę o nią Yasuro-san? Być może młody samuraj będzie coś wiedział, a czym z przyjemnością się ze mną podzieli.. - pewna niezbyt subtelna nutka w głosie kobiety dawała swym brzmieniem sugestię tego, jak bardzo tamten młodzian był gorliwy do dzielenia się z Leiko swoją wiedzą.. naturalnie, po odpowiednich zachętach przywołujących rumieniec na jego lica i przyprawiających o szybsze bicie serca.

Dotknęła dłoni Kojiro bardziej nakrywając nią swój policzek, który zaraz miękko wtuliła w jej wnętrze. Przymknęła oczy.
-I masz rację, tygrysy powinny być wolne. Dumnie kroczyć swoimi własnym ścieżkami.. - zamruczała cicho muskając opuszkami palce mężczyzny, które przez ostatnich kilka nocy przyprawiała ją umiejętnie o wiele rozkoszy, kiedy niecierpliwie wędrowały po liniach ciała łowczyni.
Lekko przechyliła głowę, by najpierw ciepłym oddechem rozgrzać skórę na wewnętrznej stronie jego dłoni, a dopiero potem złożyć nań czuły pocałunek. Jednocześnie uniosła nieco powieki i pociągłym spojrzeniem spod wachlarzy rzęs zerknęła na ronina -Zatęsknisz za mną jednej z tych wolnych, zimnych nocy, mój tygrysie?
-Zatęsknię każdej nocy. I jeśli będzie okazja, zapoluję. Więc wypatruj wieści od Inusuke.- mruknął jej osobisty tygrys wspominając imię którym podpisał wiersz do niej.

Kojiro nachylił twarz do jej oblicza, nadal pieszczotliwie wodząc dłonią po jej policzku. Po czym pocałował jej usta. Zrazu delikatnie i czule, ale po chwili pożądanie wzięło górę. Pieścił jej wargi językiem, drapieżnie i zachłannie smakując ową słodycz pocałunku. Objął ją wolną ręką w pasie i docisnął do siebie zaborczo.
Ronin całował długo i mocno nim rzekł nadal obejmując ją.- Popytaj, na pewno coś wie. Ale może nie chcieć zdradzić.
-Zatem będę musiała sprawić, aby chciał mi powiedzieć, ne? - odparła psotnie łowczyni.

Nijak nie wzbraniała się przed zamknięciem w ramionach ronina. Przylgnęła do niego swym ciałem, wtuliła się i pod haori skryła się przed chłodem poranka. Zaś pocałunki w jakich połączyły się ich usta na tak długie i namiętne chwile, pozostawiły na porcelanowych licach ślad rozmarzonego zadowolenia i ochoty na więcej, dłużej. Ochoty.. wstrzymanej. Aby ta iskierka zawsze będąca pomiędzy nią i Kojiro, iskierka teraz drobna i ograniczana świadomością czasu przepływającego pomiędzy palcami kochanków, nie wybuchła ogniem pożądania domagającym się natychmiastowego, acz zmysłowego ugaszenia.

-Bądź ostrożny – szepnęła i wsparła swoje czoło o to nachylającego się do niej mężczyzny -Potrzebuję jeszcze okazji do spełnienia Twojego marzenia o kobiecie takiej jak ja tulącej się do Ciebie na futonie..
-Hai. I ty też bądź ostrożna Leiko-san.- delikatnie cmoknięcie w czubek nosa zakończyło tę rozmowę.
Oboje wiedzieli, że kolejne spotkanie ich warg, może się okazać zbyt wielką pokusą.



„Nie płaczcie, owady -
Kochankowie - gwiazdy
Też muszą się rozstać.”

Issa






***







Nie była to najdroższa czy też najbardziej wypełniona przepychem gospoda w mieście.
Nie była też wymagającą najniższej zapłaty lub będącą ostoją dla dzikiej rozpusty, pijaństwa i awanturnictwa. Bo i takie można było znaleźć, ku uciesze wyjątkowo prostych gości i mieszkańców.

Dla Leiko jednak była wystarczająca, chociaż otrzymana z rąk klanu nagroda pozwoliłaby spędzić jej tych kilka dni w przybytku najwyższej klasy. Niekoniecznie w samym Miyaushiro, bowiem aby tam się wślizgnąć potrzebowała czegoś więcej niż podzwaniające monety, ale w jakimś miejscu o luksusach niedostępnych zwyczajnym ludziom. Ona jednak nigdy nie doświadczyła w swym życiu przesadnych wygód, więc nie tęskniła za nimi, a i też nie pożądała. Wystarczyło jej trochę spokoju i prywatności, tych dwóch aspektów, co do których istnienia w innych przybytkach mogłaby mieć wątpliwości. Ale tutejsi goście zapewne mieli ciekawsze plany na spędzenie tak pięknego dnia niż przesiadywanie w gospodzie. Bo i czyż można się było temu dziwić? Miasto było istnym kłębowiskiem barw, zapachów, ludzi, dźwięków... byłoby aż nienaturalnym nie utonąć w jego atrakcjach.

Nie było zaskakującym, że Kirisu niczym wierny psiak nie opuszczał swej partnerki ni na krok. Nie sprzeciwiała się temu ani trochę, nawet kiedy „dziwnym trafem”, „zupełnym zbiegiem okoliczności” pokój Płomyczka okazał się znajdować blisko jej własnego. Radości i nadziei młodziana byłoby co niemiara, gdyby tylko nie ucięła ich łowczyni mówiąca o swej potrzebie odpoczynku po tak wielu trudach polowań. I nie, kogucik nie mógł do niej dołączyć ani w łaźni, ani w jej pokoju. W jego pamięci głównie zapadły jej słowa o tym, jakoby przy nim nie mogła zaznać spokoju, bowiem jego obecność tylko zachęcałaby słabą kobietę do wielu rzeczy, o których nie mówi się głośno, a które pozostawiłyby ją jeszcze bardziej wymęczoną. I jeszcze ten czarujący uśmiech jakim go obdarzyła..




Z przymkniętymi oczami i przechyloną głową Leiko rozczesywała grzebykiem lśniące jak czarny jedwab pasma mokrych włosów, powoli i skwapliwie doprowadzając je do porządku po ekscesach podróży przez ziemie klanu. A każdy jeden ruch ręką prowadził za sobą niewielki deszcz kropelek skapujących na gładkie deski rōka otaczające przybytek od strony ogrodu. Całkowicie oddzielony od zewnętrznego harmidru miasta zachwycał swą kojącą ciszą, jedynie przyjemnie zakłócaną szumem strumyka wijącego się pośród drzew i krzaczków. A te kiedyś musiał ktoś z zamysłem i wyjątkowym pietyzmem zasadzić według misternego planu, aby w przyszłości, która działa się teraz utworzyły ten urzekający zakątek.

Leiko siedziała tuż u szczytu niskich schodków prowadzących do tego małego raju. Ciała jej nie okrywało zwyczajowe kimono, z którym tak wiele przeszła ostatnimi czasy. Iye. Zamiast niego miała na sobie śliczną, lekką yukatę zdobioną kwitnącymi kwiatami w odcieniach różu i fioletu, która zastępowała jej tamtą kreację oddaną tutejszym uczynnym służkom na odświeżenie. Miękki, a przede wszystkim czysty materiał był miłą odmianą. Swą delikatnością otulał skórę poddaną niedawno nie tylko błogiej kąpieli, ale także masażom rozluźniającym napięte mięśnie i wcierającym w nią specyfiki czyniące ją jedwabistą, jędrną i pachnącą. Spomiędzy długich połów odzienia wychylały się smukłe nogi, których stopami łowczyni beztrosko muskała chłodną wodę szemrzącego strumyka. Niczym postać wyjęta z prześlicznego obrazu i wrzucona w ten drobny kawałeczek zieleni pośród miastowej wrzawy.
Leżąca u boku Japonki para wakizashi nie zachęcała za bardzo do zakłócania jej spokoju. Była zatem sama. Jedynymi osobami mogącymi przerwać cieszenie się z tego wytchnienia od walk z oni, byli jej dwaj uroczy strażnicy. Ale żadnego z nich nie było w pobliżu, choć była to tak dobra okazja do pobycia sam na sam z adorowaną przez nich kobietą..

Kirisu nie narzucał się Leiko, pomimo tych smutnych, szczenięcych oczu jakimi spoglądał na nią, gdy znikała za drzwiami swojego pokoju. Być może teraz siedział w głównej izbie otoczony wianuszkiem młodych dziewczątek, złaknionych ekscytujących historii z demonami, a jeszcze bardziej zainteresowania występującego w nich bohaterskiego łowcy, tęskniącego zaś za ciepłem kobiecego ciała. Może nawet ulegnie którejś z nich i ugości w swym pokoju na tych kilka chwil rozkoszy nijak porównywalnych do tamtych spędzonych z łowczynią w Nagoi. A później ciągle nienasycony powróci do roli jej samozwańczego obrońcy i najbardziej żarliwego wielbiciela.

Dasate Yaruso tym nie strzegł jej przed niewątpliwie niecnymi zamiarami kogucika. Zrezygnował ze spędzenia tego czasu w gospodzie na rzecz pobytu w swej rodzinnej posiadłości. Najwyraźniej po tym czego był świadkiem na ziemiach Sasaki młodzian poczuł potrzebę odetchnięcia od łowców na tych kilka dni. Musiało to być dla niego ciężkie, nie tylko walka z powstałymi z martwych robotnikami, ale przede wszystkim odkrycie, że jego drogi klan ma tak paskudne sekrety. Aczkolwiek czyż ona mogła go tak porzucić?
Iye. Jej obowiązkiem było zadbać o swego samuraja po tak wielu zdarzeniach tonącego teraz w ponurych rozmyślaniach. Pocieszyć go swą urokliwą obecnością i opiekuńczością. Zainteresowaniem wykraczającym ponad zwykłe relacje pomiędzy przewodnikiem i łowczynią wprowadzić zamęt pod jego zbroją etykiety i dyscypliny. Uraczyć tak mu obcą, kobiecą troską, której prawdziwym celem ukrytym za pięknym uśmiechem jest tylko zapewnienie sobie dalszej użyteczności Yasuro. A także wykonanie samej sobie zleconego niewielkiego zadania podpytania go o siostrę Kojiro..

Odpoczynek od osobistego tygrysa też był miły. Co prawda odgrywanie przed nim tak drogiej mu Tsuki no Musume nie należało do najtrudniejszych zadań, ale i było o wiele bardziej ekscytujące niż zabawa z dwoma młodzikami. Jednakże ta słodka pokusa jego ramion i ust bywała nazbyt nęcąca, nazbyt oddalająca jej myśli od tego co ważne. Sam był częścią zadania, częścią tej skomplikowanej układanki, którą próbowała poskładać ku uciesze swej Matki, acz za bardzo koncentrował na sobie uwagę. Młody panicz Sasaki naprawdę miał w sobie coś z kuszącej fascynacji umilającej jej podróże. Fascynacji, której atrakcje Leiko musiała sobie ograniczać.

Zadowolona z efektów swych działań, dzięki którym jej włosy opadały nieskazitelnie prostymi pasmami ku ramionom, Japonka odłożyła na bok grzebyczek. Wtedy też potwierdziło się jej trwające od dłuższej chwili wrażenie bycia obserwowaną.
A jednak nie była sama. Spoglądała na nią para ciemnych oczek śledzących każdy jej ruch, jakby była obcym zjawiskiem w ogrodzie. Nie było to spojrzenie strachliwe, ale pochodzące ze szczerego zaintrygowania jakie prezentowały tylko dzieci lub.. małe kotki zdające się dostrzegać niewidoczne. Tak i teraz łowczyni była poddawana takiemu uważnemu lustrowaniu przez puchate zwierzątko skradające się ku niej po rōka.

Był zbyt zadbany na zwykłego przybłędę, musiał zatem być tutejszy, właścicieli gospody lub może opiekowała się nim któraś ze służek. Bardzo ostrożnie stawiał opuszki łapek na deskach, co i rusz zamierając, gdy tylko ona się choćby delikatnie poruszyła. Skradał się, wręcz czyhał na jakieś otwarcie pozwalające mu się zbliżyć i zaatakować. Nie był okaleczony według dość powszechnej tradycji zapewniania szczęścia, więc beztrosko wywijał w powietrzu symbolem pecha jakim był koci ogon.

Zaatakował wściekle.
Bezlitośnie rzucił się na leżący przy kobiecie mieszek. Wpił się w niego swymi szponami, kły zatopił w wiążącym go rzemyczku. Bestia przeraźliwa.

-Oi, oi... to moje – mruknęła ujmując dwoma palcami za wiązanie niewielkiego woreczka. Uniosła go z dala od zasięgu małego rozrabiaki i potrząsnęła lekko ponad jego pyszczkiem. Dobiegające zza materiału ciche pobrzękiwanie świadczyło o tym, że znajduje się tam zaledwie o wiele mniejsza część nagrody za polowanie. Wystarczająca na potrzeby Leiko, a nie na wymyślne pragnienia.

Odłożyła woreczek przy swoim drugim boku, acz to wcale nie zgasiło kociej chęci do psot. Pozbawiony jednego przedmiotu swego zainteresowania szybko zwrócił się ku kolejnemu i kocim zwyczajem zaczął zaczepiać drugi mieszek. Wyraźnie większy, wręcz przyjemnie wypchany monetami również był przewiązany rzemyczkiem, który padł ofiarą ząbków kotka. Podgryzał, szarpał i ze swoją zdobyczą pokładał się na deskach, jak gdyby właśnie pomyślnie zapolował ten drapieżnik krwiożerczy.

-Oi, koneko.. - chociaż głos kobiety pobrzmiewał ostrzeżeniem, to przy tym jednym słówku cień uśmiechu zabłądził na jej wargach. Ponownie ujęła za woreczek, co by oddalić go z zasięgu kocich łapek i ząbków, tłumacząc jednocześnie -To dla mojej Okāsan.
Wolną rękę wyciągnęła ku małemu psotnikowi i z naganą trąciła go koniuszkiem palca prosto w brązowawy nosek.






Jemu jednak nie było dość zabaw, lecz kiedy zaczął zaczepiać kraniec kimona z groźbą pozaciągania drobnych niteczek, to wyczerpał cierpliwość łowczyni. Uniosła go stanowczo za kark i w akcie rezygnacji posadziła na swych kolanach, co przyjął z wyraźną aprobatą. Przepełniony dziecięcą energią wiercił się uporczywie mając w poważaniu delikatny materiał odzienia oraz pracę jaką jakaś kobieta włożyła w wyszycie każdego zdobiącego je kwiatu. Kiedy zaś próbowała go nieco spacyfikować pieszczotą swej dłoni, to leżąc na grzbiecie uczepił się jej swymi małymi łapkami i pazurkami niby drobnymi igiełkami trzymał w swym uścisku długie palce Leiko. Westchnęła tylko i potrząsnęła ręką drażniąc się z rozochoconym kociakiem.

Kątem oka zerknęła na jeden z woreczków.
Ten liścik. To była niespodzianka ukryta wśród błyszczących monet nagrody. Czy wszyscy łowcy dostali informację o tym wieczornym spotkaniu w karczmie? Jeśli tak, to czemu w takim sekrecie? Czyżby jeden doradca nie ufał drugiemu, że aż musiał korzystać z takich sztuczek? Nie byłoby w tym nic aż tak zaskakującego, wszak zaufanie nie było czymś częstym bądź pożądanym pośród dworskich korytarzy.
A może.. tylko ona otrzymała taką karteczkę? I znowu – dlaczego? Dlaczego ona? Nie wyróżniała się niczym na tle innych łowców, pomijając rzecz wiadomą jaką była jej płeć oraz tę skrywaną w postaci demonicznego oka. Nic co, pomijając męskie popędy, mogłoby w niej zainteresować kogoś takiego jak doradca samego daimyo.


Iye..


Nie poświęciła wcześniej temu większej uwagi, ale teraz ten drobiazg, pewne słowa, które ów mężczyzna wypowiedział na tamtym spotkaniu nagle połączyły się w całość z wydarzeniami na ziemiach Sasaki. Powiedział, że powrócił z okolic nawiedzanych przez wodne oni, czy nie tak? A jeśli w swym zamyśle wcale nie odnosił się do wiosek, ale właśnie do samego źródła, które zatruwało i wywoływało gniew w Kami Kisu? Jeśli.. to z jego polecenia Heike rozkopał ziemie Sasaki, a ten potwór Ishiki pilnował, aby nikt się o tym nie dowiedział? A nagle między innymi Leiko sprawiła, że to wszystko zostało zniszczone i co najgorsze – odkryte przez osoby trzecie. Przyczyniła się do zniszczenia planów, nabruździła komuś w rozgrabianiu tego co zostało z ziem rodziny Kojiro, a dodatkowo posiadła coś tak cennego i przeklętego jednocześnie.. wiedzę o tamtejszych paskudnych sekretach.
Wiedzę, która nie powinna się dostać w obce ręce. Wiedzę, za której posiadanie można było zostać zabitym lub.. wysłanym do klasztoru mnichów.
Zatem to spotkanie mogło być pułapką mającą ujawnić jak wiele wie i jak wiele widziała z wyjątkowo brudnych knowań wielmoży.

Jumai Hataro. Pamiętała go ze spotkania z daimyo. Mało dostojny i niezbyt subtelny jak na osobę zasiadającą tak wysoko w hierarchii klanu. Pił za dużo i.. mówił, także za dużo. Co było lekkomyślne z jego strony, ale dla łowczyni warte zapamiętania i późniejszego wykorzystania przeciwko niemu. Bądź co bądź rozmowa być może sam na sam z doradcą daimyo Hachisuka nie nadarzała się zbyt często, mogła to być jedyna taka okazja dla Leiko. Musiała więc wynieść z niej możliwie jak najwięcej, poić go kolejnymi czarkami sake i samą siebie przystroić się w piękne, zwodzące piórka by atakować mężczyznę każdą z jego słabości.

Z rozmyślań o tej wyjątkowo pokrętnej i mrocznej intrydze rozpościerającej swe sieci pośród Hachisuka, wybudziło Leiko głośne mruczenie i przyjemne drżenie wyczuwalne pod palcami. Opuściła spojrzenie i zawiesiła je na małym kłębku zwiniętym na jej kolanach, wtulającym się w bezwolnie gładzącą go dłoń. Gestem równie odruchowym, co muskanie palcami broni w napiętej sytuacji.
Pełne wargi rozchyliły się w delikatnym uśmiechu na tej widok bezbronności.

Odchyliła się, po czym zwiewnie opadła plecami na deski rōka tuż przed rozchylonymi drzwiami do swego pokoju. W trakcie tego ruchu otoczyła troskliwie dłońmi futrzaną kulkę, by leżąc przesunąć ją bezpieczniej na swój brzuch opleciony pasem obi. Spojrzeniem leniwie powiodła po chmurach sunących przez błękitne niebo.

Jumai Hataro
Siostrzyczka
Dasate Yasuro
Miyaushiro

Zapowiadało się kilka pracowitych dni dla zaledwie jednej, drobnej Leiko. Pracowitych i.. pełnych słodkich smaczków do nakarmienia jej wiecznie niezaspokojonej dociekliwości.

 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-03-2012 o 16:44.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-03-2012, 20:31   #148
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Trzy dni spokoju.
Trzy dni blisko siostrzyczki przebywającej za murami. Trzy dni blisko “kłębowiska węży i pająków”, jak określił zamek Kojiro. Miała wiele do zrobienia, miała wiele do zaplanowania, miała wiele do odkrycia.
Trzy dni, zanim znów oddali się od siostrzyczki.
Ale wpierw, potrzebowała odbudować własne Wa. Połączyć swój umysł, ciało i duszę w jednej harmonii i odzyskać spokój.
Zbyt wiele się ostatnio wydarzyło, zbyt wiele z tych wydarzeń wymagało jej czujności i napiętych nerwów, zbyt wiele emocji towarzyszyło się przyjemnym chwilom w ramionach jej tygrysa.
Musiała się od tego odseparować.
I wybrana przez nią karczma idealnie się nadawała. A Kirisu... cóż, potrafiła nim manipulować. Kogucik łatwo poddawał się jej sugestii, choć miała wrażenie, że młodzik aż płonie z pożądania do niej.
Czyżby... popadł w abstynencję przy niej? Pragnąc łowczynię tak bardzo i będąc tak blisko niej, przestał zwracać uwagę na inne?
Zabawna myśl.

Niemniej... tego jej było trzeba. Odprężenia.
Co prawda do uszu Leiko dolatywały głośne śpiewy cieślów pracujących przy budowie pobliskiego domu.


Nie psuły one jednak doskonałości tej chwili, podobnie jak kot. Były bowiem przyziemne. Jak całe miasto.
Żadnych nadnaturalnych wydarzeń. A inne... cóż.


Jednooki Wilk. Gdy szła z Kojiro ulicą szukając odpowiedniej gospody minęła go. Leiko zetknęła się już z tym roninem parę razy, aczkolwiek nigdy nie skrzyżowała ostrzy, nigdy nie współpracowała, nigdy nie zamieniła słowa. Ich drogi zetknęły się kilka razy, nigdy nie przecięły.
Jednookiego Wilka zawsze ciągnęło do miejsc pełnych kłopotów. Bo i z rozwiązywania kłopotów żył.
Bandyci, samurajowie, kupcy, oni... płacono mu za zabijanie innych osób. I tym się trudnił. Czynił to jednak bez większej finezji. Był bowiem wprawnym szermierzem i silnym mężczyzną.
Obecność Jednookiego Wilka nie powinna dziwić, a jednak niepokoiła. Bowiem nie słynął jako łowca oni. O wiele częściej nazywano go zabójcą na zlecenie, choć było to określenie na wyrost. Nikogo nie zamordował, zawsze atakując swe ofiary otwarcie.
Ale... czyż musiała się tym martwić?
No. Może troszeczkę.

Jednakże, najważniejszy był wieczór. I spotkanie z Jumai Hataro, który kojarzył się łowczyni z dorodnym wieprzkiem. Znała ten typ mężczyzn: zachłanni, żarłoczni, chciwi i lubieżni. Urodzenie pozwalało im spełnić wszystkie swe zachcianki, toteż spełniali je czerpiąc pełnymi garściami z życia płacąc za swe słabości bogactwami rodziny.
Jumai Hataro mógł ją wezwać w tym celu. Mogła być jego fantazją. Mogła stanowić obiekt chuci, który chciał zaciągnąć do pod futon. Była to z jednej strony kłopotliwa, z drugiej bardzo obiecująca możliwość.
Hataro był wpływowym samurajem, wiedział wiele i mógł wiele powiedzieć. Miał też wpływy z których Leiko mogłaby skorzystać. Ale niestety, płacąc sporą cenę, jaką było spędzenie kilku gorących nocy z tym... wieprzkiem. Cóż czasami, trzeba się poświęcać.
Niemniej była jeszcze druga możliwość wynikająca z faktu, że jak na rozwiązłego pijaka Jumai za wysoko zaszedł. Możliwe więc, że jego wygląd był mylący. A spotkanie może stać się pułapką, tym bardziej że potajemne.
Bądź co bądź, to idealna wszak okazja by po cichu i bez alarmowania kogokolwiek usunąć zbyt wiele wiedzącą łowczynię.

Dlatego też, pozwoliła Kirisu się śledzić, choć kusiło ją wybuchnąć śmiechem, gdy widziała jak młody łowca starał się ukryć swą obecność. Niemniej, mimo że mogła w ciągu jednej chwili zniknąć z jego oczu, nie zrobiła tego. Płomyk był doświadczonym wojownikiem i był jej ślepo oddany.
Więc byłby przydatny w przypadku ewentualnej pułapki. Ale i przeszkadzałby też podczas negocjacji, dlatego zamierzała go zgubić w samej gospodzie.

Słońce zachodziło, gdy się do niej zbliżała, skupiona i czujna. Nie wiedziała wszak co ją czeka. Obecność Kirisu dodawała otuchy, ale...
Jeśli to pułapka, to nie tylko życie Leiko było zagrożone, ale i jej misja wisiała na włosku.
Nagle ktoś wybiegł z zaułka. Znana jej postać mignęła obok niej.


Znana i nieznana zarazem. Bo czy na pewno to był Yashamaru? Maruiken nie była pewna. Od ich ostatniego spotkania minęło parę lat. On się zapewne zmieniła, a i Leiko nie była tą samą kunoichi co kiedyś.
Ów biegnący mężczyzna, był do niego podobny. Ale czy był to on? I jeśli tak, to co tu robił?
Kolejna zagadka. Ale na później. Teraz liczyło się spotkanie z Jumai-dono.

Osobny pokój z tyłu karczmy. Z dala od gwaru gospody. Pokój z wieloma wygodami. Hataro nie pierwszy raz pewnie przyjmował tu gości. I zapewne często korzystał go do rozładowania swych żądz z nałożnicami.
Doradca daimyo był taki jakim go zapamiętała.


Niezbyt przystojny, z lekką nadwagą i ubrany w wyszywane złotą nicią kimono. Oczy Hataro były niepokojące. Jego spojrzenie jakoś nie pasowało do hedonistycznej postawy i lubieżnych aluzji dotyczących Leiko.
Łowczyni siedziała naprzeciw niego, znosząc ze spokojem jego aluzje co do jej urody i wspólnego spędzenia nocy. I z uśmiechem odpowiadała, dobierając wypowiedzi tak by, trzymać go w ułudzie że nie miałaby nic przeciw temu. Acz, nie sugerowała tego bezpośrednio. Leiko przedłużała rozmowę szukając słabych punktów Hataro, których taki lubieżnik i pijak miał zapewne wiele. Ale jak dotąd nie udało się jej nic z wieprzka wyciągnąć. No cóż... dopiero zaczynała tą rozgrywkę.
Posiłek jaki podano, był całkiem wykwintny jak na tą gospodę. I do tego sake, którą doradca pił w dość dużych ilościach.
Obojgu usługiwała młoda służka o włosach związanych w koński ogon oraz dużych brązowych oczach.


Jej uroda była... wulgarna. Typowo chłopska fizjonomia służki, przejawiająca się głównie w dużym biuście za bardzo eksponowanym przez noszone przez nią kimono, by dodawać jej uroku. I podobnie za bardzo eksponowanych krągłościach pośladków.
Niewątpliwie sypiała z Jumai, co tylko świadczyło o fatalnym guście Hataro. Służka bowiem nadawała się do łóżka Kirisu. Doradcę daimyo stać byłoby na o wiele lepszą gejszę.
Niemniej, dziewczyna usługiwała sprawnie i z gracją. Przynajmniej nie tylko w poduszkowaniu była zadowalająca.
Leiko niepokoiły także jej oczy. Gdzieś je już widziała, ale... nie mogła sobie przypomnieć, gdzie.
I to nie dawało jej spokoju.
Póki co jednak łowczyni skupiła się na swym gospodarzu i na jego prostackich próbach uwiedzenia jej.
Na tym, na ile mu na to pozwolić, na ile dać nadzieję. Oraz, na tym, co uda się od niego wyciągnąć.
I za jaką cenę.


Gdy nad tym rozmyślała, Jumai wtrącił niby od niechcenia.- Ile jest dla ciebie warte twoje życie Maruiken-san?
Te słowa sprawiły, że Leiko na moment się sprężyła zaskoczona. Uśpił jej czujność. Musiała mu pogratulować. Uśpił tym, że nikt jej nie przeszukiwał przy wejściu. Uśpił swoim zachowaniem, nadużywaniem sake, uśpił swoimi wielkopańskimi umizgami. To pytanie było jak zimny prysznic.
Łowczyni rozejrzała się dookoła oczekując, że ze chwilę do komnaty wpadną samuraje, by ją pojmać lub zabić. Tak się jednak nie stało.
Jumai powtórzył pytanie, tym samym życzliwym i ciekawskim tonem.- Więc? Ile jest dla ciebie warte twoje życie?
Czy to była groźba? Nie brzmiało to jak groźba. Hataro też nie wydawał się być zagrożeniem. Jego sylwetka była rozleniwiona. Popijał sake patrząc lubieżnym spojrzeniem na łowczynię. Co więc kryło się za tym, złowieszczym przecież, pytaniem?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-03-2012, 05:51   #149
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko na krótką chwilę zamyślenia zawiesiła spojrzenie spod gęstych rzęs na naczynku. Stojącej przed nią czarce, niemuśniętej nawet soczystym fioletem kobiecych warg niechybnie mogących zostawić swój ślad na jej powierzchni.
Zapatrzyła się na nietkniętą przez siebie sake, acz nie w milczącym pragnieniu, które nie mogło być zaspokojone przez jej.. nie tyle nieufność, co świadomość ilości sposobów na jakie można kogoś pozbawić życia taką byle czareczką. Zapatrzyła się w trunek, bowiem nie było uprzejmym spoglądać zbyt długo na kogoś o takiej randze jak doradca daimyo Hachisuka.
Zapatrzyła się, by pośród toni alkoholu odnaleźć utracony spod stóp grunt.

Kolczyki wijące się po uszach brzdęknęły cichutko, luźno puszczone i opadające jak czarna kurtyna na twarz pasmo włosów zafalowało delikatnie, kiedy łowczyni w końcu skromnie pochyliła głowę przed przewyższającym ją w hierarchii mężczyzną. Dobierając słowa ostrożnie i enigmatycznie, odparła na jego równie zagadkowe pytanie -Nie tak wiele, skoro moje życie to taniec z bestiami i żywymi koszmarami, z którymi niewielu pragnie mieć coś wspólnego. Nie tak mało, skoro nie daję go sobie tak łatwo odebrać.
-Bardzo dyplomatyczna wypowiedź i mało szczera Maruiken-san. Bardzo nieszczera.- zaśmiał się głośno i rubasznie niemal Hataro. -W rzeczy samej, nawet najbardziej potulny wieśniak zmienia się w dziką bestię, gdy musi walczyć o własne życie. Z miernym co prawda skutkiem, ale...życie to najcenniejsze co posiada każdy z nas. I wiele jesteśmy gotowi uczynić, by je przy sobie zachować. - grubas napił się sake i mruknął.-Nie podałaś swej ceny. Cóż, być może oferta uczyni cię bardziej wylewną. Swoim ostatnim uczynkiem przysłużyłaś się klanowi, za co zostałaś nagrodzona. Ty, Kirisu-san i te trzy darmozjady które poszły w górę Kisu. Ale oboje wiemy, że to ty uspokoiłaś gniew rzeki, ne?
Uśmiechnął się zawadiacko -Jednakże, pomagając w ten sposób klanowi, naraziłaś się pewnym wpływowym osobom na dworze. Osobom, które mają dostęp do ucha daimyo. Nie mnie osobiście, ale też... jaki ja mam interes, by brać cię pod me opiekuńcze skrzydła i poinformować o... cóż... o tym, co ja wiem?
Dodał jeszcze- Jak widzisz, ma dla ciebie interesującą propozycję. A co ty możesz zaoferować? I nie mówię tu tylko o twoim uroczym towarzystwie. Na pewno dysponujesz czymś więcej, ne Maruiken-san?

-Nie było moim zamiarem wtrącać się i narażać. Wykonywałam tylko swój obowiązek, zadanie zlecone mi przez klan – odparła już z mniejszą stoickością niż wcześniej, wręcz bezradnie tłumaczyła się mężczyźnie, choć to przecież on proponował jej pomoc.
-Mam.. mam różne talenty, Jumai-dono. Jednak przede wszystkim jestem łowczynią - delikatnie ząbkami przygryzła swą dolną wargę w kolejnym popisie chwilowego zagubienia i niewątpliwego aktorstwa -Jestem żywym narzędziem do zabijania oni. Mogę pozbyć się każdej z tych kreatur, jeśli tylko będą zakłócać wasz spokój, Panie. Ale też jest coś odróżniającego mnie od reszty łowców, z którymi podróżuję.

Uniosła rękę i smukłymi palcami najpierw powłóczyście przesunęła po krawędzi swego dekoltu. Następnie dłoń czułym gestem przyłożyła na wysokości swego biustu i w takiej pozie kontynuowała, mieszając prawdę z kłamstewkami-Jestem wśród nich jedyną kobietą. Ma to swoje zalety. Wiem o czym rozmawiają, czego się obawiają, jakie mają podejrzenia, co wywołuje w nich frustrację i staje się źródłem kłótni. Czasem, mogę też łatwo powiedzieć o czym myślą. A kiedy istnieje taka potrzeba, to potrafię nagiąć te myśli i skierować ku właściwym dla mnie ścieżkom.
-Niewątpliwie urodziwą kobietą, ne Maruiken-san?- odparł mężczyzna wodząc wzrokiem za jej palcami po dekolcie.- Niewątpliwie kobietą mogącą sprawić radość każdemu mężczyźnie.






Potarł brodę w zamyśleniu.- Niewątpliwie kobietą, której ciało może sprawić przyjemność każdemu.
Po czym zachichotał.- Ale... Nie jest głupcem i nie dam się wciągnąć w słodki lep tych ust i urok twych piersi. Lubię swoje życie Maruiken-san. Lubię jego wygody i muszę się przez to godzić z jego zagrożeniami. A Oni, nie obawiam się tak bardzo jak śmiertelników. Niepotrzebna mi jest łowczyni, nie zaufałbym takiej nałożnicy mimo, że pokusa jest duża. Nie też potrzebuję ploteczek plebsu. Acz...-Jumai uśmiechnął się lisio wpatrując wprost w oczy Leiko.-... wiem, że wiesz więcej, ne? Byłaś na ziemiach Sasaki, skompromitowałaś Ishikiego i doprowadziłaś do śmierci Heike. Choć nie wiem jak to zrobiłaś tylko z pomocą Kirisu.
Łyknął sake i uśmiechnął się ironicznie dodając.- Żyję tak długo i jestem doradcą daimyo, nie dlatego że władam dobrze kataną, ale... dlatego, że wiem więcej niż inni. I wiem wcześniej niż inni. Niestety, mój szpieg nie zdołał poznać wszystkich tajemnic ziem Sasaki. Za to ty... najwyraźniej tak.
-Ah.. to zbyt wiele pochlebstw jak na jedną mnie. Jesteście zbyt hojni, Jumai-dono – łowczyni zachichotała kurtuazyjnie, uradowana docenianiem swej urody przez Hataro i uwagą jaką jej poświęcał. I tylko jej -Ciało jednak jest zaledwie rozkoszną dla oczu opoką, która uprzyjemnia rozmowy o.. interesach, ne?

Palce przewędrowały po ukrytych za kimonem krągłościach piersi i ponownie sięgnęły dekoltu. Może nie był tak duży jak u służki doradcy, ukazywał o wiele mniej i w mało nachalny sposób, ale jednocześnie kusił każdym odkrytym skrawkiem tych kobiecych atutów Leiko. Musnęła ona opuszkami biel odsłoniętej skóry, co przywołało nań drobny dreszczyk.

-Tajemnice.. nie poszukiwałam ich, a i nieprzyjazne łowcom atrakcje ziem Sasaki skutecznie utrudniałyby ich odkrywanie. Jednakże.. - zaprzestała pokazu wracając do poważniejszego tematu -Wiem, że nie byliśmy tam jedynymi intruzami. Kirisu-kun jest bardzo pomocnym partnerem w łowach, ale we dwójkę nie zdołalibyśmy tego wszystkiego dokonać. Był ktoś jeszcze. Żyjący w cieniu, niedostrzegalnie poruszający się po ziemiach klanu, jak gdyby obawiali się bycia odnalezionymi..
-Aaaaa tak...Tygrys. Duży widmowy tygrys, jak go określiły moje uszka.-odparł Jumai z uśmiechem. Jego wzrok hipnotyzowały gesty Leiko, jednakże umysł wydawał się niepodatny na jej sztuczki.-Jednakże twoje... osobiste sekrety, nie leżą w gestii mych zainteresowań Maruiken-san. Pomijając te tajemnice, które skrywa przede mną twoje kimono.- zachichotał nieco lubieżnie, po czym powrócił do sedna sprawy.- Pożądam sekretów kogoś innego. Wiem, że Heike wydobywał starożytny skarb dla klanu, ale... to wszystko, co wiem. Nic więcej. Ani o samym Heike, ani prawdziwych przyczynach przekopywania ruin. Złoto, phi... złota to obecnie klan ma pod dostatkiem.
-Nie możecie mnie winić za próby szukania czegoś cennego i wartego waszej uwagi, Jumai-dono – w pokornie brzmiące w ustach kobiety słowa wkradło się rozbawienie. Aczkolwiek choć była to przyjemna, aksamitna nuta, to była także krótką i odeszła w zapomnienie, gdy Leiko zaczęła wspominać zdarzenia sprzed kilku dni -Byłam w tamtych wykopaliskach, w samym ich sercu. Ale nie widziałam złota, niczego co mogłoby mieć większą wartość. Jedynie nieumarłych robotników kopiących kolejne tunele i szlam zatruwający rzekę. Żadnych skarbów. Może tylko..

Urwała w najbardziej obiecującym momencie. Opuściła głowę w zamyśleniu, starając sobie dokładniej przypomnieć jakiś jeden element, który wyróżniał się na tle tych mało ekscytujących odkryć. Ten jeden, który może byłby w stanie zaspokoić łapczywą ciekawość Hataro. Przeciągała to samej nie będąc pewną tego co widziała, a co jedynie uzewnętrzniło się w cichym mruknięciu do siebie -Ah.. może..

-Może... co?- niewątpliwie go zaciekawiła, choć starał się to ukryć za pewną nonszalancją i obojętnością w swym tonie głosu. Niewątpliwie go zaintrygowała, gdyż dłonią skubał swoją bródkę.-Co takiego widziałaś ? Co takiego znalazłaś tam? Co takiego odkryłaś?
Uśmiechnął się dodając pochlebczym tonem.- Nie mów mi że tak piękne oczka nie potrafiły zauważyć czegoś interesującego. Bo w to nie uwierzę Maruiken-san.
-Mm.. nie wiem, czy to was zainteresuje, Jumai-dono – wymruczała łowczyni z potulnością służki, chcącej się dobrze sprawić dla swego pana.
W niesłychanej bezradności odwróciła głowę, jak gdyby z tą swoją wewnętrzną walką pragnęła uciec od onieśmielającego ją wzroku mężczyzny -Zapewne będzie brzmiało niewiarygodnie, niczym zaledwie moje wybujałe wymysły. Ale czy można się dziwić? Niecodziennie się widzi coś takiego, nawet polując na demony..
-Nie dowiemy się, dopóki tego nie powiesz, ne Maruiken-san?- spytał Hataro coraz bardziej się niecierpliwiąc jej unikami. Uniósł pustą czarkę w górę po to, by służka mu ją napełniła. Co ta zresztą zrobiła bardzo sprawnie i cicho. Znała się na swojej robocie, a przy całej pospolitości swej urody, było w niej coś niepokojącego. Jej oczy wzbudzały skojarzenia u Leiko. Gdzieś już je łowczyni widziała, ale... nie potrafiła sobie przypomnieć, gdzie. I to było irytujące.

-Było tam pewne miejsce odmienne od tuneli. Oddzielone od nich potężnymi wrotami.. - Leiko w końcu poddała się namowom i zaczęła mówić, acz już na początku urwała po źle dobranych słowach. Pokręciła delikatnie głową -Iye. Kiedyś było oddzielone. Zamknięcie uległo pod czyjąś siłą, ktoś zerwał strzegące je talizmany i wdarł się do środka. Komuś musiało bardzo zależeć na dostaniu się do pilnowanej przez nie groty. Znajdowała się w niej kapliczka. Pusta, bez oznak bycia poświęconą jakiemukolwiek z Kami. Ale nie tylko ona.
Chociaż mówiła pod niemałą presją zadbania o swe życie i niepewnością, czy zdoła swymi słowami wystarczająco zainteresować Hataro, to nie pominęła czegoś tak ważnego jak dramatyczna przerwa czyniąca dalszy ciąg bardziej tajemniczym. A przez to bardziej intrygującym -Były też widma jej strażników. Zawodziły przeraźliwie. Mówiły o złodzieju, o swojej porażce.. Ktoś im odebrał coś ważnego, coś czego strzegły przez wieki. Będąc tego pozbawionymi całkiem utonęły w swej histerii.
Powoli wzniosła spojrzenie na mężczyznę i zapytała -Czy to jest ciekawe, Jumai-dono?

-Bardzo interesujące przyznaję. Czy te widma mówiły co skradziono? Kiedy? I przez kogo?- zaczął wypytywać Jumai popijając sake. W jego nieco wodnistych oczach, były widoczne iskierki ekscytacji i zainteresowania. Niewątpliwie "rybka" połknęła przynętę łowczyni.
-Iye, nie mówiły, przynajmniej nie wprost. Trwały zbyt głęboko w swym szaleństwie, a ich odpowiedzi na pytania były zbyt chaotyczneLeiko z ukrytym zadowoleniem obserwowała reakcję mężczyzny na swą wersję tego co widziała, będącą wszak dość skrzywioną w porównaniu do jej prawdziwego spotkania ze strażnikami.
-Jednak pośród ich krzyków słyszałam jak wyklinają czarownika. Pałały do niego nienawiścią, ale nie mogły opuścić kapliczki, nawet nie mając tam już niczego do pilnowania. Odniosłam też wrażenie, że ich skarbem był jakiś.. - przymrużyła oczy w zadumie i brew jedną odrobinę uniosła dodając pytająco -.. zwój? Ze strzeżoną przez nie wiedzą dawnej dynastii, być może. Ale to jedynie mój domysł. Zjawy niczego nie potwierdzały, ale też nie zaprzeczały.
-Ech... czyli i tak już je mają w swoim ręku. Przeklęte mnichy.- burknął najwyraźniej poirytowany Hataro.- A co wiesz o samym Heike? Poza tym, że trupy... budził? Ishiki nie dopuszczał swych ludzi blisko wykopalisk.
-Hai, miał ich tam wręcz małą armię. Armię, która też zwróciła się przeciwko niemu z moją drobną pomocą – uśmiechnęła się skromnie, ale i czarująco jednocześnie. Może nieco wstydliwie, jak gdyby jej rola w tamtych wydarzeniach była nazbyt wyolbrzymiana.
-Nie był zbyt chętny do zwierzeń, ale nazwał siebie namiestnikiem ziem Sasaki. Nie powiedział komu służy, ale nie miał oporów przed próbą zabicia łowców pracujących dla tego samego klanu co on. A chociaż nie znam się na maho, to to czego dokonywał zaledwie graniem na biwie, to jak pod jego komendą ludzie powstawali z martwych, było niepokojące. Wyjątkowo paskudny osobnik – ciężkie westchnienie wyrwało się z płuc [b]Leiko [/B przyprawiło jej kimono o przyjemne poruszenie w bardzo konkretnych, pełnych partiach. Następnie zerknęła na Hataro zza pasma włosów i zapytała z uprzejmą ciekawością -Czyżbyście Panie nie przepadali za mnichami? Wydają się być ważnymi gośćmi klanu..

-Bardzo ważnymi. Bardzo wpływowymi.- odparł Hataro i zmienił temat pytając.- Mówisz, że swe kobiece walory potrafisz użyć by nakłonić mężczyzn, ku swym zamysłom? Cóż, będziesz miała okazję się sprawdzić. Ale o tym... przy innej okazji.
Drapiąc się po opasłym brzuszysku rzekł .- Otóż misja, którą chce zaoferować wam i nie tylko wam mój klan jest misją ochrony mnichów podczas jakiegoś ich rytuału. Ponoć mającego odpędzić Oni z ziem Hachisuka. Ponoć...- pogardliwy ton świadczył, że Jumai nie wierzył w oficjalne powody.- mającego wspomóc obrońców tych ziem. Na pewno jednak sam rytuał będzie przyciągał oni, zwłaszcza że sami mnisi z wiadomych sobie powodów wybrali na miejsce rytuału wyjątkowo nawiedzany kawał ziem naszego klanu.
Spojrzał na łowczynię- Ale... wśród tych przypadkowych Oni mają się pojawić trzy specjalnie zaklęte. Wyjątkowo silne kreatury, Oni-zabójcy. Mają porwać ciebie i jeszcze dwóch łowców. Takie wypadki się zdarzają często w twej profesji, ne Maruiken-san?
Potrząsnęła delikatnie głową nie mogąc uwierzyć w to usłyszała - Klan sprowadził nas tu, byśmy zlikwidowali problem z demonami, a nie byli dla nich zwierzyną do upolowania. Mają porwać mnie? Kirisu-kun? Czarownika? Tamtego bushi? A może Ginamoto-san? To brzmi.. niedorzecznie
Złożone na udach dłonie kobiety lekko zacisnęły się na materiale kimona. Odwróciły się role w rozmowie i teraz to ona stała się stroną dociekającą, chcącą wiedzieć więcej, dokładniej. Spomiędzy jej soczystych ust bezlitośnie padały pytania umyślnie nakrapiane lękiem -Dlaczego ktoś miałyby tak się nami interesować, aby zaklinać Oni i wysyłać je na nas? Czy to kara za wmieszanie się w sprawy klanu na ziemiach Sasaki?
-To pytanie też sobie zadaję i nie otrzymuję odpowiedzi.- odparł Jumai drapiąc się po głowie.- Z jakiegoś powodu mnisi, szukają pewnych osób. I ciebie Maruiken-san zaliczyli do nich. Podobnie jak Kazama-san i Takami-san. Czemu was? Natomiast, wiem kim jest czwarty.
Upił nieco sake dodając.-Powody takiego zainteresowania mnichów nie rozumiem. Na ich miejscu ubiłbym cię i Kirisu-san przy najbliższej okazji, zanim dotarlibyście do miasta i zamku. Ale ich twój partner nie interesuje, a ty... interesujesz, aż za bardzo.

-Czwarty? - powtórzyła Leiko ze zdziwieniem, które oprócz nuty w głosie odzwierciedliło się także uniesieniem brwi -Nie wiem czym się wyróżniłam, że zwróciłam na siebie ich uwagę. Jeśli pragną kobiecego towarzystwa, to są ku temu łatwiejsze sposoby, a także oferujące je kobiety bez potrzeby ich porywania. Zaś jeśli naprawdę potrafią zaklinać Oni to, sumimasen Jumai-dono, ale klan dobiera sobie niebezpiecznych gości.
Swój drobny zarzut wobec Hachisuka wypowiedziała trwając w pokornym pochyleniu, po którym na powrót się wyprostowała i mruknęła -Zakładam, że.. na nic byłaby moja odmowa przyjęcia tego zlecenia?
-Kto wie?- stwierdził obojętnym tonem Hataro- Mnisi wkładają sporo wysiłku w poszukiwania owych siedmiu... rybek. Wątpię by pozwolili się wymknąć jednej z nich, ze swej sieci.
Nie poruszając kwestii owego czwartego doradca daimyo kontynuował.- Nie twa uroda ich interesuje Maruiken-san, ni przyjemności kobiecego towarzystwa. To mnisi. Wyrzekli się doczesnych przyjemności.
Znowu pogłaskał własną bródkę pytając.-Nic ci nie przychodzi do głowy? Ni jeden powód, dla którego mogłabyś ich zainteresować?
-Iye. Jeśli nie mają własnych problemów z Oni, które ja miałabym rozwiązać, to ich zainteresowanie jest dla mnie tym większym zaskoczeniem. Zdaje się, że wiedzą o mnie więcej niż ja sama.. bądź rzeczywiście tylko im się tak wydaje, co jest o wiele bardziej prawdopodobne – nieco gorzkawy uśmiech przywołał kąśliwą pochmurność na porcelanowe lica kobiety. Było to całkiem podobne do jej reakcji, gdy z mało skrywaną pobłażliwością wysłuchiwała przemów małej miko o sprawach tak wymyślnych, że nie dawała im wiary i brała je za owoce zbyt wybujałej wyobraźni dziecka. Być może żaden z tajemniczych Chińczyków nie był nastoletnią dziewczynką, ale te ich zamiary były równie niedorzeczne. I o wiele bardziej podejrzane.

-Nie wiem na jakiej podstawie wybrali sobie tych.. siedem rybek, ale ja nie mam powodów, aby dać im się porwać. Ich obrzędy, rytuały czy insze kuglarstwa jakimi się zajmują mnisi, nie są czymś w czym żywiłabym pragnienie brać udział – odparła ze spokojem i bez ogródek, a następnie przeniosła spojrzenie na mężczyznę -Ale dlaczego mi o tym mówicie, Panie? Mnisi są gośćmi klanu, czy powinniście zdradzać ich plany?
-Gośćmi... zaiste, tylko gośćmi.- zaśmiał się Hataro głośno i wesoło. Aczkolwiek nie wytłumaczył pobudek swego napadu wesołości.- Bardzo kłopotliwymi gośćmi. Zresztą, zapewne sama przekonasz się o tym, przebywając nieco dłużej na ziemiach klanu.
Westchnął nieco melancholijnie. Jak to się zdarza u pijanych osób na których sercach ciąży jakieś brzemię. Po czym nagle spytał.-Zrobiło się już późno, więc... może masz ochotę potowarzyszyć mi w bardziej intymnych i przyjemniejszych... rozmowach?
-Ah.. ponownie mi pochlebiacie, Jumai-dono – dłonią wdzięcznie przesłoniła swe usta, gdy zachichotała uraczona tak.. niewątpliwie kuszącą propozycją, której zapewne uległaby niejedna równie prosta służka klanu jaką ona sobą obecnie przedstawiała. Zerknęła na milczące, usługujące im dziewczę, szczególnie skupiając się na tych brązowych toniach jej tęczówek -Jednakże macie już śliczną towarzyszkę o oczach jak u łani. Nawet bym nie śniła odbierać jej waszej cennej uwagi, ni was skazywać na towarzystwo byle łowczyni.

Powoli podniosła się z wężową gracją i wygładzając fałdki na swych udach, zadała jeszcze jedno pytanie na odchodne -Mm.. czy to znaczy, że od początku, od samej Nagoi to mnisi wpływali na wybór łowców, by mogli sobie łatwo złapać trzy rybki w sieci?
- Kto wie?- odparł enigmatycznie Hataro i łyknął nieco sake. Następnie zaś dodał z szerokim uśmiechem. -Ładnie wybrnęłaś Maruiken-san z tej mej propozycji, jednakże dla nas obojga byłoby lepiej gdybyś... przynajmniej w opowieściach o tej nocy legła przy mnie.- zaśmiał się głośno i dodał całkiem trzeźwym tonem głosu, choć oczy miał już zamglone.- Nie wypada byś mi psuła reputację lubieżnika i pijaka, ne? Sarniooka... Setsuko wyprowadzi cię tylnym wyjściem z tej gospody o którym niewielu wie. Udaj się do swej karczmy chyłkiem i nie wychylaj się z gospody do rana. A potem... Setsuko dostarczy ci wieści ode mnie.
Dziewczyna wstała i odsunąwszy boczne rozsuwane drzwi rzekła.- Maruiken-sama, tędy.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-03-2012, 05:58   #150
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Westchnęła oddychając głęboko nocnym powietrzem. I będąc już z dala od mężczyzny, z którym musiała uczestniczyć w tak pokrętnych gierkach.
Łatwo było kontrolować emocje, kiedy przebicie się choćby jednej z nich przez stworzoną fasadę mogłoby ją z łatwością zdradzić. Łatwo było, kiedy na szali leżało tak wiele, a groźba zostania odkrytą mogła zaprzepaścić wszystko co dotąd osiągnęła.




Teraz jednak Maruiken Leiko czuła.. niepokój. Pod maską niezmąconego spokoju dusza skręcała się jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce.

Stosując się częściowo do porady Hataro, ale jednocześnie wybierając bardziej okrężną drogę na spacer powrotny do swojej gospody, łowczyni miała zamiar poobserwować nocne życie miasta, tak jak gdy poprzednim razem w nim była. Ale nie potrafiła się skupić ani na mijanych postaciach, ani na pomniejszych uliczkach mogących skrywać w swych cieniach sekrety. Przytłoczona dopiero co zdobytymi informacjami odpływała myślami w odległe zakątki, w Miyaushiro pozostając jedynie ucztą dla oczu przechodniów jakim było jej idące nieśpiesznie ciało.

Jej rolami w tym skomplikowanym przedstawieniu rozgrywanym na scenie ziem Hachisuka były obserwatorka, poszukiwaczka.. czasem stawała się bardziej aktywną uczestniczką zdarzeń, by móc dopasować je do według swych potrzeb. Drobne naprowadzenie łowców i swych obrońców ku właściwym ścieżkom, przypodobanie się klanowi, aby móc słyszeć więcej, widzieć więcej.. Tyle wystarczyło. Nie potrzebowała, ani nie chciała aż tak bezpośredniej ingerencji ze swojej strony, na domiar złego nie mając na nią większego wpływu.
Jednakże nie był to pierwszy raz, kiedy usłyszała tak niepokojące wieści, choć wtedy je sobie zlekceważyła. Miko raz napomknęła, że Chińczycy interesują się ich trójką, że chcą ich trzymać razem, że.. mają plany i to także wobec niej. Zbyła to wtedy jak dziecięcą bajeczkę, bo i kimże innym jak nie dzieckiem była Ayame? Ale teraz jej wybujała fantazja odnajdywała swe potwierdzenie w rzeczywistości, której częścią była Leiko. Nie interesowało jej czy chcą porwać tamtych dwóch łowców, czy tego dokonają, ani czy tamci też dowiedzą się od jakiejś trzeciej osoby o tych zamiarach. Miała tylko swoje bezpieczeństwo na względzie, bo i od niego zależało powodzenie reszty misji. Byłoby Leiko na rękę, gdyby w swych polowaniach mnisi skupili się na jej „towarzyszach”, wtedy ona miałaby więcej czasu do działania. Intrygującym za to było, cóż takiego było ciekawego w czarowniku i bushi. Co ich trójkę ze sobą łączyło? Po co byli potrzebni Chińczykom? Choć trzeba było przyznać, że mnisi nie należeli do najbardziej.. przeciętnych osób, również Sogetsu i Kohena nie można było określić mianem „pospolitych”. Jej samej łatwiej było u tej dwójki dostrzec przywary godne zafascynowania gości klanu niż u siebie samej.

Ten pierwszy - Ayame o nim mówiła, kiedy po walce z Matką Głodu leczyła odniesione przez niego rany. Podobno tachi którym walczy z taką furią, nie jest byle ostrzem kupionym na pierwszym lepszym straganie podrzędnego miasteczka. Siedzi w nim coś, jaki zły duch. Łowca musiał być głupcem, skoro wiedząc o lęgnącej się w swym ostrzu poczwarze jeszcze go nie wyrzucił z dala od siebie. To było dla Leiko nie do pomyślenia, aby z własnej woli skazywać się na towarzystwo Oni w czasie podróży. Z własnej woli! Jakże szalonym trzeba być! Gdyby mogła, gdyby jej moc pochodziła z przedmiotu, to przez myśl by jej nie przeszło trzymanie go przy sobie. Kogoś innego skazałaby na męki płynące z towarzystwa demona. Ale jej klątwą było oko.. a chociaż niegdyś miewała momenty słabości prawie prowadzące ją ku wyłupieniu go, to pozostawało ono nierozerwalnie częścią niej.
Zaś słaby na ciele czarownik? Nie był wiele lepszy od swego kompana, zapewne. Nie zdziwiłaby się, gdyby ten aż urzeczony demonami łowca spółkował z jakimiś przebrzydłymi kreaturami, by tylko zyskać swą mroczną moc w zamian za zdrowie.

Oh, z łatwością mogła sobie wyobrazić, jak oni dwaj ze swoimi sekretami stają się „smaczkami” dla równie pokręconych mnichów. Ale ona?
Wiedziała co mogło mnichów tak w niej zaciekawić, była to jedyna możliwa i także niewypowiedziana odpowiedź na pytanie Hataro. Nie wiedziała jednak dlaczego i jak mogliby się akurat o tym dowiedzieć, o tej jednej z tajemnic najlepiej przez nią strzeżonych. Nie tylko z wiadomych względów, ale też... z pewnego wstydu jaki odczuwała nosząc to brzemię.
Dopadało ją obrzydzenie, gdy myślała o tym plugastwie. Smakowała gorycz żółci zagubienia, gdy pojawiając się w snach przeradzało je w koszmary. Starała się reagować zadowoleniem, gdy dzięki temu z powodzeniem wykonywała zadania swej Matki, choć szpile niesmaku do siebie samej przeszywały ją na wskroś po każdej pożartej duszy Oni. Ale nigdy nie okazywała tej zdradliwej słabości. Wszelkie wątpliwości, strapienia, może czasem także.. strach, dusiła w zarodku, by nawet pęknięcie nie pojawiło się na jej masce chłodnego spokoju. Zabite demony powoli zatruwały jej duszę..

Nie mogła odejść, nie mogła zrezygnować z następnej misji jaką miał jej zlecić klan, pomimo poznania już kryjącego się za nią prawdziwego, ponurego celu. Choćby nawet wprost jej grożono śmiercią, to ona nie mogła porzucić swego prawdziwego zadania na rzecz ucieczki z coraz bardziej pochłaniających ją toni intryg Hachisuka.
Nie mogła też skazać swej Matki na utratę kolejnej córki w niewyjaśnionych okolicznościach. Już wystarczyło, że zniknięcie tej jednej przywoływało zmarszczki zamartwienia na jej piękną twarz. Stanie się powodem udręki dla swej opiekunki byłoby dla Leiko tak bolesne, że ostrze wbijające się głęboko w ciało byłoby trywialnym łaskotaniem. Sama ta myśl ściskała jej serce i odbierała dech w piersiach..
Bez względu na wszystko będzie musiała się jutro spotkać z Iruką. Nie tylko, aby opowiedzieć o wszystkim co się wydarzyło odkąd ostatni raz się widziały, ale teraz najważniejsze było ostrzeżenie jej o zamiarach mnichów. Zrobi to, czego z jakiegoś powodu nie zrobiła, bądź nie mogła zrobić Yuriko przed swoim zniknięciem na tych samych ziemiach, po których teraz ona kroczyła.

Od czasu do czasu, gdy łowczyni akurat wyrywała się z labiryntu swych myśli, to wychwytywała nieco nieobecnym spojrzeniem elementy nocnego życia miasta. Jakże było ono odmienne od ostatniej wizyty. Karczmy tętniły życiem, przy głównych uliczkach handlarze sprzedawali swe towary przechodniom. Mrok powoli przepłaszał wędrowców z ulic, ale nadal jeszcze można się było natknąć na dumnych bushi i bogatych kupców. Miasto wydawało się takie... zwyczajne. Zupełnie nieświadomie intryg toczących się w nim. Czy tajemnic godnych nawiedzanych miejsc.
Nie dostrzegła nigdzie znanych sylwetek łowców, ani młodego samuraja, ani białowłosych demonów, ani Jednookiego Wilka. Nie mignęła jej też nigdzie postać.. Yash.. Yasha.. postać.. kogoś bardzo podobnego do jej widma z przeszłości. Po rozmowie z Hataro była zbyt skupiona na tym co usłyszała, aby powrócić do tamtego drobnego zdarzenia. A w tej chwili skłaniała się ku temu, że to było nic, przywidzenie zaledwie. Podróż przez ziemie Sasaki przyprawiła ją o zbyt wiele powodów do wspominania, co teraz się na niej odbijało. Przewijały się w umyśle te postacie zwane niegdyś siostrzyczkami, które pozwalając się kierować uczuciom zdradziły własny dom i Matkę. I przez tą lekkomyślność musiały zostać stracone przez swą dawną rodzinę. One, kochankowie będący przyczynami ich odejścia, czasem i dzieci - owoce tych zakazanych romansów.. Wiedziały zbyt wiele, by móc tak po prostu opuścić rodzinne progi. A i cena za przyprawienie Mateczki o zmartwienia była bardzo wysoka.
Przewijał się Yashamaru.. osoba niegdyś jej tak bliska, jedyna taka poza siostrzyczkami i Mateczką. Spoglądając teraz wstecz na ich dawne relacje, pomiędzy tymi wszystkimi młodzieńczymi przekomarzaniami i narażaniem życia na wspólnych misjach, mogłaby go nawet określić jako przyjaciela. Taka zażyłość, choć przecież niewinna, nie była niczym dobrym i ciągnące się za tym konsekwencje były jedynym do czego warto było powracać wspomnieniami jako do przestrogi. Jej umysł musiał sobie zakpić i wraz z wyobraźnią narzucił oczom zobaczenie Yashamaru w rysach tamtego mężczyzny. Wyjątkowo paskudny psikus.

Ucichł stukot jej czarnych geta po ulicznym bruku. Zatrzymała się, gdy nagle coś przestało jej się podobać w otaczającym ją mieście. Pewien.. drobiazg, niczym maleńka, ledwie dostrzegalna drzazga wbita w opuszek palca. Stojąc w miejscu powiodła spojrzeniem po przewijających się gdzieniegdzie przechodniach, po najbliższych budynkach, po ich dachach w poszukiwaniu źródła tego uciążliwego wrażenia bycia obserwowaną. I znalazła, choć zaledwie przez przypadek. I nie spodziewała się takiego odkrycia.

Dwoje żółtych ślepiów wpatrywało się w nią bez strachu. Stworzenie przypominające wyleniałą krzyżówkę kota i szczura przyczaiło się w bocznej uliczce.




Akuma no gaichū, demon szkodnik. Przekleństwo wiosek, bowiem odór jaki roztaczał wokół siebie choć niezbyt mocny wystarczał by ryż przechowywany na czas siewu zaczął gnić.
Akuma no gaichū były plagą wśród wiosek i żadnym wyzwaniem dla Leiko. Tego typu drobiazgi stanowiły łatwy cel, szczególnie lubiany przez początkujących łowców. Łowczyni nie wątpiła, że Kirisu ubił parę z nich w swoim życiu. Bowiem oni te polegały na swej szybkości i zwinności, oraz zdolności na wtapianiu się w tło. Nie potrafiły uczynić żadnej szkody wieśniakowi, a co dopiero bushi.
Aż dziw więc że w mieście pełnym łowców oni jakiś akuma no gaichū się zachował przy życiu. Z drugiej strony, w tak dużym mieście kto zwróciłby uwagę na obecność tak drobnego i mało ważnego yōkai ?

Mijały sekundy, a Leiko czuła się coraz bardziej rozdrażniona tymi wpatrującymi się w nią żółtymi ślepiami stworzenia. A może powodem było samo jego istnienie? Kiedyś nie wiedziałaby nawet jak się ta kreatura nazywa, zwyczajnie wzięłaby ją za szczura bądź wyleniałego, wychudzonego kota. Normalne zwierzę miast takiego wynaturzenia. Podejrzewała, że każda z jej siostrzyczek zareagowałaby w podobny sposób, wszak z nich wszystkich tylko ona otrzymywała zlecenia związane z demonami. Reszta córek Matki pozostawała w słodkiej niewiedzy bardziej przyziemnych zadań, w jakich i ona niegdyś uczestniczyła. Odkrycie daru, tego przekleństwa, zmusiło ją do lawirowania pomiędzy dwoma światami. Tym zwykłym i demonów.

Wyciągnęła nieznacznie rękę i dłonią poruszyła w niedbałym, odpędzającym intruza geście. Zareagował na to tak jak się spodziewała – wcale. Jedynie bez choćby cienia lęku obserwował ją z niezachwianym spokojem, co tylko jeszcze bardziej ją rozeźliło. Doprowadziło nawet do takiego momentu, że wbrew sobie postąpiła ku stworzeniu jeden kroczek, a potem drugim, oba przepełnione pretensją w towarzyszącym im postukiwaniu geta. I właśnie to zbliżenie się kobiety wywołało w szkodniku popłoch i, ku jej szczęściu, zmusiło do wycofania się z tej walki na spojrzenia, w której to ona przegrywała. Akuma no gaichū czmychnął w ciemności uliczki.

Leiko z rozdrażnieniem naciągnęła na siebie ramy dekoltu i rozejrzała się uważnie na boki.
Gdzież się podziewał ten jej Płomyk?
Sądziła, że zaszyje się gdzieś w okolicy tamtej gospody na czas trwania jej spotkania z doradcą, a po wszystkim raz jeszcze podejmie nieudolne próby śledzenia jej. Po tym co usłyszała, po tym co ostatnim razem widziała przechadzając się ulicami Miyaushiro, obecność tego żarliwego na wiele sposobów młodziana byłaby kojąca i przydatna. A może nawet tej jednej nocy, tej bardzo konkretnej, dzisiejszej nocy nie poprzestałaby na samym spacerze z nim pod ramię? Może.. może zaproponowałaby mu swoje towarzystwo na o wiele dłużej i intensywniej? Oh, naturalnie była świadoma, że z całym swym zapałem i tak nie zaspokoiłby jej pragnień tak jak zdolny Kojiro, ale stałby się odmianą po jej osobistym tygrysie, w którego pieszczotach za bardzo zasmakowała.
Bowiem ostatnimi czasy w jakiś taki dziwny, nienawykły sobie sposób popadła w.. przyzwyczajenie? Niespodziewaną, acz przyjemną monotonię? Wręcz wierność roninowi, z którym spędziła niejedną noc na ekstatycznych doznaniach? To było nie do pomyślenia. Wychowanie i lata ćwiczeń nie wyzwalały w niej uczuć podobnych przywiązaniu do osób spoza domu, a nawet im zaprzeczały. Takie koncentrowanie się tylko na jednym mężczyźnie najczęściej przytrafiało się, gdy miała do obserwowania głównie jeden cel i jedynie wyzwalając w nim pożądanie mogła się doń odpowiednio mocno zbliżyć, by poznać interesujące siebie sekrety. Niewątpliwie taka strategia pomagała przy wydobywaniu słodkich kąsków od młodego lorda Sasaki, była także rozkosznie przyjemna w swym trudzie.. ale i on nie był głównym celem jej podróży. Zapewne, gdyby wymagała tego sytuacja, to rzeczywiście i z Hataro ległaby na futonie.. aczkolwiek ta myśl była o wiele mniej podniecająca.

Póki co całkiem nieświadomie Kirisu zaprzepaścił swoją szansę na bycie rozrywką łowczyni tej nocy, ale i pomocną.. dłonią, ciałem, ustami odganiającymi od niej natarczywe myśli. A teraz te z pewnością nie dadzą jej szybko zasnąć.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172