Quentin Bell
Adrenalina uderzyła w serce Bella niczym potężny sierpowy zawodowego boksera wagi ciężkiej. Solos nie wahał się ani chwili. Widząc przed sobą legendarnego ulicznego mordercę nie zamierzał wdawać się z nim w dysputy, ani pertraktacje.
Ołów przemówił.
Bum, bum bum!!!
Kule z pistoletu w kierunku niespodziewającego się niczego Moliny z ponaddźwiękową prędkością.
Schowany za żywą tarczą w postaci technika Bell oddał kilka strzałów. Wiedział, że w momencie gdy pociągnął za spust tylko jeden z nich może wyjść z tego żywy. Albo on, albo Molina.
"Miazga" jednak nie takie zasadzki przeżył. Rzucił się w bok z niesamowitą wręcz prędkością.
"Dopalacze" przemknęła myśl przez głowę Bella.
Wystrzelonych pocisków było jednak na tyle dużo, że dwa z nich mimo to dosięgły celu.
Quentin uśmiechnął się widząc pojawiające się na białym podkoszulku krwiste plamy.
Molina podniósł ręce do góry.
- Pokój! Kurwa! Pokój! Gościu zbastuj! Bierz tę furę i spierdalaj! Karta jest w schowków. Hasło "patton". Nie wiem tylko czy Tonny skończył przerabiać silnik i czy nadaje się ona już do latania.
Bella naszła smutna refleksja. Tak kończy legenda ulicy. Solos który zabijał na zlecenie, brał udział w wojnach korporacji i wiele lat przeżył na krawędzi, ginie w przypadkowej strzelaninie. Śmieszne kurwa, ile warte jest nasze życie.
Bell mógł oszczędzić Molinę, ale nie wiedział czy to nie skończy się wcześniej, czy później jego śmiercią.
Popatrzył w oczy Miazgi i zamyślił się mierząc do niego cały czas. Solos miał uniesione w górę ręce i najwyraźniej nie miał ochoty do dalszej walki.
Szala życie i śmierci była w rękach Quentina.