Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2012, 12:14   #7
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Kowalski postanowił zająć się mało chwalebnym czynem ograbiania zmarłego, sprawdzał kieszenie jego munduru, a klękając przed truchłem, czuł okropny odór, dobywający się ze spodni żołnierza. Mało chwalebny moment umierania. Jedyne co Polak znalazł, to nieśmiertelnik, parę drobnych, pierścień na palcu, drugi pewnie nosiła jego żona, paczka fajek i zapalniczka.

Szybko ruszyli dalej, w obawie przed obiecanym, drugim oddziałem ze snajperami.
Pozostawili drugiego żołnierza czerwonych, na pastwę losu, a raczej na spotkanie z ów oddziałem. Gdy odchodzili słyszeli jak zaczynał cicho jęczeć, podczas budzenia się. Jednak byli już daleko, za kolejnymi gruzami i ruinami.

Na dużym skrzyżowaniu Marszałkowskiej wciąż stało wiele samochodów. A raczej tego co z nich zostało. W większości były to czarne, spopielone niemal doszczętnie wraki. W innych zaś, jedynymi śladami po wojnie, były dziury po kulach i stare, mocno podgniłe ciała zalegające na siedzeniach. Wiele z tych samochodów chowało na dachach i w otwartych bagażnikach bagaże. Wielu cywili próbowało się ratować, niestety w dosłownie ostatniej chwili, która była wybitnie nieodpowiednim momentem. Teraz zawartości toreb walały się po ulicach, lub były doszczętnie zniszczone. Wiatr lekko smagał ubrania, które wzlatywały w górę i dół, całe poczerniałe i spowite w sadzy i popiele. Wlatywały przez niektóre, rozwalone szyby wozów i osiadały na chwilę na trupach, by znów dać się ponieść na drogę. Drogę, która w pewnym momencie została całkowicie przerwana. Centralnie na skrzyżowaniu ział wielki krater. Miał średnicę parunastu metrów, oraz głębokość tak wielką, że można było sobie obejrzeć podmiejskie kanały oraz wystające pręty, będące niegdyś pierwszą podstawą budowy drogi. Najpierw zablokowali przejazd, a potem dokonali wielkiej masakry. Na cywilach.

Przeszli przez zrujnowaną drogę i weszli na Elektoralną, przynajmniej tak się kiedyś nazywało to co teraz było tylko nędznym widmem ulicy. Urząd miejski oraz wszystkie inne budynki, zawaliły się w posadach, na żadnym z nich nie ostało się ani jedno piętro, tylko sterta gruzów. Z niektórych ruin wciąż wydobywał się cienki i niezbyt gęsty dym. Pod tymi, niegdyś budynkami musiało znajdować się istne cmentarzysko ofiar bomb i opadających ścian i dachów.

Od kościoła dzieła ich jeszcze Aleja Jana Pawła II. Stan ten ulicy był podobny do Marszałkowskiej. Tu też zablokowane drogę ucieczki. Dodatkowo walały się tu różne wagony tramwaju, lub tramwajów. Wiele z nich przygniotło samochody, a jeszcze inne, uciekających w pośpiechu pieszych. Spod jednego z leżących wagonów, wystawał cały tułów, bladego i cuchnącego truchła jakiegoś grubego nastolatka, spod jeszcze innego, same chude ręce, chyba kobiece.

Przeszli ostrożnie przez Aleję i już mieli kościół w zasięgu wzroku. Jego wieża była rzeczywiście dobrym bocianim gniazdem. Jeśli byli tam snajperzy, to nie zastrzelili ich na razie tylko dlatego, że nie widzieli na nich mundurów. Mieli jeszcze około sto metrów, a wszystko wydawało się przeraźliwie ciche.

Wtedy też usłyszeli jak zostały odpalone ładunki, o których ostrzegała ich chorąży. Drzwi, które zostały właśnie rozwalone, znajdowały się z drugiej strony. Usłyszeli krzyki, a po chwili strzały i parę wybuchów grantów hukowych, dymnych i chyba nawet odłamkowych. Strzały z karabinów snajperskich przebijały się z nieco większym hukiem niż te z AK. Milicjanci musieli działać szybko. I pewni!
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline