Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2012, 14:25   #138
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dni wlokły się powoli, jeden niczym nie różniący się od kolejnego. A spodziewanego łącznika nie było. Diehler zapadł się jak kamień w wodę. Gundulf z każdym dniem miał coraz więcej obaw, co do powodzenia całej operacji. Bez zaginionego maga nie mogli posunąć się do przodu, a ich wrogowie, sam do końca nie wiedział kim są ani dlaczego są ich przeciwnikami, na pewno byli w lepszej sytuacji. W końcu jednak impas został przełamany – wpadli na trop Diehlera.

- Czyli w końcu coś wiemy o szanownym Diehlerze – zwrócił się do kompanów, bo jak się okazało, dwaj magowie, których spotkał w Bogenhafen, również poszukiwali tego samego człowieka. Nie wypytywał jednak o cel, w jakim mieli się z nim spotkać. Nie leżało to w zakresie jego misji. Chyba. – Ciekawym przed czym nasz kontakt usiłował się schronić. Dlaczego uciekał? Nie znajdziemy odpowiedzi na owe pytania, jeśli go nie poszukamy. Więc co, panowie? Jedziemy na wycieczkę?

Poszukiwania przeciągnęły się, a wynikło to z faktu, że okolice Nuln nie zostały nigdy poddane właściwej akcji kartograficzno-nomenklaturowej i panował tam niesamowity rozgardiasz w kwestii nazewnictwa. Kiedy po raz drugi trafili do tej samej wsi, opisanej przez wieśniaków co najmniej trzecim mianem, Gundulf był wściekły.
- I co się dziwić, że nasz kraj przecudny ma takie problemy? – pomstował. – Skoro nie można się nawet zorientować, gdzie jedziemy. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy wojsko musiałoby prowadzić tutaj jakieś działania operacyjne. Galimatias nazw doprowadziłby każdego, nawet najlepszego dowódcę do szału. Wydanie rozkazu natarcia w kierunku Starogłów spowodowałoby rozproszenie oddziałów w promieniu kilkunastu mil, bo każdy regiment ruszyłby gdzie indziej, a zwiadowcy dostaliby ataków bólu głowy. Niewyobrażalne! To musi zostać zmienione, nie omieszkam o tym porozmawiać i zameldować we właściwe miejsca, gdy już wrócimy.

W końcu jednak trafili we właściwe miejsce. Ale już po kilku chwilach okazało się, że Diehlera nie ma w domu. I wyglądało na to, że od dłuższego czasu nie gościł w chacie. Przeszukanie pozwoliło jednak znaleźć coś, co mogło okazać się kluczem do zagadki. Waza, jaką znaleźli nosiła znany im już symbol skarabeusza nad górą. Wewnątrz coś było, ale czy warto było w tym miejscu ryzykować otwieranie pojemnika? Gundulf popatrzył na pozostałych.
- Ja bym nie otwierał. Lepiej zbadać to w dobrze zabezpieczonej pracowni. Jeden Sigmar wie co jest w środku. Może się okazać, że jest zabezpieczona i uwolnimy jakiś zabójczy gaz. Weźmy ją ze sobą i zbadajmy w siedzibie Kolegium – zaproponował.

- Niech to Ranald kopnie – mruknął pod nosem, kiedy trafili na żołnierzy. Odziani w barwy von Liebowitzów, nie budzili żadnych wątpliwości, co do tego, że są na służbie. Uciekać, nie uciekać? Pytanie pojawiło się w głowie Gundulfa i natychmiast udzielił sobie odpowiedzi. Przecież w tych stronach nie zrobili nic, co mogłoby stawiać ich w sytuacji zagrożenia. A więc dlaczego dowódca celował w ich stronę z nabitego pistoletu. To musiało być jakieś nieporozumienie.

- Wybaczcie szanowny panie kapitanie, ale niezbyt rozumiem o co chodzi – powiedział głośno, wolno kierując konia w stronę dowódcy. Zastanawiał się co robić, jak rozegrać tą partię. Mógł się podać za zwyczajnego podróżnego, mógł też udawać Vitto von Albersteina, szlachcica z Ostermarku, którym był gdy pełnił służbę u Elektora Haupt-Anderssena. Ale chyba najlepiej...
- Jestem Grau Gundulf, Magister Magicus w służbie Kapituły Cienia – powiedział głośno, tak aby wszyscy go usłyszeli. – Mam wszystkie niezbędne dokumenta, zaświadczające o mej tożsamości i asygnacji. Żądam wyjaśnień i opuszczenia broni. Sam pan dobrze wie, że owe zabawki są niezwykle niebezpieczne i mają brzydki zwyczaj wypalać bez powodu.
 
xeper jest offline