Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2012, 15:54   #33
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Tirana skinęła głową kapitanowi, przyjmując do wiadomości jego rozkazy. Nie sprawiała wrażenia osoby, która miałaby ochotę wykłócać się o ich treść czy przedział obowiązków jaki spadł na jej głowę. Może dlatego, że póki co nie miała zielonego pojęcia na czym, poza czasem walki, miałyby one polegać...
Jej spojrzenie, gdy już uznała że wyrobiła sobie właściwe, pierwsze zdanie na temat Freda, przeniosła wzrok na tego, któremu miała podlegać w trakcie walki. Zmierzyła go od stóp po głowę po czym błysnęła zębami w uśmiechu, nie do końca przyjaznym ale i nie całkiem wrogim.
- Zapowiada się ciekawie, panie szlachcic - oznajmiła pogodnie, co w jej przypadku rzadko oznaczało cokolwiek dobrego dla strony przeciwnej.
- Prosiłem o coś. Tylko nie szlachcic, tylko nie Panie, tylko nie żadne inne bzdurne tytuły. - popatrzył przez chwilę w niebo z westchnieniem - Po prostu Hans. - Podał jej rękę na przywitanie.
- Jak tam sobie chcesz - odparła niezbyt uprzejmie, po czym wyciągnęła w jego stronę własną dłoń. Korciło ją by zacząć go nazywać Po Prostu Hansem ale uznała, że lepiej się wstrzymać. Z szlachcicami nigdy nic nie wiadomo. - Tirana - przedstawiła się, cofając rękę po krótkim ale mocnym uścisku.
- Już Cię lubię Tirano! Jesteś bardzo odbiegająca od stereotypu typowej mieszkanki Imperium - powiedział szczerząc zęby w szczerym uśmiechu.
- Poczekaj trochę z tym lubieniem - rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie. - Możliwe, że będziesz musiał zmienić zdanie i zatęsknić za stereotypowymi pannami.
- To znaczy co? Widziałem Twoje możliwości moja droga i właśnie podobają mi się. Nie akceptuję obecnego stwierdzenia, że kobieta jest słabą płcią. Jesteś tego żywym dowodem. Te groźby dodają Ci tylko charakteru
- delikatnie przymrużył oczy. Był bardzo pewny siebie.
Jeszcze przez chwilę mierzyła go wzrokiem po czym parsknęła śmiechem.
- Gadasz prawie jak Biały - stwierdziła łapiąc oddech i podejmując słabe próby uspokojenia się. - Skoro jednak taki typ ci odpowiada to nie będę języka strzępić na wbijanie ci rozumu. Tylko łapy przy sobie trzymaj jeśli łaska i nie będzie problemów.
- Rączki mam tutaj
- Hans wzniósł dłonie na wysokość twarzy i pomachał nimi jak dziecko. Na jego twarzy zagościł równie dziecinny uśmieszek. Podniósł wyżej jedną brew i popatrzył jeszcze raz na swoją rozmówczynię:
- Skąd się biorą takie wojowniczki? Życie zmusza do chwycenia za kuszę czy tak sama z siebie wybrałaś taką drogę?
Spoważniała niemal natychmiast.
- Takie jak ja wychodzą z brzuchów dziwek, a powody takiego, a nie innego wyboru drogi życiowej to tylko i wyłącznie ich sprawa.
- Zawsze wiedziałem, że te tak zwane przez niektórych burżujów “niziny społeczne” odgrywają jakieś ważne role
. - powiedział wyraźnie zaciekawiony.
- Pozwolisz, że to zapiszę? - zapytał sięgając do torby.
- Powiedz coś jeszcze. Bardzo ciekawie prawisz.
- Z tobą jest coś nie tak
- oznajmiła po chwili, którą poświęciła na dojście do siebie. - Zapisuj sobie co chcesz skoro nie masz nic lepszego do roboty.
- Zobaczysz, że kiedyś te zapiski przyczynią się do wielkiego postępu
- powiedział powoli notując przed chwilą usłyszane słowa.
- Odczuwasz jakąś niechęć do osób wyżej urodzonych?
- te dwa ostatnie słowa powiedział jakby naśmiewał się z jakiegoś kochającego inaczej.
- Raczej przyczynią się do napełnienia sakiewek kupców u których się zaopatrzasz... Wyżej urodzeni są mi dokładnie tak samo obojętni jak szczury w dzielnicach biedy. Dopóki trzymają się ode mnie z daleka żyjemy w zgodzie.
- Naturalny obieg pieniędzy moja droga. Widzę, że masz bardzo dobre patrzenie na świat. Słyszałem kiedyś ciekawy pogląd pewnego podżegacza. Nazwał go z klasycznego “Tabula rasa”. Co na nasz znaczy pusta tabliczka. Chodzi tu o to, że gdybym to ja przykład ja wyszedł z pomiędzy nóg dziwki ulicznej i podrzucili mnie na dwór to i tak bym się wychował na arystokratę. Jednak elektor dowiedział się o tym człowieku. Spłonął na stosie za swoje poglądy. Dziwny jest ten kraj czyż nie? Ktoś chce dla niego dobrze to go o herezje oskarżą. Mam nadzieję, że nie jesteś jedną z tych fanatyczek Sigmaryczek
- powiedział z uśmiechem szczerząc zęby.
- Niektórzy powinni nauczyć się trzymać język za zębami ...
- To jakaś aluzja?
- wtrącił się jej w pół słowa.
- To prawda życiowa
- wyjaśniła, obdarzając go swoim najlepszym uśmiechem. - Gdy stwierdzę, że mam dość słuchania twojego gadania dam ci znać prosto i otwarcie. Zaś wracając do twego pytania... Nie, nie jestem fanatyczką Sigmara.
- Bardzo cieszy mnie wieść, że na tym statku większość... - w tym momencie Hans popatrzył na Norsmenów - No... tak większość jest ludźmi otwartego umysłu. A Ty Pani reprezentujesz ich godnie.
- Mówię co myślę, robię co uważam za słuszne
- wzruszyła ramionami. Jego zdanie na jej temat obchodziło ją tak samo jak zeszłoroczny śnieg w górach, w których nawet nie była.
- Tak w ogóle to, co sądzisz o naszym kapitanie?
- Co tu sądzić... Za dużo gada. Dopóki jednak ma poparcie naszych drogich Norsmenów, dopóty niewiele da się na to poradzić. Kto wie, może szczęście nam dopisze i zginie jako pierwszy...
- Tak, tak. Niewiele się da poradzić. Już ja widziałem, że masz ich w garści. Dosłownie!

Tirana uśmiechnęła się na wspomnienie swojej “rozmowy” z Białym.
- Z resztą nie pójdzie tak łatwo.
- Nie mieszczą się w dłoni?
- zaśmiał się głośno.
- To się dopiero okaże, jednak głupotą byłoby robić sobie z nich wrogów.
- A to to sam spróbuję wybadać. Ciekawe czy mają równie interesujące poglady.
- Powodzenia
- odparła, niezbyt szczerze co prawda ale zawsze.
- Czy tylko Ciebie denerwuje ich mówienie w niezrozumiałym dla nas języku?
- Nie denerwuje mnie. Widać mają swoje sekrety, ich sprawa. Po tej robicie i tak pewnie się już nie zobaczymy więc po cholerę je poznawać?
- A skąd wiesz moja droga? Los bywa figlarny. Zmienia nasze drogi i przeplata.
- Jedyne co w życiu pewne to śmierć
- odparła spokojnie, z uśmiechem. - Nie wiem, zgaduję.
- Jedyne co w życiu pewne to zmiany
- powiedział swoją definicję tego powiedzenia.
- Kwestia wiary i wychowania.
- Taaaak... dokładnie. Kwestia wiary i wychowania
- powiedział przymykając jedno oko.
- Miło spotkać kogoś o podobnych poglądach - skinęła mu głową jednak jej spojrzenie zabarwiło się lekkim odcieniem nieufności.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział kłaniając się delikatnie.
- Do czasu - rzuciła w odpowiedzi.
- Mam się czuć zagrożony?
- Czasem śmierć przychodzi nim nastaną zmiany
- nie odpowiedziała, nie do końca.
- A czy śmierć nie jest zmianą?
- Jedyną pewną - skinęła głową.
- Nie powiedziałbym. W Twoim życiu nastąpiły zmiany. Nie jesteś ani jakąś tam karczemną dziewką, ani nie masz zawodu po matce, ani nic z tych rzeczy. Wybiłaś się w inną sferę społeczną to zmiana. Ze mną podobnie. Tak samo nasz kapitan, szybko awansował... i wiele wiele innych. Życie to ciągłe zmiany.
- Nie zaprzeczę, jednak żadna z tych zmian nie była pewna.
- Tego nie możesz wiedzieć.
- Nie mogę ale w to wierzę. To mi wystarcza. Grzebanie się w zmianach, które już nastąpiły to jedynie strata czasu. Trzeba iść do przodu i czekać na tą jedyną
- musnęła przy tych słowach swój amulet, niemal czule.
- A co to ? - Zapytał wskazując palcem na naszyjnik.
- Kruk - odpowiedziała, spoglądając na niego z niedowierzaniem.
- A po co go nosisz?
Tym razem byłą pewna, że sobie z niej żarty stroi co nie było najlepszym pomysłem bo akurat w tej kwestii nie posiadała najlepiej rozwiniętego poczucia humoru.
- By mi przypominał po co żyję
- warknęła, po czym dodała dla pewności. - Nigdy nie widziałeś znaku Morra?
- Widziałem, ale jakoś nie podeszła mi do gustu ta ideologia. Cenię ludzi otwartych na świat. A większość wyznawców Morra to mruki.
- Sam stwierdziłeś że odbiegam od stereotypu
- przypomniała mu tłumiąc gniew i nawet zmuszając się do lekkiego uniesienia kącików ust.
- No i właśnie dlatego pytałem po co nosisz symbol milczków. - powiedział prowokując.
- Symbol Morra - wściekłość na nowo zapłonęła w jej oczach i zabrzmiała w głosie. Dłoń sama odnalazła drogę do rękojeści miecza.
- No dobrze. Spokojnie. Ty masz swoją interpretację, ja swoją.
- powiedział starając się uspokoić sytuację, a jednocześnie nie zaprzeczać swoim poglądom.
- Czasem lepiej trzymać język za zębami
- powtórzyła swoje wcześniejsze słowa, tym razem z wyraźnie brzmiącą w nich groźbą. - Na niektóre tematy lepiej nie dyskutować.
- Oczywiście, jednak wiedz, że na każdy temat najpewniej będę miał odmienne zdanie
- powiedział odzyskując pewność siebie.
- Ponoć dyskusja jest wtedy ciekawsza. Bardziej... emocjonująca
- z wyraźnym żalem zsunęła dłoń z miecza. Innym razem...
- Trzeba być otwartym na nowe poglądy. To właśnie blokuje nasz rozwój. Po co komu tradycje, jakieś staroświeckie zwyczaje? Bądźmy nowocześni!
- Zostanę przy tradycjach
- oznajmiła siląc się na względną uprzejmość. - Przynajmniej niektórych - sprostowała.
Hans jedynie rozłożył ręce popatrzył w niebo i westchnął w odpowiedzi.


* * *

Hałas w nocy nie zrobił na nim wrażenia. Co złego to nie on. Nie chciało mu się wstawać z tego względu, że nie słyszał nic co mogło sygnalizować, że są atakowani. A więc zakres jego obowiązków nie haczył o to co się dzieje.
 

Ostatnio edytowane przez Aeshadiv : 06-03-2012 o 16:39.
Aeshadiv jest offline