Wilkołak zapewne zdziwił się, że taka niepozorna istota może wydawać tak głośne i irytujące dźwięki. Alicja darła się wniebogłosy robiąc krótkie przerwy na złapanie oddechu, w czasie których z całej siły okładała włochate plecy porywacza pięściami.
Dlaczego plecy? Bo bestia nie dość, że porwał ją bezceremonialnie w tempie tak szybkim, że zajęło parę sekund nim w ogóle zorientowała się co jest grane, to jeszcze przewiesił ją bezczelnie przez ramię jak worek ziemniaków!
Póki adrenalina działała czuła złość i irytację na zaistniałą sytuację. Nie dość, że jest nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim i nie wiadomo po co, w ciemnym lesie czai się ześwirowany grzybiarz, a droga którą wybrali robi ją w... wiadomo co, to jeszcze porywa ją jakaś włochata łachudra! Złość, złość, złość!
Krzyczała, piszczała, wierzgała nogami i wyrywała mu grube kudły.
Ten stan nie mógł jednak trwać wiecznie. Zmęczona zaczęła dostrzegać powagę sytuacji.
- Ej, gdzie mnie ciągniesz? - zaczęła cicho.
Zero reakcji.
-Słyszysz mnie?! - głos Alex był nieco głośniejszy.
Nic z tego. Stwór głuchy na słowa dziewczyny biegł dalej z zawrotną prędkością z niezwykłą gracją omijając jakieś spadające na niego bale, siatki...pułapki?
- Ty parszywy, włochaty śmierdzielu!! - wrzasnęła i rozpłakała się.
Porywacz warknął gardłowo i przyspieszyła. Alicja, wyczerpana i przerażona zasnęła po chwili kołysana miarowym krokiem porywacza.
Ocknęła się w ciemnej, zimnej jaskini. Jak długo spała? Gdzie był był Bestia? Po co ją tu zaciągnął?
Mała, ciemnowłosa postać o bladej skórze siedziała zwinięta w kącie. Objęte ramionami kolana dygotały z zimna i strachu. Na odsłoniętych kawałkach ciała pojawiła się widoczna gęsia skórka.
Nie chcę umierać... przeleciało jej przez myślała, gdy jakiś cichy, złowrogi dźwięk poniósł się echem po ogromnej, skalnej grocie.