Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2012, 20:19   #85
neuromancer
 
neuromancer's Avatar
 
Reputacja: 1 neuromancer nie jest za bardzo znanyneuromancer nie jest za bardzo znany
Leonidas już w drodze do piwnicy był ciekawy znaleziska Mordimera i assimarki - spodziewał się jakiegoś glifu chroniącego dobytek właściciela oberży. Jakiż inny glif miałby się znaleźć w kransnoludzkiej karczmie. Toteż ochoczo ruszył z drużyną do piwnicy. Poza tym z ogromną ulgą opuszczał pomieszczenie gdzie było ciało tamtego dziecka. Jego umysł jasno poddawał mu twarde fakty do przemyśleń mimo to wszystko to brzmiało szalenie nierealnie. Tak więc do piwnicy wszedł zastanawiając się nad ostatnimi zdarzeniami i dopiero słowa krasnoluda wyrwały go z zadumy. Spojrzał na znak namalowany na ścianie i dopadło go w jednej chwili. W jednej chwili ściany stały się płomienno-pomarańczowe, powietrze stało się gorące, nie, ono było duszne, nienaturalnie suche, kąsały ostro gardło i usta które nagle stały się poniszczone z odwodnienia, gdzieś z oddali dało się usłyszeć odgłos wybuchających płomieni, dźwięk który, zdawało mu się, towarzyszył mu wieczność. Wspomnienie wróciło. Czyjaś nieludzka dłoń odchyliła mu głowę do góry żeby wlać mu kolejną porcję płynu...
Ten sam znak na ścianie naprzeciwko...
Znał go, bólem, torturą i niewidzialnymi bliznami zapisał się siłą w jego umyśle.
Wspomnienie znikło. Całość trwała krócej niż trzeba aby nabrać oddech. Leonidas stał nieruchomo. Wiedział, że przeniósł się tam jedynie w głowie ale teraz to nie miało znaczenia, miewał koszmary, przywykł do nich. Tym razem to jednak coś zupełnie prawdziwego i namacalnego przywróciło wspomnienia. Po czole zaczęły spływać mu zimne krople potu. Gdy przerażenie powoli zaczęło oddawać władze jego ciału osunął się na bok i całe szczęście, że była tam ściana bo siły opuściły go na tyle, że nie mógł stać samodzielnie. Zaczerpnął oddech, a to nagłe przejście między, przed chwilą jeszcze dusznym powietrzem, sprawiło, że prawie się nim zadławił. Zaklinacz wpatrywał się w glif jak gdyby niewidzialna siła zmuszała go do tego, on sam nie chciał tego. Pragnął w tej chwili tylko jednego - ucieczki. Zrobił to gdyby mógł, ale nie miał siły i ciągle wpatrywał się w glif z dziwnym grymasem obrzydzenia, bólu i strachu.
Towarzysze w milczeniu obserwowali człowieka. Ktoś powiedział coś do niego, jednak zaklinacz usłyszał taki dźwięk jak słyszy wołania osoba zanurzona w wodzie. Nie zrozumiał. W głowie kotłowały mu się myśli:
-Jest tutaj!
-Wytropiła cię!
-Zemści się! Już jej nie uciekniesz!
- krzyczało milion niewidzalnych myśli.
Początkowe przerażenie Leonidasa zaczęło się ulatniać i wraz z nim głosy zaczęły milknąć. Po paru chwilach umysł zaklinacza wrócił już niemal do normy. Zdołał odwrócić wzrok od glifu tylko żeby się przekonać, że potrafi. Powrócił do niego wzrokiem po czym rozejrzał się dookoła. Nie wiedział jak długo był w tym otumanieniu. Towarzysze otaczali go i wyraźnie oczekiwali na wyjaśnienie. Odezwał się, jego głos brzmiał pewnie choć widocznie jeszcze ciężko oddychał i robił przerwy między słowami:
-To przeklęty symbol. To nie jego miejsce i nie powinno go tu być, należy do innego świata. Plugawi to miejsce. Ktokolwiek... - tu zrobił dłuższą przerwę i tylko wprawne oko dostrzegło lekkie skrzywienie które pojawiło się na moment na twarzy gdy musiał wypowiedzieć te słowa - ktokolwiek jest odpowiedzialny za jego umieszczenie jest związany z najczarniejszą mocą. Ruszajmy stąd. - Leonidas rozejrzał się po reszcie - a przynajmniej odejdźcie za schody. Nie wiem czy znajdę sposób by się go pozbyć inaczej niż spalenie tej karczmy. - to ostatnie zdanie zaklinacz mówił już pełnią sił, nie skrywając w głosie nienawiści.
Zaklinacz czekał na decyzję drużyny.
-Nie da się spalić karczmy, zwłaszcza teraz.- mruknął krasnolud wciągając nosem powietrze.-Jest przewilgocona, zaczyna pleśnieć. A i jeszcze padający deszcz. Nie zaprószysz ognia, który mógłby go spalić.
Zaklinacz popatrzył na kapłana, w jego oczach widać było złość która powoli topniała. Wpatrywał się tak chwilę na niego.
-Tak, racja. Dałem się ponieść emocją. Przepraszam. - człowiek mówił już jak zawsze. Widocznie wrócił do sił.
-Nie wyczułam w tym symbolu aury zła. W każdym razie nie większą, niż w całym mieście? Możesz rozwinąć więc tą kwestię? Dlaczego uważasz ten znak za zły?- spytała Grimma.
Młody człowiek odszedł od ściany i podszedł bliżej glifu. Pierwsze kroki stawiał niepewnie i jakby wymuszenie. W końcu zebrał się jednak na odwagę i znalazł się nieopodal niego wsłuchując się w słowa ich szefowej.
-W miejscu gdzie go... poznałem, nie było niczego dobrego. Ten znak przypomina mi o bólu, z tego tytułu zawsze będzie mi zły. - zaklinacz wpatrywał się w niego. Opanował się już na tyle by się oswoić ze wspomnieniami które ten mu przywodził. - masz racje Grimmo, pozwól mi więc zrobić coś co do tej pory nie było mi dane.
Wzruszyła ramionami w odpowiedzi i rzekła.- Laura, weź ze sobą kogoś i rozejrzyj się wśród okolicznych domów. Potrzebujemy wszak pewnego i bezpiecznego miejsca na nocleg. A ty... rób swoje czarowniku.
- Oczywiście. - odparła kobieta.
- Jednak nie wydaje mi się dobrym pomysłem rozdzielanie się. Tutaj coś się dzieje, a dzielenie naszych i tak skromnych sił nie byłoby rozważne. - wyraziła swoje zdanie. Widząc oblicze Grimmy dodała po chwili.
-Sypiać też będziemy wszyscy razem?- zaśmiał się Gharrok spoglądając to na Sarabis to na Laurę.
A aasimarka ignorując jego niski lotów żarcik wtrąciła.-Nie chodzi o rozdzielanie się, tylko o rozejrzenie poblikiskich domach. W razie czego huk mojej broni, przyciągnie uwagę, reszty więc... idę z wami.
- Ale to ty jesteś naszym zleceniodawcą i to ty decydujesz. - popatrzyła po mężczyznach zgromadzonych w pomieszczeniu.
- Zaczęliśmy wspólnie poszukiwania, tak więc kontynuujmy je. - zwróciła się do Gharroka.
- Chyba że się boisz, wtedy pójdę z kimś innym. - dodała z uśmiechem.
-Tsss... Nie boję się niczego. Co najwyżej, nie ufam temu miejscu. - odparł dumnie mężczyzna. I uśmiechnął się uderzając dłonią w pierś.- Poza tym, ktoś musi pilnować ślicznotek. I tulić do mocarnego torsu, jak się przestraszycie pajączka.
-Marzyciel.- prychnęła za śmiechem Skysong, nie wzbudzając jednak żadnej negatywnej reakcji na obliczu rashemity.
- Chodźmy zatem. - powiedziała Laura po czym ruszyła w stronę schodów i wyjścia z karczmy. Broń przyjemnie ciążyła w ręku.
-Pewnie nie muszę tego mówić ale uważajcie na wszystko. To dziwne miejsce. - rzucił za wychodzącymi Leonidas po czym zwrócił się do reszty:
-Na razie mogę powiedzieć, że ten glif ma związek z magią zmiany planów. Jeśli poczekacie na mnie chwilę to raczej będę w stanie powiedzieć coś więcej. Oczywiście nie ma sensu stać tutaj zbyt długo. Powiedzmy, że potrzebuję maksymalnie godzinę, a pewnie krócej. Po tym czasie możemy odejść tak czy inaczej. - zaklinacz powrócił do badania znaku, w duchu zadowolony, że powoli opanowywał wcześniejszy lęk jaki w nim powodował. Teraz targała nim głównie chęć zdobycia wiedzy.
-Acha... na wypadek jednak, gdyby to miejsce nie było groźne, warto by je uznać za nasz tymczasowy nocleg.- stwierdziła Grimma po chwili namysłu. I wraz krasnoludem udali się na parter gospody. Jedynie mnich przysiadł w kącie i skupił się na medytacji.
Bowiem nie można było przecież zostawić Leonidasa samego.
 
neuromancer jest offline