Moperiol spojrzał na swój długi łuk. Gdyby tylko był on wykonany przez elfów… - pomyślał – Duży, z mocno giętkiego drewna, kościane elementy, niewielki ciężar. Wszystko to pozwalałoby na zwiększenie zasięgu, co jakże mogło być przydatne w obecnej sytuacji. No ale co tam, miał co miał. Ten trzymany przez niego najgorszy też nie był, dało się daleko strzelić, szczególnie z wieży. Zerknął na kołczan pełen strzał, oby któreś znalazła drogę do von Kytkego, oby przebiła jego piękną zbroję. Szansa niewielka, ale jest…teraz jednak wszystko w rękach bogów.
Gdy tylko wrogowie zbliżyli się na odpowiednią odległość puścił naciągniętą chwilę wcześniej cięciwę. Nie skupiał się nad lotem strzały, nie było na to czas, od razu ręka sięgnęła po kolejną. Chwilę później i ona była już w powietrzu. Strzalał, strzelał jak najszybciej mógł. Celował w miejsca, gdzie biegło najwięcej barbarzyńców, lub w Kytkego, jeśli tylko poczuł, że jest szansa go ustrzelić. |