Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2012, 11:35   #17
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Promienie słońca nieśmiało wyjrzały zza chmur, oblewając swym blaskiem oszronione ogrody Calidyrr'u. Pogoda pogorszyła się, co zmusiło mieszkańców miasta to przywdziania grubszych szat. Zimny wiatr kąsał skórę, targał włosy, zmuszał do mrużenia oczu tych nielicznych, którzy zdecydowali się na opuszczenie swego domostwa. Ciężkie, ciemne chmury nie zapowiadały poprawy obecnego stanu rzeczy. Jedynym co pozostało mieszczanom to cieszyć się wątłymi promieniami słońca, które tu i ówdzie przedzierały się przez siną szatę nieba.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=7veIGZ6Vy9U[/MEDIA]
Gustav wychylił głowę spod zadaszonego ganku jednego z domostw usytuowanych w południowej części miasta. Na ramiona zarzuconą miał wilczą skórę, którą dokładnie otulił kark.
- Jesień będzie w tym roku wyjątkowo nieprzyjazna... - zabrzmiał kobiecy głos gdzieś za jego plecami. Rycerz skinął głową w odpowiedzi i milczał przez chwilę jakby dopatrując się boskich znaków na zachmurzonym niebie.
- Jeśli mamy racje, całe nasze królestwo może stać się bardzo nieprzyjaznym miejscem. Cóż też dziwić się wiatrom , skoro niosą jedynie pył z ludzkich serc ? - odpowiedział nie odwracając oblicza od nieba.
- Niech Tempus natchnie Twój miecz, Gustavie.
- Tempus nie natchnie nikogo w tej podłej grze... Jest niegodna Jego i wiernych. Mimo wszystko...
- Będę czekała na wyznaczonym miejscu... Kocham Cię.
- I ja miłuję Cię całym sercem...
- jedynie kątem oka zerknął ku ciemność panującej w uchylonych drzwiach za jego plecami. Skinął lekko głową, nie wypowiadając już ani jednego słowa. Poprawił zwierzęcą skórę, po czym ruszył przed siebie.
Gleba była twarda. Zimne powietrze hartowało zmoczoną, dżdżystą ziemię niczym kowal żelazo. Chłód potęgował przygnębienie trawiące mieszkańców, teraz przypominających zakapturzone zjawy włóczące się po wyłożonych zmarznięta breją uliczkach. Wciskając głowę między ramiona starał się nie poświęcać im uwagi. W jego głowie rozpoczęło się odliczanie.

+-+-+

Do speluny Griga trafił późnym popołudniem, po tym jak załatwił inne sprawy... O których wolał aby jego dawny towarzysz broni nigdy się nie dowiedział.
Jak zwykle o tej porze, w tawernie panowały pustki. Kilku barczystych jegomości raczyło się beczułką piwa przy jednym ze stolików, zaś przy innym spała urocza grupka stałych bywalców. Grig zbliżył się do nich i czubkiem buta uderzył w jedną z nóg stołu.
- Albo płacita za posłanie, albo spierdalać !
Półprzytomni mężczyźni wyprostowali się energicznie. Jednemu z nich do czoła przylgnęła karta do gry.
- Jeno wczoraj wykupili mi tyle tej twujej bryndzy, co ją nazywosz piwem a tera nas wyprasza, a ? To tak si dba tutej o goś...
- Stul ryj , bo Ci łańcuch skrócę !
- warknął gospodarz i trzepnął pyskacza otwartą dłonią w twarz.- Za kogo Ty si masz, na zżartą francą kurwią szparę ?! Za księżniczkę ! Grig mówi wypierdalać to co robita , a ?
Chłopak potarł poczerwieniały policzek, po czym warcząc coś pod nosem podniósł się wraz z kolegami i skierował do wyjścia.
- A wieczorem i tak tutaj przypełźnieta psubraty ! Bo na lepsza piwo was stać będzie w czasie, kiedy pozwolita za garść srebra jakiemu szlachcicowi wam w rzyc zajrzeć ! - Grig najwidoczniej dopiero w tym momencie dostrzegł stojącego nieopodal wejścia Gustava i odsłonił swoje "wojskowe" [co drugi wystąp] zębiska.
- Kogo to moji ślipia widzą ! Już się nakurwiłeś, a ? - zaprosił rycerza gestem, strącając na podłogę pozostawione przez poprzednich klientów szpargały. Splunął w szmatę i przetarł nią niedbale blat stołu.
- Odzwyczaiłem się od płacenia za takie rzeczy...- mruknął Bronith zasiadając na zydlu. - Jak rozumiem, Twoja baba Ci stale cennik podnosi ?
- Pies ją srał...
- karczmarz wybałuszył widząc szmaciane zawiniątko, delikatnie położone przez Gustava na stole. Spod poszarzałego materiału wystawał zaledwie fragment zdobionej rękojeści. - Na cycki Sune... Czy to ? To ON prawda ?
Rycerz przytaknął skinięciem głowy, po czym rozejrzał się po karczmie. Pozostali goście zdawali się dalej bardziej zaabsorbowani beczułką piwska niżeli ich rozmową. Chwycił zatem za skrawek materiału i zręcznym ruchem obnażył pokryte runami ostrze.
- Niech mnie pierun trzaśnie ... Ile lat minęło, a ? Bydzie prawie dziesięć... Myślał, żem ja , że pozbyłeś się tego ostrza. Oddałeś je tyj skrajcowanej ... - Grig zadrżał , po czym przeniósł spojrzenie z miecza na rycerza.- Tylko mi ni mów, że ześ jum odwiedził, a ? To babsko znowu namisza Ci w głowie !
- Nie twój to interes Grig jak je odzyskałem. Tym ostrzem posłałem przed oblicze Kelemvora więcej dusz, niż cała straż przyboczna Lorda Dugthaara razem wzięta.
- A cu z obietnicą, ży teraz nie miczem będziesz spory rozwiązywał a tych co wadzą gromił ? Ni to żebym si przejmował, pałą zawsze sprywy łatwiej rozwiązać niż machając ozorem...
- uśmiechnął się nagle, jakby dumny z niezamierzonej sprośności swojej wypowiedzi.
Gustav w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami.
- Jak tam moi najemnicy ?
- Aaa... pies ich jeden wie. Ten zachłanny ylf napasł się jak wiprz , nakurwił w budyneczku obok i gdzieś polazł. Za to ten śmirdzący goblin...Filut, ta ? Obyś miał co jeszcza w sakwie, bo dawno nie widział żem ja takiego... wlał z siebie z wiadro mojego bibra !
- I żyje ?
- uśmiechnął się rycerz, wsuwając miecz do pochwy.
- Medyka nie musiał żem ja sprowadzać... sam się uleczył kwaśnym mlykiem. I też gdzieś spierdolił. Pozostali nie wrócili na noc... I moża i tak lypiej ? Ta pyskata ylfka tylko by mi w interesie nabruździła. Widział Ty jak się gapiła na moich gości , a ? Jak na te uczciwe kobity zbierające na kromke chlyba ? Każdy zarabia tak ja umi, a to ich wina, że najlepiej im to dupą idzie ?
-Widziałem, widziałem... I widziałem też jak spotulniałeś kiedy Ci pięścią zagroziła. Więc kiedy wróci lepiej się grzeczne uśmiechaj... Albo lepiej się nie uśmiechaj i potakuj. Bo znowu dostaniesz jak szczenie po tyłku...
- uśmiechnął się wrednie- A teraz podaj mi wina. Poczekam tu na nich... Ach, to dla Ciebie. - rzucił wypchany złotem mieszek na blat stołu- Musi wystarczyć.

+-+-+

Gustav zebrał piątkę najemników na zapleczu karczmy Griga. Zabawa w sąsiedniej izbie zaczynała nabierać kolorów, jednak tego wieczora nie miała stać się udziałem żadnego z nich. Odziany w wypolerowaną, zdobioną, płytową zbroję rycerz wpatrywał się w nich przepełniony powagą. Na nieco dłuższą chwilę zawiesił spojrzenie na niskim towarzyszu elfiej brygady, zastanawiając się czy aby na pewno jest w stanie ruszyć razem z nimi.
- Na pewno dasz radę, Filucie ? Z tego co słyszałem wczoraj dałeś tak do wiwatu, że największa moczymorda Luskanu podałaby Ci rękę...- mruknął nieco niezadowolony z nieodpowiedzialności człowieka.
- Od teraz - żadnych pytań, aż nie znajdziemy się za miastem. Gdyby ktoś nas zatrzymał, zmierzamy do mości Taebalda, miejscowego kupca, który szuka najemników do ochrony jego karawany. - wcisnął dłoń do szmacianej torby leżącej na stole obok i podał tanie, znoszone płaszcze z kapturem tym z najemników, którzy tak dokładnie maskującego odzienia nie posiadali. Sam zarzucił podobne odzienie na plecy i zaciągnął na głowę okazały kaptur. Jego twarz spowił cień.
- Do tego czasu również nazywajcie mnie Umed. Sir Gustav Bronith w tej chwili smacznie drzemie w pokoju na górze. - zerknął w kierunku paladynki, której zapewne działania jego mogły wydać się bardzo podejrzane. - Zaufaj mi, że to dla naszego własnego bezpieczeństwa. Ruszajmy.
Otworzył tylne drzwi karczmy, wychodzące na zdewastowany "ogród". Krzewy były martwe, otoczone przez błotniste kałuże wypełnione, sądząc po zapachu, moczem a nie wodą.
Kiedy weszli w wąską alejkę prowadzącą miedzy domostwami Calidyrr'u na ich ramiona posypały się pojedyncze , białe płatki śniegu.
- Niech Tempus sprzyja naszej sprawie...- wyszeptał Gustav, zanurzając się w mroku alejki.

Nieznającym tak dobrze miasta najemnikom, wydawać się mogło , że błądzą na oślep wśród jednakowych korytarzy. Z dala od głównych ulic wszystko wyglądało tak samo. Uliczki były niewyobrażalnie ciasne - czasami musieli przeciskać się bokiem pomiędzy ścianami, ocierając brzuchami o zimne , kamienne ściany. Z rynsztoków ulewały się cuchnące ciecze, tworząc błoto, w którym brodzili po kostki. Dopiero po kilku długich chwilach wyszli na nieco bardziej uczęszczaną ulicę, która ciągnęła się pomiędzy domostwami średnio zamożnych mieszczan.
Zatrzymali się pod jednym z nich, którego tyły przytulone były do palisady otaczającej miasto. Gustav rozejrzał się dyskretnie - pusto. Trzykrotnie uderzył w drzwi i w spokoju oczekiwał reakcji. Usłyszeli ciche szuranie stóp, po czym drzwi uchyliły się lekko. W wypełnionej wątłym światłem szparze, ukazała się pomarszczona twarz brodatego mężczyzny. Zmierzył ich obojętnym spojrzeniem, po czym bez słowa wpuścił do środka.
Rycerz dał im znak, by podążali za nim. Nie powitał starca, zwyczajnie go minął . Sam kupiec również tak postąpił. Nawet nie obdarzył najemników spojrzeniem, kiedy mijali go w progu. Zamknął za nimi drzwi, po czym udał się do pokoju obok, zostawiając ich samych sobie. Gustav śmiało otworzył drzwi prowadzące do piwnicy i poprowadził towarzyszy w dół po schodach. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny. Ściany, aż po sufit zastawione był workami, pomiędzy którymi harcowały myszy. Jedno kopnięcie i sterta worów przewróciła się na bok odsłaniając drewnianą klapę. Zawiasy zawyły przeraźliwie, kiedy rycerz pociągnął za uchwyt.
- Jeszcze chwila i będziemy za murem.
Zgięci niemal wpół przemaszerowali wydrążonym w glinie tunelem , aż dotarli do kolejnej klapy. Na powierzchni czekała ich niespodzianka...
Znaleźli się pośrodku kniei otoczeni przez czwórkę zakapturzonych postaci i sześc koni.
Gustav gestem dał znac najemnikom by zachowali spokój.
Jedna z postaci zbliżyła się do rycerza, opuszczając kaptur z głowy. Ich oczom ukazała się kobieta o jasnej skórze i falujących, kasztanowych włosach. Jej uszy były szpiczaste, przypominające elfie jednak dla dzieci Corellona różnice były łatwe do spostrzeżenia. Rysy twarzy, choć delikatne dalej przypominały bardziej ludzkie niżeli ich własne. Z pewnością jej krew w pewnym stopniu wymieszana była z elfią.
- Spisałaś się Laona...
- Czyli zakładałeś , że mogę sprawić Ci zawód Gustavie ?

Rycerz uśmiechnął się pobłażliwie w odpowiedzi, po czym zwrócił się do najemników.
- To moja przyjaciółka, Laona. Pomogła mi wszystko zorganizować...- wyjaśnił- To jedyna osoba, jakiej możemy w pełni zaufać.
Półelfka skinęła głową w kierunku najemników na powitanie.
- Konie będą tutaj czekac, aż powrócicie. Zostawię jednego człowieka by tego dopilnował. Reszta... Tak jak to ustaliliśmy.
- Wspaniale. Czekajcie w pobliżu bramy.
- zawahał się jakby i zerknął po pozostałych.- Wybacz, czas nagli.
- Naturalnie. Niech Selune swym blaskiem wskażę wam właściwą ścieżkę...


+-+-+

Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem. Przeprawa przez gęsty las nie należała do przyjemności - wilgotne gałęzie uderzały o ich twarze, grunt był miękki , tak iż często zapadali się w nim niemal po kolana. Co chwila Gustav nawoływał ich by zachowali cisze, jednak sam - opancerzony w ciężką zbroję - nie dawał popisu swej zręczności. W końcu zirytowany zatrzymał się.
- Szlag by to...- mruknął, po czym chwycił za ramię Salarina.- Poprowadzisz, towarzyszu. Ja ledwie widzę w tych diabelskich ciemnościach....
Choć nie bez problemowo, dotarli w końcu na skraj lasu. Szum rzeki docierał do nich coraz wyraźniej wraz z typowym, towarzyszącym rozlewiskom zapachem. Również niemal natychmiast, spomiędzy gałęzi do ich oczu dotarły wątłe światła dwóch pochodni. Każdy z najemników musiał wytężyc wzrok niezwykle mocno, by dostrzec dwie postacie stojące z pochodniami i opartymi na ramieniu glewiami.
- Gwardziści królewscy...- mruknął cicho Gustav.
Mężczyźni stali na piaszczystym brzegu przy czymś, co na pierwszy rzut oka wydawało się kupą mchu, mułu i przegniłych gałęzi. Dla wszystkich jednak było oczywiste - to zakamuflowana łódź.
Gustav zerknął między zarośla po ich prawej stronie i wskazał na coś ramieniem, jednocześnie wskazując podbródkiem na Filuta i Salarina.
- Ze mną... Wy, zajmijcie się tamtymi. Musimy dostac się na łódź... - westchnął cicho.- I na Tempusa... postarajcie się nie wyrządzić im krzywdy... Oni spełniają jedynie swoje obowiązki względem Królowej. Spróbujcie ich obezwładnić... - zerknął z nadzieją w kierunku Randala.

Rycerz ruszył przez zarośla, w nadziei iż człowiek wraz z elfem podążą za nim. Salarin mógł zdawać się lekko zdezorientowany tym poleceniem. Fiult jednak dobrze wiedział o co chodzi Gustavowi - przez szlak nieopodal nich maszerowało dwóch zbrojnych, zapewne również strażników i nie można było pozwolić na to, by zameldowali o ukrytej łodzi w forcie zamkowym.




----------
Lairiel - [Rzut w Kostnicy 17] - udany
Lairiel - [Rzut w Kostnicy 10] - niepowodzenie
-----
Baelraheal - [Rzut w Kostnicy 18] - udany
Baelraheal - [Rzut w Kostnicy 26] - udany
-----
Filut - [Rzut w Kostnicy 19] - udany
Filut - [Rzut w Kostnicy 8] - niepowodzenie
-----
Salarin - [Rzut w Kostnicy 17] - udany
Salarin - [Rzut w Kostnicy 7] - niepowodzenie
-----
Randal - [Rzut w Kostnicy 7] - niepowodzenie
Randal - [Rzut w Kostnicy 7] - niepowodzenie.

-------
Gwardziści
KP - 16
PW - 25
Wyt - +4
Ref - +1
Wola - +0
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 08-03-2012 o 15:32.
Mizuki jest offline