Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2012, 16:56   #24
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Fernas szedł spokojnie jak zwykle na tyle grupy. Słońce grzało jak oszalałe. Bard próbował się ochładzać raz po raz przystając i polewając się zimna wodą z Wartki. Regularnie popijał wodę z bukłaka nie bojąc się o jej brak – wszakże byli przy rzece. Nie myślał o powrocie, i tak nie miał w domu czego szukać. Choć miał wątpliwości co do zgrania i skuteczności bojowej towarzyszącego mu ekipy to nie zamartwiał się tym. ~Najwyżej subtelnie się ulotnię, gdy będzie naprawdę źle~ pomyślał. Nie uznawał się za tchórza, ale wolał ratować swoje życie niż umrzeć w imię jakichś niesprecyzowanych idei. ~Najwyżej sam pójdę ratować Alaanara~ pomyślał, ale od razu zwątpił w ten pomysł. Bard był lekkomyślny, ale nie głupi. Wiedział, że jego mistrz nie wyruszałby sam na takie poszukiwania - kto wie co znajdą przy karawanie? Teraz, jak zwykle, liczył na łaskę Tymory. Nie był szczególnie religijny, ale w sytuacjach kryzysowych wolał się pomodlić, bo - jak uważał - na pewno to nie zaszkodzi, a być może pomoże.
Fernas spojrzał na towarzyszy. Jeśli miałby powiedzieć jaka była najważniejsza rada od Alaanara to rzekłby, ze brzmiała ona: “Nie ufaj nikomu”. Tą zasadą zamierzał się też kierować i bard. Choć, co prawda, lepiej mieć sprzymierzeńców niż wrogów, ale ani jednym ani drugim nie należy ufać.

Po jakimś czasie rozbrzmiał grzmot. ~[i] Oho, zbiera się na burzę, lepiej schować lutnię[.i]~ Jak pomyślał, tak zrobił. Uzupełnił wodę w bukłaku. Był ciekaw co się dzieje teraz w domu. Zapewne ojciec wrzeszczy, a matka próbuje go uspokoić. Biedna kobieta. Jak mogła związać się z kimś takim jak on? I wytrzymać tyle lat? Po raz kolejny naszły go wyrzuty sumienia. Było mu przykro, że się nie pożegnał, ale co się stało to się nie odstanie. Chłopak nie zamierzał wracać do Viseny; przynajmniej nie teraz. Zastanawiał się, czy w ogóle wróci i nie był pewien. Na rozmyślanie na ten temat miał jednak jeszcze czas; mnóstwo czasu.

Po chwili lunął deszcz. Fernas odetchnął z ulgą, że schował lutnię. Pobiegł z resztą w kierunku lasu. Gdy schronili się pod jakimś drzewem dokonał przeglądu ekwipunku. Gdy pakował się wiedział, że pośpiech nie był wskazany. Jednak dopiero teraz zauważył jak nieprzygotowany wyruszył. ~Mogłem wziąć chociaż wędkę ojca, procą raczej jedzenia nie zdobędę~ pomyślał. Jednak teraz było za późno, musiał liczyć na łud szczęścia i swych towarzyszy, choć z tych dwóch rzeczy bardziej skłonny był wierzyć w szczęście. Mówi się trudno. Usiadł na wilgotnej trawie i obserwował deszcz. I tak nie miał nic lepszego do roboty.

Ulewa ustała. Młody bard wstał i już miał ruszać z drużyną na trakt, gdy usłyszał stłumiony krzyk Korenna. Spojrzał w górę i prędko się odsunął. Jeszcze przed chwilą nad jego głową wisiała się jakaś dziwna konstrukcja. Wtedy też zaczęły wylatywać stamtąd szerszenie. Nagle Etrom ostrzegł wszystkich, chwycił toporek i szybkim ruchem ściął gniazdo. Rozwścieczone owady ruszyły w ich kierunku. Bard w pierwszej chwili stanął jak wryty, ale momentalnie pognał w kierunku wody. Szerszenie kąsały niemiłosiernie. Bard czym prędzej skoczył do wody. Pobył tam chwilę, popłynął nawet nieco głębiej na wszelki wypadek. Gdy owady odleciały wypłynął na powierzchnię. Wykręcił ubrania i odetchnął. Spojrzał na resztę. Najwidoczniej nie został pogryziony tak mocno jak uważał. Niektórzy byli w naprawdę kiepskim stanie. Bard miał jedynie kilka ukąszeń. Spojrzał na winowajcę. Nie zaczynał awantury, bo to po części jego wina - w końcu to on chciał pozbyć się gniazda. Obejrzał lutnię. Na szczęście nie zamokła.

Po niedługiej chwili wszyscy mieli wyjść na trakt. Usłyszano jednak tętent kopyt. Fernas wolał się nie wychylać. Inni to zrobią. Po co on miał się narażać? Uznał, że trzeba działać jeszcze ostrożniej niż dotychczas, bo okazało się, że to najprawdopodbniej ludzie Knuta. Chociaż w sumie niszczenie gniazda nie było zbyt mądre. Takie zachowania trzeba było wyeliminować jeśli mają dotrzeć w jako-takim stanie. Yarkiss zaproponował udanie się lasem w pobliżu traktu. Bard pierwszy raz w myślach, przyznał mu rację.

Nadszedł zmrok. Gdy się zatrzymali, Fernas przebrał się w inne ubranie. Obejrzał też swoje ukaszenia. Nie przejął się nimi zbytnio. Usiadł wygodnie i odpoczął. Oznajmił reszcie, że później może stanąć na warcie. Położył się, ale nie zasypiał. Po prostu odpoczywał.

Ulewa ustała. Młody bard wstał i już miał ruszać z drużyną na trakt, gdy usłyszał stłumiony krzyk Korenna. Spojrzał w górę i prędko się odsunął. Jeszcze przed chwilą nad jego głową wisiała się jakaś dziwna konstrukcja. Wtedy też zaczęły wylatywać stamtąd szerszenie. Nagle Etrom ostrzegł wszystkich, chwycił toporek i szybkim ruchem ściął gniazdo. Rozwścieczone owady ruszyły w ich kierunku. Bard w pierwszej chwili stanął jak wryty, ale momentalnie pognał w kierunku wody. Szerszenie kąsały niemiłosiernie. Bard czym prędzej skoczył do wody. Pobył tam chwilę, popłynął nawet nieco głębiej na wszelki wypadek. Gdy owady odleciały wypłynął na powierzchnię. Wykręcił ubrania i odetchnął. Spojrzał na resztę. Najwidoczniej nie został pogryziony tak mocno jak uważał. Niektórzy byli w naprawdę kiepskim stanie. Bard miał jedynie kilka ukąszeń. Spojrzał na winowajcę. Nie zaczynał awantury, bo to po części jego wina - w końcu to on chciał pozbyć się gniazda. Obejrzał lutnię. Na szczęście nie zamokła.

Po niedługiej chwili wszyscy mieli wyjść na trakt. Usłyszano jednak tętent kopyt. Fernas wolał się nie wychylać. Inni to zrobią. Po co on miał się narażać? Uznał, że trzeba działać jeszcze ostrożniej niż dotychczas, bo okazało się, że to najprawdopodbniej ludzie Knuta. Chociaż w sumie niszczenie gniazda nie było zbyt mądre. Takie zachowania trzeba było wyeliminować jeśli mają dotrzeć w jako-takim stanie. Yarkiss zaproponował udanie się lasem w pobliżu traktu. Bard pierwszy raz w myślach, przyznał mu rację.

Nadszedł zmrok. Gdy się zatrzymali, Fernas przebrał się w inne ubranie. Obejrzał też swoje ukaszenia. Nie przejął się nimi zbytnio. Usiadł wygodnie i odpoczął. Oznajmił reszcie, że później może stanąć na warcie. Położył się, ale nie zasypiał. Po prostu odpoczywał.
 
MrKroffin jest offline