~Kłótnie już były, niektórzy zdążyli wykazać się głupotą ~ Myślał Jarled gdy przerwał mu grzmot błyskawicy
~Pięknie, jeszcze burza, pozostaje czekać aż coś nas pozżera~ Nie dał jednak po sobie poznać złego humoru. Z początku nawet deszcz był przyjemny. Chłodne krople zmywały z twarzy pot, a szelest liści po których spływała woda uspokajał syna grabarza. W końcu jednak ulewa zaczęła być uciążliwa i irytująca, mokre ubrania kleiły się do ciała, woda spływała po twarzy, a jedzenie w torbie powoli przesiąkało wodą.
Deszcz nie trwał jednak długo a po nim słońce znowu wyszło zza chmur. Jarled nie wiedział co myśleć o pogodzie, z jednej strony stracili dużo czasu na chowanie się przed ulewą, z drugiej jednak strony ochłodzili się a ich wysuszona skóra została zwilżona. Już powoli miał wstawać do dalszej wędrówki gdy usłyszał krzyk Korenna. Spojrzał tam gdzie reszta drużyny i zauważył wielkie gniazdo szerszeni. Było ogromne, wielkości człowieka, tak więc Jarledowi aż zaparło dech. Później wszystko działo się zbyt szybko żeby Jarled mógł zareagować. Etrom uderzył toporkiem w gniazdo owadów i wszyscy zaczęli uciekać do Wartki. "Grobokop" w trakcie biegu klął i wyzywał w myślach chłopaka z chustą za jego pomysłowość.
~Jak można być tak głupim żeby ruszać gniazdo szerszeni~ pomyślał Jarled wychodząc z wody. Zaczynało się ściemniać, a jak dotąd wszystko zapowiadało się cudownie. Byli mokrzy, zmęczeni a na dodatek odbyli heroiczną walkę z szerszeniami. Grobokop wyjął sejmitar i zaczął przeszukiwać torbę z nadzieją że znajdzie coś suchego do czego mógłby wytrzeć broń. Przeszukując torbę powiedział do towarzyszy -Wypadałoby znaleźć miejsce na nocleg. Przy okazji trzeba by było podzielić się jakoś zadaniami, i ustalić kto pierwszy trzyma warte. -
"Grobokop" nie przestawał jednak krytycznie myśleć o drużynie i całej podróży. Cały czas myślał o tym czy wyprawa ma jakiś sens, o kłopotach jakie ich czekają i o swoich towarzyszach. |