Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2012, 19:46   #112
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kozak rzucił się na ziemię w momencie gdy mutant wyłonił się ze swej kryjówki i oddał strzał. Wołodia wierzył w umiejętności strzeleckie swoich kompanów, ale lepiej było dmuchać na zimne.
Padł na twarde kamienne podłoże. Upadek bolał, ale tylko krótką chwilę. Kozak podniósł wzrok, kierując spojrzenie w miejsce gdzie chwilę temu stał mutant - łucznik. Nigdzie go nie było, ale na ścianie znajdowała się krew, zatem Saraid albo Alexander zrobili swoje. Wstał. Lewe ramię lekko piekło, ale nie zważał na to. To było lekkie draśnięcie, jakie już mu się trafiało nie raz. Wołodia prędko powrócił do kompanów. Bitka skończyła się równie szybko, co się zaczęła. Kislevita wziął głęboki wdech.

Mężczyzna przyspieszył kroku widząc strzały przeklętego stwora, tkwiące w ciele woźnicy. Polubił tego człeka. Wiele ich łączyło i nie wyobrażał sobie dalszej wędrówki bez Sigismunda.
-Oż na bogów! Czemuś pani jeszcze jego ranami się nije zajięła?!- krzyknął rozkładając ręce w geście bezsilności. Mężczyzna łukiem ominął trupy mutantów, które powaliły krasnoludy.
-Dobra walka przyjiacijele.- burknął do Khaldina poklepując go w ramię. Nie miał dobrego humoru, mimo iż udało im się zwyciężyć. Kapłanka, którą chronili nie wykazywała ani krzty dobrej woli, nie myślała w przód, nie przewidywała.

Kobieta była po części za nich odpowiedzialna. Za nich i za ich zdrowie, wszak była w stanie uleczyć ewentualne rany. Wołodii bynajmniej nie chodziło o jego zadrapanie. Miał zamiar opatrzyć to czystą szmatą i tyle. Sigismund był ranny a kapłanka była wobec tego bierna. Kozak był rozgniewany. Z resztą było to widać po jego wyrazie twarzy. Od tego dnia miał zamiar jeździć konno obok wozu, by ograniczać kontakty z kobietą i jej pomocnicą. Przez chwilę miał ogromną ochotę wyżyć się na Felixie, jednak w duchu machnął na to ręką i podszedł do konającego woźnicy. By ewentualnie pomóc w leczeniu człeka, jeśli trzeba by go było przytrzymać, albo coś w ten deseń.
-Czemuś nie buchnął słupem ognia z niebios?- rzucił tylko z przekąsem do Eryka.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline