Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2012, 17:49   #111
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Alex, Saraid i Wołodia vs Strzelec***

Niezwykle dzielny kozak, wystawił się na praktycznie pewne trafienie. Plan odważny, pełen zaufania względem członków jego drużyny, a zarazem pełen zaufania w kiepskie oko zmutowanego strzelca.

Towarzysze byli gotowi, spokojnie wymierzyli. W ich rękach było poniekąd życie zarówno odmieńca, jak i kozaka. Presja była duża, jednak wiara we własne umiejętności również.

Zarubiev ruszył, zaczął prowokować…Mutant odsłonił się na chwile mierząc i puszczając zaraz cięciwę…Saraid gdy tylko go ujrzała od razu wypuściła swoją strzałę…a Alexander bełt.

Każdy z nich w wielkim spowolnieniu widział lecące pociski. Bełt Alexa pierwszy dotarł do celu, wbijając się w ramię odmieńca. Zaraz po nim strzała Saraid wylądowała między oczami wroga, natychmiastowo kończąc życie strzelca. Bogowie natomiast chyba docenili odwagę Wołodii. Mimo iż strzała mutanta również znalazła sposób, by dotrzeć do kozaka, to zdołała jedynie nieznacznie rozciąć jego skórę. Rana była powierzchowna, nic co by mogło zagrozić jego życiu.


*** Ignatz, Khaldin vs Śmierdziel ***

Zaraz po tym jak Wołodia odbiegł, pojawili się jego ‘zastępcy’ w potyczce z cuchnącym odmieńcem. Nie miał się on nawet jak odwrócić za kozakiem, gdyż zza jego pleców wyskoczył od razu Ignatz, a z boku szarżował żądny krwi i latających głów khazad.

Mutant powoli się wycofywał, próbując odpierać ataki. Nie było to jednak możliwe, był w beznadziejnej sytuacji. Udało mu się sparować jedno uderzenie Khaldina, cudem uniknąć równoczesnego Ignatza. Ale, kolejny szybki cios Khaldina już doszedł do celu. Otumaniony po uderzeniu mógł już tylko czekać, na śmierć z ręki siekającego na lewo i prawo Khazada. Ten zakończył sprawę podobnie jak z błotnisto-krwistym. Pierw topór zatopił się w bebechach, całe szczęście teraz już prawdziwa krew siknęła z wroga, by po chwili precyzyjnym cięciem w szyje zakończyć żywot przeciwnika. Jednocześnie celu doszło, upewniające pchnięciu w serce, wykonane przez Ignatza. Teraz obaj byli pewni, że więcej już się nie poruszy. Na koniec tylko jeszcze obrzydliwszy odór uderzył ich w nozdrza, ale był to ostatni ‘atak’ mutanta.


*** Aliquam, Eryk vs Rogaty mutant z jęzorkiem ***

Aliquam spowolnił ciosy, chowając się za puklerzem. Czekał na odpowiedni moment, by zaatakować. Wtem kujący jęzor stwora kolejny raz z ogromną prędkością się wydłużył, minął puklerz, trafiając krasnoluda w ramię. Wbił się mocno i boleśnie, po momencie powracając do paszczy odmieńca. Niezrażony bólem Aliquam też zadał uderzenie. Stwór, by nie oberwać boleśnie kolejny raz, postanowił zablokować cios swą ręką. Krasnolud usłyszał odgłos łamanych przez młot kości, jednak przeraźliwego wrzasku, wywołanego bólem, już nie doświadczył.

Nie szło go również doświadczyć, gdy młot Eryka pogruchotał kręgosłup odmieńca. Przeciwnik zgiął się praktycznie w pół. Eryk z ogromnym spokojem wykonał swój potężny zamach. Wiedział, że Sigmar jest po jego stronie i to on poprowadzi jego broń. Dopełni żywota ostatniego, z atakujących ich pomiotów chaosu.


*** Wszyscy ***

Innych wrogów nie było widać. Całe szczęście, gdyż stan niektórych był łagodnie mówiąc opłakany. Sigismund potrzebował natychmiastowej, medycznej pomocy. Ranni byli także Eryk, Kasimir, Aliquam i Wołodia, na szczęście były to jak dla nich tylko draśnięcia. Bardzie bolesną ranę miała, jakby nie patrzeć, wątła elfia wojowniczka. Jedynie Alex, Khaldin, osoby w wozie i Felix pozostali po tym starciu bez obrażeń. Tyle tylko, że tylko pierwsi dwaj intensywnie uczestniczył w starciu.

Okolica nie była pewna, nie było wiadomo, czy nagle zza któregoś budynku nie wybiegnie kolejna zgraja. Możliwe, że trzeba działać szybko.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 08-03-2012 o 22:11.
AJT jest offline  
Stary 08-03-2012, 19:46   #112
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kozak rzucił się na ziemię w momencie gdy mutant wyłonił się ze swej kryjówki i oddał strzał. Wołodia wierzył w umiejętności strzeleckie swoich kompanów, ale lepiej było dmuchać na zimne.
Padł na twarde kamienne podłoże. Upadek bolał, ale tylko krótką chwilę. Kozak podniósł wzrok, kierując spojrzenie w miejsce gdzie chwilę temu stał mutant - łucznik. Nigdzie go nie było, ale na ścianie znajdowała się krew, zatem Saraid albo Alexander zrobili swoje. Wstał. Lewe ramię lekko piekło, ale nie zważał na to. To było lekkie draśnięcie, jakie już mu się trafiało nie raz. Wołodia prędko powrócił do kompanów. Bitka skończyła się równie szybko, co się zaczęła. Kislevita wziął głęboki wdech.

Mężczyzna przyspieszył kroku widząc strzały przeklętego stwora, tkwiące w ciele woźnicy. Polubił tego człeka. Wiele ich łączyło i nie wyobrażał sobie dalszej wędrówki bez Sigismunda.
-Oż na bogów! Czemuś pani jeszcze jego ranami się nije zajięła?!- krzyknął rozkładając ręce w geście bezsilności. Mężczyzna łukiem ominął trupy mutantów, które powaliły krasnoludy.
-Dobra walka przyjiacijele.- burknął do Khaldina poklepując go w ramię. Nie miał dobrego humoru, mimo iż udało im się zwyciężyć. Kapłanka, którą chronili nie wykazywała ani krzty dobrej woli, nie myślała w przód, nie przewidywała.

Kobieta była po części za nich odpowiedzialna. Za nich i za ich zdrowie, wszak była w stanie uleczyć ewentualne rany. Wołodii bynajmniej nie chodziło o jego zadrapanie. Miał zamiar opatrzyć to czystą szmatą i tyle. Sigismund był ranny a kapłanka była wobec tego bierna. Kozak był rozgniewany. Z resztą było to widać po jego wyrazie twarzy. Od tego dnia miał zamiar jeździć konno obok wozu, by ograniczać kontakty z kobietą i jej pomocnicą. Przez chwilę miał ogromną ochotę wyżyć się na Felixie, jednak w duchu machnął na to ręką i podszedł do konającego woźnicy. By ewentualnie pomóc w leczeniu człeka, jeśli trzeba by go było przytrzymać, albo coś w ten deseń.
-Czemuś nie buchnął słupem ognia z niebios?- rzucił tylko z przekąsem do Eryka.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-03-2012, 22:22   #113
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Robak zazdrości nie dobrał się do duszy Alexa, chociaż Saraid po raz drugi udowodniła, że umiejętnościami strzeleckimi elfy górują nad zwykłymi śmiertelnikami. Może dzięki temu, że i jemu udało się, praktycznie biorąc, unieszkodliwić przeciwnika. Z bełtem wbitym w ramię raczej nie powinno się myśleć o strzelaniu. Oczywiście ze strzałą między oczami tym bardziej.
Odwrócił się, by pogratulować elfce i wtedy zobaczył, że bohaterka dzisiejszego starcia nie tryska radością, że - prawdę mówiąc - nie wygląda najlepiej.
W paru krokach był przy niej.
- Pomóc ci? - spytał.
Pytanie było czystą formalnością. Nawet gdyby Saraid nie chciała, to zawlókłby ją na siłę do kapłanki.
- Służę ramieniem.
Wbrew tym słowom objął ją w pasie, by nie musiała obciążać ranionej nogi.
Saraid jednak pokręciła przecząco głową i wskazała na kozła, na którym wciąż znajdował się znacznie od niej ciężej ranny, woźnica.
- Najpierw trzeba się zająć Sigismundem... - oznajmiła nie znoszącym sprzeciwu głosem, który nie do końca wyszedł jej tak jak chciała skoro zdanie zakończyła gwałtownym wciągnięciem powietrza wywołanym bólem. Zdecydowanie nie powinna sprawdzać wytrzymałości nogi...
Dla Alexa jedna Saraid była więcej warta, niż dwóch Sigismundów, ale zdanie elfki też miało na niego swój wpływ.
- On ma do niej bliżej, niż ty - mruknął.
- On umiera, ja nie - zwróciła mu uwagę na oczywisty fakt.
- Powiedz to jeszcze komuś - stwierdził Alex. - Jeśli sam się za niego zabiorę, to mu tylko zrobię krzywdę. Niech kapłanka do niego przyjdzie, bo w zasadzie jego nie należy ruszać.
- Pani Juliene!
- podniósł nieco głos. - Potrzebna pani pomoc. Tutaj. Natychmiast!

Zostawiwszy Sigismunda i Saraid pod opieką kapłanki Alex naładował kuszę i ruszył na zwiedzanie pobojowiska. Interesowali go przede wszystkim łucznicy. I ewentualne niebezpieczeństwa, które stale mogły się czaić w okolicy.

Łup nie był zbyt obfity. Kilkanaście strzał, dwa dość kiepskie łuki. Aż dziw, że jeden i drugi tak celnie trafiali. Może kieszenie mieli wypchane złotem, ale ciało pokryte wrzodami zdecydowanie nie zachęcało do dokładnego sprawdzania. Być może mutacja zaraźliwa nie jest, ale wizja posiadania drugiej pary ust zdecydowanie Alexowi nie odpowiadała. Podobnie jak i posiadanie kopyt zamiast stóp.

Z wysokości piętra można było rzucić okiem na okolicę. Jednak - chociaż punkt widokowy był usytuowany całkiem nieźle - Alex nie zdołał dostrzec żadnego znajdującego się w okolicy niebezpieczeństwa. Ale taki stan nie musiał trwać wiecznie.
Zszedł na dół ciekaw, kiedy będą mogli ruszyć w dalszą drogę.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 10-03-2012, 01:28   #114
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Anzelm przeczekał cierpliwie całą potyczkę chroniąc się wraz z kapłankami. W przeciwieństwie do swoich towarzyszy, on nie władał mieczem. Jego ostrzem był język, sposób przemawiania do ludzi i to że umiał ich zjednywać sobie. Oczywiście mało kto to potrafił w tych mrocznych czasach docenić, ale Anzelm był odporny na krytykę czy też lżenia.
Gdy było już po wszystkim Anzelm zszedł z wozu by się upewnić, że kapłance nie grozi żadne niebezpieczeństwo, a gdy tak się stało zwrócił się do niej:

- Pani.. są ranni.. proszę byś im pomogła
– uśmiechnął się i pomógł zejść jej z wozu -

Anzelm wyszedł na pole walki ogarniając wzrokiem co tu się stało. Widząc że to były przebiegłe i potworne mutasy Anzelm mruknął ni to do siebie, ni to do rzeczy, które martwi po sobie zostawili:

- Złą aurę macie moje dziatki, Wujaszek was nie weźmie ze sobą w tą podróż.


Widząc że Khaldinowi nic się nie stało Anzelm poczekał aż krasnolud wróci i podał mu butelkę z piwem. Zapewne dzielny krasnolud będzie spragniony więc rzucił:

- Pij mości Khaldinie do dna.. a jeśli kto byłby spragniony beczułka piwa.. czeka w wozie.. - w końcu co ja co ale Anzelm wiedział jak dbać.. o towarzyszy
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 10-03-2012, 13:10   #115
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Saraid dla pewności nałożyła na cięciwę kolejną strzałę by być w gotowości gdyby zaszła taka potrzeba. Najwyraźniej jednak limit przeciwników został w pełni wykorzystany na tą chwilę. Opuściła broń, odłożyła strzałę i rozejrzała się po miejscu walki. Wszystko byle nie myśleć o bólu. Tego by tylko brakowało by okazała swą słabość w obecności dwóch krasnoludów. Mieliby używanie przez długie godziny, a obawiała się, że jej cierpliwość nie jest aż tak dobrze wytrenowana by ewentualne kpiny znosić z kamienną twarzą.
Pomogło pojawienie się Alexandra. Jego obecność pozwoliła jej skupić się na czymś innym niż sygnały, które wysyłała ranna część jej ciała. Liczyła, że kapłanka da radę pomóc Sigismundowi, którego obrażenia nieprzyjemnie zległy na jej sumieniu.
Cierpliwie czekała aż Juliene znajdzie chwilę by jej pomóc. Nalegała jednak by stało się to dopiero wtedy gdy rany pozostałych zostaną opatrzone.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 10-03-2012, 21:22   #116
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Co jest? Jak to możliwe? Nie dał rady nawet jednemu stworowi? Który na dodatek go zranił? Ile już miał lat? Aż tyle? Był już naprawdę tak niedołężny? Cóż... rzeczywiście łupało go nieźle w kościach. Odczuwał zmiany pogody. I to jak! Ale przecież nie tak niedawno świetnie sobie radził jako ochroniarz. Szlachcice zawsze byli zadowoleni, z obitych gęb opryszków czy konkurentów. Jednak paru zbójów, a mutant to co innego. Postanowił zwalić winę na to. Nie bł przyzwyczajony do takiego przeciwnika. A z tamtymi bandytami jeszcze w mieście to był po prostu pech. No i tchórzostwo wrogów.

Mimo to był bardzo przygnębiony. Zwalenie winy wydawało się tylko chwilowym ukojeniem niespokojnego umysłu i kruchego już honoru. Podszedł ze spuszczoną głową do kapłanki, prosząc o leczenie.

W zasadzie to czasami zastanawiał się czemu mu tak zależy na honorze? Jeśli, tak jak wszystko na to wskazuje, był zabójcą trolli, demonów, to nie ginąć w walce, z którymś z nich, żył w hańbie od lat. Odkupienie nie przyjdzie łatwo, jeśli będzie próbował dokończyć stracone życie.

Póki co pałał też wrogością do Eryka. Gdyby nie wtrącił się mógłby sam sobie poradzić. A ten wbił ten swój milion razy większy, od krasnoludzkiego, młot w PLECY mutanta. Czy on zgubił gdzieś swoje sumienie? Wróg nie wróg, sam godził w swój honor, tak rozprawiając się z wrogiem. Na dodatek zabrał też godność krasnoluda "pomagając" mu na sam koniec walki.

Sigmar wiele stracił w oczach krasnoluda.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 11-03-2012, 09:14   #117
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
No i po walce. Khazad był zadowolony z tego, jak poradził sobie w boju. Kolejny raz jego umiejętności przyczyniły się do zwycięstwa. Nie był ranny, jedynie trochę zmęczony. Widząc jednak, że niektórzy z towarzyszy nie mieli tyle szczęścia w boju, zaczął rozmyślać nad tym, czy aby nie poratować ich jedną ze swoich mikstur leczących. Po chwili zastanowienia doszedł jednak do wniosku, że nie. Nikt nie jest na tyle ranny, aby uzasadniało to użycie mikstur, a być może niedługo każda z nich będzie oznaczała jedno uratowane życie.

Podziękował Anzelmowi za butelkę piwa, którą człowiek wręczył mu po walce. W sumie Khazad początkowo traktował go z dużą niechęcią, ale teraz zaczął zmieniać zdanie o tym człowieku. Tym bardziej, że ktoś chyba chciał zastąpić miejsce wujaszka i stać się "czarną owcą" drużyny.

Khaldin zakrzyknął:
-Te, mości Ignatzy! A w pysk byś nie chciał?! Co to miało być, walka czy teatrzyk! - Zawołał prowokacyjnie.
 
Mortarel jest offline  
Stary 11-03-2012, 21:11   #118
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Było po walce. Eryk podniósł swój młot ku górze.
- Dziękuję Sigmarze, za kolejny mały tryumf nad pomiotami chaosu. To zwycięstwo przynosi chwałę Twej Boskiej osobie. - tymi słowami wyraził na ten moment podziękowanie za zwycięstwo - miał nadzieję, patrząc na woźnicę - bez strat.
Wzrok krasnoludzkiego wojownika nie wyglądał przyjemnie. W jego oczach widać było gniew. Może i Eryk odebrał mu szanse do popisania się w walce. Jednak to nie przedstawienie w cyrku, ani walki gladiatorów, aby demonstrować swoje umiejętności. Zignorował więc wszelkie humory Aliquama.

Na zapytanie Wołodii Eryk zdziwił się. Nie wiedział początkowo o co chodzi. Zerknął na Ignatza. Popatrzył w niebo i odpowiedział starając wyjść z tej niezręcznej sytuacji:
- Przyjacielu, palone mutanty okropnie śmierdzą. W towarzystwie trzech kobiet taki czyn byłby nietaktem - uśmiechnął się ciepło. Chciał zażartować, poczucie humoru rodem ze świątyni chyba nie było najlepszym...
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 11-03-2012, 22:36   #119
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Kasimir spojrzał na rozściełane wkoło zwłoki. Dzięki bogom żadne nie należały do kogoś z ich grupy, jednak dalej mogło być tylko gorzej. Strzepnął krew z miecza. W końcu wytarcie go w szmaty mutantów przyniosłoby efekt raczej odwrotny do zamierzonego. Czuł delikatne kłucie w ramieniu i wiedział, że trzeba było coś z tym zrobić. To było tylko draśnięcie, ale nawet w najmniejsze zranienie mogła wdać się paskudna infekcja, szczególnie przy walce z plugawymi chaosytami. Żeby tego było mało, Khaldin miał do niego pretensje, bogowie raczyli wiedzieć o co i czemu musiał przy tym krzyczeć. Z drugiej strony musiał przyznać, że Anzelm miał wyjątkowy talent zjednywania sobie przeróżnych osób, gdy wyjeżdżali z Altdorfu, krasnolud nie wydawał się za nim przepadać, teraz grzecznie dziękował mu za podanie piwa. Jak niewiele trzeba było aby udobruchać khazada. Kasimir nie miał zamiaru wściekać się i licytować z krasnoludem na głośne wrzaski. Nie tego go uczono.

- Nie - odpowiedział spokojnie, chociaż wiedział, że pytanie krasnoluda było raczej z rodzaju retorycznych.

- Jednak dziękuję za pomoc, Khaldinie. Bez Ciebie mógłbym odnieść poważniejsze rany - dodał po chwili, szczerym głosem, bez ironii czy złośliwości.

Następnie skłonił mu głowę i oddalił się w stronę kapłanki z nadzieją, że po Sigismundzie oraz Saraid, dla niego również znajdzie chwilę.
 
Julian jest offline  
Stary 12-03-2012, 17:37   #120
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Juliene, gdy tylko usłyszała, że niebezpieczeństwo jest już zażegnane, wybiegła z wozu. Wpierw ruszyła do najbardziej rannego Sigismunda. Widząc w jakim jest stanie krzyknęła
- Pomóżcie mi, ułóżcie go w wozie!
Gdy woźnica już tam leżał, otwarła swój tobołek z bandażami wszelakimi ziółkami, czy maściami. Wyjęła ostrożnie strzały, prosząc Eryka o pomoc przy tamowaniu. Weiss pobrał w swym życiu nauki, jak zajmować się rannymi, więc kierowany przez Juliene doskonale wiedział co robić. Kapłanka poprosiła jeszcze Saraid do pomocy i w trójkę zajęli się Sigismundem. Alexander obserwował okolicę, było spokojnie, więc mogli się powoli i rozważnie zająć poszkodowanym. Cała ‘operacja’ trwała trochę czasu, rany zostały, zdezynfekowane, posmarowane i mocno zabandażowane. - Najważniejsze, by zakażenie się nie wdarło – powiedziała. - Będzie dobrze, strzały ominęły najważniejsze organy, powinien za niedługo odzyskać przytomność. Pomożecie mi z pozostałymi? – zapytała

Pierw obejrzała dokładnie nogę Saraid.- To tylko stłuczenie, mocne stłuczenie, ale nie będzie nic pęknięte, czy złamane. Posmaruj tą maścią i smaruj nią trzy razy dziennie. Przejdzie szybciej niż się tego spodziewasz. - Powiedziała do elfki z uśmiechem. Saraid po posmarowaniu nogi specyfikiem od razu poczuła wielką ulgę.

Następnie Juliene podeszłą do krasnoluda- Aliquamie, czemuż to taką posępną minę masz. Z pewnością dzielnie walczyłeś! I dzięki Tobie cali jesteśmy. – Obejrzała jego ranę, którą również posmarowała , zdezynfekowała i zabandażowała. Po czym wręczyła jedną flaszeczkę ze spirytusem krasnoludowi - Tyle Ci pomoże, by zapomnieć o bólu. Rana jest niewielka, aczkolwiek mogła być bolesna. Zasklepi się szybko i będziesz mógł walczyć będąc pełni sił. Bądź dobrej myśli, to że nie zabiłeś, tylko Ci się chwali. – Podarek w postaci spirytusu z pewnością poprawił humor khazadowi. Jednakże pewnie kapłanka mogła się po tym po prostu zamknąć, nie prawić o tym, że wojownik dobrze zrobił, bo nie zabił.

Na ranę Eryka również założyli opatrunek. Tak samo jak i Ignatzowi. - Obrażenie wasze są niewielkie. Dobrze, że Sigmar was i nas chroni. Oby tak dalej było. Z łaską Shallyi i Sigmara wiele osiągniemy – zwróciła się głównie do Eryka.

Reszta była w dobrym stanie. Dobrym fizycznie, bo z psychicznym może nie do końca. Byli rozdrażnieni, źli, ale tak to już bywa po starciach.
- Dziękuje wam wszystkim za dzielną obronę! – Zwróciła się do wszystkich. - Tylko dzięki waszej sprawnej i niezwykle dzielnej akcji jesteśmy cali. Ranni, ale cali. Bogowie czuwają nad naszą misją. Wasz trud z pewnością zostanie doceniony. W tym życiu, jak i pośmiertnym! Jeszcze raz dzięki wam!

Po przemówieniu podeszła do każdego, chwile rozmawiając i upewniając się jak się czują. I czy aby na pewno wszystko w porządku. Starała się załagodzić wszelkie niesnaski, które mogłyby być przyczyną waśni. Wiedziała, że muszą być jednością, by ich, jej misja zakończyła się powodzeniem.

Najwięcej czasu spędziła z Wołodią ,ten choć niechętnie, to dał się w końcu kapłance wytłumaczyć. Juliene przejrzała jego opatrunek, chwaląc sposób jego wykonania. W trakcie rozmów z innymi słyszała, co kozak wykonał, więc wyraziła ogromną wdzięczność za poświęcenie z jakim Zarubiev podchodzi do zadania. Choć kozaka to mogło nie przekonać, kapłanka podkreśliła jeszcze raz, że z pewnością jego czyny będą docenione wśród bogów spoglądających na nich jak i przez nią. Aczkolwiek obawia się, że to ostatnie nie ma dla kozaka już wielkiego znaczenia.

W międzyczasie dołączył do nich tchórzliwy Felix. Jak na razie zadowolony, że za bardzo mu się nie oberwało, poza okrzykami wściekłych wojowników. Ale w końcu nie każdy musiał być dzielny. Świat musiał być w równowadze, byli tacy jak Wołodia, i tacy jak Felix.

Gdy byli wszyscy gotowi, wyruszyli. Kozak zasiadł, tuż przy Saraid, na miejscu Sigismunda i wznowił podróż.

***

Była już noc. Powoli, Alex jadący z przodu, a także Wołodia z Saraid wypatrywali odpowiedniego miejsca, w którym mogliby przeczekać do rana. Najlepiej byłoby znaleźć jakiś budynek, będący w jeszcze dobrym stanie. Ale niestety o taki było tu ciężko. Już wydawało się wszystko stracone, gdy na horyzoncie ujrzeli światełko.

Gdy podjechali bliżej, okazało się że jest to światło dochodzące z budynku, który ocalał. Zrządzeniem losu było, że była to karczma. Karczma „Dobra …”, więcej nazwy nie było, gdyż drewniany szyld był w połowie odłamany, a drugiej części nie było widać. Budynek „Dobrej …” był niewielki, parterowy, prosty, drewniany, podsmalony i mocno nadgryziony zębem czasu. Ale był i był zdecydowanie wystarczający na jeden nocleg. Wygód z pewnością tam nie zastaną, ale chociażby wspólna sala jak najbardziej powinna się tam znaleźć. A do tego pewnie ktoś tam w środku był, i był to ktoś żywy. Oby tylko nie był podobny, do tych których spotkali wcześniej.

Gdy wyszli z wozu, czy zsiedli z koni, usłyszeli donośne pogwizdywanie. Było to dziwne, inne niż spokój i cisza dotychczasowej podróży. Zresztą nawet samo światło wydobywające się z budynku było czymś teraz nadzwyczajnym. Czymś co mogło sprawiać radość strudzonym podróżnikom.

Nagle usłyszeli głos z środka.
- Kto tam? Goście, czy wrogowie?
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172