| - Nie no to już jakaś kpina! - krasnolud nie wytrzymał - Że niby po to mnie ściągał tutaj ten robak, żeby mnie zeżarł teraz inny. Na litość boską! Masz do zeżarcia całe miasto, a gdybyś zechciał zeżreć mnie to byś wysłał nie tego małego a któregoś z tych większych. Że niby krasnolud, który przyjdzie sam lepiej smakuje? Wolne żarty! Skończmy już tą farsę, a przede wszystkim niech on skończy gadać! Czy to ty władasz robakami? Jeśli tak to powiedz mi po co naprawdę mnie tu ściągnięto? -Wprost przeciwnie. Ja władam... drugą stroną monety.- odezwał się posąg. Po czym kontynuował skupiając uwagę na krasnoludzie.-Jesteś zabawny, tu nie chodzi o ciało. Wiesz na przym polega zasada krwawej ofiary? Wiesz czemu śmiertelnicy szlachtują sobie podobnych, na ołtarzach ku uciesze bóstw? -Już ci mówiłem Drogbarze, zawiodłeś. Ale może będzie z ciebie inny pożytek.- rzekł Erazm spokojnym tonem głosu.-Poza tym nie jestem pewien, czy on by cię przyjął jako zapłatę. -No, no... przeceniasz mnie. Nie mam aż takich sentymentów co do mych wyznawców, łatwo mnie skorumpować.- rzekł żartobliwie posąg w odpowiedzi na słowa zaklinacza. - Weźże już stul dziób jednoręki. Jesteś takim pionkiem jak ja, a ja przybyłem rozmawiać z kimś kto ma tutaj coś do powiedzenia. - totalnie zirytowany zaklinaczem krasnolud porzucił pozory poddaństwa w stosunku do Erazma i kontynuował do bożka -Nie wiedziałem, że są dwie strony, ale dla mnie to bez znaczenia po której stanę. Skoro robaki mnie ściągnęły, to mają do mnie jakiś interes. A to mógłbyś wykorzystać ty. Oczywiście możesz mnie zeżreć, ale wtedy nie dowiesz się po co im ja, a już na pewno tego nie wykorzystasz na swoją korzyść. Nie wiem którą stronę, ale wiem że przynajmniej jedną kiedyś uwięziły krasnoludy. Pomogę wam to uwolnić -Zabawny jesteś krasnoludzie.- odparł posąg szyderczym i ironicznym zarazem śmiechem.-To nie robaki cię ściągnęły. A sam Śpiący. I nie kranoludy go uwięziły, a Ja. I nie ma dwóch stron konfliktu, tych jest o wiele więcej. I bez względu którą stronę wybierzesz, nie wyjdziesz z tego miejsca w całości. Coś będziesz musiał poświęcić.
Zaś Erazm rzekł.-Oczywiście. Idź wprost do źródła. Idź do tej dziewczynki i wykonaj jej rozkazy. Ale wpierw zgól brodę. - Czy w tej ofierze mógłbym poświęcić oto tutaj obecnego mego drogiego przyjaciela? - irytacja rosła, a krasnolud postanowił przyjąć inną taktykę. Jeśli ma zginąć to i tak zginie, a czuł, że grając w ten sposób ma większe szanse u posążka, który wydawał się większym zagrożeniem - O czym mówisz, mówiąc że będę musiał coś poświęcić? Chyba nie chodzi faktycznie o tą brodę? -Nie łudź się. W tym miejscu jesteś bezpieczny, ale gdy wyjdziesz beze mnie, zginiesz od razu.- rzekł zaklinacz szykując się do ewentualnej walki.-Ja jestem jedyną twoją nadzieją na przetrwanie. -Oboje się łudzicie, myśląc że przetrwacie.- odparł szyderczo posąg.-Jesteście tylko naiwnymi pionkami, podobnie jak te dzieci którym jednoręki liże buty ze strachu i z odrazą, ale i z zazdrością. Niewielkie to też poświęcenie z jego strony, zwłaszcza że... nie da się dobrowolnie przykuć i dać złożyć w ofierze, prawda jednoręki? - Czekajcie. Czyli że to ty uśpiłeś śpiącego, który mnie tutaj ściągnął, a któremu służy Erazm, który z kolei przyprowadza krasnoluda, żeby go złożyć w ofierze istocie, która jego Pana uśpiła. Gdzie tu sens i logika? Skoro jesteś taki potężny dlaczego nie wyplenisz tego dziadostwa? A jeśli nie to dlaczego oni tu jeszcze nie dotarli. To wcale nie jest daleko, gdybym ja miał uwalniać swojego Pana to pierwsze od czego bym zaczął to od jego prześladowcy. A przede wszystkim skoro jesteście tacy potężni to po wam on, ja i cała reszta? -Jego tu nie ma. To tylko głos poprzez wymiary. Echo.-stwierdził szyderczym tonem Erazm. -Zabawny krasnoludzie o małym rozumku. Widzisz, to co ci mówię jest tylko bajką. Prostą historyjką opartą na skomplikowanej opowieści o grze pełnej reguł, których zrozumienie przekracza możliwości śmiertelnych.-odparł posąg zanosząc się śmiechem.-A ten głupi śmiertelnik przede wszystkim służy sobie. Tak jak i ty. Śpiący to przydomek równie słabo oddający sytuacją jak i imię Robak o dziewięciu językach. A wy dwaj jesteście pyłkami, przykuty własnymi słabościami do Śpiącego. On Pychą, ty Strachem. Acz nie zdajecie sobie z tego sprawy. - O swoje życie boi się każdy, a my, mimo że wleźliśmy do waszego leża jeszcze żyjemy. W przeciwieństwie do większości naszych towarzyszy. Ja po prostu podążam tam gdzie mam szanse ocalić skórę. Tam bym zdechnął a tutaj jeszcze żyję. Żyję mimo że dokoła jest pełno bestii, które by mi to życie chętnie odebrały. Pasuje mi ten układ i z chęcią go podtrzymam. Na pewno jest jakiś cel w tym, że nas nie zabito. Możesz wyjawić mi jaki? -Dostarczyłeś posążek, już nie jesteś potrzebny. Spełniłeś swój cel.- zadrwił posąg.-Myślisz, że dlaczego jednoręki postanowił przehandlować twoje życie? Nakazano mu się ciebie pozbyć. Ja to wiem, bo mogę zaglądać wam do myśli i pamięci. -Mówiłem, spaprałeś sprawę z drowem. Okazałeś się bezużyteczny i słaby.-warknął Erazm. - Potężne bóstwo musiało się prosić małego krasnoluda, żeby przyniósł mu posążek mimo, że sam mógł go zabrać bez problemu. Jak dla mnie to się kupy dupy nie trzyma. - Gurnes czuł, że śmierć może naprawdę być coraz bliżej, ale to przeciwnie dodało mu odwagi. -Oczywiście że dla ciebie kupy się to nie trzyma. Jesteś ignorantem, nie wiesz przed Kim stoisz, nie znasz za bardzo własnych bogów. Nie masz pojęcia o prawach jakie rządzą uniwersum. Jesteś ślepcem w kolorowej krainie.-zadrwił posąg chichocząc.-Nie masz pojęcia o siłach jakie rządzą twoim życiem. Siłach niewidzialnych, acz potężnych.
Zaklinacz ruszył do drzwi, zerkając za siebie co jakiś czas. Nie ufał Drogbarowi, zresztą z wzajemnością. A posąg kontynuował wypowiedź.-Dla jednorękiego masz jakąś wartość. Niewielką, ale jednak. Jesteś jego kartą przetargową. Jedyną jaką ma. Jesteś stopniem po którym chciał się wspiąć wyżej, ale w decydującym momencie... pękłeś. - Żeby kartą coś ugrać musi ona mieć wartość dla obu stron. I że niby ją straciłem przez nie wypicie krwi jakiegoś głupca. A w czym niby to zmieniło to co miałem do zaoferowania wcześniej? - odrzekł nie zwracając kompletnie uwagi na zaklinacza. -Rytualny mord służy do dwóch celów, zabrania duszy ofierze i splugawieniu duszy kata. Dlatego musi być okrutny i sadystyczny.- odparł posąg ironicznym tonem głosu.-Oni tu nie wejdą, jedynie dzieci i zaklinacz mogą. Ale jeśli wyjdziesz z tej komnaty, oni już czekają by cię zabić. - Co w takim razie mam zrobić? Na pewno istnieje jakiś cel w którym mógłbyś mnie wykorzystać, skoro stoisz przeciwko nim? - Zapewne, ale musiałbyś się stąd wydostać. A to niemożliwe.- odparł kpiącym tonem posąg.
Gurnes zdecydował na chwilę nie kontynuować rozmowy. Skoro tutaj jest bezpieczny, postanowił rozejrzeć się po pomieszczeniu. |