Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2012, 21:22   #88
Radioaktywny
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
- Nie no to już jakaś kpina! - krasnolud nie wytrzymał - Że niby po to mnie ściągał tutaj ten robak, żeby mnie zeżarł teraz inny. Na litość boską! Masz do zeżarcia całe miasto, a gdybyś zechciał zeżreć mnie to byś wysłał nie tego małego a któregoś z tych większych. Że niby krasnolud, który przyjdzie sam lepiej smakuje? Wolne żarty! Skończmy już tą farsę, a przede wszystkim niech on skończy gadać! Czy to ty władasz robakami? Jeśli tak to powiedz mi po co naprawdę mnie tu ściągnięto?
-Wprost przeciwnie. Ja władam... drugą stroną monety.- odezwał się posąg. Po czym kontynuował skupiając uwagę na krasnoludzie.-Jesteś zabawny, tu nie chodzi o ciało. Wiesz na przym polega zasada krwawej ofiary? Wiesz czemu śmiertelnicy szlachtują sobie podobnych, na ołtarzach ku uciesze bóstw?
-Już ci mówiłem Drogbarze, zawiodłeś. Ale może będzie z ciebie inny pożytek.- rzekł Erazm spokojnym tonem głosu.-Poza tym nie jestem pewien, czy on by cię przyjął jako zapłatę.
-No, no... przeceniasz mnie. Nie mam aż takich sentymentów co do mych wyznawców, łatwo mnie skorumpować.- rzekł żartobliwie posąg w odpowiedzi na słowa zaklinacza.
- Weźże już stul dziób jednoręki. Jesteś takim pionkiem jak ja, a ja przybyłem rozmawiać z kimś kto ma tutaj coś do powiedzenia. - totalnie zirytowany zaklinaczem krasnolud porzucił pozory poddaństwa w stosunku do Erazma i kontynuował do bożka -Nie wiedziałem, że są dwie strony, ale dla mnie to bez znaczenia po której stanę. Skoro robaki mnie ściągnęły, to mają do mnie jakiś interes. A to mógłbyś wykorzystać ty. Oczywiście możesz mnie zeżreć, ale wtedy nie dowiesz się po co im ja, a już na pewno tego nie wykorzystasz na swoją korzyść. Nie wiem którą stronę, ale wiem że przynajmniej jedną kiedyś uwięziły krasnoludy. Pomogę wam to uwolnić

-Zabawny jesteś krasnoludzie.- odparł posąg szyderczym i ironicznym zarazem śmiechem.-To nie robaki cię ściągnęły. A sam Śpiący. I nie kranoludy go uwięziły, a Ja. I nie ma dwóch stron konfliktu, tych jest o wiele więcej. I bez względu którą stronę wybierzesz, nie wyjdziesz z tego miejsca w całości. Coś będziesz musiał poświęcić.
Zaś Erazm rzekł.-Oczywiście. Idź wprost do źródła. Idź do tej dziewczynki i wykonaj jej rozkazy. Ale wpierw zgól brodę.
- Czy w tej ofierze mógłbym poświęcić oto tutaj obecnego mego drogiego przyjaciela? - irytacja rosła, a krasnolud postanowił przyjąć inną taktykę. Jeśli ma zginąć to i tak zginie, a czuł, że grając w ten sposób ma większe szanse u posążka, który wydawał się większym zagrożeniem - O czym mówisz, mówiąc że będę musiał coś poświęcić? Chyba nie chodzi faktycznie o tą brodę?
-Nie łudź się. W tym miejscu jesteś bezpieczny, ale gdy wyjdziesz beze mnie, zginiesz od razu.- rzekł zaklinacz szykując się do ewentualnej walki.-Ja jestem jedyną twoją nadzieją na przetrwanie.

-Oboje się łudzicie, myśląc że przetrwacie.- odparł szyderczo posąg.-Jesteście tylko naiwnymi pionkami, podobnie jak te dzieci którym jednoręki liże buty ze strachu i z odrazą, ale i z zazdrością. Niewielkie to też poświęcenie z jego strony, zwłaszcza że... nie da się dobrowolnie przykuć i dać złożyć w ofierze, prawda jednoręki?
- Czekajcie. Czyli że to ty uśpiłeś śpiącego, który mnie tutaj ściągnął, a któremu służy Erazm, który z kolei przyprowadza krasnoluda, żeby go złożyć w ofierze istocie, która jego Pana uśpiła. Gdzie tu sens i logika? Skoro jesteś taki potężny dlaczego nie wyplenisz tego dziadostwa? A jeśli nie to dlaczego oni tu jeszcze nie dotarli. To wcale nie jest daleko, gdybym ja miał uwalniać swojego Pana to pierwsze od czego bym zaczął to od jego prześladowcy. A przede wszystkim skoro jesteście tacy potężni to po wam on, ja i cała reszta?

-Jego tu nie ma. To tylko głos poprzez wymiary. Echo.-stwierdził szyderczym tonem Erazm.
-Zabawny krasnoludzie o małym rozumku. Widzisz, to co ci mówię jest tylko bajką. Prostą historyjką opartą na skomplikowanej opowieści o grze pełnej reguł, których zrozumienie przekracza możliwości śmiertelnych.-odparł posąg zanosząc się śmiechem.-A ten głupi śmiertelnik przede wszystkim służy sobie. Tak jak i ty. Śpiący to przydomek równie słabo oddający sytuacją jak i imię Robak o dziewięciu językach. A wy dwaj jesteście pyłkami, przykuty własnymi słabościami do Śpiącego. On Pychą, ty Strachem. Acz nie zdajecie sobie z tego sprawy.
- O swoje życie boi się każdy, a my, mimo że wleźliśmy do waszego leża jeszcze żyjemy. W przeciwieństwie do większości naszych towarzyszy. Ja po prostu podążam tam gdzie mam szanse ocalić skórę. Tam bym zdechnął a tutaj jeszcze żyję. Żyję mimo że dokoła jest pełno bestii, które by mi to życie chętnie odebrały. Pasuje mi ten układ i z chęcią go podtrzymam. Na pewno jest jakiś cel w tym, że nas nie zabito. Możesz wyjawić mi jaki?
-Dostarczyłeś posążek, już nie jesteś potrzebny. Spełniłeś swój cel.- zadrwił posąg.-Myślisz, że dlaczego jednoręki postanowił przehandlować twoje życie? Nakazano mu się ciebie pozbyć. Ja to wiem, bo mogę zaglądać wam do myśli i pamięci.

-Mówiłem, spaprałeś sprawę z drowem. Okazałeś się bezużyteczny i słaby.-warknął Erazm.
- Potężne bóstwo musiało się prosić małego krasnoluda, żeby przyniósł mu posążek mimo, że sam mógł go zabrać bez problemu. Jak dla mnie to się kupy dupy nie trzyma. - Gurnes czuł, że śmierć może naprawdę być coraz bliżej, ale to przeciwnie dodało mu odwagi.
-Oczywiście że dla ciebie kupy się to nie trzyma. Jesteś ignorantem, nie wiesz przed Kim stoisz, nie znasz za bardzo własnych bogów. Nie masz pojęcia o prawach jakie rządzą uniwersum. Jesteś ślepcem w kolorowej krainie.-zadrwił posąg chichocząc.-Nie masz pojęcia o siłach jakie rządzą twoim życiem. Siłach niewidzialnych, acz potężnych.
Zaklinacz ruszył do drzwi, zerkając za siebie co jakiś czas. Nie ufał Drogbarowi, zresztą z wzajemnością. A posąg kontynuował wypowiedź.-Dla jednorękiego masz jakąś wartość. Niewielką, ale jednak. Jesteś jego kartą przetargową. Jedyną jaką ma. Jesteś stopniem po którym chciał się wspiąć wyżej, ale w decydującym momencie... pękłeś.
- Żeby kartą coś ugrać musi ona mieć wartość dla obu stron. I że niby ją straciłem przez nie wypicie krwi jakiegoś głupca. A w czym niby to zmieniło to co miałem do zaoferowania wcześniej? - odrzekł nie zwracając kompletnie uwagi na zaklinacza.
-Rytualny mord służy do dwóch celów, zabrania duszy ofierze i splugawieniu duszy kata. Dlatego musi być okrutny i sadystyczny.- odparł posąg ironicznym tonem głosu.-Oni tu nie wejdą, jedynie dzieci i zaklinacz mogą. Ale jeśli wyjdziesz z tej komnaty, oni już czekają by cię zabić.

- Co w takim razie mam zrobić? Na pewno istnieje jakiś cel w którym mógłbyś mnie wykorzystać, skoro stoisz przeciwko nim?
- Zapewne, ale musiałbyś się stąd wydostać. A to niemożliwe.- odparł kpiącym tonem posąg.
Gurnes zdecydował na chwilę nie kontynuować rozmowy. Skoro tutaj jest bezpieczny, postanowił rozejrzeć się po pomieszczeniu.
 
Radioaktywny jest offline