Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2012, 21:47   #111
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz po śniadaniu ruszył do swojego pokoju, gdzie zaczął się oporządzać. Poza tym że wypadało zgolić kilkudniowy już zarost, to postanowił wykąpać się. Długo leżał w balii wypełnioną ciepłą wodą relaksując się. Co jakiś czas myślami wracał do Melissandry, o której mimo iż chciał zapomnieć nie potrafił. Uczucie, którym ją obdarzył jednak nie było na tyle silne, jak myślał z początku, że mogło zwyciężyć z tym kim naprawdę był. Domyślał się że, nagła zmiana jego nastroju może zwrócić na niego większą uwagę swych towarzyszy, lecz pasowało mu to. Mijał czas a młody żak w końcu wykąpał się i zaczął przypominać uczonego. Zebedeusz stał tak nagi, spoglądając na swoją ranę. Skruszony bark, który sprawił że prawa ręka była praktycznie bezużyteczna. Pocieszeniem było dla niego to, że ból minął.
Otworzył swój plecak i wyjął koszulę i spodnie. Największy problem stanowił płaszcz. Śmierdzący, zarzygany i uwalony w ziemi, bo o ile tamte ciuchy można było wyprać tak płaszcz wydawał się do wyrzucenia. Zebedeusz powoli nie spiesząc się przebrał się i zszedł na dół do karczmarza. Po krótkiej rozmowie i ustaleniu ceny, uzgodnił że jego rzeczy zostaną wyprane. Zebedeusz zaczął również wypytywać o sklepy lub osoby, gdzie mógłby nabyć jakiś płaszcz. Bogowie chyba mieli dość upokarzania żaka, bo okazało się Thomas ma na zbyciu, pamiątka bo jednym jegomościu, czarny i długi płaszcz. Mimo iż był dobrze znoszony, a materiał na samym dole płaszcza był postrzępiony i lekko porwany to i tak był w o wiele lepszym stanie niż obecny. Zebedeusz zadowolony wrócił do swojego pokoju i przejrzał się w lustrze. W końcu zaczął przypominać młodego żaka, jakiego znała drużyna z początku wyprawy. Miecz postanowił zostawić w pokoju, bowiem i tak miałby problemy z posługiwaniem się nim. Zamiast tego wybrał dwa noże, które umieścił odpowiednio jeden przy pasie a drugi za plecami. Żak postanowił udać się do Arabell, w końcu przy śniadaniu jakoś go wsparła a on poczuł, że powinien jej podziękować, toteż wyszedł ze swojego pokoju i ruszył w kierunku jej drzwi. Stanął i delikatnie zapukał trzy razy.

Arabella otworzyła dopiero po dłuższej chwili. Zaskoczenie malujące się na jej twarzy gdy dostrzegła kim był jej niespodziewany gość, ustąpiło miejsca przyjaznemu uśmiechowi. Odstąpiła tak by mógł wejść do środka, po czym starannie zamknęła drzwi. Najwyraźniej również ona nie marnowała czasu, który mieli na przygotowanie się do proszonego obiadu.

Ciemnozielona suknia o szerokich rękawach i dekolcie w kształcie kwadratu, którą miała na sobie, delikatnie opinała jej ciało podkreślając szczupłą talię i pełne piersi. Rozszerzany dół przy każdym jej ruchu przykuwał uwagę ku biodrom dziewczyny.
Pełnym gracji gestem wskazała Zebedeuszowi krzesło, sama zaś podeszła do łóżka na którym leżała jej broń oraz biały pas materiału ozdobiony haftem, który bez wątpienia był elementem jej kreacji dopasowującym się do wstawek o tym samym kolorze będących ozdobą sukni.

Zebedeusz usiadł i spoglądał z zaciekawieniem na Bell, zastanawiając się co jej powiedzieć. Gdy otworzył usta, słowa jakby uleciały mu z pamięci, a jedyne co powiedział, choć bardziej przypomniało to dukanie:
- W-y-g-l-ą-d-a-s-z p-i-ę-k-n-i-e.. t-o z-n-a-c-z-y j-e-s-t-e-ś p-i-ę-k-n-a
Spuścił głowę do dołu po czym dodał:

- Dziękuje że tam na dole.. wsparłaś mnie.. to miłe z Twojej strony


Arabella, która właśnie zabierała się za zapięcie pasa z nożami, przerwała swoje zajęcie by skupić uwagę na swym gościu. Ponure myśli które zajmowały jej umysł przesunęły się nieco by zrobić miejsce na te nieco przyjemniejsze. Odłożyła pas i podeszłą do mężczyzny. Jej dłoń delikatnie dotknęła jego ramienia, drugą zaś ujęła jego podbródek by nieco unieść opuszczoną głowę. Nie miała pojęcia jak osoba, która z początku znajdowała się na liście tych, których należało unikać, nagle wylądowała jako jej jedyny sprzymierzeniec. Uśmiechnęła się lekko, czule, po czym pochyliła by na krótką chwilę złączyć swoje usta z jego.

Zebedeusz nawet nie zdołał odwzajemnić pocałunku bo jego oczy “prawie wyleciały z orbit”.
-Eee... - wyjąkał
Widać było że dziewczyna go zaskoczyła. Totalnie, czuł się zdezorientowany. Setki myśli zaczęły go atakować rozsadzając mu głowę. Oczy, niebieskie, niegdyś żywe niczym fale morskie, teraz przeważnie zimne niczym lód, znów na chwilę ożywiły się. Wyciągnął rękę by dotknąć jej policzka, musnąć ją delikatnie. Coś w środku niego znów powstało z mroku, ta mroczna część pragnąca wydostać się na wolność. Dziedzictwo rodziców.

Cyrkówka jeszcze przez chwilę trwała z twarzą tuż przy jego twarzy. Nie cofnęła się gdy jej dotknął tylko uważnie śledziła zmiany, które zachodziły w jego spojrzeniu.
Zebedeusz drugą rękę wyciągnął ku niej, na wysokość biodra. Uśmiechał się nadal mając ten sam głupi wyraz twarzy co po pocałunku. Druga ręka delikatnie przyciągnęła ją do siebie a jego usta zbliżyły się ku jej ustom by oddać pocałunek.
Tym razem nie pozostała bierna. Jej dłoń przesunęła się z podbródka tak by opuszkami palców zakryć jego usta. Pokręciła głową, po czym pochyliła się jeszcze trochę by wesprzeć głowę na jego czole. Przymknęła oczy by skryć emocje, które mogły zdradzić. Przyspieszony oddech owiewał jej dłoń, najwyraźniej jednak była zdecydowana by oprzeć się pokusie.
Zebedeusz delikatnie pocałował Bell, a przynajmniej spróbował. Nie chciał nic więcej, po prostu.. samo wyszło.
Arabella odczekała aż jej oddech nieco się uspokoi i dopiero wtedy wyprostowała się i otworzyła oczy. Delikatnie wyswobodziła się z jego objęcia, po czym odwróciła i powróciła do łóżka by na powrót zająć się szykowaniem do obiadu.

Zebedeusz wstał, również się uspokoiwszy, zapytał jej:
- Nie ufasz mi ?

Zawahała się. Co miała odpowiedzieć? Skłamać i powiedzieć, że ufa, czy powiedzieć prawdę? Pokręciła głową wybierając drugą opcję. W końcu chciała mu zaufać, a kłamstwo nie było najlepszą ku temu podstawą.

- Rozumiem, choć właściwie nie do końca.. - przyznał się choć nawet nie próbował jej zrozumieć
- Czemu Konrad Ciebie przysłał ? Skąd go znasz ?

Dopięła sprzączkę drugiego pasa zastanawiając się przy tym czy będzie musiała powtórzyć odpowiedzi na te pytania każdemu z członków grupy. Zapewne nie, gdyż właśnie wykorzystał się limit osób, które mogłyby przeczytać jej odpowiedzi. Przynajmniej tak się jej wydawało gdyż nie miała pewności co do umiejętności czytania pozostałych.
Podeszła do stołu i przygotowała nową kartkę, na której umieściła swoją odpowiedź.
* Nie znam Konrada. Przysłał mnie gdyż potrzebował kogoś kto nie będzie się zbytnio rzucał w oczy. *

- Nie rozumiem - Zeb nagle zaczął robić się podejrzliwy - Wybacz Bell ale jak mógł Cię przysłać ktoś kogo nie znasz? Bo czegoś albo mi nie mówisz albo nie rozumiem ?

* Czy znasz Konrada? * odpowiedziała pytaniem na pytanie.

Zebedeusz spojrzał uważniej na Arabell, nie lubił gdy pozostawiało się jego pytania bez odpowiedzi.
- Tak.. znam. Teraz Ty mi odpowiedz na pytanie..

* Jak długo go znasz? * zignorowała jego słowa dalej drążąc temat.

- Nie zmieniaj tematu.. jeśli nie chcesz odpowiedzieć rozumiem, że skończyliśmy rozmowę, tak ? - zapytał żak. Jego słowa były spokojne, opanowane ale i zimne.
- Szczerość za szczerość - dodał

Reagując na zmianę w jego głosie, odsunęła się od stolika kładąc dłoń na pasie z nożami, tak by mogła w każdej chwili sięgnąć po jeden z nich. Przypomnienie sobie dlaczego mu nie ufała nie wymagało wiele trudu. Zakończenie tej rozmowy było bardzo kuszące, podobnie wizja zamykających się za nim drzwi. Potrzebowała jednak sojusznika, a z dwóch kandydatów póki co to właśnie on wydawał się naj-odpowiedni. Nim ponownie chwyciła za pióro minęła dłuższa chwila.
* Nie znam Konrada. Przed naszym spotkaniem w Meissen nigdy w życiu go nie widziałam, a nawet jeżeli to nie zapamiętałam jego twarzy. Czy tak ciężko uwierzyć, że przyjęłam zadanie od kupca, który był w potrzebie? Tym bardziej, że moja droga i tak wiodła w tą stronę?*

Zebedeusz co myślał to myślał, teraz nie należało powiększać problemów. Przytaknął głową i rzekł;
- Ciężko.. ale wierzę Ci - wyznał w końcu z oporami..
- Ja znam Konrada.. kilka godzin.. mój towarzysz..towarzysze zgodzili się pomóc.. więc podążyłem za nimi.. a właściwie za.. - nie dokończył - i tak tu się znalazłem..

Odetchnęła z wyraźną ulgą.
* Dziękuję * napisała i spojrzała na niego z wdzięcznością. Słysząc historię jego znajomości z kupcem zastanawiała się jakim prawem dziwił się jej decyzji jednak nie zamierzała na powrót podejmować tego tematu. Tym bardziej, że była w stanie domyślić się tego, czego nie dopowiedział. Ponownie zalała ją fala współczucia dla niego, co wcale nie ułatwiało jej w skupieniu myśli na zadaniu jakie na nich czekało. Słowo pisane nie było w stanie w dostatecznym stopniu oddać tego co czuła więc ponownie odłożyła pióro i podeszła do niego. Jej dłoń spoczęła na jego ramieniu, współczucie malowało się w spojrzeniu jakim go obdarzyła, a uśmiech miał za zadanie dodać mu otuchy.

- Stało się.. tak to w życiu bywa ale to przeszłość - podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy - Czas żyć dalej. Życie mamy jedno, nie chcę tracić go wracając do przeszłości, gdy mogą mnie czekać cudowniejsze chwile, przeżycia.. Gdy mogę żyć dalej - uśmiechnął się szczerze

Gdyby to było takie łatwe... Myśli dalekie od przyjemnych powróciły by przypomnieć jej dlaczego tak dobrze go rozumiała. Pokręciła głową by je od siebie odgonić. Czas uciekał, a jeżeli miała rację to mieli go bardzo mało. Odsunęła się więc i przez chwilę zastanawiała czy podzielić się z Zebedeuszem swoimi podejrzeniami.
* Pan Detlef wspomniał o niziołku, którego spotkaliście na swojej drodze. Czy to prawda?* zapytała by się upewnić co do prawdomówności szlachcica.

Zebedeusz spoglądał cały czas na Bell.

- Tak.. przed przyjazdem tutaj.. zmarło mu się - rzekł beznamiętnie bowiem śmierć niziołka nie wiele go obchodziła

- Czemu pytasz? - zapytał


* Ponieważ wspomniał również o słowach, które ów niziołek wypowiedział przed śmiercią * odpisała i uniosła wzrok czekając aż Zebedeusz sam je powtórzy.
- Ee.. nie pamiętam - przyznał się, bo miał dość kłamania.. - szczerze mówiąc nie zwróciłem na niego uwagi.. wiesz nie był w moim typie - uśmiechnął się

Arabella przez chwilę ani nie drgnęła nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszała. Nie pamiętał? Pokręciła głową, po czym wróciła do pisania.

* Wedle słów pana Detlefa, niziołek wspomniał między innymi o latarni * rzuciła w stronę mężczyzny szybkie spojrzenie by sprawdzić czy aby na pewno nic mu to nie mówi.
“Latarnii... może.. nie wiem.. mamusia mówiła że najciemniej pod latarnią zawsze” - dziwne myśli przechodziły przez głowę żaka, który wyglądał jakby próbował sobie przypomnieć.
- Bell.. nie chcę kłamać więc nie powiem Ci nic na ten temat... Byłem zajęty czymś innym niż martwy karypel.. - wzruszył ramionami.

Uśmiech na jej ustach był nieco wymuszony, przynajmniej jednak powstrzymała się od nieco bardziej otwartej krytyki. W ten sposób nie zdobędzie sojusznika, aczkolwiek zaczynała mieć pewne wątpliwości czy aby na pewno dobrze wybrała.
* Pozostałe rzeczy o których wspomniał ów NIZIOŁEK wydają się prowadzić do oczywistych wniosków. Elektorka ma przybyć na święto, a wino jak to wino, zapewne będzie zatrute. Latarnia jednak... Czy wiesz, że krasnoluda mieszkającego w pobliskiej wieży zwą Latarnikiem? Bywa on gościem Thomasa, co w sumie nie jest aż tak podejrzane gdyż to jedyna w okolicy karczma, jednak ten zbieg okoliczoności nie daje mi spokoju odkąd dowiedziałam się o tych słowach... *

Zebedeusz pokręcił głową przecząc że cokolwiek wie o jakimś krasnoludzie.

- Nie wiem..ale z tym winem możesz mieć rację. Jeśli masz rację co do krasnoluda, może nasz towarzysz powinien odbyć poważną rozmowę. Do przyjazdu elektorki coraz mniej czasu, może uda mi się zbliżyć do niej by ją ochraniać.. Jednak Bell..czemu Ty się w to pakujesz? Ja rozumiem Detlefa, Knuta czy nawet Mordina ale Ty? - zapytał z troską w głosie
Nie spodziewała się tego pytania i musiała przyznać sama przed sobą, że nie znała na nie odpowiedzi. Udzieliła więc takiej która wydawała się jej najbliższa właściwej.

* Ponieważ nie chcę tracić życia na powracanie do przeszłości i wspominanie jej blasków. Wciąż mam je * wskazała na noże * oraz swoje umiejętności nabyte przez lata treningu. Jeżeli tyle wystarczy by pokrzyżować szyki kultystom, to dlaczego miałabym z nich nie skorzystać? Jeżeli ceną będzie śmierć przynajmniej przestanę się wreszcie łudzić, że kiedyś stare, dobre dni powrócą. * Jej ręka zamarła nad kartką, jakby chciała coś jeszcze dodać, jednak zrezygnowała.

Zebedeusz spoglądając na Bell, zaczął myśleć co jej powiedzieć. Była ciepła, miała w sobie coś dobrego, coś czego on od dawna nie miał a tak pragnął mieć. Patrzył na nią i widział w w niej szansę na bycie lepszym..
- A jeśli możesz mieć lepsze dni.. przed sobą.. Gdzie możesz być szczęśliwa.. nie szukając śmierci.. nie pragnąc nic nikomu udowodnić czy zapomnieć o przeszłości ? - zapytał
* Nie szukam śmierci, Zebedeuszu, to ona stale mnie znajduje i o sobie przypomina. To o czym mówisz to ułuda, pogoń za mrzonkami. Może gdybym pokonała strach zdołałabym w coś takiego uwierzyć, jednak przekonałam się że los tylko czeka na taką właśnie chwilę by przypomnieć, zaatakować. * Przerwała by wziąć głęboki wdech i opanować drżenie dłoni. * Gdybym jednak mogła... *
Przymknęła oczy przywołując do siebie obraz, który kiedyś stworzyła. Dom, rodzina, spokój i szczęście. Marzenia, które nigdy się nie spełnią...

Zebedeusz czytał słowa Bell powoli w milczeniu. Nie wiedział zbytnio co powiedzieć, Bell była ciepła i słodka, ale przez to czuła co mogło sprawić że kiedyś ją zrani.

- Wiesz jak to jest - wziął jej dłoń w swoje ręce, delikatnie ją obejmując - każdy ma jakieś pragnienia. Każdy ma jakieś fantazje, które sprawiają że czujesz się szczęśliwa że zauważasz że gdyby te drobnostki lub większe rzeczy się spełniły mogłabyś poczuć jak bardzo jesteś szczęśliwa. Każdy czegoś się boi, każdy ma swój cień ścigający i pragnący nas zniszczyć ale jeśli potrafisz odkryć swoją siłę i dasz radę sobie pomóc komuś, komuś kto będzie zasługiwał na Ciebie - w tym momencie delikatnie ścisnął jej dłoń jakby chciał dodać jej ciepła - możesz poczuć, że jesteś wstanie pokonać swój strach. Arabell wyobraź sobie sytuację, gdy masz dom, kogoś przy sobie, kogoś kto będzie Ci pomocny i będziesz czuła ale tak naprawdę czuła że ten ktoś daje ci szczęście czy nie sądzisz że o wiele łatwiej było by Ci się uporać z tym co Cię “prześladuje”?

- Wiesz to niesamowite że ludzie czasami nie potrafią zauważyć jak szczęście przemyka im koło nosa, czasami to wielkie ryzyko pozwolić komuś zbliżyć się do siebie ale to lepsze, czuć że dało się z siebie wszystko by nam było jeszcze lepiej, niż żyć w strachu, w samotności. Przypomnij sobie najszczęśliwsze chwile z dzieciństwa.. Takie, które sprawiają że się uśmiechałaś, że czułaś się naprawdę cudownie i zauważ jak Twoje usta zaczynają się uśmiechać a Twoje oczy błyszczeć, przypomnij sobie te uczucie i powiększ je dwu-krotnie , poczuj ja to szczęście przepełnia Cię całą, jak sprawia że czujesz że możesz wszystko, przyjemnie prawda?

Poczekał na odpowiedź.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline