Wątek: Zabójca Trolli
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2012, 23:11   #21
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Obelgi rzucane przez krasnoluda nie robiły na szamanie większego wrażania. Kiedy Zabójca czołgał się w kierunku klatki z jego białym towarzyszem, śpiew szamana stawał się coraz głośniejszy. W końcu, w kulminacyjnym momencie faliste ostrze opadło na pierś dziewczyny, wbijając się po rękojeść. Kobieta krzyknęła dziko, wierzgając się na ołtarzu a potwór wyciągnął ostrze i zagłębił pazurzastą łapę w jej wnętrznościach. Po chwili wyrwał dziewczynie serce i na oczach jeszcze żyjącej ofiary, wbił w niego sztylet.

Wiatr wokół ołtarza wzmógł się, porywając śnieg i co lżejsze przedmioty. Chłostał idącego krasnoluda w twarz, utrudniając poruszanie. W powietrzu wokół szamana pojawiły się niewyraźne kształty. Mgliste postacie pokracznych kreatur, pędziły wokół czarownika, przenikać się nawzajem. Szaman uniósł w dłonie, w jednej trzymając przebite sztyletem serce w drugiej zwisający na łańcuszku wilczy medalion.

Duingan poruszał się z trudem, pomagając sobie mieczem. Ostrze broni płonęło czerwonym blaskiem, zupełnie jak wtedy, w obozie zwierzoludzi. Mimo, to Zabójca daleki był od szału, jaki go ogarniał, gdy używał tej broni. Kiedy był już blisko klatki, wiatr był już tak silny, że ciskał w niego zwłokami poległych zwierzoludzi i wilków. Wył przy tym, jak demon a przez białą ścianę śniegu, praktycznie nic nie było widać. Demoniczne sylwetki wokół szamana nabrały kształtu a sam czarownik zdawał się lekko unosić nad ołtarzem. Miecz przybrał barwę roztopionego metalu i parzył brodacza w ręce.

W końcu bardziej namacał niż zobaczył klatkę. Nie był w stanie użyć miecza, musiał wypuścić go z dłoni. Została mu tylko siłą jego mięśni. Moc wielokrotnie już dzisiaj uszkadzanego ciała. Naparł na pręty z całych sił, słysząc wilcze wycie dobiegające z wnętrza klatki. Szalejąca wichura wysysała z niego ciepło, odbierając czucie w członkach. Przez wycie wiatru wciąż słyszał bluźnierczy głos czarownika, otoczonego czerwoną aurą.

- AARRGHHH!!! -

Z rykiem naprał na kraty po raz ostatni, wyrywając wielką dziurę w klatce. Wilk tylko na to czekał, wyskakując w górę, w chmurze drzazg i odłamków. Otaczała go srebrzysta aura, dlatego mimo wichury, Duingan widział szarżującego towarzysza.

Wilk gnał przez wichurę w stronę szamana, przeskakują nad wirującymi w powietrzu ciałami, kawałkami drzew i innymi śmieciami. Krążące do tej pory wokół czarownika demoniczne postacie, zatrzymały się, zagradzając drogę zwierzęciu. Poczwary były już na wpół materialne, uzbrojone w „zwykła” broń lub w same pazury i kły ociekające jadem. Wilk nawet nie zwolnił. Duinagan widział jak szarżuje przez tłum, jak na białym futrze rysują się czerwone szramy, jak krew płynąc z ran jest unoszona przez wiatr, zostawiając w powietrzu szkarłatne smugi. Mimo tego, wielki basior nie zatrzymał się nawet na moment. Dopadł do ołtarza, wyskoczył w powietrze i...

~~ Chybił! Kurwa, nie trafił w czaromiota! ~~

Duingan nie mógł uwierzyć w swojego pecha, bo istotnie wilcze cielsko przeleciał obok szamana zwierzoludzi, lądując po drugiej stronie ołtarza. Krasnolud stracił go z oczu a sam nie był wstanie nawet się ruszyć w szalejącej wokół ołtarza nawałnicy.

Szaman tym czasem wydał z siebie ryk. Dzikie zwierzęce wycie poniosło się daleko po lesie i to pomimo huku wichury. Czerwone błyskawice otaczające do tej pory jego sylwetkę, krążyły szybciej i szybciej, wkrótce praktycznie przesłaniając jego postać. Głos czarownika, znikł gdzieś w ogólnym hałasie a pokraczne istoty, zwróciły się do środka okręgu, w stronę ołtarza. Jedna po drugiej wskakiwały w wir błyskawic i znikały z sykiem. Wokoło rozniósł się zapach siarki a gdy tyko ostatnia z istot znikła, wiatr ucichł. Na ołtarzu stał szaman z rozłożonymi rękoma. Odwrócił pysk w stronę Duingana i chciał coś powiedzieć, ale wydał z siebie tylko cichy kwik. W następnej sekundzie jego ciało rozerwała eksplozja zraszając wszystko wokoło czerwoną papką. Po szamanie nie został nawet ślad.

Wiatr ucichł. Wirujące w powietrzu płatki śniegu powoli opadały na polane przyozdobioną wymieszanymi ze sobą kawałkami ciał wilków i zwierzoludzi. Głowa wodza tej bandy, chwilę wcześniej odcięta przez Zabójcę, teraz groteskowo zwisała z gałęzi. Duingan czuł jak ciemniej mu przed oczami. Upadł na kolana, nie mając już na nic siły. Obok niego leżała Alfa. Duingan czuł jak ucieka z niego świadomość. Ostatnie, co zobaczył, to wielki pysk białego wilka, trzymający w zębach wilczy medalion szamana.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.

*Obsługę proszę o pozostawanie wątku, w nadziei, że będą kolejne.
 
malahaj jest offline