Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2012, 08:13   #212
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Aglarona mogło zdumiewać jak w Cormyrze, od momentu postawienia stopy na twardym lądzie, wszystko się popieprzyło i stanęło na głowie. Mogło, gdyby za wszystkim nie stały drowy. Skoro jego mroczni krewniacy byli siłą sprawczą wszystkich nieszczęść które spotkały mieszkańców Suzail czy Lichown, nie dziwił się masakrze. Nie żeby wściekłość na innych jej sprawców mu przeszła.

Kapłan chwycił miecz w obie dłonie i walczył wyprowadzając potężne cięcia, polegając raczej na swej zręczności i sile niż osłonie puklerza. Raz i drugi zranił głęboko ludzkiego woja, z zadowoleniem dostrzegając bladość jego oblicza. Miał zamiar wziąć języka. Gdy mężczyzna w zasadzie sam wpadł na ostrze, Aglaron zaklął odruchowo i wyszarpnął klingę, ale było już za późno. Stał dysząc nad nieruchomiejącym, wykrwawiającym się ciałem. Od paru dni miał wrażenie że los sobie z niego kpi.

- Dojdę co tu się dzieje - warknął sam do siebie. To mu o czymś przypomniało, jego oczy rozbłysły gdy spojrzał na truchło drowa. Na razie jednak zajął się swoimi obrażeniami. Dopiero potem trzeźwym spojrzeniem zmierzył niespodziewanego sprzymierzeńca.
- Aglaron z rodu Ondoner - przedstawił się i skinął mu głową. - Dziękujemy za pomoc.
Taen pochylał się już nad swoim znajomym, więc tylko wzruszył spoconymi ramionami i nie pchał się do opatrywania.

Obejrzał dobytek drowa i ludzi, coraz bardziej marszcząc brwi. Brak zimowego ekwipunku był co najmniej zadziwiający. Co to mogło oznaczać? Obejrzał zapasy paliwa do ogniska, przetrząsnął tobołki, sprawdził pozostałą żywność, obmacał w poszukiwaniu pism. Zastanowił się, wściekły że nie udało się nikogo wziąć żywcem. Naraz uśmiechnął się.

To był Faerun, tutaj zmarli gadali, potrzeba było jeno magii. On taką nie dysponował ... ale wiedział kto dysponuje. A i tak wracali do Bezimiennych. Więc słowa nominalnego dowódcy o rzucaniu ciał wilkom na pożarcie puścił mimo uszu.

- Co to za pismo? - zapytał Taena. - Coś ważnego o zamiarach drowów?

Przede wszystkim zajął się wraz z Ilim ciałami.

- Nasi magowie i kapłani mogą wydobyć z nich prawdę - wyłuszczył tropicielowi swój plan - To ścierwo - wskazał mrocznego elfa - i mniej pokrojonego człeka wrzucimy na wierzchowce. Powinno wystarczyć, wszak zimno jest, to nie skruszeją. A cali muszą trafić w ręce magów.

Co sprawiło że zdobyczne buty podniósł - nie wiedział. Miał już wszak jedną parę magicznego obuwia, na co była mu druga? Może odezwało się to że słabszym był szermierzem od Ilego, nie potrafił tak władać bronią w obu dłoniach jak człowiek. Zerknął na broń mrocznego krewniaka. Podniósł ostrożnie brudny oręż. Może było to jakieś ulubione trofeum drowa, albo wyraz pogardy dla twórców broni? Obejrzał robotę, usiłując wywnioskować czy aby Powierzchniowcy jej nie wykonali. Zapytał czy kto nie zgłasza pretensji do broni - nie zamierzał się kłócić.

- Zbiorę ubrania po zabitych - dodał - przydadzą się ocalałym we wsi.

Wreszcie, nim z Ilim wybrał się z powrotem do wioski, pochylił głowę w kornym podziękowaniu dla Ojca Elfów za uratowanie życia i szansę na stoczenie kolejnej walki z Ilythiiri. I sprawdził ślady by dowiedzieć się skąd znajomka Taena i Tima diabli przywiali.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 09-03-2012 o 08:42.
Romulus jest offline