Wątek: Kwiatki z sesji
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2012, 09:29   #208
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
No to garść motywów z ostatnich sesji. Tym razem z mhrocznego Starego Świata.

Rozmowa dwóch graczy o poprzedniej sesji. Krasnolud walczył z opętanym najemnikiem a uczeń czarodzieja rozwalił mu żądłem głowę (parę przerzutek na obrażenia).
- Co by się stało jakbym nie rozwalił temu kolesiowi łba?
- Ja bym rozwalił.
- Wątpię.
- Mam jeszcze dwie pepetki.

Gdy jedna z postaci była nieprzytomna jego kumpel oddał prawdopodobnie demoniczny miecz dla krasnoluda. Poprzedni właściciel broni próbuje ją odzyskać a jako hazardzista sięga w końcu po swój ulubiony sposób.
- Lubisz krasnoludzie kości?
- Lubię grać w orcze kości. Od świtu do świtu idziemy do lasu i kto przyniesie więcej orczych kości wygrywa.

Gracze chcą załapać się na statek. Krasnolud wkręcił się jako ochrona ale dwóch magów (a właściwie uczniów) ma z tym problem i każą im płacić. Jeden z nich usilnie próbuje namówić kapitana i szefa straży o swojej przydatności, ci wybitnie nie lubią i nie ufają magom, boją się, że spali im statek. W końcu gracz mimo braku pozwolenia chce pokazać swoje zdolności. Na krasnoludzie. Rzuca uśpienie. Turla... Dublet ale zdał a wcześniejszy rzut na trafienie 100. Rzut na SW, nie wyszedł. Sam się uśpił i krew poszła z nosa (dublet). Wstaje i próbuje jeszcze raz. Znowu mu nie wyszedł i to krytycznie, krasnolud zirytowany go uderzył, mag stracił przytomność. Za trzecim razem trafił, krasnolud obronił się rzutem na SW i wywalił go z kajuty.

Magowie po długiej i ciężkiej podróży (pogoda nie dopisała a oni nie byli zbyt zahartowani) siedzą w karczmie. Niestety służka próbowała jednego pchnąć w gardło. Obezwładnili ją i wezwali straż. Wszystko byłoby okey gdyby jeden z nich nie miał niewidzialnego chochlika z zdolnością do telekinezy i "wysyłania" głosu (mógł być słyszany tam gdzie chciał i przez kogo chciał).
Wracając do tematu jeden z magów gada ze strażą a drugi trzyma zabrany służącej nóż. Pechowo chochlik sprawił, że zaczyna on drgać przy jego szyi jakby ten chciał popełnić samobójstwo. Jego kumpel tłumaczy dla straży.
- Właśnie tak chciała nas zabić. Dokładnie tak. O to chodzi. Kolega demonstruje.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem