No to garść motywów z ostatnich sesji. Tym razem z mhrocznego Starego Świata.
Rozmowa dwóch graczy o poprzedniej sesji. Krasnolud walczył z opętanym najemnikiem a uczeń czarodzieja rozwalił mu żądłem głowę (parę przerzutek na obrażenia).
- Co by się stało jakbym nie rozwalił temu kolesiowi łba?
- Ja bym rozwalił.
- Wątpię.
- Mam jeszcze dwie pepetki.
Gdy jedna z postaci była nieprzytomna jego kumpel oddał prawdopodobnie demoniczny miecz dla krasnoluda. Poprzedni właściciel broni próbuje ją odzyskać a jako hazardzista sięga w końcu po swój ulubiony sposób.
- Lubisz krasnoludzie kości?
- Lubię grać w orcze kości. Od świtu do świtu idziemy do lasu i kto przyniesie więcej orczych kości wygrywa.
Gracze chcą załapać się na statek. Krasnolud wkręcił się jako ochrona ale dwóch magów (a właściwie uczniów) ma z tym problem i każą im płacić. Jeden z nich usilnie próbuje namówić kapitana i szefa straży o swojej przydatności, ci wybitnie nie lubią i nie ufają magom, boją się, że spali im statek. W końcu gracz mimo braku pozwolenia chce pokazać swoje zdolności. Na krasnoludzie. Rzuca uśpienie. Turla... Dublet ale zdał a wcześniejszy rzut na trafienie 100. Rzut na SW, nie wyszedł. Sam się uśpił i krew poszła z nosa (dublet). Wstaje i próbuje jeszcze raz. Znowu mu nie wyszedł i to krytycznie, krasnolud zirytowany go uderzył, mag stracił przytomność. Za trzecim razem trafił, krasnolud obronił się rzutem na SW i wywalił go z kajuty.
Magowie po długiej i ciężkiej podróży (pogoda nie dopisała a oni nie byli zbyt zahartowani) siedzą w karczmie. Niestety służka próbowała jednego pchnąć w gardło. Obezwładnili ją i wezwali straż. Wszystko byłoby okey gdyby jeden z nich nie miał niewidzialnego chochlika z zdolnością do telekinezy i "wysyłania" głosu (mógł być słyszany tam gdzie chciał i przez kogo chciał).
Wracając do tematu jeden z magów gada ze strażą a drugi trzyma zabrany służącej nóż. Pechowo chochlik sprawił, że zaczyna on drgać przy jego szyi jakby ten chciał popełnić samobójstwo. Jego kumpel tłumaczy dla straży.
- Właśnie tak chciała nas zabić. Dokładnie tak. O to chodzi. Kolega demonstruje.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |