Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2012, 12:18   #26
Eillif
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Mimo, iż słońce grzało niemiłosiernie, a oni szli bez żadnych przerw, nikt nie narzekał.
Eillif szła równym tempem gdzieś na końcu grupy, co jakiś czas popijając wodę z bukłaka.
Cały czas myślała o domu, Dargoradzie, Aldonie i polanie, na której spędzała najwięcej czasu. Cały czas wydawało jej się, że odejście nie będzie niczym trudnym, że wcale nie będzie miała za czym tęsknić. Teraz ma pewność, że przez ten czas próbowała się tylko oszukać...
Zielarka zatrzymała się, gdyż zrobiła to cała grupa. Po chwili wiedziała już dlaczego...
W pierwszej chwili myślała, że to tętent kopyt. Potem pobudzona sytuacją wyobraźnia podpowiedziała rozumowi ryk niedźwiedzia. Dopiero po chwili Rafael roześmiał się i rzekł: Burza idzie!
Miał rację, bo już za chwilę wszyscy rzucili się w lewo, przedzierając przez rosnące przy trakcie krzaki, by jak najszybciej skryć się w głębi lasu przed deszczem. Thorbrand rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze, szukając schronienia na własną rękę. Dziewczyna nie przestraszyła się, ponieważ wiedziała, że poradzi sobie nawet lepiej, niż będąc z nią.
Natomiast ona marzyła o odpoczynku i jeszcze ten orzeźwiający deszcz. Eillif usiadła pod wysokim drzewem i postanowiła coś przekąsić. Nie zjadła dużo, bo już po około 10 minutach wszyscy zaczęli się podnosić, aby wyruszyć z powrotem na trakt. Dziewczyna, także wstała i zarzuciła plecak. A wtedy... z ust Korenna wyrwał się zduszony okrzyk. Na gałęzi nad jej głową oraz jej towarzyszy wisiała olbrzymia, niemal dwumetrowa, pseudo-drewniana konstrukcja. Banię zaczęli opuszczać pierwsi skrzydlaci mieszkańcy-strażnicy, którzy poczęli nieśpiesznie kołować nad ich głowami. Eillif, kiedy tylko się o tym dowiedziała, zaczęła powoli i jak najciszej się oddalać. Robiła to w skupieniu, ciszy i z szeroko otwartymi zielonymi oczami, nie spuszczając wzroku z dziwnego przedmiotu. Zielarka spędzała dużo czasu w lesie, ale czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziała. Nawet nie myślała czym to może być, wiedziała tylko, że dla własnego bezpieczeństwa oraz zapewne bezpieczeństwa całej grupy musi się jak najszybciej oddalić. Kobieta była już dość daleko, kilkoro towarzyszy także, wszystko mogłoby się udać, ale...
- Ścinam. A potem w nogi do wody... z tego co wiem robale latające nie pływają najlepiej... - Mówiąc to, Etrom wyjął swój toporek i patrzył to na gniazdo to na drzewo.
Eillif wiedziała już co ma robić. Nie było czasu, część grupy już biegła w stronę Wartki. Dziewczyna także wzięła z nich przykład. Wszystko działo się bardzo szybko, zielarka nie wie nawet czy umiałaby to wszystko raz jeszcze powtórzyć.
Kiedy wynurzyła się z wody, część chłopaków była już na brzegu. Rafael pomógł jej wstać. Podziękowała. Wcale nie czuła się źle, szerszenie nie użądliły jej dużo razy. Spojrzała na resztę grupy, i wtedy zobaczyła w jak złym stanie są niektórzy z jej towarzyszów. Na kolanach zaczęła szybko i nerwowo przeglądać zawartość plecaka.
- Piołun, krwawnik, to może się przydać.- Szeptała pod nosem Eillif. Cieszyła się, że jeszcze przed dojściem do młyna uzupełniła zapasy. Może za bardzo się denerwowała, ale rany towarzyszy wyglądały na poważne. Uspokoiła się jednak widząc potrzebne zioła, więc usiadła na ziemi i wycisnęła wodę z długiego, mokrego warkocza. Popatrzyła na zanoszącego się śmiechem Etroma i nie wiedzieć czemu sama się roześmiała.
Rafael i Yarkiss odeszli na chwilę, zbadać okolicę. Wydawało im się, że coś usłyszeli. Reszta miała chwilę czasu, więc zielarka podeszła do czujących się najgorzej Saelima, Etroma i Korenna. Chciała zobaczyć jak wygląda sytuacja u nich.
-Mogę? Postaram się pomóc. - powiedziała spokojnie Eillif.
Przemyła wodą miejsca użądlenia, a następnie przyłożyła suszonym zielem piołunu i krwawniku. Z tego co pamiętała to powinno pomóc.

***

Nadszedł zmrok. Pierwszym co zrobiła Eillif, było przebranie się w zapasowe ubranie i wywieszenie na gałęziach drzew mokrych ubrań. A następnie razem z chłopakami poszła pozbierać drewna na ognisko. O niczym nie marzyła teraz bardziej, jak usiąść przy ciepłym ognisku i zjeść porządną kolację. Przy okazji, kręcąc się po lesie mogła uzupełnić swój zapas ziół. Kiedy wrócili z lasu, zielarka zgodziła się trzymać wartę z Solmyrem. Jedząc zastanawiała się, co teraz robi Thorbrand.
 
Eillif jest offline