Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2012, 20:06   #18
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Teatr "Czerwony pionek", późny wieczór


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=WUSBCPZAO1A&feature=related[/MEDIA]


Przedstawienie trwało w najlepsze. Przyszła kolej na partie śpiewane.

Z prawdziwymi statystami poszło im nadzwyczaj gładko. Parę niewinnych słów a już ich nie było. "Idzie jak z płatka Janseczku, dobra jest".

Nawet wpadka reżysera nie mogła zepsuć nastroju Zinggera. Już przewidywał kolejne kroki śledztwa.

"Uwiniemy się z Kluge, dowiemy kto stoi za morderstwami, doniosę co trzeba Burtheizenowi i jestem sobie znowu sterem i okrętem" - ścisnął mocniej halabardę, aż rozległ się suchy trzask. Rekwizyt pękł na pół.

- Trefny towar tu mają - skomentował Zingger i odrzucił na bok krótszy badyl.

Mając wolną jedną rękę pociągnął łyczka rumu z butelki.

Zwrócił się następnie do kompanów obserwujących wydarzenia na scenie.

- Dobra nasza Panowie, teraz jeszcze scena finałowa do odegrania i wracamy do obłaskawiania Kluge.

Skalp zerknął na Sigfrida, który raz po raz nerwowo przełykał ślinę.

- Wuju, co jest? Trema? - pytał wesoło towarzysza - przejdzie, byle tylko do wychodka później zdążyć, he, he.

Gdy aktoreczka odgrywająca rolę Kunegundy przechodziła obok Zingger aż zacmokał i trącił łokciem Carolusa.

- Turkaweczka, mniamuśna. Trzeba będzie się o nią rozpytać na mieście, prawda?

Sigfrid zasłuchany w sztukę nie odpowiadał. Zrezygnowany Jans ponownie wyciągnął zza pazuchy butelczynę rumu i tym razem wypił wszystko do dnia... dla kurażu. Nastrój Muncha zaczął mu się udzielać.

Na dany znak weszli na scenę

- Hu, raz matka rodziła nie? To idziemy - mruknął do kamratów Zingger i szybko podreptał na środek sceny.

Jego oczom ukazała się, lekko tonąca w mroku, pełnia widownia.

- Jak babkę Mathildę kocham, tego jeszcze nie przeżyłem. Robi wrażenie. Tylko spokojnie a będzie dobrze - szeptał sam do siebie lekko poddenerwowany wodząc od jednego gapia do drugiego. Uderzyła go spodziewana fala gorąca, to alkohol miło rozchodził się po całym ciele, tłumiąc zmysły.

Wtem ujrzał na podwyższeniu Lulu, która z rękami przytkniętymi do ust śledziła ich każdy ruch. Gdzieś dojrzał również Tcheslava. Rum szybko uderzał do głowy.
Kompletnie nie słuchając wypowiadanych kwestii, nie do końca zdając sobie sprawę co czyni, Jans lekko uniósł złamaną halabardę i pomachał widowni.

Wydawało mu się, że ktoś z tyłu szybko podnosi rękę, żeby mu odmachać.

"Ha, poznali się na mnie" - przeszło Skalpowi do głowy i wyszczerzył kły.

Wtem w stronę sceny poleciał pomidor rozpryskując się niedaleko "Kunegundy", która nie zwracając kompletnie uwagi kontynuowała dialog z "Helmutem".

Potem drugi, bliżej Jansa. Lekko pijany paser przezornie uznał, że jego występy nie są jednak mile widziane, toteż wyprężył pierś, uniósł w górę ułamaną halabardę i stanął jak słup soli.

Gdy scena dobiegła końca, mruknął do Carolusa.

- Chyba wiem dlaczego artyści nie cierpią krytyków, czarodzieju. Krytyk to kwoka, która gdacze, gdy inni znoszą jajka. - tymi słowy wymaszerował ze sceny.
 
kymil jest offline