Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2012, 22:44   #11
Sakura
 
Sakura's Avatar
 
Reputacja: 1 Sakura nie jest za bardzo znany
Shiro Tengu, terytorium Klanu Żurawia; ranek 11-go dnia miesiąca Hantei, rok 1114


Sakura miała mętlik w głowie, dojmującą pustkę w sercu, płynącą ze świadomości tak wielu pustych miejsc w jej życiu, które kiedyś zajmowali bliscy jej ludzie oraz niepewność w duszy. Nie licząc oczywiście koszmarnego poczucia winy. Wstyd palił nie tylko jej policzki. Zawiodła. Do tego nie wiedziała, jak może naprawić swoje błędy. Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to zdobycie odpowiedniej wiedzy. Ktoś musi wiedzieć. Przy tych wszystkich myślach, jakie przelatywały jej przez głowę, miała wrażenie, że chyba każdy samuraj dookoła wiedział więcej, niż ona. Jej wiedza, doświadczenia, którym tak ufała... okazały się nieledwie igraszką w prawdziwym świecie, do którego, w przypływie chyba szaleństwa, tak się wyrwała. Ile by dała za spokojną rozmowę przy czarce herbaty z dziadkiem. Kakita Higeru zawsze wiedział co zrobić, jak się zachować. Znał tak wielu ludzi, takie mnóstwo opowieści i jeszcze więcej wydarzeń, że na pewno słyszał o wodnikach. O wodnikach, może o łuskowatych stworach również... albo w ogóle o czymkolwiek. Przy nim dziewczyna się po prostu uspokajała. Pamięć przywodziła na myśl jego postać, siedzącą w sadzie, z czarką herbaty, gdy opowiadał o pojedynku z Kakita Toshimoko i ich późniejszej przyjaźni... Choć teraz ta wizja nie wywoływała uśmiechu radości, jak zazwyczaj, na twarzy dziewczyny. Teraz wyciskała łzy samotności i tęsknoty z jej oczu, choć Sakura usilnie starała się im dać tamę. Przetarła niebezpiecznie wilgotne oczy rękawem kimona. Tak na wszelki wypadek.

Musiała zebrać myśli. Poskładać, jakoś uszeregować wszystko, co wiedziała.

Dziadek... Ten pierwszy. Dlaczego wspominał o modzie? O Żurawiach? Czyżby ta... klątwa, bo inne określenie nie przychodziło jej do głowy, zbierała swoje żniwo również w klanie Żurawia? Czy to ma z nimi coś wspólnego? Będzie trzeba jakoś to sprawdzić...

Przodkowie... rozgniewany Sohei wspominał, że dziewczyna wezwała przodków... Skutecznie. Co, albo kogo skrywała historia jej rodziny, że zaowocowało takim zagrożeniem i reperkusjami? „No toś wezwała...” Kogo właściwie wezwała? JAKIEGO przodka wezwała? Dlaczego nic o nim nie wie? Czy ojciec wiedział? Czy Eizo wiedział? Czy właśnie to udało mu się odkryć, gdy wrócił do domu? Czy o tym powiedział matce, zanim wyruszył na swoją samotną ścieżkę? Czy KENGOKE wiedział? Czy nadal wie? Czy Ame coś zobaczyła? Wyczytała? Kto jeszcze może o tym wiedzieć? Kto jeszcze jest w stanie powiedzieć, o jakiego przodka chodzi?
Przodka... Czyli jego imię musi być zapisane gdzieś w księgach heraldycznych. A może nie? Może nigdy go tam nie było? Może pojawił się zanim pierwszy Hae Tsu zapoczątkował ród? Może jego czyn był na tyle plugawy, bądź straszny, że jego imię zostało wymazane z ksiąg? Jeśli tak, to musi po nim zostać choć ślad... Musi. Gdzieś na pewno jest. Pytanie, jak się do niego dostać. Jak sprawdzić kim, bądź czym jest przodek, który... Przybywa.

Szukać w przeszłości... Shiba sama kazał szukać w przeszłości. „Pamiętaj! Szukaj w przeszłości.” Szukać... Jak? Gdzie? Kiedy? W bibliotece? Której? U kronikarzy? W szkole? U starych, doświadczonych samurajów? Gdzie szukać odpowiedzi? W księgach? Czy może w ustnych przekazach? U ciotki? U matki? U Kengoke? Komu mogła zaufać? Komu mogła powiedzieć? Kogo zapytać?
„Zakryj to! Nikt nie może tego zobaczyć!” Jak mroczną tajemnicę jej rodzina chowa w sobie, wśród swoich przodków? Czy nie ma nikogo, z kim mogłaby o tym porozmawiać? Nikt? Czy musi sama podejmować wszystkie decyzje? Tak jak wcześniejsze... które zawaliła na całej linii?

Dlaczego sohei był rozczarowany jej odejściem z domu? Pomijając oczywiście wszystkie aspekty czystej, żywej głupoty samego postępku wkroczenia na drogę ronina. Czy tylko dlatego? Czy dlatego, że nie potrafiła sobie na niej poradzić? Czy może dlatego, że matka w jakiś sposób była z całą tą sprawą związana?
Znów się pojawiła kwestia matki i jej rozmowy z Eizo przed wyjazdem. Czy matka faktycznie wiedziała? Czy wiedziała, jak temu zapobiec? Czy wiedziała, jak sobie z tym wszystkim poradzić?

Dlaczego... DLACZEGO NIKT mi o tym NIE POWIEDZIAŁ?!? Na Fortuny, DLACZEGO?!?

No dobrze... Kwestią dlaczego zajmie się jakoś później. Teraz było co najmniej tuzin rzeczy, które wymagały zastanowienia TERAZ.
Na przykład kwestia dotykania wody. Czy to miało oznaczać, że będzie chodzić oblepiona brudem do końca swoich dni? Przecież nawet z nieba pada deszcz. Czy na niego też nie może być wystawiona? Czy może chodzi o rzekę? Wszystkie, czy tylko konkretne? Aaarrrrghhh... Dlaczego nie potrafi określić tak podstawowych kwestii? Dlaczego dziadek o tym nie wspomniał?

Na myśl o pośpiechu, z jakim wypruła z walącego się domu uciekając przed pościgiem i wszystkich okolicznościach z nim związanych przestała zadawać tak głupie pytania. Zrobiło jej się przykro i jeszcze bardziej smutno. Dziadek, mimo, że tak go zawiodła, stanął w jej obronie. Mimo, że okazała się tak krnąbrną, głupią idiotką, nadal się o nią troszczył. Mimo tego, że zawiodła i sprowadziła na siebie hańbę... Tak bardzo go kochała i wiedziała, że mimo gniewu, on również kocha... albo kochał, ją – swoją wnuczkę.
Nie wiedziała, co bardziej boli – świadomość straty, czy zawód, którego była przyczyną. Każdy kiedyś umrze. Niektórym pisane jest umrzeć chwalebną śmiercią. Innym – przedwczesną. Jeszcze innym... Nie ważne. Fakt pozostaje faktem. Nikt nie wie, kiedy przyjdzie jego koniec, ale ma pewność, że kiedyś nadejdzie. Hańba jest rzeczą, którą – w większości przypadków – sprowadzamy na siebie sami. Na przykład gigantyczną głupotą – jak ona.

Moment, moment... Nieposłuszne myśli znów schodziły na niewłaściwe tory. Konkrety – skup się na konkretach, głupia!
„Nie zmarnuj poświęcenia mego syna...” Ame. Jej wizja. Ojciec czytający zwój... ZWÓJ! Tak, tam musi być coś napisane. Ame. Ona musiała się dowiedzieć. Ona musiała to widzieć. Aaaa... Dlaczego nie mogłam doczytać tego zwoju do końca!?! Co było na pożółkłym pergaminie? Pióro sroki, pasmo włosów! Czy one będą nadal działać? Czy mogę zobaczyć to jeszcze raz? Gdzie one teraz mogą być? Czy zabierałam je razem z rzeczami do domu, gdy przyszło opuścić szkołę? Czy zabrałam je na ziemie Żurawia?

Skup się, skup się dziewczyno... - napominała się w duchu usiłując ponownie zebrać myśli.
Czyli tak. Trzeba prześledzić historię rodziny w poszukiwaniu „kochanego” przodka, albo wymazanych imion. Jeśli jego zostało usunięte, zostanie przynajmniej po nim ślad, a patrząc na sąsiednie nazwiska i opisy, będzie można określić kiedy żył. Określenie czasu powinno pomóc w przeszukaniu innych źródeł, niekoniecznie heraldycznych, wspominających o różnych wydarzeniach z tamtego okresu. Może jest gdzieś wspomniany.
Dalej, trzeba sprawdzić co można znaleźć o wodnikach. To podstawa. Na pewno taki był we ... we śnie. Tylko co, na oblicze Amaterasu, mogło polować na Kappa?!?
Klątwa... Klątwa i łuski. Klątwa, łuski i woda. To musi być jakoś ze sobą powiązane. Czy to jakieś pradawne stworzenia, o których się nie wspomina. Czy stwory Tego, którego imienia się nie wypowiada... Do tego... Do tego magia krwi... choć o tą wiedzę chyba będzie bardzo ciężko.
Stwory związane z wodą i mające łuski. Sprawdzić. Począwszy od zwykłych węży wodnych. Trudno, może to być bardzo długa lista. Jak nie uda się znaleźć inaczej, to trzeba będzie sprawdzić wszystko po kolei.
Ame... Dlaczego Ame...
Sakura szykowała opuszczała pokój porządkując myśli, choć miała dziwne wrażenie, że cały czas coś ważnego jej umyka.
Dlaczego matce tak zależało na „sprzedaniu” Ame do innej rodziny Feniksa? Co jest w naszym rodzie, że Isawa tak się nami interesują? Co jest w naszym honryo, że tak usilnie starają się je przejąć? O co z tym wszystkim chodzi? Co ukrywała rodzina Isawa?
Kolejna rzecz do sprawdzenia...
Właściwie, to... Właściwie, to jej ród krył chyba jeszcze więcej tajemnic. Czy... Czy ktoś zawarł wcześniej przymierze z siłami, których nie powinien wzywać? Jaką miała być zapłata za wyświadczone przysługi i po co właściwie to robić?...
Sensei Shiba... Ścieżki... Ścieżki mocy i klątw. Może tutaj należy szukać?
Dziewczyna zaczęła próby łączenia domysłów, bo faktami tego nijak nie mogła nazwać.
Czy możliwe jest, aby któryś z jej przodków zawarł pakt w celu ochrony ziemi rodziny Haetsu? Czy ten pakt mógł go wypaczyć i zmienić w stworzenie, które prześladuje ją w snach? Które Przybywa? Czy ta 'ochrona' mogła się później rozciągnąć na jego potomków? Klątwa... przejść na następne pokolenia? Przecież ciotka chciała poświęcić własne życie i zginąć straszną śmiercią w płomieniach w obronie domostwa. Nie nosiła nawet mieczy. Nie była bushi, ani shugenja. Miała ledwie swoje tanto, a przed nią był cały zastęp wyszkolonych Isawa. Do czego jeszcze byłaby zdolna, aby chronić dziedzictwo rodu Haetsu? Czy w przeszłości ktoś posunął się jeszcze dalej? O co jest tak wielka walka między rodzinami? Dlaczego Isawa tak bardzo chcą przejąć naszą ziemię?

Z daisho za pasem, wyszła na korytarz zasuwając za sobą drzwi. Nie zdążyła określić kierunku, w którym skieruje swoje kroki, gdy ujrzała widok dla siebie niecodzienny. A już na pewno nie tutaj. Kroczącego w jej stronę Tensai Szkoły Ognia. Isawa.
Jakby było mało zamętu w jej głowie, wywołanego ostatnimi wydarzeniami, tak w rzeczywistości, jak w jej wizjach i snach. Ona – roninka, umieszczona w pokojach gościnnych, bo inaczej nie byłaby na piętrze, tylko gdzieś na parterze, czy w stajniach, w zamku Żurawia, na którym powiewały dodatkowo Szmaragdowe flagi, których znaczenia się nie domyślała, do której zmierzał właśnie młody, choć pewnie wpływowy – Isawa. Jakie jeszcze niespodzianki zgotował jej los?!?

Już nawet nie wiedziała, jak ma się zachować. Nie zdążyła pomyśleć. Zanim zareagowała, zdążyła jedynie szybko przyjrzeć się zmierzającemu w jej stronę, młodemu mężczyźnie. Sama nie wiedziała, czy w jakimś zadawnionym odruchu wyniesionym z domu, czy może na bazie doświadczeń ze szlaku, po prostu osunęła się na kolana w głębokim pokłonie i wsparła czoło na dłoniach złożonych płasko na podłodze. W domu, gdy nie wiedziała jak się zachować w stosunku do wysoko postawionego gościa, przy powitaniu zawsze padała na kolana w głębokim pokłonie wyrażającym wielki szacunek. Nigdy nie dostała za to w sumie bury, a niejednokrotnie wzbudzało to w gościu przychylność i pozytywne nastawienie do niej. Czasami nawet taki człowiek zatrzymywał się i zamieniał kilka zdań z tak „dobrze ułożonym dzieckiem”. Na trakcie, w stosunku do wyżej postawionych samurajów, jacy mijali ją w przydrożnych gospodach, czy pytali o coś na ulicach miasta, też nie przyniosło rozczarowania. Raz tylko musiała wyjaśnić „nieporozumienie” z jednym samurajem, którego błędnie oceniła, że „szacunek”, to nie to samo co „służalczość i spełnianie życzeń”. Jednak tutaj, na zamku, nie spodziewała się, aby takie osoby mogły zachować się aż tak niehonorowo.
Ukrycie twarzy w dłoniach i pod zasłoną włosów miało jeszcze jedną zaletę. Nie widać było na niej w danej chwili wstydu, hańby, żalu i ogromnej pustki, jaka zagościła, chyba na dobre, w sercu.
W sumie, to nie wiedziała, czego się spodziewać. Równie dobrze może zostać zaraz zaprowadzona przed jakiś sąd i oskarżona o napaść, czy coś równie dziwnego, jak zapytana o samopoczucie.

Fumio... Napaść... Nie tylko dziadka i przodków zawiodła.
Zdążyła o nim jeszcze pomyśleć, zanim mężczyzna z rodziny Isawa stanął przed nią.
 

Ostatnio edytowane przez Sakura : 19-03-2012 o 00:11. Powód: Literówka
Sakura jest offline