Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2012, 12:46   #21
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Post wspólny Kaitlin i Romulusa, część druga

Również się stuknęła i upiła nieco wina z kwaśną miną.

- Czasem cieszę się na myśl że nie wszyscy znają tą historię. Najwyraźniej nie przebywałeś dużo w Silverymoon?

- Jaką? - Baelraheal błądził myślami w poszukiwaniu znanych mu historii z Silverymoon, ale żadna jakoś nie utkwiła mu w pamięci w szczególny sposób. - Nie, nie bywam tam często, wystarcza mi WŁASNEJ, prawdziwej roboty tam gdzie jestem potrzebny - wyszczerzył dziko zęby i spojrzał na swe pobliźnione ręce. Zaraz jednak potrząsnął głową i zmusił się do uprzejmości.

- Chętnie jednak posłucham tej … historii, Lairiel, opowiedz proszę.

- Chyba jednak nie powinnam psuć nam nastroju tej nocy, to nie jest nic... przyjemnego.

- Nie tak łatwo zepsuć mi humor - powiedział ocierając usta serwetą, sięgnął po kieliszek - Ale jeśli uważasz że Tobie ona zaszkodzi, to faktycznie, nie ma co budzić demonów. Poza tym woda do kąpieli już jest chyba przygotowana - skinął głową ku dającemu jakieś dziwne znaki Odo.

- Gdybyś więc miała ochotę na kąpiel - nie zwlekaj, ja tu jeszcze zostanę i podelektuję się miodem. Zaniosę później nasze rzeczy. Zostaw mi jeden czy dwa dzbany wody, dobrze?

- Dobrze więc, podelektuj się, a ja wezmę kąpiel. - Lairiel wstała i delikatnie poklepała go po plecach przechodząc. Podeszła do obsługi i dała się zaprowadzić do łazienki.

Baelraheal rozsiadł się wygodniej, sięgnął po butelkę miodu pitnego i wyrwał zębami korek. Nalał do pełna.

- “Paladyni do błyszczenia, kapłani do roboty” - wyrecytował z przekąsem. A potem wrócił myślami do Erulaeriel...


Wreszcie, gdy nic więcej nie był w stanie wycisnąć z butelek a i na talerzach świeciły już pustki uznał że czas się podnieść i zanieść ekwipunek swój i paladynki do pokoju. Ale jakaś słabość go opanowała. Miał nadzieję że pamiętała o tym by choć trochę wody zostawić mu do mycia.

Lairiel w końcu wróciła czysta, świeża i pachnąca. Jej kąpiel trwała dość długo, bo elfka je uwielbiała, nie zapomniała jednak zostawić nieco wody dla Baelraheala. Przysiadła się do niego, z włosami w ręczniku i spojrzała uśmiechnięta, znacznie bardziej niż ostatnio.

- No i już.. powiem Ci że znacznie mi lepiej, uwielbiam kąpiele.

- Chyba jak każdy po takim rejsie - uśmiechnął się krzywo. Westchnął i spróbował jeszcze raz.

- Opowiesz mi jakąś interesującą historię? Może być z rodzinnych stron, nieczęsto bywam w Silverymoon.

- W zasadzie to ja nie jestem z Silverymoon i nie znam wielu ciekawych związanych z tamtym miejscem historii. - Z jej ust wydobył się miękki śmiech. - To moja druga święta misja, pierwsza też była z wyjazdem.

- Chętnie posłucham o pierwszej, jeśli masz ochotę jeszcze trochę język postrzępić - zaśmiał się i spojrzał ciekawie.

- To nie było tak dawno temu. - Elfka uwolniła swoje mokre włosy i usiadła wygodniej. - Wysłano mnie z Silverymoon abym pomogła w małym ludzkim mieście na którego obrzeżach znikali w lesie ludzie, a jeśli już zostawał po nich ślad, były to rozszarpane ciała. - jej wzrok uciekł gdzieś w bok z zamyśleniem. - Burmistrz wysłał mnie do miejscowego lekarza który określił że rany te musiało zadać jakieś dzikie zwierze. Łowcy także stwierdzili że ostatnio ciężko im polować, a wielu obawia się nawet tego gdyż w lesie grasuje jakieś nowe zwierze które z niezwykłą siłą i brutalnością zostawia po sobie ślady. Troszkę pokręciłam się po mieście i starałam wtykać nos gdzie się da, bo coś mi nie pasowało i miałam przeczucie...

Baelraheal pochylił się do przodu, oparł głowę na dłoni i uważnie wpatrywał się w dziewczynę. Jej opowieść go wciągała coraz bardziej, zwłaszcza gdy usłyszał że łowcy zaczęli się obawiać nowej bestii. To pobudziło jego wyobraźnię, nie mógł się doczekać ciągu dalszego.

- Dopiero gdy następnego dnia z miasta zniknął i lekarz dotarło do mnie że on coś ukrywał. Ciała pokazywał niechętnie i szybko mnie spławiał. Wbrew powszechnej opini uznałam że on nie został kolejną ofiarą tajemniczej bestii. Rozrysowałam sobie wszystko na papierze, gdzie ginęły ofiary i wyszło na to że w jednej części lasu zdarzało się to częściej. W zasadzie chciałam wybrać się tam, aby zebrać nieco dowodów na moją małą teorię, dlatego wyruszyłam sama. - Miękkie kobiece westchnienie rozbiegło się po komnacie. - Nie uwierzysz, wtedy spotkałam Salarina. Zdawało się że razem trafiliśmy na podobny trop. - zrobiła krótką pauzę. - I znaleźliśmy jaskinię, decydując się zaryzykować i iść tam razem. Gdy w końcu dotarliśmy do jej końca, bo była dość spora, to okazało się że służyła ona za dom nikomu innemu jak naszemu lekarzowi z wioski. Okazało się że mężczyzna był chory na likantropię, wilkołaczą formę. “Przyparliśmy go do ściany” nie miał gdzie uciec, a ja.. chciałam dać mu szansę. Dlatego powiedziałam że jeśli żałuje swych zbrodni postaram się zabrać go do kapłanów, którzy być może zdejmą z niego brzemię tej strasznej choroby. - Lairiel spojrzała uważnie w oczy Baelraheala. - Niestety, gdy konsekwencje jego czynów dotarły do niego nie był w stanie uwierzyć że ma szansę na nowe życie i odkupienie win. Odebrał sobie życie, na naszych oczach, a my wróciliśmy do miasta zdać raport burmistrzowi. Salarin był zadowolony z siebie, ja jednak nie. Gdyby ktoś pomógł temu człowiekowi znacznie wcześniej, nie musiałoby dojść do tych wszystkich zbrodni, a to co zrobił świadczyło o tym że gdzieś w sercu dalej był człowiekiem posiadając sumienie...

Kapłan odchylił się w fotelu, pokiwał głową z uznaniem.

- Podobno likantropii na różne sposoby można się nabawić, niekoniecznie musiało być tak że cieszył się swą naturą, choć i tacy się zdarzają, wśród bardziej barbarzyńskich plemion na Północy, na przykład. Chwała Ci za to że chciałaś dać mu szansę, skoro jednak stało się jak się stało, kto wie, może to i lepiej, skoro tak bardzo poczucie winy go dręczyło. Mogło go zniszczyć w późniejszym życiu. Ale nie jestem jasnowidzem, trudno prorokować w takiej sprawie - wzruszył trochę bezradnie ramionami, bowiem rozszyfrowanie tego co w sercu i umyśle się dzieje rzadko bywa łatwym zadaniem.

- Nie sądziłem że paladyni w sztuce tropienia się wprawiają - uśmiechnął się.

- Oh.. nigdy się tego jakoś specjalnie nie uczyłam, ale nie trzeba być tropicielką by zobaczyć niektóre ślady i powiązać ze sobą kilka faktów. - rzekła przeciągając palcami przez swoje ucho, bawiąc się nim w zamyśleniu.

- Nikogo innego nie zaraził likantropią? - zapytał przyglądając się kształtnej małżowince.

- Raczej nie, bo on ich wszystkich zjadał.. - skrzywiła się lekko na tą myśl. - Z tego co wiem problem miasteczka ustał. Choć prawda była nieprzyjemna dla ucha mieszkańców.

Baelraheal zastanowił się czy oddzielenie się Salarina nie było związane z tym że miał ochotę powyć sobie do księżyca, ale uznał że za bardzo fantazja go ponosi. Zamiast tego wpatrzył się we włosy paladynki.

- Pomóc Ci je wysuszyć? - zapytał. - No i chyba powinienem Ci pogratulować pierwszego udanie wykonanego zadania - zaśmiał się cicho. - Kiedy poczułaś powołanie do paladyńskiej służby? Mam na myśli - dodał pospiesznie, nie chcąc by źle go zrozumiała, że znowu o bolesną przeszłość wypytuje - jak długo trwało szkolenie.

- Chętnie. - Tym razem dziewczyna wyraźnie skupiła swój wzrok na elfim gwardziście. Cieszył ją fakt że nie będzie musiała spędzać chwil swojego wolnego czasu z ludźmi. Widok z karczmy Griga miał zapaść niesmacznie w jej pamięć na długo, łącznie z samym Grigiem. Oparła bródkę na palcach, opierając łokcie na stole, a jej oczy powoli wędrowały między elfem a sufitem. - Wstąpiłam do służby gdy w żaden inny sposób nie mogłam.. nie mogłam się otrząsnąć po tym co było kiedyś, mimo to Silverymoon mi zaufało, a kapłani otoczyli swoją opieką. Samo szkolenie nigdy się nie zakończyło, z każdym dniem uczę się nowych rzeczy. Zakończy się gdy spełnię kilka wymagań wobec samej siebie.

Młody kapłan pokiwał głową. Chyba wino sprawiało że łagodniej teraz podchodził do historii paladynki.

- Powołanie to bardzo indywidualna sprawa. I masz rację, całe życie się czegoś uczymy - przypomniał sobie przepowiednię i dreszcz go przeszedł, ale stłumił go.

- Chodź do komnaty, Lairiel, zajmę się Twymi włosami - powiedział miękko - Dawno już nie miałem takiej przyjemności - uśmiechnął się szerzej i mrugnął. Sięgnął po żelastwo i plecak.

- A co z Twoją kąpielą? - powiedziała już wstając i zbierając swoje starannie poukładane rzeczy, z lekkim westchnieniem, gdyż te były dość ciężkie.

- Daj mi swoją sakwę, poniosę. Mycie poczeka, jeszcze chwilę ze mną wytrzymasz przecież - zażartował, z przyjemnością spoglądając na figurę dziewczyny. Aż stęknął pod ciężarem.
- A wyglądasz na mimozę - zdumiał się.

- A widzisz, nie wszystko złoto co się świeci.. może jednak ja to wezmę? - uśmiechnęła się rozbawiona z lekko zaczerwienionymi policzkami.
Z nowym szacunkiem popatrzył na wiotką figurę dziewczyny.

- Jedna, dwie modlitwy i powinienem dać sobie radę - wyszczerzył zęby, zarzucił sakwę na jedno ramię, plecak na drugie i ruszył ku schodom.
Po drodze do pokoju Lairiel zapytała zaciekawionym cichym głosem.
- A jeśli mogę zapytać.. Czemu właściwie nie jesteś teraz przy swojej kobiecie?

- Byłem w odwiedzinach u rodziny - odpowiedział pogodnie - siostrom i matce coś ładnego przywieźć, z ojcem i braćmi się przywitać. Erulaeriel znakomicie się córą zajmie w tym czasie, to muszę jej przyznać, dzikusce.

- I co ile tak ją odwiedasz? Nie czuje się samotna?

- To nereida, więc ze swoimi się trzyma, samotna nie jest - wyjaśnił, mając nadzieję że ślicznotka nie wybiera się zbyt często nad Sember. Do tej pory nie trafił na Manveru i nie odpłacił mu za jego groźby.
Gdy znaleźli się w pokoju obrzucił spojrzeniem łóżka, z zadowoleniem dojrzał że nizioły przygotowały komnatę przygotowaną dla “większych”. Z ulgą zrzucił toboły, rozejrzał się za miską, nalał do niej wody, ręce i twarz przemył.
- Siadaj przed lustrem dziewczyno. Zakładam że grzebieniem dysponujesz? Mogę Ci swój pożyczyć - uśmiechnął się zaczepnie, bowiem nie wyobrażał sobie żeby taka ślicznotka ruszyła się dokądkolwiek bez odpowiednich akcesoriów.
Elfka tylko spojrzała na niego rozbawiona, z lekkim chichotem kręcąc głową na boki. Podeszła do swoich tobołków i sięgnęła po mały plecaczek. Usiadła miękko na łóżku, kładąc go sobie na kolana i zgrabnie zwolniła rzemienie zaglądając do środka. Z ruchu jej dłoni wyglądało na to że wewnątrz znajduje się sporo rzeczy. Wygrzebała na zewnątrz kilka drewnianych pudełeczek, jakieś spięte materiałem fiolki, kilka flakoników. Pogodne oczy elfki zamrugały spokojnie w końcu dostrzegając swą szczotkę którą wyjęła i zgrabnie zasiadła na krześle przed lustrem. Wykorzystała tą chwilę by nieco krytycznie się sobie przyjrzeć, po czym zerknęła na Baelraheala zarzucając nogę na nogę. Wciąż pachniała delikatnie, słodkim zapachem mleczka kokosowego. Od gorącej wody skóra była bardziej miękka, wrażliwa, choć i wzrok elfki zdawał się nieco bardziej zmęczony.
- Posługiwania się tym całym majdanem też uczą paladynów? - Baelraheal zapytał rozbawiony.

Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem, z niemal równym rozbawieniem wypuszczając powietrze z płuc.

- To że jestem paladynką, nie znaczy że zrezygnowałam z bycia kobietą.

- Zauważyłem, nawet i do mnie to dotarło - rozbawiony stanął za krzesłem Lairiel i sięgnął po szczotkę, zaczął czesać z przyjemnością wdychając jej zapach. - Obijasz się, więc zaśpiewaj, proszę - słyszałem na statku jak śpiewasz. Hmm?

Elfka przymknęła oczy, z drobnym grymasem gdy szczotka z lekkim oporem powiodła przez jej morsko zielone włosy. Nie do końca przywykła bo tego by ktoś inny ją czesał, bynajmniej nie w ostatnich latach. Mimo to zabieg ten sprawiał jej nawet drobną przyjemność. Gdy Gwardzista wspomniał o jej śpiewie spiczaste uszy elfki nastroszyły się nieco w ciekawości, a jej kocie oczy zawisły na odbijającej się w lustrze sylwetce mężczyzny.
- To musiało być dla Ciebie straszne przeżycie. - zażartowała.

- Bywały i gorsze, ale, przyznaję, będę o tym długo pamiętał - wyszczerzył się jeszcze szerzej, spoglądając w te dziwne oczy. - Zaśpiewaj proszę, moje uszy jakoś to zniosą - dodał dopasowując się do humoru dziewczyny.

Elfka co prawda była już nieco zmęczona, ale skoro tak ładnie ją prosił chciała spróbować. Przymknęła oczy powstrzymując uśmiech i starając wczuć się w nastrój. Trwało to chwilę, z początku tylko rozchyliła lekko usta, ale nie wydobyła z siebie żadnego dźwięku. W końcu zaśpiewała bardzo delikatnie, bardzo spokojnie, pozostając gdzieś w głębi swoich uczuć i nawet nie otwierając oczu. Te odważyły się dopiero po chwili gdy atmosfera zbudowała się już wyraźniej.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=-ePzqR4mOw4[/MEDIA]

Baelraheal przestał czesać dziewczynę i tylko słuchał, nawet nie starając się wpatrywać w jej oczy w lustrze. Mógł być niskiego urodzenia, mógł być bezpośredni i mało zwracać uwagi na konwenanse, ale jak wielu elfów doceniał piękno, i pieśń Lairiel poruszyła w nim jakąś strunę. Dopiero gdy skończyła uśmiechnął się i spojrzał w jej oczy.
- To teraz ja, malutka - powiedział. I sam zaśpiewał.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HXL-7ZoxsQI[/MEDIA]

Czy specjalnie, czy przypadkiem, wybrał tę samą piosenkę która Lairiel śpiewała na statku. Uśmiechał się do niej w jej trakcie. Nie należał do przystojnych, ale w jego głosie znać było wpływ który miał na niego związek z nereidą - był bardziej czysty, bardziej przejmujący niż można by przypuszczać słysząc rozmowę prowadzoną zwykłym tonem. Nie dał rady zaśpiewać tak pięknie i czysto jak paladynka, ale też nie na tyle niezręcznie by Lairiel miała się krzywić.
Elfia dziewczyna słuchała, nie skrywając drobnego uśmiechu gdy okazało się że wybrał tą samą pieśń co ona na okręcie. Oderwała od niego wzrok i dołączyła się śpiewając razem z nim, choć trochę ciszej, by to jemu dać się wykazać.
Baelraheal doszedł do wniosku że w zasadzie nawet nieźle wszystko wyszło, bowiem...
- Wygląda na to że będę Cię musiał prosić o kilka lekcji śpiewu - zamruczał gdy skończyli. Odsunął jej włosy i z nieskrywaną przyjemnością pocałował ją w karczek. - Oczywiście gdy będzie na to czas i miejsce - spojrzał na nią w lustrze po czym znowu pieszczotliwie potarmosił jej włosy, uważając jednak by nie psuć do szczętu efektu czesania.

Pocałunek ten wyraźnie ją zaskoczył, w lustrze mógł zobaczyć jak usta zadrżały, a rzęsy zatrzepotały niespokojnie. Choć nie powstrzymała go od razu to jednak zebrała się w sobie za chwilę i rzekła stanowczo, wstając i odwracając się do mężczyzny.
- Baelraheal! Mamy jutro zadanie do wykonania, czas już iść spać. - wzrok uciekł jej gdzieś, gdy zamyślona poszła w stronę łóżka i zaczęła je ścielić.

Gwardzista Boga uśmiechnął się lekko.

- Co prawda to prawda, wystarczy tego śpiewania, jeszcze będzie okazja - powiedział i sięgnął do plecaka po ręcznik i przybory. - Dobranoc, Lairiel - ukłonił się uprzejmie i wyszedł z pokoju. Miał nadzieję że nizioły-niecnoty z wrodzoną sobie gospodarnością nie uprzątnęły jeszcze łaźni z przygotowanej wody i balii. Zerknął jeszcze za okno - zbliżała się najlepsza pora na medytację łask wypraszanych u Corellona Larethiana.
Lairiel nie odpowiedziała, choć nie wyglądała na obrażoną. Była na tyle zamyślona że pozwoliła sobie na wysłuchanie słów kapłana nie reagując na nie. Gdy już wyszedł spojrzała w stronę drzwi i powiodła delikatnie dłonią po karku. Czuła się trochę skołowana, bo już dawno zapomniała o takich czułościach, a te jakby przypomniały jej nieco kim była nim wstąpiła do klasztoru. Podeszła miękko i pościeliła również jego łóżko, po czym wróciła i usiadła na swoim. Chwilę tak została, wspominając różne drobne akcenty ze swojego życia i starając się przy tym unikać tych kilku większych. Przyklękła i odmówiła modlitwę do Stwórcy o powodzenie w jutrzejszym dniu, a gdy skończyła zrzuciła z siebie większość ubrań i nakryła kołdrą. Nim zasnęła sięgnęła jeszcze po swój krótki miecz, chowając go pod poduszką.
Młody kapłan dotarł wreszcie do pokoju, czując zadziwiającą miękkość kolan. Po tylu dniach podróży tym przeklętym statkiem wieczór wprawił go w dobry humor, i teraz z uśmiechem spojrzał na posłane łóżko, zerknął na dziewczynę. Nie chciał jej już budzić, zostawił więc ekwipunek w spokoju choć miał zamiar jeszcze go przejrzeć i naprawić uszkodzenia, zamiast tego podszedł do okna i podrapał się po zastarzałej bliźnie na piersi.

- Hei-Corellon shar-shelevu, Hiro hyn hîdh… ab 'wanath... - rozpoczął modlitwą którą wpojono mu już tyle lat wcześniej, by przejść później do prośby o boską łaskę.
Gdy noc była już późna, spokój przerwało skrzypienie łóżka i jej głośny, śpieszny oddech. Delikatna twarz, niczym przecinana piorunami ściągała się spięta w sennych koszmarach, a te były na tyle silne że paladynka prawie niczym chora, czasem coś majacząc wierciła się w łóżku. Żadne słowo nie miało większego sensu, jakby wyrwane z kontekstu, lub wypływało w zupełnie niezrozumiałym burknięciu. Jej półnaga sylwetka wystawała ze stłamszonej i wykręconej pościeli. Elfka płakała przez sen, choć nie był to płacz jaki można dostrzec na co dzień, mieszało się w nim silne uczucie i senny spokój, lecz łzy także były. Stan ten trwał tak długo, aż jej zapłakane oczy otworzyły się delikatnie, uświadamiając że obrazy które widziała nie były rzeczywiste. Ucichła i ponownie zasnęła, zmęczona walką ze wspomnieniami.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 10-03-2012 o 12:51.
Kata jest offline