Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2012, 12:48   #23
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację


***Bazary, Lairiel i Salarin***

Kiedy stoisko handlarza zniknęło niczym sen jaki złoty Salarin zastanowił się przez chwilę gdzie teraz powinien się udać. “Co też ja miałem... no tak, pergamin, lubię swoją przezorność”. Sięgnął do plecaka szybko wyciągając tubę na zwoje, biorąc pod uwagę że wiele tam nie miał to szybko odnalazł to czego szukał. Złapał oburącz pergamin z listą zakupów by się nie zwijał i szedł przed siebie mrucząc pod nosem:
- Zwoje... wino, świece, antytoksyna hmm...
W ostatniej niemal chwili podniósł wzrok znad papieru unikając kolizji z jakimś rycerzem.
- Ouh, o wybaczenie proszę, zamyśl... Lairiel?-zapytał szczerze zdziwiony trafiając na nią na środku ulicy- Czyżbyś w ten piękny słoneczny poranek podobnie jak ja wybrała się na zakupy?

Elfka nie wyglądała na zaskoczoną, najwyraźniej dostrzegła go już wcześniej. Splotła ręce z przekorną miną i zapytała.

- To dało się przewidzieć, bardziej mnie ciekawi skąd u Ciebie ten talent do wpadania na mnie? Dobrze widzieć że jesteś cały. - drobne, okryte stalą paluszki jej dłoni postukały o drugą rękawicę.

Słysząc jej pytanie Salarin uśmiechnął się i sam nad tym zastanowił. W końcu rozłożył bezradnie ręce.

- Kto wie? Może to przeznaczenie? -powiedział żartobliwym tonem- to nie taki zły talent, przynajmniej ja na niego nie narzekam. Mam także tendencję do wpadania na czarne koty nocą, dobrze że nie jestem przesądny bo inaczej miałbym obawy czy schodzić po schodach bez trzymanki -schował szybko pergamin do tuby żeby mu nie przeszkadzał w gestykulowaniu i miał zamiar zadać jeszcze jedno pytanie, lecz...

- W takim razie te czarne koty także były Ci przeznaczone, mnie niezbyt interesują ludzkie przesądy. - Przyciszyła głos. - Wychowano mnie z pewnym dystansem do nich, będąc tu dalej czuję się jak obca pośród innej społeczności.

- Mnie nie tyle co nie interesują co po prostu w nie nie wierzę. Ja jestem kowalem własnego losu, a kot czy nie kot ma na to niewielki wpływ.

- Skoro Ty jesteś kowalem swojego losu, to nie wpadasz na mnie przypadkowo? Sam teraz to przyznałeś. - przymrużyła oczy przyglądając się uważnie jego reakcji.

“Zlapała mnie...” Salarin początkowo podrapał się po głowie i udał zainteresowanie pobliskimi wróblami siedzącymi na daszku. Po chwili jednak nie wytrzymał i wybuchnął rozbrajającym śmiechem.
- Bystra jesteś, dobrze połączyłaś niezgodności w mojej wypowiedzi. Ciekawa rzecz z tego wyszła... -przyjrzał się jej twarzy- No, ale... niestety przyłapałaś mnie -drugi raz już bezradnie rozłożył ręce- Stęskniłem się za kolorem Twoich włosów.

Elfka odwróciła się upewniając że nikt nie majdruje przy jej sprzęcie czy sakiewkach, po czym przeszła na bok, by nie blokować drogi innym. Skoro i tak się zatrzymała, opuściła ciężki bagaż, kładąc worek na czystej ziemi i spojrzała z powrotem na Salarina.

- Mam nieco doświadczenia z draniami. - rzekła pół złośliwie, pół serio, by za chwilę zapytać z wyraźnym zaskoczeniem i zaciekawieniem. - A cóż jest takiego w moich włosach?

On na to zmrużył oczy uśmiechając się zagadkowo.

- A więc jestem draniem...-spojrzał na chwilę w niebo po czym zaczął bezceremonialnie grzebać w plecaku by wyciągnąć w końcu dwa dobrze zapakowane specjały lokalnego cukiernika, pyszne kremówki- Trzeba coś z tym zrobić w takim razie, może to odrobinę poprawi moją opinię na świecie -podał paladynce jedno pudełeczko i przyjrzał morskim włosom po czym odpowiedział na jej pytanie- Mógłbym rzec, że włosy są Twoim znakiem rozpoznawczym. Naprawdę Cię wyróżniają, choćby sto kobiet stłoczonych stało to Ciebie zawsze bym poznał bez żadnego problemu. Pewnie dużo czasu zajmuje Ci ich pielęgnacja? -wyciągnął do niej dłoń dotykając ledwo przez sekundę samej końcówki jej włosów jakby chciał sprawdzić ich miękkość po czym cofnął rękę z pogodnym uśmiechem.

- Dziękuję, ale już jadłam. - rzekła cicho, odmawiając.

- To na później będzie. Nie zmieszczę dwóch... zjesz kiedy będziesz miała ochotę.

- Co do włosów.. to faktycznie kolor jest dość niecodzienny, ale lubię go pasuje do moich oczu. Wcale długo nie muszę się nimi zajmować, nie noszę jakiejś skomplikowanej fryzury którą musiałabym układać godzinami.

- Powiadają, że proste rozwiązania są najlepsze i z włosami jest tak samo. Kucyk Ci pasuje, z rozpuszczonymi także by Ci było bardzo do twarzy. Takie fryzury są najlepsze, w Everesce niektóre kobiety potrafiły takie... -zastanowił się chwilę szukając w myślach określenia- cuda na głowie nosić, a wcale nie wyglądały lepiej niż na co dzień. Zresztą... to wszystko zależy od konkretnej osoby -zaczął cofać rękę z ciastkiem udając zasmuconego faktem odmowy.

- Dokładnie tak, ale wojowniczka nie może sobie na wiele pozwolić. Cieszę się że w ogóle je zachowałam. - tu lekko westchnęła wyobrażając sobie perspektywę ich utraty. - Musisz wybaczyć mi Salarinie, ale powinnam załatwić sprawy zakupów nim będzie późno. Nie chcę odkładać tego na ostatni moment i się śpieszyć.

- W porządku, ja także muszę jeszcze sporo załatwić, a przed spotkaniem u Griga chyba jeszcze wrócę do gospody się zdrzemnąć... Ta noc miała w sobie coś niedobrego -mruknął całkiem poważnie- intensywne sny nie dawały odpocząć...

- Oh.. Mi to mówisz? - zapytała dotykając piersi dłonią z wyraźnym przekonaniem.

Uniósł brew zaciekawiony.

- Co masz na myśli? Także dręczyły Cię dzisiaj sny?

- To nic nowego, czasem śni mi się coś złego.

- To samo czy różne sytuacje? -wypalił bez namysłu uświadamiając sobie, że nie powinien może wnikać- Ah, wybacz, nie wiem czy to jest dla Ciebie wygodny temat.

- Nie szkodzi, nim poszliśmy spać Baelraheal już mnie nieco oswoił z tym tematem. - odpowiedziała nieco marszcząc brwi. - Ktoś taki jak ja musi mieć koszmary, jakoś z tym żyję.

- Ktoś taki jak Ty?-zapytał z nieco dziwnym wyrazem twarzy- Jesteś paladynką... nie wiem co prawda nic o Twojej przeszłości, ale nie wydajesz mi się złą osobą. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że zbyt surowo się oceniasz

- Złej osoby nie przyjęto by do klasztoru. Mimo to w jakimkolwiek, jakkolwiek chwalebnym celu nie przelewałabym krwi, wciąż jestem morderczynią. Zabijam innych, i szkolę się w tym fachu.

Pamiętał dobrze czym skończył się ten temat ostatnio, Salarin głupi nie był toteż nie zamierzał na wierzch wyciągać po raz kolejny swoich ‘mądrości’

“Zagramy inaczej...”.

- Nie podzieliłaś się swoimi wątpliwościami z kapłanami, u których się szkoliłaś?

- Nie szkolili mnie kapłani, Ci zajmują się sprawą ducha. Moje umiejętności walki były sprawdzane przez innych paladynów i trenerów.

- Złego określenia użyłem -ugryzł się w język- chodziło mi o to, że z pewnością wpajano Ci w klasztorze nauki kościoła jak i powinności rycerza światłości. Kapłani zajmowali się sprawami ducha, byli Twoimi mentorami. Powiedziałaś im o swoich wątpliwościach?

- Oczywiście, niektórzy w bardzo dobrze je rozumieją. Jednak bezczynność wobec grzechu jest gorsza, to dzięki niej zło triumfuje. Ostatecznie źle mnie zrozumiałeś, nie dręczą mnie jeszcze koszmary związane z powołaniem paladynki, choć pewnie przyjdą dni gdy odebrane życia zechcą o sobie przypomnieć.

- Nie wiem kto tu kogo źle zrozumiał. Sama powiedziałaś ‘ktoś taki jak ja musi mieć koszmary’ potem argumentując to przelewaniem krwi w nawet chwalebnym celu. Z kolei ja zaznaczyłem, że nie wiem nic o Twojej przyszłości zakładając właśnie, że może coś złego spotkało Cię tam.

- Ehh.. zostawmy już ten temat, dobrze? - Lairiel podniosła swoje rzeczy z ziemi.

- Jasne, sam miałem to właśnie zaproponować -uśmiechnął się nieznacznie- ostatecznie zająłem Ci jeszcze więcej czasu, a dzień mija nieubłaganie. Kremówkę jednak mogłaś wziąć -skrzyżował ręce patrząc z udawanym wyrzutem- takich rzeczy się nie odmawia, a lekkie osłodzenie tego szarego życia zawsze jest mile widziane.

Jego żart zdał się nie trafić do elfki zupełnie, ta przyglądała się całej scenie z dość spiętym wyrazem twarzy.

- Przygotuj się dobrze na wieczór.- Rzuciła za siebie odwracając się i idąc wgłąb rynku, zaciekawiona tym jakież to ubrania i tkaniny oferuje nowo poznany kraj nadmorski.

- Jak zawsze -odpowiedział jej i udał w swoją stronę.


.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline