Aleena Medalae, Ardor Domitianus, Borya Volodyjovic, Gregor Malrathor, Haajve Sorcane, Johnatan Trax, Sihas Blint
- No to klops... - stwierdził Borya dobitnie
Aleena nawet nie mogła stwierdzić, że sytuacja wymknęła się spod kontroli, jako że od dłuższego czasu nie sprawowali oni nad nią żadnej kontroli. Mogli jedynie improwizować i ufać, iż Imperator czuwa...
Siostra rozejrzała się szybko po towarzyszach, po czym zwróciła się do Haajve.
- Bracie, będziesz w stanie wymontować z naszych skafandrów zbiorniki powietrza? Tak, aby nadal mogły spełniać swoją rolę? - po tych słowach spojrzała na Gregora - Komisarzu, trzeba się pozbyć Twojego płaszcza i zbroi... One tylko zmniejszą Twoje szanse w wodzie... Lataliście już takimi statkami? - to pytanie, brzmiące bardziej jak stwierdzenie, wyraźnie skierowała do Gregora, jak i do Sihasa - Więc wiecie gdzie są te race... Pomóżcie z tym. - czuła się bardzo źle, kiedy patrzyła na Ardora, Rukę i Traxa.... Jako że każdy z nich miał własne problemy, których nie dało się tak pozbyć, jak ekwipunku komisarza - Jesteśmy dość blisko skały, chociaż wciąż dzieli nas odległość... ale możliwe, że dałaby ona nam oparcie, możliwość łatwiejszego dotarcia na powierzchnię i uchroniła przed opadnięciem na dno... - Aleenie przewracało się w żołądku, kiedy myślała o ich czwórce, ograniczonej pancerzem bądź ranami... ewentualnie oboma. Spojrzała jeszcze na ich informatora - Umiesz pływać?
- Wkrótce się przekonamy, siostro. - odparł nieznajomy w habicie.
-Chcecie mieć wyporność czy zapas tlenu? - spytał techmarine - Z resztą nieważne... podajcie mi kombinezony, postaram się jak mogę.
Miał świadomość... że znowu są na krawędzi śmierci. Ale jest nadzieja. Spojrzał nagle na łom który trzymał w dłoni. Przypiął go z powrotem do pasa i spojrzał na miecz Szarego Rycerza.
- Wyjmijcie także wszystko ze schowków co może zwiększyć nasze zapasy powietrza i wyniesie nas na górę, jak się już wydostaniemy. Cholera.. nigdy nie badałem tego ostrza, ale powinno sobie poradzić z kopułą obserwacyjną, jeżeli nie zdołamy otworzyć włazu.
John zaczął pozbywać się kombinezonu żeby podać go Haajve i zwrócił wzrok w stronę Gregora i Sihasa czekając na ich odpowiedz. - Jeśli to ma się udać, to musimy wypływać parami - rozejrzał się znów po okaleczonej grupie na oko mierząc ich siły.
Przejąwszy kombinezon techmarine bez większych trudności wydarł z niego pojemnik wraz z układem pozwalającym na oddychanie.
Zaraz potem sięgnął po swój wór w jakim miał parę drobiazgów. Wyjął z niego maskę przeciwgazową i kilka chust. Wszystkie te rzeczy przywiązał do pasa zaś wór złożył jak papierową torbę i potężnie w niego dmuchnął. Jak tylko wybrzuszyła się wystarczająco mocno związał koniec aby zrobić prowizoryczny balon. dodatkowo przywiązał do niego lekką metalową linkę którą znalazł.
- Gdybyśmy zdołali jeszcze przymocować race... wyszła by z tego boja ratunkowa.
- Njsem bez pancerza, a Vostroyanie potrafią plavat. Pakud nie zejdziem zbyt głęboko toho dam radę bez pomocy, pasivnie, wypłynąć na powierzchnię...
Aleena uśmiechnęła się smutno do Boryi.
- W innych okolicznościach na pewno. - odparła - Tym razem jednak... popłyniesz z kimś. - rozejrzała się po reszcie - Mamy trzy butle, na sześć osób. Naszych Braci nie wliczam, jako że mają własny... system. - spojrzała na Sihasa - Pomożesz Ruce, kapitanie? Relatywnie jesteś w najlepszym z nas zdrowiu... - nie czekając na odpowiedź przeniosła wzrok na pozostałą trójkę ludzi, jakby nad czymś się zastanawiając, po czym zwróciła się do ich informatora - Czy możemy liczyć też na twoją... pomoc? - Aleena zupełnie nie wiedziała co myśleć o tym osobniku. Równie dobrze mógł po prostu uznać, iż sam wypłynie, bez niczyjej pomocy, jak i bez tlenu, jednocześnie nie wspierając nikogo. Był w końcu w pełni zdrowia...
- Tak, pomogę medykowi. - skinął głową w stronę Traxa, siedzącego obok niego, tylko głębiej, bliżej kokpitu, dalej od wyjścia. - Kto zaś pomoże... siostrze?
Wzrok czarnookiego marine prześlizgnął się po pozostałych.
- Jeżeli reszta da radę, jestem w stanie bez problemów wypłynąć na powierzchnię z jedną osobą. - powiedział - Kto pływa gorzej, niech weźmie worek. Dodatkowa wyporność, a w razie czego i ostateczna rezerwa powietrza - poklepał po nadmuchanym worze.
Jeszcze raz powiódł spojrzeniem po wszystkich.
- Wszystko ustalone? Każdy da radę? Każdy ma ze sobą to co konieczne? Jeżeli tak to nie ma na co dłużej czekać.
Aleena spojrzała na Haajve i westchnęła.
- Nawet przy najszczerszych chęciach nie będę w stanie ani wydostać się z lądownika, ani wypłynąć, nawet mając te skały... - zerknęła na swoją bezużyteczną rękę - Nie jestem pewna co z ciśnieniem, ale jedno wiem- moje płuca są uszkodzone... Będę potrzebowała twojej pomocy, Bracie...
Blint skinął głową i podszedł do towarzysza.
- Ostrzegam, to może nie być przyjemne zważywszy na twój stan... Z tego co wiem w normalnych warunkach nie powinniśmy cię ruszać z miejsca, ale cóż... To nie są normalne warunki - Uśmiechnął się - Liczę na to, że wytrzymasz.
- Kto wypływa pierwszy? To znaczy, po lordzie komisarzu i kapitanie Blincie skoro to dowódcy operacji. - odezwał się aksamitnym głosem ich informator, nie zdradzając objawów zaniepokojenia, ani irytacji - raczej niecierpliwości.
Trax spojrzał na postać w habicie i powiedział - będę potrzebował pomocy żeby się stad wydostać, pływanie to jedno, ale wyjść sam tez raczej nie dam rady - skrzywił się i spróbował dźwignąć na nogę ręką wspierając się o towarzysza.
- Powiedziałem, że ci pomogę. Na razie czekaj. - rozkazał informator.
- W porządku. W takim razie pierwsi popłyniemy ja i Siostra Aleena. - powiedział cicho Kruk gramoląc się ze swojego miejsca - Bądźcie gotowi. Po otwarciu włazu wnętrze bardzo szybko wypełni się wodą, a panika w takim momencie... jest niewskazana. - uprzedził poważnym tonem.
Spróbował się przecisnąć między pozostałymi do rannej towarzyszki. Nie było z tym problemu, jako że znajdowała się w przedziale pasażerskim tuż przy kokpicie, nad nimi była kopuła zalana zupełnie wodą - wewnątrz ta sięgała im już niemal do kolan, cały czas przeciekając z dziesiątek otworów.
Techpiechur pomógł wstać Siostrze i ujął ją jedną ręką w talii. Drugą złożył jak do modlitwy i zaczął coś inkantować w techlingue. Czarne tatuaże na jego twarzy rozjaśniły się na chwilę po czym oboje poczuli... lekkość. Jakby grawitacja się zmniejszyła.
- Wszyscy gotowi?
Poczekał, aż wszyscy jeszcze raz potwierdzą, po czym skinął głową i położył dłoń na uchwycie włazu awaryjnego w podłodze. Nabrał w swoje wielkie jak miechy płuca haust powietrza i otworzył drogę na zewnątrz. Woda wlewała się, jednak dość powoli poprzez brak ujścia dla powietrza w kokpicie - w większości pozbawionego tlenu, nie miało to jednak aż takiego znaczenia dla stanu faktycznego. Jednak szybkość wzrostu poziomu wody natychmiast wzrósł, za kilkanaście sekund mieli znaleźć się w całości pod wodą...
- Następnym razem módl się po otwarciu włazu... - skomentował działania zbrojmistrza informator. Gestem ponaglił lorda-komisarza, oraz kapitana który miał zabrać Boryę.
Ardor w tym czasie czekał. Nie miał przy sobie zbyt wielu rzeczy. Jedynie pancerz, hełm, oraz miecz. Wiedział, że jest w stanie odfiltrować tlen z wody by nim oddychać, a serwomotory zbroi powinny mu pomóc na tyle, by mógł w niej wypłynąć, miecza zaś postanowił się nie pozbywać wcale.
-Ja wypłynę ostatni. Mogę najdłużej wytrzymać pod wodą.- powiedział paladyn.
Gregor bez słowa skinął głową zamaskowanej personie i ruszył kierunku włazu by wypłynąć na powierzchnię. Trochę żałował pozostawionego kirysu i płaszcza, które służyły mu dobrze przez wiele lat, niemniej pozostawał realistą. Miał tylko nadzieję że ranna noga nie zawiedzie go w ostatnim momencie. Jego jedyną myślą pozostawało jedno proste zdanie:
“Jestem na to stanowczo za stary”.