Było po walce. Eryk podniósł swój młot ku górze.
- Dziękuję Sigmarze, za kolejny mały tryumf nad pomiotami chaosu. To zwycięstwo przynosi chwałę Twej Boskiej osobie. - tymi słowami wyraził na ten moment podziękowanie za zwycięstwo - miał nadzieję, patrząc na woźnicę - bez strat.
Wzrok krasnoludzkiego wojownika nie wyglądał przyjemnie. W jego oczach widać było gniew. Może i Eryk odebrał mu szanse do popisania się w walce. Jednak to nie przedstawienie w cyrku, ani walki gladiatorów, aby demonstrować swoje umiejętności. Zignorował więc wszelkie humory Aliquama.
Na zapytanie Wołodii Eryk zdziwił się. Nie wiedział początkowo o co chodzi. Zerknął na Ignatza. Popatrzył w niebo i odpowiedział starając wyjść z tej niezręcznej sytuacji:
- Przyjacielu, palone mutanty okropnie śmierdzą. W towarzystwie trzech kobiet taki czyn byłby nietaktem - uśmiechnął się ciepło. Chciał zażartować, poczucie humoru rodem ze świątyni chyba nie było najlepszym... |