Felixowi nie podobały się czary maga. Stwierdził, że jak ma się palić, to nie od czarów. Sięgnął po jedną z strzał obwiązanych szmatą. Podpalił ją od pochodni. Nie miał zamiaru być gorszy. Wybrał sobie za cel najbardziej kudłatego z mutantów stojącego w zbiorowisku. Niech się pali! Najwyżej rozniecą pożar w zamku. Nie jego posiadłość.
Przymierzył. Niechaj ta strzała trafi i przyniesie nieco ciepła tej chłodnej nocy. Znalazł sobie w końcu odpowiedni cel. Siedział gdzieś pomiędzy swoimi kumplami i ryczał wniebogłosy.
- A ta strzała jest dla was. Podzielcie się skurwiele. - po tych słowach wypuścił pocisk. |