Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2012, 06:09   #255
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację






Okolice Isengardu, lipiec 251 roku


Słońce powoli zachodziło za górą, kiedy pięciu jeźdźców z daleka dostrzegło Derenhelma, który wyjechał zza wzgórza na czarnym koniu. Rohirimowie ruszyli galopem w jego stronę, gdy tamten jakby nie zwracając na nich uwagi, jechał kłusem do Isengardu. Co prawda zdążył wcześniej obmyć zakrwawioną twarz w potoku, lecz ogólny stan jego garderoby oraz wiąż zlepione krwią szaty i włosy, wymownie świadczyły, że krótkowłosy Eorling w ostatnich godzinach otarł się o niebezpieczeństwo.Rodacy, pozdrowiwszy go w mowie ludu koni, byli jeśli nie nieufni, to co najmniej ostrożni. Dwóch ruszyło w kierunku z którego przybywał, nie kryjąc wcale pochyleni w siodłach, że są na czyimś tropie, zeskakując co jakiś czasu na ziemię i badając ślady. Reszta uzbrojona we włócznie odeskortowała strudzonego wędrowca do Isengardu.

W owalnej, czarnej komnacie o wysokim sklepieniu, które spoczywało oparte na ramionach rozłożystych łuków wieńczących wysmukłe kolumny, Derenhelm przyglądał się w milczeniu Lordowi Rohanu. Od prowadzących go zbrojnych dowiedział się, że to Deorhelm. Następca tronu. Głównodowodzacy Eorlingów.




Długowłosy mężczyzna stał przy wielkim stole, na którym leżały rozpostarte pergaminy. Największym z nich była mapa jego ojczyzny. Obok leżała mapa Dunlandu. Były również inne, lecz szczególnie jedna przykuła czujny i dyskretny wzrok wojownika, a dokładniej fragment odręcznego szkicu topografii górskiego terenu. Był wyrwany z całości i mógł być którymkolwiek z miejsc, lecz on im dłużej mu się przyglądał tym bardziej był pewny, że jest to dokładnie ten sam ułamek szlaku w Misty Mountains, którym podążał kilka godzin wcześniej. Wyraźne w pamięci obrazy krajobrazu, który był jego otoczeniem o poranku, stawały mu przed oczyma. To właśnie tam porzucił trop tego, którego ścigał w nocy dla zaspokojenia intrygującej ciekawości. Nieopodal tego miejsca na mapie, przy szlaku wzdłuż przepaści zaznaczony zakreślone był koślawym okręgiem punkt opisany świeższym pytajnikiem.

- Czy miałeś cos wspólnego ze śmiercią dwóch... - zawiesił głos o sekundę za długo, co nie umknęło to uwadze rozmówcy, jak i niechęć tego człowieka do przedmiotu pytania - ludzi? - zapytał wprost niby spokojnie, choć w jego szlachetnej sylwetce, ruchach, spojrzeniu i mowie ciała kryła się prężąca do skoku gwałtowność groźnego wojownika i przywódcy. - Ich ciała znaleziono za murami twierdzy, a trop tego co ich zabił i ścigał innego jeźdźca, wiedzie w kierunku z którego przybywasz. - stwierdził opierając się rękoma o stół wpatrzony w Derenhelma ze zmarszczonym czołem i uniesioną brwią wyraźnie wyginającą się w znak zapytania.











Misty Mountains, lipiec 251 roku



Kolejny raz dokładnie zbadali grotę, w której znaleziona została, niespełna dziesięć dni wcześniej, czerwona księga z tajemniczym pergaminem.




Cadarn odsłonił niewyprawioną skórę zwierza, która w mroku ślepego zaułka jaskini prowadziła w głąb góry. Na zewnątrz ustała już burza, która niemal całą noc szalała nad regionem.

- Konny przybierza. - rozległ się pospieszny głos zdyszanego zwiadowcy, którego barbarzyńca ustawił w ukryciu przed jaskinią. - Sam.

Po kilku chwilach pięciu Dunlandczyków rozproszyło się po jaskini gasząc pochodnie. Czając się w ciemnościach z milczeniu obserwowali poranny snop utkany z pierwszych promieni światła, który wdzierał się do groty przez otwór wejściowy. Wkrótce do ich uszu dobiegł wyraźny stukot kopyt o skalne podłoże. Jeździec jechał stępa. Potem kroki wierzchowca umilkły nieopodal jaskini a w żwirze zanurzyły się stopy ciężkiego jeźdźca, który zeskoczył z siodła z brzękiem oręża na ziemię. Kierował się wprost do groty. Kiedy stanął w wejściu dobył miecza nie przekraczając progu. Wsunął ostrożnie zakapturzoną głowę do środka ni to nasłuchując, ni przepatrując półmrok, ni to węsząc. Trwał. Ciszę mąciło tylko leniwe i rytmiczne kapnie wody z sufitu, które rozbijało się z pluskiem o małą taflę kałuży. Po kilkudziesięciu sekundach, które dla Cadana ciągnęły się w nieskończoność, postać zdecydowanym krokiem, jakby porzucając przesadną czujność, wtargnęła do groty kierując swe kroki do niszy w ścianie. Wyjęła z wnęki przedmiot, który okazał się być pochodnią. Czarna postać w płaszczu iskrząc ogień usiłowała podpalić nasączone olejem szmaty na kiju, a barbarzyńca wiedział, że za chwilę szanse Dunlandczyków na pozostanie w ukryciu, jeśli nie spadną do zera, to z pewnością zostaną drastycznie obniżone jeżeli odziana w czerń postać wejdzie w korytarze, gdzie się oni czają.











Himling, sierpień 251 roku



Finluin dobrze zdawał sobie sprawę w jak trudnej sytuacji się znalazł. Duch wojownika stał w otwartych drzwiach nie mogąc dostać sie do środka, co było małym pocieszeniem. O ile obydwoje w pewnym sensie byli nieśmiertelni Finluin miał mniej czasu do stracenia, nie wspominając o takich przyziemnych sprawach jak pożywienie. Oczyma wyobraźni widział siebie zamieniającego sie w obłąkaną zjawę, gdy umierające ciało zanikałoby zostawiając jego ducha samemu sobie. Czy, kiedy i jak się odrodzi? Kiedy dotrze do krainy nieśmiertelnych stawiając się u bogini? Czy będzie może raczej przeklęty i sprowadzony z upływem czasu do kolejnego upiora zamieszkującego to smutne miejsce?

- Jam jest Uldor ty-żywy-elf! - ponuro cedził upiór odbijające się od ścian korytarza słowa. - Nie opuścisz mej domeny głupcze! Bądź przeklęty synu Maedhrosa tak samo jak Morgoth! Bądźcie przeklęci wszyscy! - zawodził.

Minęło trochę czasu zanim Finluin sie pozbierał odkładając na potem kolejne rozważania. Na medytację miał dużo, dużo czasu. Wniosek najważniejszy jaki wyciągnął, to fakt, że Dorin, który musiał wypełnić misję z pewnością ryzykować nie będzie przedkładając dobro Śródziemia nad losy elfiego barda. W obliczu tak ważnych spraw, każdy wybór był ważny i trudny zarazem, a jego konsekwencje zbyt ciężkie do pochopnego i beztroskiego postępowania. Zresztą będąc człowiekiem młody Rycerz Fontanny nie miał żadnych szans jako odsiecz złapanego w pułapkę elfa.

Mimo wszystko roztropność Finluina nie pozwalała mu oddać się w ramiona melancholii i zgryzoty bez rozpatrzenia wszystkich swoich możliwości. Nie było ich wiele. Jako pierwszą dobrą dobrą monetę przyjął fakt, że po dwóch godzinach rany duchowe jakie zaznał od ostrza widmowego miecza ustępowały jak rozpływająca się w porannych promieniach mgła nocy. Mógł również dokładanie zbadać pomieszczenie, czego wcześniej nazbyt dokładnie nie robił razem z Dorinem. W towarzystwie spoczywającego na nim wzroku stojącego w progu ducha, Finluin zaczął przechadzać się po pomieszczeniu.

Wiszący na ścianie potężny miecz zbyt duży i ciężki z pewnością nie nadawał się w tej sytuacji do niczego. Zresztą czy przecież nie próbował strzałą ugodzić zjawę? Czyż strażnik Eldariona nie przeszył ducha Uldora swym mieczem? Stojące przy wejściu dwa komplety zbroi płytowej, które mimo, że posiadały wyczuwalną w nich magię za duże były by mógł się w nich zmieścić Finluin. Meadros mierzył niemal osiem stóp. Prawdziwy olbrzym w porównaniu do srebrnowłosego elfa. Ponadto sala ćwiczeń właściciela twierdzy była pusta. W kamienne ściany opisane były płaskorzeźby fontann, z których jednak nie wypływała woda. Zawieszone nad ziemią marmurowe misy były puste. Drwniana podłoga poznaczona licznymi zadrapaniami i śladami głębokich uszkodzeń była ponadto naga nie licząc pokrywającego jej dywanu kurzu. Elf jednak nie tracił nadziei. Uważnie obchodząc pomieszczenie dookoła lustrował ściany bacznym spojrzeniem rękoma gładząc zimne kamienie. I wtedy całkiem nieoczekiwanie zauważył, że jedna z płyt nad fontanną jest nieznacznie, niemal niezauważalnie wcisnięta w mur.




Po chwili mocowania się udało mu się ją pchnąć, a po chwili fragment muru wraz z całą fontanną wysunął się o kilka kroków do wnętrza komnaty, odsłaniając czarną plamę przejścia ziejącego wilgocią i stęchlizną od której elf mimowolnie się skrzywił. Mimo nieprzeniknionych ciemności elf dojrzał wąskie, kamienne schody, które pięły się delikatnie do góry łagodnym łukiem, będąc opisanymi w zewnętrznym, potężnym murze wieży Meadhrosa.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline