Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2012, 17:37   #120
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Juliene, gdy tylko usłyszała, że niebezpieczeństwo jest już zażegnane, wybiegła z wozu. Wpierw ruszyła do najbardziej rannego Sigismunda. Widząc w jakim jest stanie krzyknęła
- Pomóżcie mi, ułóżcie go w wozie!
Gdy woźnica już tam leżał, otwarła swój tobołek z bandażami wszelakimi ziółkami, czy maściami. Wyjęła ostrożnie strzały, prosząc Eryka o pomoc przy tamowaniu. Weiss pobrał w swym życiu nauki, jak zajmować się rannymi, więc kierowany przez Juliene doskonale wiedział co robić. Kapłanka poprosiła jeszcze Saraid do pomocy i w trójkę zajęli się Sigismundem. Alexander obserwował okolicę, było spokojnie, więc mogli się powoli i rozważnie zająć poszkodowanym. Cała ‘operacja’ trwała trochę czasu, rany zostały, zdezynfekowane, posmarowane i mocno zabandażowane. - Najważniejsze, by zakażenie się nie wdarło – powiedziała. - Będzie dobrze, strzały ominęły najważniejsze organy, powinien za niedługo odzyskać przytomność. Pomożecie mi z pozostałymi? – zapytała

Pierw obejrzała dokładnie nogę Saraid.- To tylko stłuczenie, mocne stłuczenie, ale nie będzie nic pęknięte, czy złamane. Posmaruj tą maścią i smaruj nią trzy razy dziennie. Przejdzie szybciej niż się tego spodziewasz. - Powiedziała do elfki z uśmiechem. Saraid po posmarowaniu nogi specyfikiem od razu poczuła wielką ulgę.

Następnie Juliene podeszłą do krasnoluda- Aliquamie, czemuż to taką posępną minę masz. Z pewnością dzielnie walczyłeś! I dzięki Tobie cali jesteśmy. – Obejrzała jego ranę, którą również posmarowała , zdezynfekowała i zabandażowała. Po czym wręczyła jedną flaszeczkę ze spirytusem krasnoludowi - Tyle Ci pomoże, by zapomnieć o bólu. Rana jest niewielka, aczkolwiek mogła być bolesna. Zasklepi się szybko i będziesz mógł walczyć będąc pełni sił. Bądź dobrej myśli, to że nie zabiłeś, tylko Ci się chwali. – Podarek w postaci spirytusu z pewnością poprawił humor khazadowi. Jednakże pewnie kapłanka mogła się po tym po prostu zamknąć, nie prawić o tym, że wojownik dobrze zrobił, bo nie zabił.

Na ranę Eryka również założyli opatrunek. Tak samo jak i Ignatzowi. - Obrażenie wasze są niewielkie. Dobrze, że Sigmar was i nas chroni. Oby tak dalej było. Z łaską Shallyi i Sigmara wiele osiągniemy – zwróciła się głównie do Eryka.

Reszta była w dobrym stanie. Dobrym fizycznie, bo z psychicznym może nie do końca. Byli rozdrażnieni, źli, ale tak to już bywa po starciach.
- Dziękuje wam wszystkim za dzielną obronę! – Zwróciła się do wszystkich. - Tylko dzięki waszej sprawnej i niezwykle dzielnej akcji jesteśmy cali. Ranni, ale cali. Bogowie czuwają nad naszą misją. Wasz trud z pewnością zostanie doceniony. W tym życiu, jak i pośmiertnym! Jeszcze raz dzięki wam!

Po przemówieniu podeszła do każdego, chwile rozmawiając i upewniając się jak się czują. I czy aby na pewno wszystko w porządku. Starała się załagodzić wszelkie niesnaski, które mogłyby być przyczyną waśni. Wiedziała, że muszą być jednością, by ich, jej misja zakończyła się powodzeniem.

Najwięcej czasu spędziła z Wołodią ,ten choć niechętnie, to dał się w końcu kapłance wytłumaczyć. Juliene przejrzała jego opatrunek, chwaląc sposób jego wykonania. W trakcie rozmów z innymi słyszała, co kozak wykonał, więc wyraziła ogromną wdzięczność za poświęcenie z jakim Zarubiev podchodzi do zadania. Choć kozaka to mogło nie przekonać, kapłanka podkreśliła jeszcze raz, że z pewnością jego czyny będą docenione wśród bogów spoglądających na nich jak i przez nią. Aczkolwiek obawia się, że to ostatnie nie ma dla kozaka już wielkiego znaczenia.

W międzyczasie dołączył do nich tchórzliwy Felix. Jak na razie zadowolony, że za bardzo mu się nie oberwało, poza okrzykami wściekłych wojowników. Ale w końcu nie każdy musiał być dzielny. Świat musiał być w równowadze, byli tacy jak Wołodia, i tacy jak Felix.

Gdy byli wszyscy gotowi, wyruszyli. Kozak zasiadł, tuż przy Saraid, na miejscu Sigismunda i wznowił podróż.

***

Była już noc. Powoli, Alex jadący z przodu, a także Wołodia z Saraid wypatrywali odpowiedniego miejsca, w którym mogliby przeczekać do rana. Najlepiej byłoby znaleźć jakiś budynek, będący w jeszcze dobrym stanie. Ale niestety o taki było tu ciężko. Już wydawało się wszystko stracone, gdy na horyzoncie ujrzeli światełko.

Gdy podjechali bliżej, okazało się że jest to światło dochodzące z budynku, który ocalał. Zrządzeniem losu było, że była to karczma. Karczma „Dobra …”, więcej nazwy nie było, gdyż drewniany szyld był w połowie odłamany, a drugiej części nie było widać. Budynek „Dobrej …” był niewielki, parterowy, prosty, drewniany, podsmalony i mocno nadgryziony zębem czasu. Ale był i był zdecydowanie wystarczający na jeden nocleg. Wygód z pewnością tam nie zastaną, ale chociażby wspólna sala jak najbardziej powinna się tam znaleźć. A do tego pewnie ktoś tam w środku był, i był to ktoś żywy. Oby tylko nie był podobny, do tych których spotkali wcześniej.

Gdy wyszli z wozu, czy zsiedli z koni, usłyszeli donośne pogwizdywanie. Było to dziwne, inne niż spokój i cisza dotychczasowej podróży. Zresztą nawet samo światło wydobywające się z budynku było czymś teraz nadzwyczajnym. Czymś co mogło sprawiać radość strudzonym podróżnikom.

Nagle usłyszeli głos z środka.
- Kto tam? Goście, czy wrogowie?
 
AJT jest offline