WSZYSCY
Jak się okazało odnalezienie małej Meli przysporzyło dzieciom więcej kłopotów niż radości. Dość szybko się okazało, że Melania wcale nie jest wdzięczna za odnalezienie i poniekąd ratunek, a wręcz przeciwnie to ona przypisuje sobie wszelkie zasługi od znalezienia Welmy, po pokonanie osiłków królowej.
Tomek ciężko znosił kaprys najmłodszej uczestniczki ich magicznej wyprawy. Gdyby nie spokój Justynki i jej dobre serca, to pewnie skończyłoby się na kłótni i ponownym porzuceniu małej na pastwę losu.
W końcu to jednak Welma przekonało dziewczynkę, jak ważna jest współpraca i posłuszeństwo w grupie. Mela i tak nie do końca była przekonana co do wiodącej roli chłopców w rzemiośle wojennym, ale uległa ostatecznie namową zielarki i Justynki, że trzeba działać razem, by pokonać zła królową i wrócić do domu.
Cała grupa zebrała się na powrót przy drewnianym stole na którym stał już tylko pusty talerz z okruszkami po pierniczkach, jakimi uraczyła ich Welma. Niczym rada starszych u Indian, dzieci miały obmyślić co dalej trzeba zrobić i gdzie iść, by pomóc Albinowi i jego mamie. Oczywiście miała im w tym pomóc Welma, która także zajmowała miejsce przy stole.
- A do kogo tak naprawdę należy domek na plaży? - spytała jako pierwsza Justynka.
- Oczywiście do Albina. To on go zbudował razem ze swoim ojcem, Karolem Możnym. Król Karol to był bardzo dobry i mądry człowiek i władca. Wielka szkoda, ze poległ w bitwie. To od bitwy na Króliczym Polu zaczęła się seria nieszczęść jakie spadły na naszą krainę.
- A po co im sala tortur? - dopytała nieśmiało Justynka.
- Sala tortur? - dziwiła się Welma - Co prawda nigdy nie byłam w domku na plaży, ale nie przypuszczam, aby to Albin, albo jego ojciec urządzili coś takiego. Przypuszczam, że to znowu sprawka złej królowej.
- Ojejku, jejku - od strony okna odezwał się piskliwy głosik.
Tylko Welma i Mela wiedziały, że to niewidzialny Duskier. Reszta dzieci popatrzyła po sobie zdziwionym i lekko przestraszonym wzrokiem.
- Nie bójcie się tchórze - zaszczebiotała Melania - To Duskier. On jest niewidzialny, ale nie jest zły.
- Ja nie - zapiszczał ponownie Duskier - ale to tak.
Wszyscy podeszli do okna i wyjrzeli na zewnątrz. Widok jaki tam na nich czekał był straszny. Niebo rozciągające się nad lasem z każdą chwilą ciemniało. Dokładnie tak, jakby ktoś rozlał po nim gęsty i czarny niczym węgiel, atrament. Tylko patrząc na zbliżającą się Ciemność dzieci przeszedł zimny dreszcz. Byli co prawda bezpieczni w domku Welmy, ale aż strasz pomyśleć co by było, gdyby byli teraz gdzieś w lesie.
Duskier zapiszczał cicho, a po chwili słychać było tupot jego nóg. Niewidzialny przyjaciel Meli uciekł w głąb chatki.
Welma pokręciła tylko głową i ku przerażeniu dzieci otworzyła drzwi. Zrobiła to tak niespodziewanie, że żadne z dzieci nie było nawet w stanie zaprotestować.
Zielarka stanęła na progu i rozejrzała się wokół.
- Murmur! - zawołała zielarka - Muruś! Chodź do pani! Pusiek! Chodźcie tutaj!
Kilkakrotne nawoływania nie dały jednak rezultatu. Ciemność jakby wyczuła obecność dzieci i niczym drapieżny tygrys rzuciła się w kierunku chatki Welmy.
Zupełnie nagle i niespodziewanie wokół drzew na polance zapanował nieprzenikniony mrok. Zaczął on pełznąć w kierunku chatki.
- Schowajcie się do środka. Szybko! - zawołała nagle Welma.
Sam zaczęła zamykać okiennice i zabezpieczać je dodatkowa haczykami. Ciemność była tuż, tuż. Welma mimo swego wieku sprawnie i szybko zamknęła okiennice i podbiegła do drzwi.
Ciemność za jej plecami była wręcz namacalna. Staruszka przekroczyła próg, a Tomek zamknął za nią drzwi i założył skobel.
- Teraz cśśśś - nakazała Welma kładąc palce na ustach -Ciemność ewidentnie pragnie was dopaść - szepnęła - Jeszcze nigdy nie widziałam, by się tak szybko poruszała.
Welma podeszła do stołu i zmęczona usiadła na zydlu.
- Siadajcie moje dzieci. Coś mi się wydaje, że to będzie długa noc.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman |