Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2012, 17:46   #118
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Arabella od chwili zakończenia obiadu do momentu wydarzeń, które rozległy się na szubienicy, starała się sprawiać wrażenie osoby pogrążonej we własnych myślach. Nie było to tak znowu dalekie od właściwego jej stanu, jednocześnie zaś odbiegało od niego w wystarczającym stopniu by uznać było można, że czyni to specjalnie. Idąc u boku Zebedeusza obserwowała ludzi, którzy ją otaczali. Z okazji egzekucji zebrała się cała wieś. Niektóre osoby znała z widzenia, inne widziała po raz pierwszy. Przyprowadzono nawet dzieci co dla niej było zwyczajną głupotą. Osoby tak młode nie powinny oglądać śmierci w żadnym wydaniu. Na szczęście nie widziała nigdzie Lenara oraz jego rodziny. Była z tego powodu bardziej niż zadowolona.
Miała ochotę wziąć gorącą kąpiel mimo iż niedawno takową brała. Czuła się brudna po spędzeniu tych długich chwil w towarzystwie śmietanki wioskowej. Ich kłamstwa i półprawdy osiadły na jej skórze niczym szlam z bagna. Konrad może i nie był całkiem uczciwym człowiekiem, ani całkiem dobrym. Gdy jednak miała do wyboru jego lub niektórych mieszkańców wioski, nie wahała się przy decyzji. Miała nadzieję, że Detlef był w stanie dostrzec ów fałsz. Że Zebedeusz zda sobie sprawę jakie niebezpieczeństwo może mu grozić sam na sam z Gretą. Nie chodziło tu bynajmniej o ryzyko zostania uwiedzionym, a o truciznę w winie lub sztylet w plecach. Brakowało jej możliwości by przekonać swych towarzyszy by jej wierzyli. Może Konrad nieco przecenił jej umiejętności? Do tej pory powinna zdobyć więcej informacji, powinna móc lepiej ich wspomóc, powinna posiadać niepodważalne dowody na istnienie kultu, o którym wspominał kupiec. Miast tego miała jedynie własne podejrzenia i nic więcej.
Zakłócenie w egzekucji przerwało jej zamyślenie. Fakt, że jej przykrywka stała się prawdą wcale nie przypadł jej do gustu. Z drugiej strony, nikt też nie zachowywał się podejrzanie. Ot, sielska wioska z sielskimi mieszkańcami na niezbyt sielskim widowisku. Nóż w jej dłoni znalazł się w chwilę po tym jak bełt utkwił w ciele łowcy. To, że nie było nigdzie widać sprawcy znaczyło jedynie że dobrze się do zadania przygotował lub był tutejszy. Po co zabijać łowcę? Zbytnio namieszał? Dlaczego akurat teraz? Czy bełt należał do sprzymierzeńców kultu czy jego przeciwników. Przede wszystkim zaś przydałoby się wiedzieć o który kult chodzi. Ten, którego członków wieszał łowca, czy ten o którym mówił Konrad? Czy Ludwig należał do któregoś z nich, czy też był przypadkową osobą która znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze?
Łowca otrzymał pomoc więc Arabella uznała, że nie ma się co pchać miedzy osoby, które wiedzą najwyraźniej co robić. Nadal trzymała w dłoni nóż, jednak tak by nie było go widać. Zrobiła odpowiednio zatroskaną minę, która zamieniła się w maskę szoku, gdy Albert odciął skazańca. Ta ostatnia nie była udawana. Mężczyzna najwyraźniej całkiem stracił rozum. Przecież od Erika mogli dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Nikt wszak nie powinien zatrzymać szlachcica, gdy ten będzie chciał się udać wraz z strażnikami i skazanym. Gdy Ludwig zakazać tego nie mógł pojawiła się szansa na rozmowę. Zmarnowana obecnie... Ochota by rzucić ostrze w plecy Alberta była bardzo duża. Tym większa, że swym postępkiem ściągnął na ich głowy podejrzenia. Skoro pomógł kultyście to również oni mogli być kultystami, a co za tym idzie należy się ich pozbyć. Nie podobało się jej, że należała do owych podejrzanych. Nie zamierzała również pozwolić by błąd jednego człowieka skazał ją na tortury i być może śmierć. Zaczęła przepychać się przez tłum, możliwie delikatnie, gdy niespodziewanie powietrze przeszył huk. To ją odrobinę wstrzymało. Właściwie to całkiem. Spojrzała gniewnie na spanikowanych ludzi. Straciła z oczu Alberta, na dodatek zdała sobie nagle sprawę, że w ubraniu które miała na sobie nie ma najmniejszych szans by go dogonić. Zaklęła w myślach i wściekłą odepchnęła jakąś kobietę, która się z nią zderzyła. Gniew był lepszy niż strach, który próbował nad nią zapanować. Nie chciała zmienić się w żałosną istotę o rozbieganych oczach i łzach, które skapywały z ich kącików. Nie chciała bezgłośnie krzyczeć czy stań w miejscu niezdolna się ruszyć. O tak, gniew była znacznie lepszym sposobem by przeżyć.
Ruszyła w stronę karczmy. Potrzebowała mieć przy sobie przynajmniej swój łuk. Nie zaszkodziłoby również zmienić suknię na coś wygodniejszego. Miała niejasne przeczucie że strój wyjściowy nie będzie jej potrzebny w najbliższym czasie.
Odszukała wzrokiem Zebedeusza. Mężczyzna wyglądał na przerażonego. Nie mogła mu pomóc. Wskazała jedynie karczmę, by wiedział gdzie idzie, po czym podjęła swą wędrówkę. Niech bogowie przeklną konieczność strojenia się na obiady u wioskowych cyrulików...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline