Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2012, 02:14   #26
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany

- Łosz Ty czorcie ! - wrzasnął jeden ze strażników widząc nieco skuloną postać Filuta, stojącego nad ich ogłuszonym towarzyszem. Natychmiast odskoczył w przeciwnym kierunku, wystawiając przed siebie ostrze glewii. Drugi gwardzista niemal natychmiast poszedł w jego ślady, wlepiwszy równie oszołomione spojrzenie w przykurcza.
- To je potwór z bagin ! Zdradził Cia smród zgniło bestyjo ! - Za strumieniem przekleństw w stronę Filuta popędziło ostrze, którym mało rozgarnięty właściciel potrafił jednak władać . Jedynie niespotykana, jak na gabaryty czarownika, zręczność sprawiła , że jego twarz nie podzieliła losu krocza pierwszej lepszej dziwki portowej. Ostrze miast spenetrować szpetną twarz rozharatało ramię przykurcza. Głupcem nazwany zostałby jednak ten, który śmiałby twierdzić, że los uśmiechnął się do cuchnącego jegomościa...
- Rozpierdolim Ci czaszkę i nasram do niej ! - wrzasnął drugi strażnik, biorąc zamach nad biodrem. Odbijająca światło księżyca , zimna, stalowa śmierć tnąc głośno powietrze poszybowała prosto w jego wygięty w przerażeniu połączonym z zaskoczeniem ryj... . Filut , z przeszytym glewią ramieniem, nie był w stanie uniknąć ciosu. Szczęście w nieszczęściu - strażnik nie wydawał się tak doświadczony w boju jak jego towarzysz. Niewprawiona dłoń omsknęła się na drzewcu, przez co ostrze glewii uderzyło w twarz Filuta płaską, niezaostrzoną stroną. Pod stalą zazgrzytało nieprzyjemnie a z nosa czarodzieja trysnęła krew.

Naglę trzask, przypominający uderzenie pioruna wstrząsnął wszystkim dookoła.
- TEMPUSSSS !- zawtórował Gustav. Nad swoją głowę uniósł , spowity teraz bladą, rozdzierającą ciemność aurą miecz. Zamachnął się i cisnął mieczem w kierunku gwardzistów jak gdyby próbując uderzyć w nich batem. Biała poświata oderwała się od oręża, poszybowała pomiędzy drzewami i krzewami, minęła o włos głowę Salarina po czym zatańczyła w powietrzu pomiędzy zastygłymi w bezruchu gwardzistami.
- Co...co jest. Psia mac, Teriusie, cóż to za draństwo ?!- wrzasnął przestraszony młokos, podrywając glewię do góry i cofając się o kilka kroków od obolałego Filuta.
Dopiero teraz Salarin jak i strażnicy mogli dostrzec w bladym blasku widmowy, niematerialny kształt miecza. Gustav zamachnął się kilka razy, dając tym samym dowód temu, iż upiorny oręż naśladuje dokładnie jego ruchy. Wyrzucił dzierżące miecz ramię do góry, po czym energicznie je opuścił kierując rękojeścią w dół. Szybujący kilkanaście metrów dalej widmowy miecz wiernie odwzorował ruchy rycerza , ostatecznie uderzając silnie o skroń Teriusa. Z wywalonym językiem i zezem gwardzista runą w błoto, tuż obok swej niedoszłej ofiary.

+-+-+

- Weźcie złoto jeśli tego szukacie...- mruknął gwardzista przerzucając pełne nienawiści spojrzenie z Lairiel na Baelraheala. Cofnął nieco dłoń, którą jeszcze kilka sekund temu był gotów ponownie chwycić glewie. Sytuacja wydawała się już opanowania, kiedy niespodziewany huk rozdarł panującą w lesie ciszę. Huk tak silny, iż wszystkie wnętrzności zdawały się drżeć pod jego natężeniem.
Gwardzista natychmiast zwęszył okazję. Poderwał się na nogi, kiedy elfy odwróciły swe oblicza , ku źródłu niesamowitego dźwięku. Błyskawicznie dobył krótkiego ostrza, wepchniętego w pochwę przy pasie.
- Poddajcie się, a wasza kara będzie łagodna... Lada moment będą tutaj posiłki z zamku !- tym razem o jakikolwiek zaskoczeniu strażnika nie mogło być mowy. Stał przed nimi, z lekko ugiętymi kolanami i wysuniętym w ich kierunku ostrzem.




+-+-+

Kilka chwil wcześniej - Komnaty Caer Calidyrr.

- Lordzie Dugthaar, postradaliście zmysły ?!- wrzasnął ciemnowłosy jegomość, uderzając kuflem piwa o blat dębowego stołu. Jego, do tej pory małe oczka, wciśnięte gdzieś pod gęste brwi wybałuszyły się teraz niczym u przydepniętej butem ropuchy. Z kącików ust, po brodzie splecionej na końcu w dwa warkocze , popłynęły strużki spienionego piwa.
- Czemu przychodzisz z tym do mnie ? Toż... Toż to... Trzeba rozmówić się z majordomem !
Amnar uspokoił gestem dłoni strażnika czuwającego nieopodal drzwi do izby, w której teraz się znajdowali. Była to obszerna sala, ozdobiona rzeźbionym, ciemnym drewnem. Lord Żelaznej Twierdzy zasiadał wraz ze swym rozmówcą przy niewielkim stole , schowanym we wnęce. Blat zastawiony był przez dzbany trunku [ którym sam Amnar jednak się nie raczył ] oraz upieczone prosie o lekko przyrumienionej skórce, podane na srebrnej tacy.
- Lordzie Snowdown... Sam nie mogłem uwierzyć w te słowa, kiedy usłyszałem je po raz pierwszy. Czy jednak masz mnie za człowieka naiwnego ? Nierozważnego ? Tak łatwo rzucającego oskarżenia ?
- Dalej nie rozumiem, co zamierzacie z tym zrobić...
- Porozmawiam z majordomem Verstenem, jednak czy możemy mu zaufać ?

Lord Snowdown lekko zmarszczył brwi, słysząc słowa sługi Tempusa.
- Co masz na myśli ? Jest bratem w mych oczach, pochodzi z Llud...
- Sami go widzieliście, Lordzie ! Byc może pochodzi z twego ... szlachetnego ludu. Jednak to dalej mieszczanin z duszą kupca. Czy zatem możemy liczyć na to, że będzie chciał oderwać się od złotego cycka maciory, którą właśnie podstawił mi los pod samą twarz ?
- widząc narastające oburzenie i swego rozmówcy, Amnar wyciągnął rękę w uspokajającym geście- To tylko jedna z możliwości, drogi Lordzie. Ale sam powiedz, czy jesteś w stanie to zagwarantować ?
Snowdown wypuścił głośno powietrze z płuc i upił łyk złocistego trunku.
- Nie, nie jestem, Lordzie Dugthaar. Po prawdzie cała ta sytuacja strasznie mi śmierdziała od samego początku. Gotów byłem pomyśleć, że przyjdziesz tutaj ujawnic mi polityczny spisek. Vearsten wydaje się zbyt spokojny... Ale te baśnie, któreś wykopał, Bogowie raczą wiedzieć skąd ?
- Od nadwornego alchemika, mówiłem ! I pomyślcie sami , Lordzie. Intryga ? Polityka ? Kendrickowie trzymali wszystkich za mordy... Nie ma wśród nas takiego, kto byłby w stanie im nabruździć. Głupców nie sieją, jak to się mówi. Ale komu mogłoby na tym aż tak zależeć ? Dlatego właśnie to wszystko ma sens... Cała ta opowieść, księga i ten czarci rytuał. Zadajcie sobie pytanie, Lordzie Snowdown jak będzie wyglądało Moonshae bez Kendricków ? I jak , jeśli to wszystko okaże się prawdą ? Jaka przyszłość czeka nas wszystkich ?

Ciemnowłosy mężczyzna przez chwilę wpatrywał się w twarz Amnara w milczeniu. Ciszę , która zapanowała w pomieszczeniu burzyły jedynie trzaski paleniska wbudowanego w przeciwległą im ścianę.
- Żadna... - odpowiedział po chwili Snowdonw bezradnym tonem.- Jeśli nawet to opowieśc wyssana z palca... Wiszą nad nami jedynie niekończące się wojny i śmierć.- opuścił spojrzenie na prawie pusty kufel -Zaś jeśli jest ona prawdą... To niech leśne licho weźmie wojny. Czego ode mnie oczekujecie, Lordzie ?
- Przygotuj swoich ludzi, jak najszybciej. Wymaszerujcie na główny dziedziniec i bądźcie czujni. Nikt nie wie, co może się stać... Ale trzeba być przygotowanym na najgorsze.
- Amnar nachylił się nad stołem i zaczął kreślić palcem po stolę plan.- Poczekacie przed wrotami sali tronowej. Tam rozmówię się z majordomem. Jeśli coś pójdzie nie tak... Będziesz naszą nadzieją, Snowdown. Musisz pojmać uzdrowicielkę, żywą lub martwą i powstrzymać cały ten obłęd. Rozmawiałem już z naczelną zaklinaczką kręgu magów, otoczonego opieką królowej, tutaj w zamku... Szuka już sposobu, by to wszystko zatrzymać...
Snowdown jedynie skinął głową. Wystarczająco dużo zostało powiedziane.


+-+-+
- Ignar ! Postaw moje straże na nogi, wszystkich.
- Cóż się dzieje, mój Lordzie ?

Dowodzący przybocznymi lorda Snowdown, Ignar, poderwał się ze swego posłania, kiedy jego pan kopnięciem otworzył drzwi jego komnaty. Jedna z dziewek drzemiących w jego łóżku jęknęła przestraszona. Mężczyzna szybko zakrył jej odsłonięte piersi skrawkiem pierzyny, widząc krzywe spojrzenie swego pana.
- Powiedziałem na nogi, to na nogi a nie się będziesz kurwił na zamku !
- Jestem szlachcianką !
- zaprotestowała kolejna dziewoja wysuwając głowę spod pierzyny miedzy nogami rycerza.
- Ja Cię już zaraz tak uszlachetnię, że zaczniesz srać bursztynem !- chwycił za stojący przy drzwiach, pusty świecznik i cisnął gdzieś w pierzynę.- Ignar ! Kurwy za płot i do roboty. Idę do swej komnaty przywdziać zbroję, nim skończę chcę widzieć moich ludzi w pełnej gotowości... ! - nie oczekując odpowiedzi zatrzasnął drzwi i klnąc siarczyście pod nosem udał się do swojej komnaty.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=BeG8qoLITbY[/MEDIA]
Trzasnął głośno za sobą potężnymi drzwiami.
- Na nikogo nie można liczyć , zasrane nieroby ...- naglę staną jak wryty. Jego wzrok chłonął obnażone ciało kobiety, wijącej się w jego łożu. Po jej skórze wędrowały cienie, raz to przeganiane, raz zachęcane przez wątłe światło świec. Na samym środku izby ustawiono mosiężną kadzielnicę, z której niepośpiesznie unosił się siwy dym o drażniącym nozdrza zapachu.


Zbliż się do mnie... Przecież tego chcesz...
Usłyszał skądś słowa, mimo że usta kobiety nie poruszyły się nawet minimalnie.
Poczuł jak wszystko zaczyna w nim drżeć. Fale gorąca uderzają do jego głowy a wszystko otaczające kobietę - sekretary, księgi, zbroja na stojaku, łoże tracą swe kształty. Przepadają rozmazane w jedną, bezbarwną masę.

Podejdź, Narenie... Czy nie pragniesz ułozyc swej umęczonej głowy na mym ramieniu ?

Nic już się nie liczyło po za głosem kobiety. Nogi ,niemal same wprawiły się w ruch, śląc oszołomionego lorda prosto w ujęcia kobiety. Przytulił ją mocno, przejechał napuchniętymi od chłodu dłońmi po jej aksamitnej skórze, pozostawiając na niej czerwone pręgi. Wgryzł się swoimi podgniłymi zębami w jej piersi, cały przy tym poczerwieniał.

Niee... jeszcze niee. Narenie, nie możemy jeszcze się połączyć...

- Dlaczego ?- jęknął niczym dziecko, spoglądając w jej twarz. - Przecież tak bardzo chce...

Gdyż ktoś chce odebac Ci coś, co od dawana Ci się należy... Nieprawdaż ?

Głos przeszył jego ciało z kolejną falą gorąca... Już wiedział.
- To ja powinienem byc Królem... To ja... Ten łotr Dugthaar. Nie pozwolę mu !
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 15-03-2012 o 10:52.
Mizuki jest offline