Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2012, 09:39   #125
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Hans, widząc co elka przyniosła, od razu powstał i ruszył po znalezisko. - O pięknie! Dzięki ci wielkie, szukam tego odkąd tutaj wróciłem. Wreszcie szyld będzie kompletny - powiedział zadowolony.
Saraid uniosła brwi, jakby zdziwiona.
- Kompletny? Wszak słowo wymalowane na nim nijak się ma do nazwy, którą nam podałeś, panie.

- No jak pani? Dobra droga przecie! I tak też tu pisze- uśmiech nie schodził z twarzy gospodarza.
Elfka odpowiedziała nieco szerszym uśmiechem.
- Wybacz zatem. Widać słuch mój spłatał mi figla, gdyż mogłabym przysiąc iż słyszałam jak mówiłeś “Dobra strawa”. Oczywiście, skoro to twoja własność, której przez tyle czasu znaleźć nie mogłeś, przeto wybacz Anzelmie - zwróciła się do towarzysza, po czym przesunęła fragment szyldu w stronę gospodarza - ale zmuszona jestem pozbawić cię mego daru. Proszę, karczmarzu.

Shmidt widząc, że brnięcie w kłamstwie wiele mu nie pomoże, a prędzej zaszkodzi, rzekł lekko skruszony - No dobra, nie jestem właścicielem tego miejsca...-wstrzymał się na moment - [/i]Spójrzmy jednak prawdzie w oczy...nieszczęśnik, prawdziwy gospodarz z pewnością już nie żyje. Cóż w tym złego, że chciałem wskrzesić przynajmniej jego interes? Szkoda, by taki budynek się marnował. Miejsce jak to z pewnością przyda się wielu podróżnym, jak i wam się przydało. Nieprawdaż? Może i gulasz pyszny nie jest, ale przynajmniej ciepły. A z czasem i gotować się nauczę! [/i]- opuścił głowę, czekając na reakcję ‘gości’. Z jego tonu dało się wyczuć zmieszanie, ale później też wiarę w to, że robi jednak dobrze.

-Hah, wyczułem że coś kręciji, jeszcze zanijm żem wlazł do środka.- pochwalił się kozak, zawieszając ręce na biodrach. Z drugiej strony nie miał jakiś pretensji do człeka. Od chciał zacząć od nowa, a skoro nadarzyła się do tego okazja, to zwyczajnie z niej skorzystał. Zresztą głupiec by postąpił inaczej niż Shmidt.
-To kwestije właściciejila mamy za sobą da? To tera jeszcze powijedz no nam, skąd masz mijęso he?- spytał unosząc brew. To było dość ważne pytanie.

- Wiem, że nie ufają teraz...ale mięso dobre. Moje, przywiezione jako prowiant. Mogę przynieść i pokazać. - odpowiedział, ruszając powoli w stronę kuchni.

-Sam nije wijem co myśleć... A wuy?- Wołodia spojrzał kolejno po każdym z kompanów.

- Mi też to śmierdzi wciąż. Ja dzisiaj poszczę. - Aliquam kręcił się niespokojnie po karczmie. Nie miał ostatnio spokoju.

- Nie lubię kłamców - głos Saraid był chłodny, podobnie jak spojrzenie jej szarych oczu. - Nie przepadam też za złodziejami. Szczególnie tymi, którzy próbują wykorzystać śmierć innych dla własnych korzyści. Przebywanie pod jednym dachem z kimś takim napawa mnie wstrętem. Zrobię jednak wyjątek, gdyż nasz towarzysz potrzebuje spokojnego miejsca by choć przez chwilę odpocząć w spokoju. Potrzebuje również ciepłej strawy. Jeżeli więc udowodnisz, że możemy zaufać w to, że nie próbujesz nas nakarmić zwłokami właściciela tego miejsca lub zatrutym jadłem, pozwolę ci żyć. - To, że mówiąc sięgnęła po miecz, jasno świadczył o tym, że nie żartuje.

- Tak. Lepiej się wykaż. - Krasnolud nie sięgał po broń, ale patrzył na karczmarza raczej nieprzyjemnie. Jeśli będzie bójka... tym lepiej dla spragnionego niej khazada.

Hans, wciąż przeżuwając coś, odpowiedział - Dobrze, dobrze. Nie nerwuje się pani! – Wyszedł na moment, po chwili wracając z całym workiem suszonej wieprzowiny i łyżką. Podszedł do Saraid, zamaczając łychę w jej gulaszu i bez wahania połknął jej zawartość. Wrócił na swoje miejsce, nalał sobie pełen kielich. - To co, za karczmę…i za mamusię!- wzniósł toast i nie czekając na innych upił z kielicha łyk, ale widząc wciąż niepełne oczy pozostałych dopił do reszty. Po czym ruszył dookoła stołu, polewając każdemu wina. - Teraz wierzą, że ja nie truciciel jaki wstrętny?


Wujek Anzelm ucieszył się z prezentu lecz gdy karczmarz “zabrał” mu prezencik od uroczej elfki, posmutniał i poszedł sobie w kąt. Wrażliwy Wujcio postanowił z boku przyglądać się wszystkiemu. Jeść i pić mu się nie chciało, więc siedział sobie w rogu karczmy wraz ze swoim wózeczkiem, który to oczywiście wcisnął do budynku. Zimno, jeszcze padać będzie i wózeczek by zmókł, więc trzeba było go wziąć do środka. Anzelm był człowiekiem spostrzegawczym toteż uważnie obserwował karczmarza, jak i całą karczmę. Choć do walki się nie nadawał, miał jednak to coś co sprawiało, że mimo iż wyglądał ja kupa gówna ludzie nie patrzyli na niego z odrazą.
Gdy karczmarz chciał nalać mu wina, ten zasłonił ręką kielich mówiąc poważnie:

- Religia mi zabrania. Dziękuję więc.

Jedzenia oczywiście Anzelm też nie tknął tylko wyjął zza pazuchy pajdę chleba, którą przecież wcześniej kupował na życzenie kapłanki, i wziął gryza. Samo jedzenie Wujaszek dobrze obejrzał.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline