Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2012, 19:32   #121
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzięki łasce Sigmara Alex należał do tych, co nie potrzebowali pomocy kapłanki. Juliene i tak miała dość pracy, szczególnie z Sigismundem, który był tak ciężko ranny, że musiał leżeć w głębi wozu. Na szczęście Wołodia, jego następca na koźle, dawał sobie bez większych problemów. Tak więc i jechało im się całkiem dobrze. Tyle tylko, że - w razie kłopotów - przynajmniej w pierwszej chwili byliby nieco osłabieni pod względem gotowości do walki.

Konieczność taka jednak nie nadeszła i już bez dalszych problemów dotrwali do wieczora.
O ile spotkanie na moście nie należało do tych, które się mile wspomina (chyba że lata później, przy płonącym kominku i kuflu piwa), o tyle napotkany pod koniec tego etapu podróży budynek stanowił prawdziwie przyjemną niespodziankę. Przynajmniej na pozór.
Co prawda zadane przyjezdnym pytanie niezbyt dobrze świadczyło o stanie umysłowym pytającego, ale jeśli zapewniał dach nad głową i miskę ciepłej strawy, to więcej od niego nie można wymagać.

- Goście jadą - odparł Alex, nie odpowiadając bezpośrednio na pytanie. - Głodni i zmęczeni. Jeśli oczywiście przyjmujecie gości.
 
Kerm jest offline  
Stary 12-03-2012, 21:25   #122
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Większość drogi spędzonej wspólnie na koźle kozak milczał. Właściwie zachowywał się dość dziwnie w stosunku do elfki, jak z resztą cały czas odkąd się poznali. Spoglądał na nią ukradkiem, a kiedy ta w jakiś sposób się odwracała, mogąc zauważyć spojrzenia Zarubieva, kozak odwracał prędko wzrok. Nie odzywał się do niej i zdawał nie wykazywać zainteresowania. Zachowanie nowego “woźnicy” mogło być kobiecie obojętne, ale i mogło ją to irytować. Wszak siedziała obok niego dość długi kawał czasu.
Jeżeli elfkę zachowanie Wołodii zirytowało, nie dała tego po sobie poznać. Nie znaczyło to jednak, że było jej ono obojętne. Do ukradkowych spojrzeń, a nawet szeptów zdążyła się już przyzwyczaić. Zazwyczaj jednakże kierowali je ku niej osoby całkiem nieznane i w większości nie mające być nigdy poznane. Kozak należał jednak do drużyny, z którą spędziła już trochę czasu. Wcześniejsze zachowanie mogła uznać za skutek braku okazji do wymiany zdań między nimi, co na upartego mogło być właściwym wyjaśnieniem. Teraz sytuacja miała się zgoła inaczej.

- Powiadają że milczenie jest złotem... - zaczęła ostrożnie, skupiając wzrok na towarzyszącym jej mężczyźnie.
Wołodia wzdrygnął się, kiedy kobieta przemówiła. Miał świadomość, że prędzej czy później to nastąpi, łudził się tylko, że może jednak jego podejrzenia się nie spełnią.
-Słyszał ja, że milczenije nije jest złotem, a najochydnijejszym kłamstwem...- odrzekł po chwili wahania, unikając kontaktu wzrokowego. Udawał, że wypatruje czegoś w dali.
- Wolę tą pierwszą wersję - odparła uprzejmie, powstrzymując się od wypowiedzenia na głos komentarza, który miała na końcu języka. - Czyżbym cię czymś uraziła?
Wejrzał na elfkę zdziwiony. Po krótkiej chwili jednak zorientował się, że patrzy jej w oczy i prędko spojrzał przed siebie.
-Nije... Skądże...- odrzekł przełykając ślinę, jakby dopiero teraz do niego doszło, że jego zachowaniem może przypominać kogoś urażonego.

- Zatem odrzuca cię mój wygląd i moja osoba? Jeżeli to pomoże mogę przesiąść się do wozu - zaproponowała z miłym uśmiechem.
-Na bogów, paniji! Skąd! Ja... To trochę bardzijej skomplikowane niźli by się mogło wydawać paniji...- chciał się wytłumaczyć. Nie wyglądał jakby chciał ją oszukać. Ukradkiem znów na nią wejrzał, lecz prędko odwrócił wzrok.
- Saraid - poprawiła go delikatnie. - Może zatem wyjaśnisz, przyjacielu? - naciskała, mając nadzieję, że przeczucie ją zwodzi.
-Jam jest prostym człekiem... Nije znam siję na poezji, nije czytam ksiąg, a magiji to boję siję jak dzijecko bojyi siję ciemnościji... Zupełnije inaczyjej niż wspanijała rasa elfów... przełknął ślinę Jam po prostu nije chcijał siję ośmieszyć, w paniji oczach próbując rozmowy... Po za tym...- wziął głęboki wdech jakby wahał się czy powinien dalej mówić.

Odetchnęła z ulgą.
- Ja zaś jestem tylko prostą wojowniczką, Wołodio. Nie jestem magiem ani uczonym. Nie znam się na poezji, wbrew temu o co możesz mnie posądzać. Znam tylko śpiew stali gdy dobywam miecza i słodki szept strzały gdy wysyłam ją w drogę ku jej przeznaczeniu. Uważanie mnie za kogoś więcej skończyć się jedynie może twoim rozczarowaniem i moją porażką. - Zamilkła zastanawiając się ile jeszcze razy będzie musiała to komuś tłumaczyć. - Dokończ proszę... - nawiązała do przerwanego przez niego zdania ciekawa co też jeszcze tkwi na obrazie elfka, który ich nowy woźnica miał przed oczami.
-Ja...- przełknął ślinę -Głębija paniji oczu... Zapijera mi dech w piersiji... Urok paniji Saraijid sprawija, że język w ustach mnie drętwieje...- wzruszył ramionami przyznając się do słabości, do urody elfki. -Na każdym kroku chwalę urodę moijich rodaczek... Ale, mało która to dorównuje tobije paniji swoimi urokami...- znów przełknął ślinę ale odetchnął z ulgą, jakby cieszył się, że w końcu to z siebie wyrzucił.

Zdecydowanie ją zaskoczył. Spodziewała się prędzej jakiś opowieści o urokach rzucanych przez elfy, lub czegoś podobnego.
- Zbytnio mi schlebiasz, Wołodio - nie była pewna czy ta odpowiedź jest właściwą jednak jej wydała się całkiem odpowiednią, gdyż szczerą.
-Schlebija czy nije... Taka prawda jest...- wzruszył ramionami, jakby chciał temat zakończyć. Zrobił poważną minę i wbił wzrok w dal.
Również Saraid z przyjemnością powitała zakończenie rozmowy na temat jej wdzięków. Nie był to bowiem temat, który wydał się jej odpowiedni. Nie mówiąc już o tym, że takie rozmowy wywoływały w niej lekki niesmak będący pozostałością po czasie spędzonym w Altdorfie.
- Wykazałeś się wielką odwagą, tam, na moście - oznajmiła po chwili milczenia. - Czasem żałuję, że bogowie nie obdarzyli mnie umiejętnością uwieczniania wydarzeń w balladach. Gdy jednak spotkam któregoś z mych kuzynów, poproszę by zastąpił mnie w tym dziele. Taką odwagę winien poznać cały świat by czerpać z niej siłę do walki przeciw złu. To będzie piękna pieśń...

Podejrzewał, że Saraid może wrócić w rozmowie do tamtej potyczki. Wołodia pokręcił tylko głową.
-Odważne? Paniji, to było głupije i ryzykowne... Szanuje swoje zdrowije i życije... Chciałbym jeszcze kiedyś zobaczyć swoją ojczyznę. Wolę to niż by moje nazwisko było tematem balldad...- wejrzał na nią -Strzelca trza było wywabić z kryjówki... Ktoś musijał to zrobić.- odrzekł.
Cóż, najwyraźniej nie nadawała się również do obdarowywania pochwałami. Ewentualnie po raz kolejny ujawniła się jej nieznajomość ludzkiego sposobu myślenia. Względnie jej własny zbytnio odbiegał od tego, którym kierował się Wołodia. Możliwości było kilka.
- To co dla ciebie było głupotą dla mnie nadal pozostaje odwagą, Wołodio. Tym kimś wcale nie musiałeś być ty, jednak zdecydowałeś się poświęcić by pomóc pozostałym. Taki czyn wiele mówi o osobie, która się go dopuszcza. Przyjmij więc me podziękowania.

-Nije dziękuj mi paniji. Jesteśmy towarzyszami nijedoli... Ja wystawijam cel, Ty go zabijasz strzałą. Ty jesteś ranna, Eryk prosiji boga o uzdrowijenie. Khaldin traciji siły, Aliquam go wspomaga. To jak nije pisana umowa. Da.- rzekł spokojnie wyjaśniając swój pogląd na temat współpracy w grupie. -To, czy dożyjemy jutra, zależy od naszych kompanów, ale i od nas samych.- uśmiechnął się. Elfka skinęła mu głową. Najwyraźniej dobrze zrozumiała, co człek miał na myśli. W każdym razie, on odniósł takie wrażenie. Kompani zakończyli rozmowę. Wciąż trzeba było uważać, by ktoś ich nie podszedł. Wciąż, trzeba było być czujnym. W całym tym skupieniu Wołodia pragnął usłyszeć przyjazny dla uszu świergot ptaków, które opuściły te okolice ze względu na plugawą aurę tego miejsca. Żal aż ściskał jego duszę...

~***~


Kiedy grupa dotarła pod tajemniczy jak dla kozaka szynk, Wołodia zeskoczył z wozu zwinnie, po czym sięgnął po swój topór leżący jeszcze na siedzisku i powoli, ostrożnie podszedł do drzwi. Głos, który usłyszał był miłą odmianą. Ktoś pytał, a nie próbował od razu mordować. To już jakiś pozytyw.
-Wrogijem jest ten, kto chce śmijerciji pomagać. My tylko dach nad głową na noc potrzebujem...- rzekł spokojnie spoglądając na kompanów, jakby chciał sprawdzić, czy są gotowi na różne ewentualności.
Po odpowiedzi Alexa i Wołodii drzwi się otwarły i oczom wszystkich ukazał się mężczyzna. Sprawiał wrażenie przestraszonego i nieufnego. Nie był ubrany w żadną zbroję, a w ręku trzymał jedynie krótką pałkę. Był ubrany dobrze, aczkolwiek skromnie.
- Jestem Hans Shmidt, gospodarz „Dobrej strawy”. Niewiele wam mogę drodzy goście zaoferować, ale suchy dach i dobrą strawę z pewnością. Zapraszam do środka. Wejdzcie! – przemówił witając przybyszy.
Kozak spojrzał na kompanów, po czym jakby chcąc sprawdzić, czy to nie jakaś pułapka wszedł do środka jako pierwszy.

Wołodia wszedł ostrożnie rozglądając się po wnętrzu szynku. Zdawało się nie być zagrożenia, ale strzeżonego... -Da... Ja zile siję czuję...- odrzekł uśmiechając się niechętnie -Za strawę i wjino podzijękuję.- To miejsce mu się nie podobało. Gospodarz zresztą też budził w nim dziwny niepokój. Trudno było utrzymać gospodę na szlaku za czasów z przed inwazji chaosu, teraz zaś wydawało się to niemożliwe.
-Powijedz no mnie... Kto ciji tu dostarcza potrzebnych towarów?- nie potrafił bawić się w podchody. Zapytał otwarcie, ale jego ton był raczej łagodny.
- Za spokój mamusi nie napije? Szkoda, oj szkoda – odpowiedział zawiedziony. - Ano towarów nie dostarcza niestety nikt. Ale daje wszystko co najlepsze. To wino mamusi i tą wieprzowinkę suszoną. Ja niedawno wrócił na te stare śmieci i przywiozłem co mogłem. W trakcie wojny uciekłem do Middenheim, a teraz wróciłem. A tu karczma nietknięta, no prawie nietknięta. Toż to zrządzenie losu, nieprawdaż?! Trza się nią zająć teraz należycie i znów ludziom będzie służyć. Podróżnikom przez Ostland. Takim podróżnikom, jak wy.
-A ijnny kto ciję odwijedza?- spytał kozak. Może i zachowywał się niestosownie obserwując dokładnie całe wnętrze ale miał to gdzieś, trzeba było dbać o siebie. Nie
zauważył jednak nic niepokojącego. Karczma była osmolona, ale cudem było, że w ogóle się ostała na takim terenie. - Niedługo tu jestem, wy pierwsi goście. O podróżujących tędy w dzisiejszych czasach ciężko, oj ciężko. Ale na pewno się to poprawi i “Dobra strawa” wróci do swej świetności! - odpowiedział Hans.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 14-03-2012 o 11:23.
Nefarius jest offline  
Stary 13-03-2012, 08:04   #123
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Pułapki nie było, Hans był sam. Zaprosił wszystkich do środka. Opowiedział krótko o karczmie, mówiąc że wygód wielkich nie ma, ale atmosfera z pewnością będzie.
- Tam znajduje się sala wspólna, gdzie przespać się możecie. A tu, teraz jesteśmy w głównej sali. Rozgośćcie się!- powiedział wyraźnie zadowolony.- O, a tam, moja kuchnia. Zaraz przygotuje wyśmienitą strawę. Gulasz z suszonej wieprzowiny przepisu mojej mamusi. I oczywiście napijemy się wina, z okazji waszego przybycia! Moich pierwszych gości, od czasu wznowienia tej pięknej karczmy. A wino jest przednie! Zapewniam! Ma bidulka mama je robiła. Zmarło się jej niedawno, niech Morr ma ją w opiece. Wypijecie też ze mną za jej pamięć? – zapytał po czym odszedł do kuchni, zostawiając gości na jakiś czas samych.

Wrócił ze wspomnianym jadłem oraz winem. Sam też wyraźnie coś przeżuwając. Każdy otrzymał talerz strawy, a na głównej ławie wylądowały dwa wielkie dzbany wina.

Wołodia wszedł ostrożnie rozglądając się po wnętrzu szynku. Zdawało się nie być zagrożenia, ale strzeżonego... -Da... Ja zile siję czuję...- odrzekł uśmiechając się niechętnie -Za strawę i wjino podzijękuję.- To miejsce mu się nie podobało. Gospodarz zresztą też budził w nim dziwny niepokój. Trudno było utrzymać gospodę na szlaku za czasów z przed inwazji chaosu, teraz zaś wydawało się to niemożliwe.
-Powijedz no mnie... Kto ciji tu dostarcza potrzebnych towarów?- nie potrafił bawić się w podchody. Zapytał otwarcie, ale jego ton był raczej łagodny.
- Za spokój mamusi nie napije? Szkoda, oj szkoda – odpowiedział zawiedziony. - Ano towarów nie dostarcza niestety nikt. Ale daje wszystko co najlepsze. To wino mamusi i tą wieprzowinkę suszoną. Ja niedawno wrócił na te stare śmieci i przywiozłem co mogłem. W trakcie wojny uciekłem do Middenheim, a teraz wróciłem. A tu karczma nietknięta, no prawie nietknięta. Toż to zrządzenie losu, nieprawdaż?! Trza się nią zająć teraz należycie i znów ludziom będzie służyć. Podróżnikom przez Ostland. Takim podróżnikom, jak wy.
-A ijnny kto ciję odwijedza?- spytał kozak. Może i zachowywał się niestosownie obserwując dokładnie całe wnętrze ale miał to gdzieś, trzeba było dbać o siebie. Nie
zauważył jednak nic niepokojącego. Karczma była osmolona, ale cudem było, że w ogóle się ostała na takim terenie. - Niedługo tu jestem, wy pierwsi goście. O podróżujących tędy w dzisiejszych czasach ciężko, oj ciężko. Ale na pewno się to poprawi i “Dobra strawa” wróci do swej świetności! - odpowiedział Hans.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 14-03-2012 o 13:52.
AJT jest offline  
Stary 13-03-2012, 12:09   #124
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Po opatrzeniu ran i stłuczeń, tych ostatnich dość bolesnych, ruszyli w dalszą drogę. Saraid zajęła swoje miejsce przy praktycznie nieznanym kozaku. Była mu wdzięczna za pomoc z drugim łucznikiem i zamierzała swą wdzięczność wyrazić w słowach, jednak zachowanie Wołodii nie nastrajało do nawiązywania z nim rozmowy. Nie stroniła od ciszy. Lubiłą ją... Ta jednak, która zapadła na koźle była co najmniej nienaturalna. Zaś jej powód, wyjawiony gdy wreszcie udało się im zamienić ze sobą kilka słów, zaskakujący. Nigdy nie uważała siebie za ładną. Wokół niej było wiele piękniejszych rzeczy, istot, miejsc. Wiedziała jednak, że niektórzy, a zwłaszcza ludzie, patrzą na świat inaczej. Pochlebiało jej to, jednak jednocześnie wprawiało w zakłopotanie. Nie lubiła wzbudzać swoją osobą zainteresowania. Miała nadzieję, że kozak przynajmniej spróbuje przestać zwracać uwagę na jej wygląd i zacznie traktować jak pozostałych.

Dalsza droga minęła im spokojnie. Gdy dotarli do, o dziwo czynnej karczmy, Saraid swoim zwyczajem nałożyła kaptur. Nic nie zapowiadało niebezpieczeństwa więc łuk z nałożoną na cięciwę strzałą trzymała opuszczony. W czasie gdy pozostali wchodzili do wnętrza przybytku, elfka została by pomóc Alexandrowi z końmi i wozem. Nie spieszyło się jej by zakosztować uroków i smaków karczmy. Wolała najpierw sprawdzić okolicę by upewnić się, że są bezpieczni.
- A ty gdzie się tu pchasz? - Zaskoczony Alex spojrzał na elfkę, która zamiast dbać o nogę próbowała mu pomóc z końmi. - Masz dbać o nogę. Już wiem... Chcesz, żebym cię na rękach nosił. To da się załatwić i bez zbytniego forsowania nogi.
- Nie, Alexandrze, chcę ci jedynie pomóc i przy okazji sprawdzić czy nic nam nie grozi - odpowiedziała spokojnie, nie wykazując przy tym ochoty do rezygnacji ze swoich planów.
Czy elfy były aż tak wyprane z poczucia humoru, czy też Saraid była jakimś wyjątkiem? Trudno było odpowiedzieć tak od razu na to pytanie, ale miał wrażenie, że to drugie. A może to tylko wpływ bolącej nogi?
- To proszę, rozglądaj się. Na przykład zobacz, skąd można wziąć wodę. Tylko sama nie noś czasem wiader - dodał.
- Jak sobie życzysz, Alexandrze - odparła uprzejmie, po czym skierowała się w stronę, w której winny znajdować się stajnie. W końcu nie noszono chyba wody dla zwierząt ze zbyt dużej odległości...
Studnia i owszem się znalazła, na dodatek wiadro służące do nabierania wody okazało się całe. Jednak do wybrania było nieco więcej niż sama woda. Wyciagnąwszy ów dodatek ze zdziwieniem stwierdziła, że stanowi on zaginioną część szyldu wiszącego nad drzwiami karczmy. Aż dziw, że gospodarz sam tego nie wyłowił. Nabierał wody omijając ów kawałek drewna? Taki leniwy czy miał ku temu jakiś powód?
Z kawałkiem drewna w rękach ruszyła w stronę zadaszenia służącego za stajnię.
- Czy mógłbyś odczytać dla mnie ten napis, Alexandrze? - poprosiła uprzejmie.
- Zaraz, zaraz - mruknął Alex, przeklinając w duchu Saraid, za to, że mu akurat w tym momencie przeszkadzała, jak i braki w wykształceniu elfów, pewnie zbyt dumnych, by się uczyć tak prostej rzeczy jak czytanie i pisanie.
Sam, prawdę mówiąc, też miał pewne braki w tej dziedzinie, ale znał literki na tyle, by móc odcyfrować treść listów gończych.
- To kawałek szyldu - powiedział, gdy już przywiązał konie.
- Zdążyłam dojść do tego samego wniosku. Czy jednak nie będzie z mojej strony zbytnim nadużyciem twojej uprzejmości gdy nadal będę nalegać byś przeczytał dla mnie słowo które się na nim znajduje? - nalegała, aczkolwiek uprzejmie.
Co za uparte stworzenie. Jakby nie miał nic innego do roboty.
- To jest literka “d” - zaczął. - Potem idzie “r”, a za nią “o”. Dalej masz “g”, a na końcu “a”. Wystarczy?
Skłoniła mu głową w podzięce.
- Tak, wystarczy, przyjacielu - odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak zanim skierowała swe kroki w stronę karczmy, przystanęła i jakby po namyśle, zdradziła Alexandrowi swe podejrzenia mając nadzieję, że dzięki temu zachowa wzmożoną czujność.

Przekroczywszy próg przybytku odrzuciła kaptur i z uśmiechem na ustach podeszła do drużyny.
- Znalazłam coś, co może cię zainteresować Anzelmie - ogłosiła, kładąc na stole fragment szyldu, nazwą do góry by można ją było z łatwością odczytać. - Moczyło się w studni. Szkoda by było gdyby ktoś to przez przypadek wyrzucił, prawda? - mówiąc zwróciła spojrzenie w stronę karczmarza.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 14-03-2012, 09:39   #125
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Hans, widząc co elka przyniosła, od razu powstał i ruszył po znalezisko. - O pięknie! Dzięki ci wielkie, szukam tego odkąd tutaj wróciłem. Wreszcie szyld będzie kompletny - powiedział zadowolony.
Saraid uniosła brwi, jakby zdziwiona.
- Kompletny? Wszak słowo wymalowane na nim nijak się ma do nazwy, którą nam podałeś, panie.

- No jak pani? Dobra droga przecie! I tak też tu pisze- uśmiech nie schodził z twarzy gospodarza.
Elfka odpowiedziała nieco szerszym uśmiechem.
- Wybacz zatem. Widać słuch mój spłatał mi figla, gdyż mogłabym przysiąc iż słyszałam jak mówiłeś “Dobra strawa”. Oczywiście, skoro to twoja własność, której przez tyle czasu znaleźć nie mogłeś, przeto wybacz Anzelmie - zwróciła się do towarzysza, po czym przesunęła fragment szyldu w stronę gospodarza - ale zmuszona jestem pozbawić cię mego daru. Proszę, karczmarzu.

Shmidt widząc, że brnięcie w kłamstwie wiele mu nie pomoże, a prędzej zaszkodzi, rzekł lekko skruszony - No dobra, nie jestem właścicielem tego miejsca...-wstrzymał się na moment - [/i]Spójrzmy jednak prawdzie w oczy...nieszczęśnik, prawdziwy gospodarz z pewnością już nie żyje. Cóż w tym złego, że chciałem wskrzesić przynajmniej jego interes? Szkoda, by taki budynek się marnował. Miejsce jak to z pewnością przyda się wielu podróżnym, jak i wam się przydało. Nieprawdaż? Może i gulasz pyszny nie jest, ale przynajmniej ciepły. A z czasem i gotować się nauczę! [/i]- opuścił głowę, czekając na reakcję ‘gości’. Z jego tonu dało się wyczuć zmieszanie, ale później też wiarę w to, że robi jednak dobrze.

-Hah, wyczułem że coś kręciji, jeszcze zanijm żem wlazł do środka.- pochwalił się kozak, zawieszając ręce na biodrach. Z drugiej strony nie miał jakiś pretensji do człeka. Od chciał zacząć od nowa, a skoro nadarzyła się do tego okazja, to zwyczajnie z niej skorzystał. Zresztą głupiec by postąpił inaczej niż Shmidt.
-To kwestije właściciejila mamy za sobą da? To tera jeszcze powijedz no nam, skąd masz mijęso he?- spytał unosząc brew. To było dość ważne pytanie.

- Wiem, że nie ufają teraz...ale mięso dobre. Moje, przywiezione jako prowiant. Mogę przynieść i pokazać. - odpowiedział, ruszając powoli w stronę kuchni.

-Sam nije wijem co myśleć... A wuy?- Wołodia spojrzał kolejno po każdym z kompanów.

- Mi też to śmierdzi wciąż. Ja dzisiaj poszczę. - Aliquam kręcił się niespokojnie po karczmie. Nie miał ostatnio spokoju.

- Nie lubię kłamców - głos Saraid był chłodny, podobnie jak spojrzenie jej szarych oczu. - Nie przepadam też za złodziejami. Szczególnie tymi, którzy próbują wykorzystać śmierć innych dla własnych korzyści. Przebywanie pod jednym dachem z kimś takim napawa mnie wstrętem. Zrobię jednak wyjątek, gdyż nasz towarzysz potrzebuje spokojnego miejsca by choć przez chwilę odpocząć w spokoju. Potrzebuje również ciepłej strawy. Jeżeli więc udowodnisz, że możemy zaufać w to, że nie próbujesz nas nakarmić zwłokami właściciela tego miejsca lub zatrutym jadłem, pozwolę ci żyć. - To, że mówiąc sięgnęła po miecz, jasno świadczył o tym, że nie żartuje.

- Tak. Lepiej się wykaż. - Krasnolud nie sięgał po broń, ale patrzył na karczmarza raczej nieprzyjemnie. Jeśli będzie bójka... tym lepiej dla spragnionego niej khazada.

Hans, wciąż przeżuwając coś, odpowiedział - Dobrze, dobrze. Nie nerwuje się pani! – Wyszedł na moment, po chwili wracając z całym workiem suszonej wieprzowiny i łyżką. Podszedł do Saraid, zamaczając łychę w jej gulaszu i bez wahania połknął jej zawartość. Wrócił na swoje miejsce, nalał sobie pełen kielich. - To co, za karczmę…i za mamusię!- wzniósł toast i nie czekając na innych upił z kielicha łyk, ale widząc wciąż niepełne oczy pozostałych dopił do reszty. Po czym ruszył dookoła stołu, polewając każdemu wina. - Teraz wierzą, że ja nie truciciel jaki wstrętny?


Wujek Anzelm ucieszył się z prezentu lecz gdy karczmarz “zabrał” mu prezencik od uroczej elfki, posmutniał i poszedł sobie w kąt. Wrażliwy Wujcio postanowił z boku przyglądać się wszystkiemu. Jeść i pić mu się nie chciało, więc siedział sobie w rogu karczmy wraz ze swoim wózeczkiem, który to oczywiście wcisnął do budynku. Zimno, jeszcze padać będzie i wózeczek by zmókł, więc trzeba było go wziąć do środka. Anzelm był człowiekiem spostrzegawczym toteż uważnie obserwował karczmarza, jak i całą karczmę. Choć do walki się nie nadawał, miał jednak to coś co sprawiało, że mimo iż wyglądał ja kupa gówna ludzie nie patrzyli na niego z odrazą.
Gdy karczmarz chciał nalać mu wina, ten zasłonił ręką kielich mówiąc poważnie:

- Religia mi zabrania. Dziękuję więc.

Jedzenia oczywiście Anzelm też nie tknął tylko wyjął zza pazuchy pajdę chleba, którą przecież wcześniej kupował na życzenie kapłanki, i wziął gryza. Samo jedzenie Wujaszek dobrze obejrzał.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 14-03-2012, 14:58   #126
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Kapłanka trochę uspokoiła krasnoluda. Miała rację. Za bardzo się tym wszystkim przejmował. Żył? Żył. Było więc dobrze. Nie żeby to życie było niezwykle bujne, ale takie mu odpowiadało.
Podróż trochę popsuła mu nastrój. Nie żeby był gorszy woźnica, po prostu miał już szczerze dość tego pudła, które było ciągnięte przez śmierdzące konie. Krasnolud strasznie nie lubił tych zwierząt. Wkurzały go, właściwie sam nie wiedział czemu.

Karczma miała poprawić mu nastrój. Z pewnością go zmieniła, ale wcale nie na weselszy. Na szczęście miał innych towarzyszy od mówienia. Czasami miał wrażenie, że niektórzy z nich mówią za dużo. Sam nie lubił zbytniej gadatliwości, lubił konkretne wiadomości. Dlatego też tak bardzo nabrał podejrzeń co do karczmarza. Reszta zresztą też. Na kilometr było czuć, że coś kręci.
- Mi też to śmierdzi wciąż. Ja dzisiaj poszczę. - Aliquam kręcił się niespokojnie po karczmie. Nie miał ostatnio spokoju.
- Nie lubię kłamców - głos Saraid był chłodny, podobnie jak spojrzenie jej szarych oczu. - Nie przepadam też za złodziejami. Szczególnie tymi, którzy próbują wykorzystać śmierć innych dla własnych korzyści. Przebywanie pod jednym dachem z kimś takim napawa mnie wstrętem. Zrobię jednak wyjątek, gdyż nasz towarzysz potrzebuje spokojnego miejsca by choć przez chwilę odpocząć w spokoju. Potrzebuje również ciepłej strawy. Jeżeli więc udowodnisz, że możemy zaufać w to, że nie próbujesz nas nakarmić zwłokami właściciela tego miejsca lub zatrutym jadłem, pozwolę ci żyć. - To, że mówiąc sięgnęła po miecz, jasno świadczył o tym, że nie żartuje.
- Tak. Lepiej się wykaż. - Krasnolud nie sięgał po broń, ale patrzył na karczmarza raczej nieprzyjemnie. Jeśli będzie bójka... tym lepiej dla spragnionego niej khazada.

Karczmarz sam spróbował strawy i wina. Krasnolud może i pozostał w swoim postanowieniu dzisiejszego postu, ale nieco się rozluźnił. Czuł jednak, że noc będzie nieprzespana.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 15-03-2012, 20:43   #127
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Kasimir od razu po przyjeździe zostawił swojego konia w stajni i pospieszył do oberży. Od początku do końca uważnie obserwował całe zajście z Saraid w roli głównej, trzymał się jednak z boku i starał nie wtrącać. Nie wierzył w słowa karczmarza, a to że wypił i zjadł to co im zaserwował wcale go nie przekonało. Mógł mieć odtrutkę, być mutantem, możliwości było mnóstwo. Kiedy jednak Hans postanowił nalać wszystkim wina do kielichów, Kasimir bez wahania wyciągnął po niego rękę.

- A ja Ci wierzę, dobry człowieku - skłamał. - Chętnie wypiję za mamę nieboszczkę.

Ignatz przechylił kielich i spokojnie się napił. Smakował napój z wyrazem twarzy znawcy, chociaż o winie wiedział tyle, że robi się je z jakichś owoców.

- Całkiem niezłe - stwierdził.

- Myślę, że powinniśmy się trochę uspokoić - dodał po chwili. - Ostrożności nigdy za wiele, ale też nie dajmy się zwariować. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, podróż do najprzyjemniejszych nie należała, ale jeżeli dobrze nie wypoczniemy i nie zjemy to dalej będzie tylko gorzej - kontynuował, bawiąc się kielichem. - Wiem, że niektórym z nas to sprawia przyjemność, ale ja się już dzisiaj bronią namachałem, więc proszę, oszczędźmy sobie teraz tej wrogości i zjedzmy spokojnie. W najgorszym wypadku mamy przecież jakiś własny prowiant, prawda?

Sam z kolei, Kasimir postanowił spróbować gulaszu, którego niektórzy się tak bali.
 
Julian jest offline  
Stary 15-03-2012, 22:46   #128
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
W końcu karczma. Wypadałoby odpocząć po ciężkiej podróży i walce. Khazad na sam tylko widok przybytku zaczął poruszać się żwawiej. Kiedy tylko znalazł się w środku odetchnął z widoczną ulgą i zadowoleniem. Całkowicie zignorował gospodarza i pozostałych towarzyszy podróży. Zamówił za to najlepsze jadło i wodę do picia oraz zażądał najlepszego pokoju. Postanowił się również wykąpać. Polecił aby przygotowano dla niego balię z gorącą wodą, o ile to możliwe.

Nie zamierzał pić żadnego wina. To napój dla słabeuszy. Jedynie gorzałka i piwo mogło przejść przez jego usta. Jednak Khazad nie był głupi. Widział po towarzyszach, że obawiają się zatrutej strawy. Jednak Khaldin miał ze sobą coś na "specjalną okazję". Postanowił, że zanim sam skosztuje tutejszego jedzenia i picia, to wypróbuje je na stworzeniu, które trzyma skrzętnie schowane w jednym ze swoich worków. Stworzenie to zapewne trochę wygłodniałe i spragnione zje i wypije to, co mu Krasnolud da. Jeżeli worek przestanie się poruszać i istota umrze, to Khazad skróci Karczmarza o głowę. Ot co!
 
Mortarel jest offline  
Stary 16-03-2012, 17:30   #129
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
W większości nie zdobyli się na spróbowanie poczęstunku od samozwańczego gospodarza, jak i także na wino jego mamusi. Jedli swój prowiant, popijając swoimi trunkami. Khaldin postanowił przetestować żarełko na swoim ‘smoku’ z worka. Po paru kęsach wór wciąż się ruszał więc i khazad zdecydował się na spróbowanie gulaszu. Wina, jego towarzysz z wora nie próbował, więc i to wino krasnolud sobie odpuścił, preferując zresztą inne trunki. Danie z wieprzowinki wybornej jakości nie było, można wręcz rzec, że kiepskiej. Nie chodziło jednak o samą wieprzowinkę, tylko o całokształt smaku. No, ale przynajmniej Alex, Ignatz, Khaldin i Eryk pożywili się ciepłą strawą, o jaką od czasu opuszczenia ostatniego miasta, było ciężko.

To był jedyny ‘luksus’ jakiego Khaldin zaczerpnął tego wieczora. Najlepszy pokój mógł dostać, to fakt, tyle że tym najlepszym pokojem miała być jedna, jedyna wspólna sala. O balii z gorącą wodą również musiał zapomnieć, no ale udało się zdobyć wiadro ze studzianą wodą. Do tego jeszcze Juliene, mimo iż przyznała że walczył z pewnością bardzo dzielnie, nie zgodziła się na wartościowanie stawek. W związku z tym khazad zaczął, z początku, uprzejmie przekonywać do tego Ignatza.

Juliene dość szybko zrezygnowała z pobytu w jadalnej części karczmy. Poprosiła o pomoc w przetransportowaniu Sigismunda do sypialni. Woźnica odzyskał przytomność, ale stan jego wciąż dobry nie był. Przejrzała jego opatrunki, a następnie upewniła się, że pozostali jej ochroniarze również są w coraz lepszej kondycji.

Chwilę po kapłance, spać poszli Ignatz, Alex i Eryk. Tej trójce dość szybko zaczęło szumieć w głowie, uznali więc że to już pora na nich. Niedługo też do swojego pomieszczenia, znajdującego się przy kuchni, poszedł spać i Hans. O zapłatę nawet nie poprosił, widocznie nawet on uznał, że byłoby to niemałe przegięcie i wszystko w końcu mogłoby się zakończyć dla niego źle.

Pozostali jeszcze jakiś czas siedzieli w głównej sali, prowadząc żywe rozmowy. W końcu jednak i one ucichły. Anzelm zabrał swój wózeczek, uznając najwidoczniej, że wygodniej, bezpieczniej, czy nawet przyjemniej, będzie mu spać z konikami, niż wspólnej sali. Ułożył więc się pod daszkiem w wozie. Saraid poszła do wspólnej Sali. A najdłużej siedzący i delektujący się piwem, czy gorzałką Khaldin z Aliquamme w końcu usnęli przy ławie.

***

Tych co spali we wspólnej sali zbudziło trzask pękającego szkła. Tych, którzy czuwali, z głową na stołach również. Jednak Ci, zaraz po tym ujrzeli jeden dzban wlatujący do jadalni, po nim drugi, które wpadły przez rozwaloną okiennicę, do środka. A zaraz za nimi wleciała płonąca żagiew, którą poprzedził jeszcze okrzyk - Z pozdrowieniami od …- wybuch oliwy zagłuszył jednak ostatnie słowa. W momencie wszystko stanęło w ogniu. Po króciutkiej chwili kolejny wybuch nastąpił, na zewnątrz przy drzwiach, które też zaczęły zajmować się ogniem.

Wszyscy zerwali się na równe nogi. Tylko lekko przymroczona i nieco opóźniona w działaniu, była trójka, która kosztowała cudownego wina ‘Mamusi’. Widać, że całe szczęście, nie wypili go w dużej ilości. Budynek szybko zajmował się płomieniem, trzeba było ratować siebie, trzeba było ratować Juliene, rannego Sigismunda, czy też Kathrine i Felixa, a czasu by nie spłonąć żywcem z pewnością, nie było dużo. Z każdą sekundą było go też coraz mniej.


===Schemat karczmy===


 
AJT jest offline  
Stary 16-03-2012, 17:44   #130
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
No tak! NO TAK!. Całe szczęście, że Aliq zachował wstrzemięźliwość, z trudem, ale wciąż. Co prawda jego natura kazała mu wybiec z karczmy i roztrzaskać karczmarzowi jego dwieście sześć ludzkich kości. Jednak poczucie obowiązku oraz jego zawód, który chciał wykonać jak najlepiej, pokierowały nim. Podniósł się z werwą na równe nogi. Tarcza na plecach, młot dyndający u pasa. Krasnolud rzucił się w stronę drzwi od sypialni, od razu rzucając się na nie z werwą, tak na wypadek gdyby śpiąca tam Juliene i inni nie obudzili się od odgłosów pękającego szkła, czy wybuchów oliwy.

Najważniejsza była Juliene i to ją krasnolud chciał jak najszybciej wyprowadzić, jak najbezpieczniejszą drogą. Jeśli za oknem w sypialni nie czyhał na nich ogień, to była to doskonała i szybka droga ucieczki.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172