Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2012, 17:45   #32
Eillif
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Pierwsza noc dla Eillif była bardzo trudna. Pierwszym co zrobiła zielarka było wywieszenie mokrych ubrań na drzewach i przebranie się w suche. Zaraz potem poszła do pokąsanych towarzyszy. Mimo, iż pomogła im już jak mogła, chciała zobaczyć jak się czują i czy może czegoś jeszcze potrzebują. W tym czasie reszta chłopaków ustalała kto i kiedy będzie trzymał wartę. Dziewczyna nie była zdziwiona kiedy Solmyr, zapytał czy mogą trzymać wartę razem. Podejrzewała o czym chce z nią porozmawiać. Wiedziała też, że ta trudna rozmowa jej nie ominie. Zgodziła się.
Do warty miała jeszcze trochę czasu, więc poprosiła Solmyra, aby obudził ją kiedy będzie ich kolej. Szukała jakiegoś dobrego miejsca do spania, czegoś podobnego do „łóżka“ Rafaela, ale była już tak bardzo zmęczona, że tylko wyjęła z plecaka koc, którym starannie się okryła, a plecak położyła pod głową, aby otrzymać prowizoryczną poduszkę. Ku jej zdziwieniu zasnęła po paru minutach.

***

Ktoś delikatnie złapał ją za ramie i powiedział:
-Wstawaj, już czas.
Wstała, od razu, bez narzekania, choć wcale nie spała długo. A kiedy usiedli w dogodnym miejscu obserwacyjnym, Solmyr zapatrzył się w dal i powiedział szeptem, jakby mówił do kogoś niewidzialnego przed sobą. Łasica drzemała mu na kolanach.
- Chciałem się dowiedzieć jak pogodzimy nasze zwierzęta, są naturalnymi wrogami a domyślam się, że tak jak ja, nie chcesz aby mojej Sigrid stało się coś złego.
- Oczywiście, że nie! - zapewniła nerwowo zielarka. Podejrzewała o czym będą rozmawiać i... obawiała się tego. Było jej na prawdę szkoda Solmyra i Sigrid. Wiedziała jak teraz muszą się czuć nieswojo, jak bardzo chłopak musi być czujny. Mimo to, Eillif nie miała pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Powiedziała po chwili:
- Nie chcę, ale zupełnie nie wiem co zrobić... Myślałam już o tym, wiedziałam, że ty też zastanawiasz się co powinieneś zrobić, widziałam jak patrzysz na Thorbranda i … wcale ci się nie dziwię. - Mówiła coraz głośniej i szybciej, a kiedy skończyła mówić schyliła głowę tak, aby nie patrzeć na Solmyra.
- Sama go wychowałaś? Kim on jest dla Ciebie? - Jego ton stał się beznamiętny.
- Nie... on jest... - Eillif była już na prawdę bardzo zdenerwowana, zupełnie nie wiedziała jak to powiedzieć.
- Chowańcem? - Wszedł jej w słowo Solmyr.
- Nie... to mój... przyjaciel. - Dziewczyna nie miałaby żadnego problemu z wypowiedzeniem tego jakże prostego i zwykłego słowa, gdyby wiedziała, że to może pomóc. Ale słowo “przyjaciel”, “tylko przyjaciel” jeszcze bardziej pogarszało sytuację.
- Coś nie tak? Chyba dobrze, że jest Twoim przyjacielem - Solmyr pierwszy raz spojrzał na Sigrid, jego jasnoniebieskie oczy odbijały księżyc i nie było w nich nic po za tym. - Masz nad nim jakąś władzę poza prośbą?
Zielarka pokręciła przecząco głową, nie potrafiła patrzeć na swojego rozmówcę. Solmyr nie widział czemu to zrobił, ale delikatnie złapał ją za ramię, jakby chciał przekazać otuchę i całe ciepło tym jednym gestem.
- Rozumiem Cię, Sigrid to moja jedyna przyjaciółka.
Po tym ciepłym geście Eillif od razu poczuła się lepiej. Wiedziała, że jej rozmówca, mimo iż martwi się o Sigrid, świetnie rozumie sytuację w jakiej znalazła się zielarka.
- Ale jedyne co mogę zrobić w tej sytuacji, to zapewnić cię, że nie będę spuszczała oka z Thorbranda i pilnowała go na każdym kroku. Chyba że ty masz jakiś inny pomysł? - Zapytała z nadzieją w głosie. Czuła się bardzo niezręcznie w takiej sytuacji, można nawet powiedzieć, że czuła się winna. Solmyr, odsunął dłoń i znowu spojrzał w dal. Zastanawiał się. Nasłuchiwał i obserwował. Po jakimś czasie powiedział jednostajnym tonem skierowanym do nikąd.
- Dopóki Sigrid jest przy mnie, jest bezpieczna, jednak ona musi zapolować i się wybiegać. W takich sytuacjach Thorbrand musi być przy Tobie, wtedy będziemy oboje spokojni.
- Dobrze, to powinno zapobiec niechcianym sytuacjom. - Eillif spodobało się to rozwiązanie. Nie dość, ze było dobre dla każdej strony, to wydawało jej się także łatwe i... bezpieczne. Solmyr, kiwnął głową na znak, iż jej słowa dotarły do jego uszu. Zapatrzył się w znany tylko sobie punkt i milczał. Eillif też milczała, ale nie patrząc przed siebie. Teraz spoglądała na Solmyra. Chciała go zapytać o jeszcze kilka rzeczy, ale może bojąc się o reakcję albo będąc już zmęczona tą rozmową i ogólnie całym dniem, nie zrobiła tego.
Musiała odpocząć. Nigdy nie wędrowała tak długo i daleko. A okazało się to o wiele bardziej meczące, niż jej się to wydawało. Siedząc w ciszy, prawie zasypiała, więc kiedy tylko wstali następni wartownicy, ona znowu położyła się spać. I zupełnie jak wcześniej, sen przyszedł od razu.

***

Nie spała długo. Eillif obudziła się tak gwałtownie i niespodziewanie jakby przyśnił się jej koszmar. Ale nic jej się przecież nie śniło. Przynajmniej nic takiego sobie nie przypominała.
Leżąc z szeroko otwartymi, zielonymi oczami i próbując się uspokoić, poczuła na sobie przenikliwe spojrzenie... wilka?! Otworzyła jeszcze szerzej oczy. Przez chwilę zastanawiała się co robić, zerwać się i biec jak najszybciej do wartowników, a może krzyczeć? Nie zdążyła jednak podjąć decyzji, bo wilk uśmiechnął się złośliwie i zaczął powoli odchodzić w głąb lasu.
~ Czy ja już zupełnie oszalałam? Czy to był sen? Może tylko mi się to przywidziało...
Eillif nie znała odpowiedzi, a w każdym razie nie poszła już spać. Czuwała.

***

Rano Eillif była zupełnie nie wyspana. Kiedy tylko wstała, poszła do rzeki, przemyła twarz i nabrała wody do bukłaka.
~Ale zaraz, zaraz... Czy ja dobrze słyszę? Co to za chichot?
Zielarka nerwowo rozglądała się na boki.
~ Nie, to na pewno nie chłopaki. To COŚ jest tu. Nasłuchiwała jeszcze przez chwilę, ale nie usłyszała już nic podobnego, więc nie śpiesząc się (i oczywiście rozglądając się na boki) wróciła do reszty grupy. I właśnie wtedy wrócił Thorbrand. Eillif uśmiechnęła się tylko do niego, bo było jej trochę głupio rozmawiać z jastrzębiem przy chłopakach.
Dziewczyna wytrzepała koc i powiesiła go na drzewie. Uznała, że powinna coś zjeść, ale nie mogła nawet zrobić tego w spokoju, bo cały czas wydawało jej się, że tam, za drzewem, i tam za tym krzakiem COŚ jest.
Kiedy chłopaki podnieśli się, aby wyruszać w dalsza drogę, Eillif szybko zdjęła koc z drzewa i starannie go złożyła. Wsadziła go do plecaka, który zarzuciła na ramię i była gotowa do wymarszu.
Etrom musiał zauważyć, że dziewczyna rozgląda się nerwowo na boki, bo zagadał do niej:
- Czemu tak majdasz łbem po chaszczach?
- Etrom? - Eillif odwróciła się w stronę mężczyzny - Słyszałeś coś może, albo widziałeś? W tamtym sitowiu... - Dziewczyna mówiła bardzo szybko, pokazując palcem miejsce gdzie, mogłaby przysiąc, że przed chwilą coś tam widziała. Poczułaby się na pewno o wiele bezpieczniej i... hmm... normalniej, gdyby miała pewność, że wcale nie wymyśliła sobie takiej sytuacji. Tym bardziej, że rozmyślając nad wczorajszą sytuacją, nie mogła pozbyć się wrażenia, że coś jest tu nie tak.
- Oh? - Etrom spojrzał po zaroślach. Bardzo uważnie. Nawet zwolnił kroku.
- Nii..nie. Nic tam nie widziałem. - Po sekundzie dopowiedział jeszcze - Przepraszam, troszeczkę jestem rozkojarzony. Nie uwierzysz jaki mi się dziwny koszmar przyśnił. - Zaśmiał się. W tym jego śmiechu nie było ani odrobiny żartu czy radości. Zwyczajnie uznał że trzeba się zaśmiać. Ot choćby żeby odgonić złe myśli.
- A ty... - kontynuował. Patrząc jednak dalej głównie na wspomniane sitowie. Wypatrując czegoś niecodziennego.- ...chyba też jesteś lekko rozkojarzona? Mylę się?
- Lekko? - zapytała z niedowierzeniem w głosie zielarka. - Od wczoraj chodzę i tylko rozglądam się na boki wypatrując... sama nawet nie wiem czego. Nie mam pojęcia, co...
Ale nieważne... Skoro ty nic nie zauważyłeś,
- jeszcze raz przyjrzała się miejscu, w którym mogłaby przysiąc, że widziała... coś - to znaczy, że jednak ze mną jest coś nie tak.
Dopiero po chwili kontynuowała rozmowę.
- Co to za sen? - zapytała dość pewnie Eillif, ale po zastanowieniu uznała, że nie jest pewna czy tak wypada. W końcu to sen... Można by rzec, rzecz prywatna. Dziewczyna nie była ciekawska, ona po prostu robiła to z grzeczności, myślała, że może Etrom chce z kimś o tym porozmawiać, więc poprawiła się szybko. - Oczywiście, jeśli nie chcesz to nie mów, ale jeśli chcesz to ja posłucham, bardzo chętnie, bo... Ach, sama już się pogubiłam. Wcale nie zdziwiłabym się gdybyś i ty nie zrozumiał tego co powiedziałam. - Zakończyła Eillif machnięciem ręki.
- Heh. - zaśmiał się pod nosem. - Mówił ci ktoś kiedyś może że jesteś dziwna? Znaczy BARDZO dziwna. Tak naprawdę dziwna? Hmm? - Zrobił chwilową pauzę po czym dokończył.
- Bo jesteś dziwna. Ale to nic. To nawet dobrze... a sen? Cóż, pewnie przez te ukąszenia. Śnił mi się wielki szerszeń. Głupstwo, naprawdę. Lepiej zapomnijmy... Założę się że te twoje sensację też są od tych ukąszeń. Ja bym się nie martwił.
Zielaka uśmiechnęła się tylko. A po chwili dodała już nieco spokojniejszym głosem:
- Może masz rację. Chyba powinnam przestać się już tak niepokoić...
A musiała to zrobić, bo znaleźli się w pobliżu starej, walącej się już chaty. Nigdy nie wiadomo kto lub co, może lub mogło tu mieszkać, więc Eillif zaniepokoiła się kiedy kilku chłopaków weszło do środka. Jarled zniknął gdzieś za chatą. Przed walącym się domem zostało ich niewielu, a ona mogła znowu zająć się swoim wcześniejszym zajęciem. Była prawie pewna, że w pobliskiej leszczynie zauważyła błysk. Nie odważyła się jednak podejść bliżej. Odwróciła się z powrotem w stronę chaty i przyglądała się jej towarzyszom.
 
Eillif jest offline