Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2012, 20:46   #33
Lakatos
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Ledwo Yarkiss zdołał zmrużyć oczy, a poczuł, że ktoś szturcha go w ramię. Odwrócił głowę w drugą stronę i zobaczył stojącego nad nim Rafaela, który przypomniał mu, że teraz jego kolej na trzymanie warty. Tropiciel leniwie podniósł się z prowizorycznie przygotowanego posłania. Nie miał teraz najmniejszej ochoty na wypatrywanie dzikich zwierząt, ale sam się wcześniej zgłosił, dlatego postanowił, że zastąpi Rafaela. Za nim wziął się za trzymanie warty podrzucił jeszcze troszkę drewna do rozpalonego przez siebie ogniska i zastanawiał się po co Solmyr przygotował drugie palenisko. “Czy on musi wszystko robić po swojemu i na własną rękę?” Yarkiss popatrzył po śpiących towarzyszach, a szczególnie na przewracającego się z boku na bok Etroma, któremu widać ukąszenia dawały się jeszcze mocno we znaki. Łowca miał jednak nadzieje, że dzięki ziółkom Eillif do rana wszystko będzie w porządku i “Zaraźnik” będzie mógł bez przeszkód kontynuować wędrówkę. Nie chodziło o to, że przesadne przejmował się jego losem, po prostu nie chciał, żeby ktoś spowalniał grupę w marszu.

Siedząc wygodnie, oparty o drzewo i spoglądając na palące się kilka metrów dalej ognisko, Yarkiss nie spodziewał się, żeby tak blisko osady mogło ich coś zaatakować, dlatego zbytnio nie przykładał się do wypatrywania niebezpieczeństwa. Kolejny minuty zdawały mu się godzinami, a oczy odmawiały posłuszeństwa. Po chwili łowca zamiast pilnować, żeby nic nie stało się grupie, spał smacznie - podobnie jak jego towarzysze. Kiedy się ocknął, momentalnie zerwał się na równe nogi i nerwowo rozejrzał się, czy wszystko w porządku. Uspokoił się, gdy przekonał się, że nic nikomu się nie stało. Zdawał sobie sprawę, że jego nieodpowiedzialne zachowanie mogło w innych warunkach kosztować jego i cała grupę bardzo drogo. Zrugał się w myślach i obiecał sobie, że już drugi raz taka sytuacja się nie powtórzy. Chcąc ustalić ile trwała jego drzemka, spojrzał w górę, próbując dojrzeć pomiędzy gałęziami drzew księżyc na niebie. Yarkiss niewiele zobaczył, ale uznał, że lepiej będzie obudzić Grobokopa, niż samotnie trzymać dalej wartę. Podszedł zatem do niego i szturchnął go. - Budź się. Teraz twoja kolej.
Kiedy zobaczył, że Jarled się ocknął, wrócił na swoje posłanie i przykrył się płaszczem. Liczył, że bez przeszkód wyśpi się do świtu.

Kiedy Yarkiss się zbudził, było już dawno po świcie. Zazwyczaj nie zdarzało mu się tak długo spać, ale wcześniejsze dwa dni dały mu się mocno we znaki. Jednak nie tyko on pospał sobie tej nocy dłużej. Reszta grupy też dopiero zaczynała wstawać, więc łowca nie musiał się spieszyć. Spokojnie zjadł skromne śniadanie oraz nabrał do bukłaka wody. Niedługo później był gotowy do wymarszu, podobnie jak reszta grupy. Nawet ukąszeni przez szerszenie wyglądali całkiem nieźle.
Dzień, podobnie jak poprzedni, zapowiadał się upalnie, co Yarkissa specjalnie nie zachwyciło, ale nie narzekał. Łowcy, idącemu z przodu grupy, jedna myśli nie dawała spokoju. Jakie tym razem los przygotuje dla nich atrakcje i ile czasu zajmie im odnalezienie zaginionego konwoju? Dwa? Trzy dni? I co mogą tam zastać? Wolał jednak teraz nie zaprzątać sobie tym głowy. Nie chciał się zamartwiać na zapas. Postanowił skupić na tym co jest teraz i przed nim.

Choć syn Petera nie należał do ludzi najbardziej rozgadanych, to panująca w czasie marszu cisza zaczęła go irytować. Chciał nawet sam rozpocząć jakąś rozmowę, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Zamiast tego, uwagę łowcy przykuła polana, do której zaczął się zbliżać wraz z resztą grupy. Ku jego zdziwieniu trafili na rozwalającą się chatę. Choć Yarkiss rzadko zapuszczał się w ten tereny był zdziwiony, że nie słyszał wcześniej o tym domu i jego mieszkańcach. Nie konsultując tego z towarzyszami, postanowił sprawdzić co lub kto znajduje się w środku. Mimo, że dom wyglądał na opuszczony, Yarkiss - zanim wszedł do środka, postanowił sprawdzić, czy kogoś nie ma wewnątrz. Nie widząc żadnej żywej duszy, łowca zaczął się zastanawiać jak najłatwiej dostać się do chaty. Z pomocą przyszedł mu Etrom, który bez zbędnych ceregieli rozwalił drzwi wejściowe. Po tym, co zobaczyli w środku, tropiciel domyślił się, że musiał kiedyś tu mieszkać jakiś myśliwy.Musiało to być bardzo dawno temu, biorąc pod uwagę to, jak bardzo dom był zapuszczony. Jednak poza zwykłymi atrybutami myśliwskimi Yarkiss znalazł jeszcze szkielety - jak mu się wydawało - kobiety z dzieckiem. Znalezisko to tak nim wstrząsnęło, że nie reagując na sugestię “Zaraźnika”, aby pochować znalezione ciała wyszedł na dwór. Na zewnątrz rozglądał się za Jarledem. Chciał mu powiedzieć, że ten będzie miał trochę pracy, ale nigdzie nie mógł go znaleźć. Zamiast tego podszedł do niego Rafael, mówiąc, że nie daleko od nich znajduje się wataha dzików. Zaciekawiony tymi słowami Yarkiss poszedł za dom, by sprawdzić tę informację.
 

Ostatnio edytowane przez Lakatos : 15-03-2012 o 09:57.
Lakatos jest offline