Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2012, 21:15   #10
Cold
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
To była prawda. Ludzie nienawidzili Cyganów. Widzieli w nich wszystko to, co najgorsze. Samego diabła. Jego wyznawców. Czarowników i czarownice. Złodziei i oszustów.
Dlatego też wszędzie tam, gdzie byli Cyganie, nie było bezpiecznie. W każdej chwili istniała szansa, że ci głupcy, mieszczanie i chłopi, zmanipulowani przez wielce oświeconych napadną na tabor, próbując wyplenić zło ogniem.
Anouk Bellerose była tego świadoma aż za dobrze. Ale kiedy wysiadła z wozu, który ich dowiózł do cygańskiego obozu, piękny widok pozwolił jej na chwilę zapomnieć o wszelkich troskach.
Widząc te wszystkie kolory pośród ponurego tła, jakim była londyńska pogoda, zrobiło jej się cieplej na sercu.
Poczuła się znów jak ta mała dziewczynka, która jeszcze gdzieś się w niej głęboko kryła. Niemalże była pewna, że zaraz przywitają ją uradowani rodzice i przyjaciele z jej taboru. Że znów ujrzy ich twarze. Uśmiechnięte, nie wykrzywione w grymasie przerażenia.
Jednak rzeczywistość była zupełnie inna. Rodzice Anouk już dawno nie stąpali po tym świecie. Zostali bestialsko zamordowani. Pogodziła się z tym i nauczyła się żyć. Jej życie natomiast napędzane było chęcią zemsty na tych wszystkich tyranach i okrutnikach, którzy ślepo wierzyli, iż Cyganie powinni zostać wybici co do ostatniego.
*
"Nie pozwolę pluć nam w twarz. Nie jesteśmy zwierzętami, by patrzeć nam w zęby gdy wkraczamy do miasta”. Te słowa przywitały ją, jak i jej kompanów, gdy weszli do sporych rozmiarów namiotu.
Anouk nie zwróciła większej uwagi na mały przepych tego miejsca. Na tle tego, co już w swoim życiu widziała, ten namiot nie wyróżniał się niczym specjalnym. Rozumiała jednak, że dla jej towarzyszy mogło to być coś nowego i wspaniałego. Tak samo była w stanie zrozumieć zachwyt nad samą postacią Królowej, która mogła pochwalić się tym i tamtym.
Jednak w jej zachowaniu Anouk wyłapała coś dziwnego. Jakby wszystkie te uprzejmości były nader wymuszone. Jakby ona sama była sztuczna. Jakby coś ukrywała przed nimi. Nawet przed Bennetem...
*
Blady księżyc wisiał już wysoko na granatowym sklepieniu wśród jasnych gwiazd. Anouk siedziała przy jednym z ledwo skrzących się ognisk i wpatrywała się w mały płomyk, wesoło przeskakujący jakby z nogi na nogę do skocznej melodii.
Ogień. Jeden z tak pięknych, a jednocześnie zdradzieckich i zabójczych żywiołów. Prześladował Cygankę każdej nocy, w snach, ukazując ledwo zapamiętane twarze jej rodziców, lizane przez ogniste języki. W koszmarach słyszała również mnóstwo krzyków bliskich jej osób. Nie była w stanie im pomóc. Musiała biec. Biec ile sił w nogach, nie oglądając się za siebie. Ale ogień i tak ją doganiał, a kiedy już miał ją chwycić w swe rozpalone ramiona, budziła się z niemym krzykiem na ustach, dysząc ciężko.
Nagle z zamyślenia wyrwała ją czyjaś ręka obejmująca ją za ramię.


- Grigore? - Był to jeden z czwórki Cyganów, którzy towarzyszyli Anouk w wyprawie do Londynu.
Ten sam, który oznajmił piątce Assasynów o rozmowie z Królową. Jego ciemne jak węgiel oczy wpatrywały się z nieukrywaną sympatią w Cygankę.
- We własnej osobie! - odparł radośnie, wyginając swoje wąskie usta w szeroki uśmiech.
Anouk odwzajemniła uśmiech. Była mu wdzięczna za jego perfekcyjne wyczucie czasu i za wyrwanie z przygnębiającego rozmyślania nad przeszłością.
Chwilę później do Anouk i Grigore dosiadło się jeszcze trzech pozostałych przybocznych Cyganki, Gavril, Ilie i Mihai.
- Coś słaby ten ogień – mruknął z niezadowoleniem Ilie, najwyższy z całej czwórki o długich, kręconych włosach.
- Gadaniem na pewno go nie wzniecisz – odparł na to Mihai, najmłodszy z nich i najbardziej wyszczekany. Ilie w odpowiedzi tylko coś zaburczał pod nosem.
Gavril natomiast usiadł na skraju, wyciągając swoją gitarę. Nigdy za wiele nie mówił, był skryty i cichy, ale potrafił wspaniale grać na swoim ukochanym instrumencie. Kaskada czarnych włosów opadała mu na ramiona, zakrywając całkowicie jego profil.
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni spodni rzemyk i związał nim włosy. W międzyczasie Ilie wraz z Grigore przynieśli więcej drewna do ogniska, które już po chwili zapłonęło żywym ogniem, rozgrzewając siedzących dookoła Cyganów.
Gavril rozpoczął swój koncert, umilając swoim braciom pogaduszki przy ognisku. Akompaniament gitary oraz dobre wino, którym raczyli się przy ognisku spowodował niemałe zainteresowanie wśród obozowiczów, którzy zaczęli się powoli zbierać wokół Anouk i jej przyjaciół. Głównie za sprawą chęci bliższego poznania młodej Cyganki, ale także w celu zabawy, jaka się szykowała.
Wkrótce kilku mężczyzn dołączyło do Gavrila ze swoimi instrumentami i tak skromne posiedzenie piątki przyjaciół przerodziło się w cygańską biesiadę. Kilka dziewczyn z obozu zaczęło nawet tańczyć do wygrywanej melodii, a towarzyszyły temu oklaski i radosne okrzyki męskiej części zebrania.
Anouk z radością przyglądała się temu wszystkiemu. Czuła się jak w prawdziwym domu. Przez moment miała nawet wrażenie, że gdzieś w oddali widzi spoglądających na nią rodziców, przepełnionych dumą ze swojej córki. Ale prawdopodobnie był to tylko omam spowodowany zbyt szybkim zachłyśnięciem się czerwonym winem. Mimo tego, uśmiechnęła się w duchu i wypiła kolejny łyk z myślą o nich, o miłości, jaką ją darzyli i tym, czego ją nauczyli.
Mihai, który już wcześniej zauważył zbliżającego się Rico, wyśledził go w tłumie wzrokiem i podszedł do niego. Cygan był niższy od złodzieja o jakieś pół głowy i miał ciemniejszą karnację.
- Kwintesencja piękna – powiedział, stając obok niego. Mówił oczywiście o Cygankach tańczących przy ognisku do skocznej piosenki. Poklepał Rico po ramieniu i wyszczerzył do niego zęby.
- Piękno cyganek może przewyższyć jedynie ich taniec, drogi kumie – powiedział Andriejowic, zauważając coś wesoło migocącego przy nodze. Schylił się i podniósł ledwo napoczęty bukłak wina. Pociągnął łyk i podał Mihai’owi.
- Zdrowie pięknych kobiet, a szczególnie najpiękniejszej z nich! - zakrzyknął radośnie, podnosząc bukłak w kierunku siedzącej nieopodal Anouk i zachłysnął się tym jakże wykwintnym trunkiem.
Cygan oddał wino swojemu rozmówcy, po czym uściskał go przyjaźnie i skocznym krokiem ruszył ku tańczącym niewiastom.
Bellerose natomiast uśmiechnęła się do Rico i sama uniosła w górę kielich, który trzymała w dłoni, jakby chciała gestem przekazać „wypijmy za nasze zdrowie, zdrowie Cyganów!”.
- Zdrowie każdego, kto sprzyja Romom – szepnął, patrząc jej wy oczy.
Rico pociągnął z bukłaka i obszedł tłum, by mieć lepszy widok na tancerki. Anouk natomiast odprowadziła go wzrokiem, po czym odstawiła pusty kielich na bok.
W tym czasie Grigore nachylił się nad Gavrilem i coś mu szepnął do ucha. Wtedy to muzyka momentalnie ucichła i słychać było tylko radosne śmiechy, ucichające poklaskiwania i zawiedzione głosy dziewcząt.
- A teraz utwór ze specjalną dedykacją dla naszej pięknej siostry Anouk! - zakrzyknął Grigore, kłaniając się teatralnie przed Cyganką.
Wtedy Gavril pociągnął za struny swojej gitary, po chwili też zawtórowała jej druga i tak poniosła się piękna melodia.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=D2JEz0VqHac[/MEDIA]
- Ty podstępny draniu – syknęła Anouk, uśmiechając się mimo wszystko do swojego przyjaciela.
Dziewczyna wstała ze swojego miejsca, a wszystkie oczy skierowały się ku niej. Ruszyła kocimi ruchami w miejsce, gdzie wcześniej tańcowały cygańskie dziewczęta i spojrzała po wszystkich swoimi drapieżnymi, ciemnymi oczyma. Wszyscy wpatrywali się w nią z zaciekawieniem, a kiedy wykonała pierwszy ruch, mężczyźni zagwizdali z nieukrywaną radością i podekscytowaniem, klaszcząc w rytm wygrywanej melodii. Jej biodra zmysłowo kołysały się na boki, a stopy uderzały rytmicznie o podłoże.
Zrzuciła z siebie płaszcz, ukazując to, co pod nim kryła. Biała, zwiewna bluzka ze sznurowanym gorsetem odkrywająca idealnie wyrzeźbiony brzuch i falbaniasta, zielono-fioletowa spódnica ze sporym rozcięciem przyozdobiona paciorkami i innymi wisiorkami. Na rękach miała mnóstwo złotych bransolet, które wesoło podzwaniały.


Wyprężyła swoje ciało, odrzucając burzę czarnych włosów z ramion. Zmysłowe i uwodzicielskie ruchy Cyganki pobudzały zebranych wokół niej mężczyzn, a ona sama zdawała się odpływać w zupełnie inny świat. Krople deszczu, który jeszcze do końca nie ustał, dodawały więcej pikanterii temu niesamowitemu zjawisku. Strój zaczynał przylegać do jej idealnego ciała, ukazując tym samym dokładniej jej kobiece atuty.
Niesamowitość tego występu polegała także na tym, że była to rzadkość, jeśli chodzi o Anouk. Właściwie żaden z jej towarzyszy nigdy nie miał tej przyjemności, by zobaczyć tę kobietę w tańcu. Nawet Mihai wpatrywał się w swoją cygańską siostrę z zafascynowaniem, choć widział w życiu wiele romskich tancerek.
Bennet pojawił się znikąd. Z uśmiechem na twarzy i płomieniach odbitych w jego ciemnych oczach. Powoli torował sobie drogę przez zebranych ludzi, aż do momentu kiedy mógł dostrzec co tak skutecznie przykuło ich uwagę. Dopiero wtedy zrozumiał i podobnie jak oni, uległ jej czarowi.
Rico nie odrywając oczu od spektaklu usiadł na miejscu Bellerose.
- Nalegam... – szepnął do braci Anouk - zabierajcie się z nami częściej. Proszę...
Ilie spojrzał na niego spod swoich czarnych loków. Uśmiechnął się do Rico nieznacznie, odgarniając włosy z oczu.
- Ile razy dane ci było widzieć Anouk podczas tańca? - spytał łagodnym, niskim głosem.
- Ani razu. Nigdy nawet mi się nie śniło, żeby kiedykolwiek zatańczyła - odpowiedział Rico, wciąż zapatrzony w kształty cyganki.
- Chłopie, więc zapamiętaj ten wieczór na całe życie, bo pewnie prędko się nie powtórzy! - Zaśmiał się głośno, pociągając łyk wina i podając bukłak Rico. - W takiej kobiecie można się zakochać.
Westchnął głośno i wpatrzył się w ogień wesoło podrygujący jakby w rytm muzyki.
Rico w odpowiedzi coś szepnął pod nosem i dopił alkohol.
- Coś mówiłeś? - Ilie spojrzał na złodzieja.
W tym czasie Anouk zakończyła swój nieskromny pokaz umiejętności tanecznych dysząc lekko. Wilgotne krople spływały po jej policzkach, szyi, głębokim dekolcie i brzuchu. Sama zaś uśmiechnęła się szeroko do swojej publiczności, która zaczęła klaskać i gwizdać w podzięce za widowisko.
Muzyka jednak nie ustawała. Stała się bardziej skoczna, zachęcając wszystkich do wspólnego tańca. I tak też się stało. Szybko młode Cyganeczki powróciły do wesołych pląsów, a wraz z nimi i mężczyźni.
-Ymm... wino się skończyło... - Złodziej naprędce wymyślił odpowiedź, lekko się czerwieniąc. - Może pójdę poszukać.
Rico wstał, by ustąpić miejsca Anouk. Dziewczyna natomiast nie była w nastroju na siedzenie przy ognisku. Dostrzegła natomiast w tłumie swoich towarzyszy. Pierwszy mignął jej przed oczami Diego, potem Bennet. Kołysząc się w rytm wygrywanej melodii zbliżyła się do tego ostatniego, wymijając zgrabnie innych tańczących.
Widząc jak zbliża się do niego, du Paris nie mógł odmówić sobie delikatnego uśmiechu. Pochylił lekko głowę w geście uznania.
- Właśnie uczyniłaś mnie szczęśliwym człowiekiem, moja droga. - W jego głosie brzmiało coś obcego, zdawał się być rozluźniony i w istocie taki właśnie był. Rzecz rzadko spotykana w przypadku jego osoby.
- Czy abyś nie przesadzał? - spytała, patrząc mu prosto w oczy, nadal kołysząc biodrami w rytm muzyki. Stała już na krok od Benneta, wręcz kusząc go swymi kocimi ruchami.
- Czy ja kiedykolwiek przesadzam? - Uśmiech ani na moment nie znikał z jego twarzy, podobnie jak nastawienie.
Wykonał krok w tył, płynnym ruchem chwytając butelkę wina trzymaną przez stojącego obok Cygana. Bez większych oporów przechylił ją i spił sporą część jej zawartości.
Anouk nie odpowiedziała nic na słowa Benneta, natomiast chwyciła go za rękę i przyciągnęła do siebie. Na moment przylgnęła do niego tak, że mało brakowało, by ich usta się ze sobą zetknęły. Przez tę krótką chwilę oboje mogli poczuć swoją wzajemną bliskość, bicie serca, ciepły oddech na wargach. Niczym para kochanków po długiej rozłące. Jednak nie trwało to więcej, niż kilka uderzeń ludzkiego serca. Anouk odwróciła się tyłem do mężczyzny i nadal trzymając jego dłoń, poprowadziła w stronę tańczących Cyganów. Przy okazji uśmiechnęła się na widok Rico popychającego Jacquou do tańca.
Bennet potrzebował krótkiej chwili, by na powrót odzyskać zmysły. Dopiero kiedy ochłonął pociągnął delikatnie rękę Anouk i przyciągnął ją do siebie. Spojrzał na nią uważnie i gdzieś odpłynął wesoły nastrój. Spoważniał, a jego oczy na powrót zdawały się patrzyć w głąb duszy, a nie na stojącą przed nim piękność.
- Dwa lata i dopiero teraz widzę twój taniec. - Delikatnie odgarnął kosmyk włosów, który opadł na jej twarz. - Można się zastanawiać, ile jeszcze sekretów skrywasz?
- Całego życia by ci nie wystarczyło, ażeby je odkryć – odpowiedziała, po czym wygięła się do tyłu w łuk, jedną nogą obejmując Benneta w pasie.
Pierwsza dłoń powędrowała na obejmujące go udo, druga na jej talię. Powoli przyciągnął ją do siebie. Dopiero kiedy ich oczy ponownie się spotkały, kontynuował.
- Gdybym poznał je wszystkie, z bólem musiałbym uznać, że straciłaś wiele ze swego uroku. - Subtelny uśmiech wrócił na jego twarz. - Poza tym nie mam całego życia, jedynie jedną noc.
- Delektuj się nią, póki możesz, bo taka noc, jak ta, nieprędko się powtórzy.
Dłonią musnęła jego policzek, by na koniec wpleść swoje smukłe palce w jego mokre od deszczu włosy.
- Dobrej nocy, Bennet – wyszeptała mu do ucha i złożyła krótki pocałunek na jego policzku. Po tym geście wymknęła się z jego objęć i dalej poruszając się w rytm muzyki, ruszyła ku wozowi, w którym zamierzała położyć się spać. Zanim jednak zniknęła w tłumie bawiących się Cyganów, spojrzała za siebie i uśmiechnęła się lekko do du Parisa.
Odprowadził ją jedynie dźwięk jego śmiechu. Pomyśleć, że już drugi raz tej nocy przyszło mu ustąpić pola cygańskiej kobiecie. Stał tak jeszcze przez chwilę, po czym ruszył w swoją stronę.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.

Ostatnio edytowane przez Cold : 14-03-2012 o 21:52.
Cold jest offline