Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2012, 21:33   #119
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Robiło się zdecydowanie zbyt ciekawie. Polowanie na łowcę... Oczywiście Detlef sam posłałby Kreibicha w objęcia Morra, gdyby ten spróbował z nim jakichś nieprzyjemnych numerów, ale to, że kto inny zrobi coś takiego... To już było niepokojące.
Z drugiej strony... Wyobraźnia Detlefa podsunęła mu wizję Knuta, odzianego w zbroję łowcy i machającego przed czyimś nosem papierami ozdobionymi garścią groźnych pieczęci i podpisów. Knut z pewnością byłby idealny w takiej roli.
Teraz jednak Kreibich stale żył i Detlef nie zamierzał udzielać mu pomocy w opuszczaniu tego padołu i wędrówce do lepszego świata. Łowca, miał nadzieję, zdoła jeszcze udzielić mu paru odpowiedzi.
- Co on zrobił? - spytał.
- Zaatakował nas... - wybełkotał łowca. - Ciężko zranił mojego pomocnika...
- Dokończyć egzekucję?
- Detlef zadał kolejne pytanie. Oczywiście nie miał zamiaru osobiście wieszać skazańca, ale łowca czarownic miał swoich pomagierów, którzy z pewnością dokończyliby robotę. Jednak Kreibich nie odpowiedział. Zamknął oczy, głowa przechyliła się na bok i tylko baczna obserwacja wskazywała na to, że łowca jeszcze żyje.
- Przynieście jakieś nosze! - krzyknął Detlef. - Albo drzwi! I wołajcie medyka! Biegiem!
Co prawda Greta sugerowała, że zajmie się rannym, ale kto mógł wiedzieć, ile warte są jej umiejętności. Co fachowiec, to fachowiec. A jeśli w wiosce nie było medyka? No to pan Kreibich miał pecha...

To, że skazaniec nagle urwał się ze stryczka stanowiło dla Detlefa pewne zaskoczenie, chociaż łatwo można było się domyślać, że za próbą pozbycia się Kreibicha stali jacyś sojusznicy niedoszłego wisielca. Większym zaskoczeniem było to, kto owego wisielca uwolnił.
Oszalał, pomyślał Detlef, nie komentując jednak ni słowem poczynań Alberta. W tej chwili nie uważał za rozsądne zabieranie głosu w tejże sprawie.

Huk, jaki wstrząsnął powietrzem sprawił, że znaczna część ewentualnych pomocników oddaliła się czym prędzej. Świadczył również o tym, że ci, co zamierzali uwolnić skazańca, dysponowali ciekawymi środkami. Albo magia, albo alchemia...
- Zabieramy go stąd. Jak najszybciej! - powiedział.
Całe szczęście nie groziło im stratowanie.
 
Kerm jest offline