Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2012, 21:44   #90
Radioaktywny
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
Wszędzie oczy. Wszędzie dookoła nic innego tylko oczy. Jednym słowem przesrane. Co gorsza nigdzie nie było widać innego wyjścia. Jeśli prawdą było to, że tylko tutaj jest bezpieczny to był skazany na powolną śmierć z głodu, lub wskutek magii znudzonego bożka. W końcu siadł zrezygnowany nie mając motywacji nawet do myślenia. Zdał sobie sprawę, że w końcu wpadł. Nie da się wiecznie oszukiwać śmierci. Był jak wilk we wnykach. Niby mógł jeszcze gryźć ale ktoś musiałby się mu pod kły podstawić. Wystarczy, że poczekają a sam zdechnie.

Po jakimś czasie ponownie zjawił się Erazm. Po początkowym entuzjazmie na widok żywego towarzysza, jego odczucia zmieniły się diametralnie. Miał go powyżej uszu już nie tylko dosłownie ale i w przenośni. Zarozumiały pionek, który faktycznie niewiele miał do powiedzenia a mimo to gadał bez przerwy. Z zaklinaczem przyszedł kolejny przedstawiciel gówniarskiej mafii. Upokarzające było korzenie się przed dziećmi ale oni przynajmniej mieli tu jakąś władzę i kontakty z nimi krasnal mógł wykorzystać.

Pogadali chwilę między sobą, a następnie młody zastukał laską i do pomieszczenia wlazły dwa szkielety. To pomieszczenie nie było jednak tak bezpieczne jak mu powiedziano. Śmierć miała nadejść nader szybko, kiedy mały klaun się rozmyślił i wymyślił sobie nową zabawę.

Gdy Gurnes usłyszał propozycję ciężar spadł mu z serca. Prawdopodobnie uda mu się ugrać kolejny dzień życia. A co będzie potem, to się okaże potem. Teraz należało ugrać jak najwięcej.

- Oczywiście przyjmuję wyzwanie. Zabicie mnie teraz faktycznie byłoby nudne, zwłaszcza, że dostarczę ci rozrywki a potem o ile zechcesz to tak czy siak mnie dopadniecie. Z tego miasta nie da się uciec. Jak najbardziej w moim interesie jest to, aby ci się podobało, dlatego chciałem porozmawiać o regułach tej zabawy. Ty władasz całym miastem i masz hordę sługusów na zawołanie. Ja jestem tutaj sam i w dodatku nie mogę się ruszyć z tego pomieszczenia, ponieważ jak tylko przekroczę próg stado przerośniętych robali rzuci się na mnie i rozerwie na strzępy. W rezultacie nasza rozgrywka będzie polegała na tym, że setki twoich sług będą przeczesywać miasto, a ja będę tu siedział i patrzył w sufit nie mogąc nic zrobić. Toż to byłoby jeszcze nudniejsze niż gdyby te bandziory zarżnęły mnie na miejscu.

-O czym on mówi?- zdziwił się dzieciak, a zaklinacz wzruszył ramionami dodając.-Bredzi.
Po czym zwrócił się do krasnoluda.-Stworami nikt nie włada, miastem nikt nie włada. Nie rozumiesz? Niczego się nie nauczyłeś o tym miejscu ? Z nami możesz wyjść na powierzchnię, ale ni on, ni ja, ni ty... nikt nie włada stworami, ni miastem. Ni jego szaleństwem.

- To dlaczego te zombie tam stoją i tańczą przed tą dziewczyną, a nie rzucą się na nią?.. A zresztą nieważne. Powiedzcie mi jedynie czego dokładnie szukamy. To, że drowa to wiem ale kim/czym on jest. Przydałoby się parę informacji, żeby chociaż wiedzieć gdzie szukać poszlak. Szukanie po prostu drowa to będzie jak szukanie igły w stogu siana. A nawet jeśli jakiegoś złapię to nie będę wiedział czy właściwego.

-Każdy jest prawdziwy, każdy drow jest właściwy, każdy drow się nada.-odparł dzieciak ze śmiechem i wzruszył ramionami.-Władza nad umarłymi, to nie władza nad miastem. A gdyby tak łatwo było znaleźć drowa, gdyby było wiadomo gdzie szukać, to co to by były zawody?
Wystawił język i rzekł.- Nudne. Nie wiemy gdzie są, gdzie się ukrywają. Wiemy, że to przestarzałe oko je przed nami ukrywa.- mówiąc te słowa wskazywał palcem na symbol znajdujący się za posągiem. Pewnie było to jakieś pogardliwe określenie dotyczące czczonej tu istoty.

- Skoro panujesz nad umarłymi, możesz mi zapewnić spokój z ich strony? Ot tak, żeby zawody były ciekawsze. Będę się mógł skupić na poszukiwaniach, a nie na ucieczce.
- Nie skrzywdzą cię póki nosisz znak...- zaczął dzieciak, a zaklinacz wtrącił się.-Nie zasłużył, nie przeszedł próby.
Słowa te wywołały śmiech małego dzieciaczka w dużym kapeluszu.-Nie przeszedł, co za mięczak. Nie przeszedł próby.
- O jakim znaku mówisz?
Dzieciak uniósł rękę w górę pokazując wypalone w skórze przedramienia geometryczne wzory umieszczone w kręgu.


Wyglądało to na rodzaj prymitywnej runy bądź glifu. Bardzo starego glifu.
- Tyle że ja tego znaku nie mam. Jak mogę go zdobyć?
-Miałeś okazję i... nie przeszedłeś testu. Nie jesteś gotowy i być może nie zdążysz stać gotowym.- rzekł Erazm.
- Nie ciebie pytam. - burknął - Mniemam, że jesteście od niego wiele potężniejsi. Godzicie się, żeby taki typ ingerował w wasze sprawy i za was decydował?
-Myślisz, że on wydawał jakiekolwiek decyzje co do ciebie? Jest tylko narzędziem.- zakpił dzieciak z Erazma. Zaklinacz spurpurowiał z gniewu, ale nie odrzekł nic. Zaś małolat kontynuował.-Skoro nie przeszedłeś, to nie zasłużyłeś. Jeśli dostarczysz drowa przede mną, może zasłużysz. A teraz cierp za własną słabość.

-Swoją drogą, co ja dostanę, jak moje drowy złożą w ofierze was obu?-spytał ironicznie posąg.
-Nic.-burknął dzieciak i zwrócił się do krasnoluda.-A ty wybieraj, albo zgadzasz się na nasze warunki, albo... giniesz tu od razu.
- Zgadzam się. Prowadźcie.

Po czym ruszył za nimi. Na odchodnym odwrócił się jeszcze do posągu i rzekł

- Czasem nawet niemożliwe staje się możliwe. Jeśli jednak zechciałbyś odpowiedzieć na moje ostatnie pytanie, to zapewne będziesz wiedział jak mnie znaleźć. A póki co bywaj, idę szukać drowa.
 
Radioaktywny jest offline