Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2012, 18:38   #93
neuromancer
 
neuromancer's Avatar
 
Reputacja: 1 neuromancer nie jest za bardzo znanyneuromancer nie jest za bardzo znany
Gdy Leonidas usłyszał znajomy głos ponownie zamarł z przerażenia. Był pewien, że demon jego przeszłości stoi za nim.
To był ten sam głos, nigdy by go nie zapomniał. Oblał go zimny pot, mimo wszystko obrócił się. Zupełnie nie rozumiał co tu się działo. Rozglądał się po pokoju jednak nic nie widział. Spodziewał się ataku, któremu pewnie nie zdołałby się przeciwstawić - w końcu górowała nad mocą. Mimowolnie napiął wszystkie mięśnie, jakby mając nadzieje, że to w jakiś sposób złagodzi niewidzialne uderzenie. Do niczego takiego jednak nie doszło.
-Obserwuję cię... cały czas. - usłyszał na koniec przy swoim uchu, niemal czuł jej oddech. Na moment opadły go siły.
~Co u czarta...?! - widząc, że nic się dalej nie dzieje, zamknął oczy by spróbować się uspokoić i myślał w duchu - ~Jej tu nie ma, nie ma prawa. Chociaż... Nie mogę tego wykluczyć... Skąd by jednak wiedziała? Magia wieszcząca? Chce się zemścić? Tak, jeśli żyje na pewno tego pragnie. - analizował w duchu - ~Głupiec ze mnie, powinienem był się zabezpieczyć przed próbą magicznej lokalizacji. Jeśli teraz mnie odszukała, to bez pomocy wuja...
Nie zdając sobie sprawy dokończył na głos szeptem:
-Jesteśmy zgubieni... - popatrzył na mnicha po czym jeszcze raz rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie dostrzegł niczego. Dopiero teraz do niego dotarło, że mnich zupełnie nie reagował, zachowywał się tak jakby w pomieszczeniu byli tylko oni. Odezwał się niepewnie do towarzysza.
-Słyszałeś ją... głos? - szybko się poprawił.
-Jaki głos ?- spytał uprzejmym tonem mnich. Najwyraźniej był zdziwiony zachowaniem zaklinacza, ale też nieco przywykł już do leonidasowej ekscentryczności.
-Nie słyszałeś żadnych głosów, szmerów. Mogła być niewidzialna. Nic niezwykłego? - zaklinacz mówił już trochę pewniej i przytomniej.
-Nie... nic.-odparł z lekkim wahaniem w głosie mnich.
Leonidas stał chwilę w milczeniu spoglądając na towarzysza. W końcu odezwał się zbliżając się do wyjścia:
-Nic tu po nas, chodźmy stąd, gdzie indziej musimy poszukać rozwiązania tej zagadki - zaklinacz podszedł do mnicha i poczekał na niego by razem wyszli z piwnicy.

Na parterze Grimma i krasnolud cicho rozmawiali nad nieco podniszczoną mapą miasta i okolic. Widać było na niej dobrze najważniejsze obiekty, kanion w którym płynęła słona rzeka, oraz zamek znajdujący się na północny wschód od miasta. A właściwie ruiny zamku, bo tak oznaczone były na mapie.
Półorczyca spojrzała na nadchodzących mężczyzn, po czym spytała.-I co?
Zaklinacz stanął naprzeciw orczycy.
-Obawiam się, że gdzie indziej będziemy musieli odszukać znaczenia tego znaku. Na razie mam zbyt małą wiedzę lub za mało informacji. Jedno jest pewnie, taki glif nie powinien znajdować się na terenie zwykłej karczmy, w tym sensie, że nie widzę jego zastosowania choć mogę się mylić nie znając pełni jego znaczenia. - Leonidas postanowił na razie przemilczeć fakt prawdopodobnego pojawienia się Ginewry przede wszystkim dlatego, że sam nie umiał by wyjaśnić co właściwie zaszło i dlaczego usłyszał ją w tym akurat miejscu.
-Sugeruję opuszczenie miejsca i dalsze badanie miasta gdy tylko wróci nasz zwiad. Jednocześnie chciałbym zwrócić uwagę, że przebywanie w miejscu gdzie umieszczony jest tajemniczy, jak na razie, glif może być ryzykowne i proponuje poszukanie innego miejsca na nocleg czy też bazę. Z pewnością, gdy wyjdziemy na miasto znajdziemy lepsze miejsca ku temu przeznaczone. - starał się być w miarę dokładny i rzeczowy w przedstawieniu sytuacji.
-W promieniu kilku mil nie ma innego miejsca z dachem niż budynki miejskie. Cały czas pada deszcz.- przypomniała półorczyca.-Więc jakie inne miejsce proponujesz?
-Zgodnie z tym co wiadomo... kilka dni przed naszą wyprawą wyruszył do miasta kontyngent wojskowy w sile dwóch oddziałów. Póki co, nie ma po nim śladu. Może powinniśmy się udać do garnizonu, skoro nie chcesz do świątyni.- zasugerował krasnolud.
-Myślę, że jednak powinniśmy sprawdzić świątynie. Zawsze była ośrodkiem oporu przeciwko złu...- zaczął mówić mnich, ale Grimma mu przerwała.-Już nie.
-Chwilę przed nami ktoś to przybył? To cenna informacja. Jeśli przybyło tu wojsko z pewnością udali się do garnizonu. Tam też chyba bym się udał, drugie miejsce które mi przychodzi do głowy to rynek i siedziba rady miasta czy też burmistrza. Jednak w pierwszym momencie ruszyłbym do garnizonu skoro świątynia odpada - być może jeszcze tam są. Do zmroku zostało jeszcze trochę czasu.
-Aye. Też bym się tam na ich miejscu udał. Martwi mnie jednak brak ludzi przy bramie miejskiej. Ktoś powinien wartować, jeśli są żołnierze w garnizonie.- odparł Mordimer.. A półorczyca rzekła.-Więc postanowione, garnizon. Jak tylko zbierzemy pozostałych tam ruszamy. Choć... wolałabym mniej rzucającą się w oczy siedzibę.
-Jeśli mogę zauważyć - skupmy się by znaleźć kogokolwiek w tym mieście, nie na przeszukaniu go. Ruszymy teraz do garnizonu, jeśli nie będzie tam śladu żołnierzy to ruszymy dalej, nie tracąc czasu na szczegółowe analizy. Po drodze uda się może znaleźć lepszą kryjówkę, a jeśli jednak w garnizonie ktoś z naszych będzie, to chyba lepiej będzie pozostać w grupie. Dlatego sugeruję szybki rajd przez miasto by przeszukać jak największą jego część. Całe miasto nie może wyparować ot tak sobie... - zaklinacz rzucił kątem oka na mapę przyglądając się jej, a po chwili już bardziej wnikliwie.
-Zobaczy...- zaczęła mówić Grimma, lecz jej wypowiedź przerwała głośna eksplozja dochodząca z jednego z okolicznych domów.
Zaklinacz odruchowo skulił się by osłonić się od ewentualnych odłamków. Chwilę trwał w takiej pozycji po czym wstał i rozejrzał się po pozostałych czy nikomu nic się nie stało. Ponieważ wyglądało na to, że nie podbiegł do okna by móc przyjrzeć się temu co właściwie zaszło. Sam bynajmniej nie zamierzał jeszcze wybiegać na ulicę. Jednakże nie dało się dostrzec niczego podejrzanego przez zachlapane od deszczu szyby.
Ilisidir w przeciwieństwie do reszty, nie czekał tylko ruszył na pomoc wybiegając z karczmy. Mnich co prawda nie wiedział w którym to domostwie nastąpił wybuch, ale nie zamierzał rezygnować z poszukiwań zaatakowanych zapewne towarzyszy.
-Parszywe drowy musiały pułapkę zastawić.- warknął poirytowany krasnolud ściskając w dłoniach swój oręż. A Grimma spokojnie nakładała strzałę na łuk. -Osłaniam cię Mordimer.
Widząc, że drużyna opuszcza budynek Leonidas przywołał w myślach wzorzec zaklęcia ochronnego. Po chwili jego ciało otoczyła niebieska poświata po czym wniknęła w jego głąb, stapiając się z pancerzem.
Zaklinacz wybiegł ostatni z karczmy za towarzyszami.
 

Ostatnio edytowane przez neuromancer : 15-03-2012 o 18:42.
neuromancer jest offline