Wątek: Zabójca Trolli
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2012, 18:13   #29
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=380Tgb6fIjM&feature=autoplay&list=AVGxdCwV VULXfUgPvhUYLe8K1vwXfe25qZ&lf=list_related&playnex t=6[/MEDIA]


Łasica miał zły dzień. Jeden z wielu w tym parszywym miesiącu. Po raz kolejny przemókł i wyziąbł na trakcie. Nie jeden i nie dwa razy musiał usuwać się spod kół wozaków, którzy drogę do Middenheim mieli chyba za swą własną.

Wczoraj nad samym rankiem dogonił na gościńcu i podłączył się do ponurego korowodu biczowników zmierzających w kierunku Grodu Wilka. Myślał, że w końcu uśmiechnęło się do niego szczęście.

"W kupie raźniej" - pocieszał się na duchu. Okazało się jednak, że nie w każdej kupie.
Okazało się tak z dwóch powodów: zmęczeni od ciągłego okładania się razami wierni wlekli się niemożebnie, a po drugie młodemu Zinggerowi po pewnym czasie zbrzydły dźwięki trzasku batogów uderzających niemiłosiernie o plecy pątników.

Toteż zacisnąwszy w złości wargi ukłonił się nisko świątobliwemu mężowi na przedzie w zakrwawionej koszulinie i przyspieszył wydatnie kroku.

Noc spędził pod gołym niebem. Łaskawszy wieczorem los pchnął go na popas przy niewielkim rozdrożu przy ognisku w towarzystwie dwóch włóczykijów, którzy ku zasmuceniu młodzieńca nad rankiem odbili w rodzinne strony w kierunki gęstej kniei.

Ostatni odcinek drogi do karczmy pokonał, więc sam. Był zły, nogi paliły jak przypiekane żywym ogniem, a pusty żołądek domagał się strawy. O potrzebie reszty części członków Mości Zinggera nie wspominając.

Tuż pod samą oberżą, jak na złość powiał wiatr z północy i pod nos Regisa przywiódł zapach świeżo pieczonego chleba.

- Jak dzisiaj nie zjem czegoś porządnego, to niech mnie powieszą na najbliższym drzewie - mruczał do siebie raz po raz.

Wszedł przez bramę, minął pierwsze zabudowania gospodarskie i zamiast uprzejmej gęby oberżysty - miał trochę złota w sakwie - ujrzał krępego krasnoluda z wielkim pióropuszem na głowie, który stał przed zamkniętymi drzwiami z rozdziawioną japą. W rękach trzymał ciężki oręż. Mimo srogiego fizys wyglądał przezabawnie.

Młody Zingger słyszał kiedyś, że ponoć ten klan krasnoludzki poluje na mroczne stwory szukając śmierci. "Nie dziwota, że od ciągłego okładania się po łbie z bestiami, można do szczętu zdurnieć" - przemknęło przez głowę człowieka. "Matołek pewnie nie wie, co ma czynić. Niechaj Bogini Shallyia będzie mu łaskawa" - miłosiernie zwrócił się o pomoc dla kurdupla.

- A ty co, muchy łapiesz czy chcesz połknąć te ruderę? - rzucił w jego stronę Łasica zagadując wesoło.

Brodacz odwrócił się do nadchodzącego przez bramę człowieka i zmrużył oczy.

- No tak. A już myślałem, że pech mnie opuścił...

"Mówi" - ucieszył się Łasica. "Nie jest z nim, więc tak źle, jak myślałem".

- Pech... co Ty wiesz o pechu krasnoludzie - prychnął Zingger podchodząc bliżej, nie zważając na żelastwo w dłoni trollobójcy rad, że ma do kogoś gębę otworzyć.

- Nie dalej, jak dwa dni stąd przegrałem w karty pięć złotych koron, a tak mi cholera szło, he, he. Bóg Fortuny sprzyjał, ale się później okazało, że to wybieg był i mnie orżnięto dosłownie. Psi los - splunął w bok.

Zatrzymał się i spojrzał na krasnoluda. Był tylko nieco od niego wyższy, ale ważył pewnie o połowę mniej niż mieszkaniec podziemi.

- A Ty co? Pewnikiem śmierci szukasz? - rozejrzał się wokół szukając obsługi karczmy. - Tutaj jej nie znajdziesz. Ode mnie jej nie oczekuj.

Rozejrzał się ponownie i ciągnął dalej.

- Dziura tu jakaś, na pierwszy rzut oka. Prawda jest taka, że grube ryby, w dużych miastach mieszkają, jak mawiał mój ojciec Mathias Zingger, grabarz z zawodu. Ktoś tu w ogóle żyje?

Zingger paplał wesoło zapominając na chwilę o głodzie i nie zważając na groźne miny krasnoluda, życzliwie poklepał go ramieniu.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 16-03-2012 o 18:18.
kymil jest offline