Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2012, 12:58   #365
Wellin
 
Reputacja: 1 Wellin ma wyłączoną reputację
Dom i Ogrody Kakita Kakeru, Kosaten Shiro; zima, rok 1113, 14 dzień miesiąca Togashi


Dziękując Naomi i Ameiko co nieco nerwowym uśmiechem Hiroshi wszedł trawnik, mający stanowić dziś scenę walki. Otwarta, kwadratowa przestrzeń otoczona była równą linią precyzyjnie ustawionych służących, z których każdy trzymał w uniesionych nad głową rękach lampion. Od strony domu, na położonych na genkan* poduszkach spoczywał pan tej twierdzy w otoczeniu gospodarza i najznamienitszych gości. Reszta bushi otaczała wyznaczony lampionami plac, rozmawiając, komentując i przyglądając się z zainteresowaniem.

Wyszedłszy na pustą przestrzeń Hiroshi ukłonił się głęboko Daimyo, a następnie stojącemu naprzeciw, także już przygotowanemu do walki bushi..

- Niezależnie od wyniku walki, skrzyżować z Tobą ostrza jest przywilejem, Kosakaburo-dono. Arigato. - dodał uprzejmie, dotkliwie świadomy skierowanych na niego spojrzeń.

- Kochira kosou - lakonicznie odwzajemnił się Daidoji stając w pozycji znamionującej gotowość do walki.

Stali naprzeciw siebie, młody bushi trzymający w spoconej dłoni nagamaki przeciwko znacznie wyższemu białowłosemu samurajowi, dostojnemu w prostej, prawie pozbawionej ozdób zbroi. Patrząc w spokojną twarz przeciwnika, porównując ja z tym co działo się w jego własnym sercu, Hiroshi nie miał wątpliwości, że mężczyzna przewyższa go doświadczeniem. Znacznie.

Porażka była bardzo prawdopodobna. Nieomal pewna.

Młody bushi obracał w myślach ten fakt usiłując stłumić zdenerwowanie czekającą go próbą. Tremę wywołaną spojrzeniami wielu oczu skierowanych na niego i przeciwnika. Byli to wszyscy, dosłownie wszyscy najważniejsi samuraje jednej z głównych twierdzy Żurawia. Wszyscy. Łącznie z daimyo.

Prawdopodobnie przegra. Na oczach wszystkich. Zanim więc zacznie się walka musi pogodzić się z tym. Musi spojrzeć takiej przyszłości w twarz i w razie jej spełnienia przyjąć porażkę godnie. Musi spojrzeć w twarz przegranej. Pogodzić się z nią... i przestać się jej bać.

Przełamać własny wstyd i strach. Stłumić nerwowość. Odzyskać równowagę.

I zrobić wszystko by wygrać.

Biorąc głęboki, uspokajający oddech Hiroshi zdecydował, że pozwoli Kosakaburo wykonać pierwszy ruch. Tak było łatwiej. Zyskiwał nieco czasu. No i była to uprzejmość, pozwalająca na działanie w momencie gdy przeciwnik będzie gotowy. Chociaż z drugiej... nie było to tak do końca uprzejme. Zmuszanie przeciwnika do wykonania pierwszego ruchu mogło być irytujące. Czymkolwiek nie była ta decyzja...

...była także błędem.

Cios wyszedł wydawałoby się znikąd. Kosakaburo ruszył nim Hiroshi był na to przygotowany. Krok do przodu, zmniejszenie dystansu i precyzyjny cios który omal nie zakończył walki.

Hiroshi uratowała wyłącznie instynktowna, rozpaczliwa zasłona, zatrzymująca ostrze cale od ciała. Nawet wtedy siła ciosu spowodowała, że zatoczył się w prawo. Czując szaleńczo bijące serce Hiroshi skonstatował, że przeciwnik był zapewne silniejszy od niego. Spodziewał się, przewagi w szybkości, przewagi w technice. Nie spodziewał się, że będzie słabszy.

Wykonując dwa szybkie kroki w tył by odzyskać równowagę młody bushi zacisnął zęby. Nie mógł pozwolić na to by przeciwnik atakował bez odpowiedzi. Oddanie inicjatywy było przegraną. Na to nie mógł pozwolić!

Porzucając na wpół uformowane plany rozegrania pojedynku Hiroshi ruszył do przodu. - Kosakaburo uderzył z pełnego dystansu - przemknęło mu przez myśl. On także mógł zrobić to samo - co więcej nagamaki znajdujące się w jego rękach było dłuższe od broni przeciwnika. Niewiele, ale dłuższe. W walce między bushi godnymi tego miana znaczenie mogła mieć nawet różnica mniejsza niż szerokość małego palca u ręki.

Robiąc krok wprzód Hiroshi przesunął dłonie na rękojeści nagamaki. Katana i naginata. Dwa zupełnie odrębne style walki. Dwa odrębne podejścia do władania bronią. Nagamaki nadawało się do obydwu. Zaczął trzymając je jak katanę. Ale to naginatę poznał lepiej!

Udało się!

Zaskoczył przeciwnika i był szybszy. Odgłos wyprowadzonego od dołu uderzenia rozniósł się echem i wywołał wybuch komentarzy wśród otaczających pole walki samurajów. Hiroshi wykrzywił się mimowolnym, tryumfalnym uśmiechem. Bambus i trawa. Technika naginaty wykorzystująca balans i długość tej broni to zwiększenia siły wyprowadzanego ataku. Zaiste znalazła tutaj godne zastosowanie.

Siła ciosu poderwała nieomal Kosakaburo z ziemi i pchnęła go kilka kroków w lewo. Wyprowadzane precyzyjne uderzenie w nogi Hiroshi zaryło w ziemię miast sięgnąć celu, a na twarz Żurawia pomimo całego jego opanowania wypłynął na moment grymas bólu.

Uderzenia serca rozbrzmiewały głośno w uszach Hiroshi. Nie było czasu na myślenie. Szedł do przodu, starając się nie dać przeciwnikowi czasu na złapanie oddechu.

Nepai.

Wdech podnoszący środek ciężkości ciała. Wykrok, wydech wspomagający uderzenie od góry. Brzęk zderzających się ostrzy. Naginata Kosakaburo śmiga w lewo blokując cios. Zasłona nieco spóźniona. Półkrok do przodu przesunięcie ciężaru ciała.

Uderzenie serca.

Ostrze nagamaki śmiga w stronę przeciwnika, wspomagane skrętem ramion, mięśniami całego ciała. Szybciej. Wydech przez zaciśniętą krtań. Kosakaburo cofa się blokując, nie mogąc utrzymać miejsca. W oczach widać zdziwienie, determinację i wysiłek.

Uderzenie serca. Wykrok. Przesunięcie ciężaru wspomagające cios. Szybciej.

Zgrzyt stali ślizgającej się po metalu. Przeciwnik blokuje broniąc się z trudem. Z trudem, ale pomimo bólu wciąż bardzo precyzyjnie. - Dobry jest. - przebiega Hiroshi przez głowę. On by tak nie potrafił. Technika Daidoji skupia się na obronie.

Wdech. Napięcie mięśni. Wydech. Ostrze katany miga odbitym światłem lampionów.

Zastawa ukośna. Kosakaburo zatrzymał nagamaki centymetry od głowy, w ostatniej chwili, ryzykownym manewrem, który i tam o mało nie zakończył się porażką.

Było blisko. Bardzo blisko. Przeciwnik cofa się, jeszcze tylko...

Stop. Niebezpieczeństwo!

Hiroshi zatrzymał się, rezygnując z kontynuowania ataku. Nepai nie zostawia miejsca na obronę. Nepai jest czymś czego nie można prowadzić długo, bo pozostawia po sobie zbyt wiele zmęczenia. A przeciwnik cofnąwszy był już przygotowany na kontratak.

Głęboki wdech.

Obaj przeciwnicy ponownie stali naprzeciw siebie, tak jak przed walką mierząc się wzrokiem. Tylko oddechy były głębsze, a kontrolowany ból w oczach Kosakaburo był czymś na początku walki nieobecnym. Ignorowany gwar rozmów otaczających scenę walki samurajów przedzierał się do świadomości młodego bushi, wraz z pierwszymi ukłuciami bólu w przeciążonych mięśniach ramion. Hiroshi zganił się w duchu za rozproszenie uwagi.

Chwila bezruchu zawisła między walczącymi. Kosakburo poruszał delikatnie końcówką ostrza w prawo i lewo. Hiroshi trzymał swoje nagamaki w mniej więcej statycznej pozycji, obserwując przeciwnika i starając się zgadnąć jakie będzie jego kolejne posunięcie i na ile przeszkadzają mu zapewne odbite, a być może połamane żebra.

Nie musiał czekać długo. Kosakaburo zaatakował ponownie, zapewne dlatego iż wcześniej wycofywał się, na oczach tylu widzów. Szybciej i bardziej precyzyjnie nim Hiroshi spodziewał się iż będzie w stanie. Tym razem jednak młody bushi był nieco przygotowany i udało mu się odchylić skierowane w stronę jego nóg cięcie.

Pora na ripostę. Przeciwnik atakował z maksymalnej odległości. Hiroshi mógł atakować w podobny sposób ale... wypraktykowanym gestem przesunął dłonie na rękojeści nagamaki ujmując ją jak katanę... ale zaskoczenie przeciwnika mogło przynieść lepsze efekty.

Robiąc szybki krok w przód Hiroshi znalazł się na wyciągnięcie ręki od przeciwnika, pierwszy raz podczas tej walki. Dość blisko i na tyle niespodziewanie by Żuraw potrzebował momentu na przeorientowanie się i skuteczną obronę.

Moment wystarczył.

Wspomagane półobrotem i gwałtownym wydechem uderzenie musnęło końcówkę ostrza znajdującego się jeszcze w nieodpowiedniej pozycji oręża przeciwnika i uderzyło w bark Kosakaburo wyduszając stłumiony jęk bólu. Siła uderzenia rzuciła go na kolana, gdzie musiał ciężko podeprzeć się ręką o ziemię by nie przewrócić się na bok. Jego broń,jeszcze przed chwilą przygotowana do zadania ciosu i obrony oparta była o ziemię.



-----------------
* Genkan - Ganek, przedsionek.
 

Ostatnio edytowane przez Wellin : 25-03-2012 o 18:52.
Wellin jest offline