Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2012, 20:17   #32
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Przyzwał Pru ruchem ręki, zachęcając ją do podążenia za sobą. Z narady w „Rogatej Wróżce” przeszli wprost do pokoju, gdzie Awerroes bezceremonialnie rozsiadł się na brzegu łóżka.

- Usiądź – stwierdził prosto, i wskazaniem ręki zaproponował swej towarzyszce miejsce tuż obok siebie. Kiedy tylko przyjęła postawę siedzącą, kontynuował – Pru, muszę wyjaśnić ci kilka rzeczy… – no, pierwsze zdanie zawsze było najsztywniejsze i najmniej naturalne.

Zrobił sobie chwilę przerwy… ale na tyle małą, żeby dziewczyna nie zdołała się wtrącić.

- Nie chcę ci nic narzucać prezentem. Tam, gdzie się wychowałem, jest zwyczaj, aby przyjaciele czasami coś sobie dali, żeby pokazać, że o sobie pamiętają. A ja cię uważam przynajmniej za przyjaciółkę… – nie mógł się zdecydować, na które ze słów położyć akcent. Dziewczyna mogła prawie fizycznie wyczuć, że mężczyzna się czegoś boi… Odwrócił się bokiem, spojrzał w innym kierunku, niezręcznie wtrącił ramionami. Bał się odrzucenia, wyśmiania, czy czego?! – Chciałem ci dać któryś z moich rysunków, ale one są brzydkie i na pewno by ci się nie spodobały... - i jeszcze mniej pewności.

- Zauważyłem, że się czasami boisz. – zaczął i się zawahał… co właściwie chciał powiedzieć – Nie mówię, żebyś dzieliła się ze mną wszystkim, ale jeśli będziesz chciała się z czegoś zwierzyć… wiedz, że cię nie wyśmieję. Niezależnie od tego, czego będą dotyczyły twoje strachy.

- Dalej, chciałbym, abyś mi mówiła, jak coś się spodoba. – westchnął – Słuchaj, nie obiecuję, że wszystko dostaniesz – ale naprawdę chcę, byś dobrze się czuła. Więc, no, przyda mi się wiedza o tym, co ty chcesz.

- No, to czas na ostatnie. Chciałbym, abyś zaczęła się uczyć pod moim okiem. Czarodziejki z ciebie nie zrobię, ale przyda ci się znajomość czytania, pisania i trochę solidnej wiedzy. - dokończył, zerkając na elfkę – Masz coś przeciwko?

Wzięła wreszcie wdech, po tym jak na długo odebrało jej mowę. Patrzyła na niego gnąc usta i nie będąc pewna jak wyrazić swoje wątpliwości. Zgubiła się troszkę już przy rysunkach, a dalej okazywało się, że nie było wcale łatwiej.
- Po co? - zapytała w końcu powoli. Po co tancerka miałaby poznawać pismo? Do tej pory żyła bez tej wiedzy i nigdy w jej życiu nie pojawiła się nawet najdrobniejsza potrzeba poznania arkanów kaligrafii. Piekarnię rozpoznawała po zapachu, szewca po szyldzie, natomiast krawca po sukniach na wystawie. Umiała liczyć pieniądze całkiem sprawnie, a to czyje imię było wybite na rewersach nie przedstawiało sobą żadnej wartości. Do czego miałaby potrzebować więcej? Dlaczego teraz? Co do innych pytań wprowadzały mętlik. Bała się. Spodobało się. Rysunki się. Stłumiła wewnętrzny pociąg do zasłonienia sobie uszu i skutecznego odcięcia się od zdań nieprzedstawiających sobą logicznego ciągu. Miast tego tylko niespokojnie poprawiła się na łóżku i spoglądając w największym skupieniu na jakie było ją stać rozwinęła pytanie:
- Dlaczego tego chcesz?

- No, bo... mi na tobie zależy. - Na chwilę zamilkł, odwracając twarz od elfki – Słuchaj, gdyby to ode mnie zależało, podróżowałbym z tobą do twej usranej śmierci. Tyle, że, no... pewnie przeżyjesz mnie o kilkaset lat – a jesteś zdecydowanie zbyt dobra, by do końca życia być zwykłą tancerką i pospolitą dziwką... - Odwrócił głowę jeszcze bardziej – tak, że chyba bardziej się nie dało – Swego czasu czytałem o kobietach twego zawodu. Były i wielkie – jakieś gejsze czy hetery – ale ogółem, one już były, no... wykształcone.

- Poza tym – podjął – Jeśli zdarzy się, że zdołamy osiąść gdzieś w spokojnym miejscu... gdzieś w przyszłości... zastanawiałem się, czy nie będę cię kiedyś prosił o zaślubienie mnie... – no, to się wgramolił w wielgachny dół. Tylko nagrobek kupować! Z drugiej strony, czy to takie dziwne, że wieczny wędrowiec marzy, żeby po latach gdzieś osiąść? Awerroes swego życia nie wybrał, same przyszło...

- Strasznie dużo przemyśleń jak na jeden poranek - uśmiechnęła się cynicznie. Dziwne, nagle strasznie duszno się zrobiło w pokoju. Wstała i podeszła do okna powstrzymując chęć podbiegnięcia do niego w kilku susach. Spokojnie, szybko potniejącymi rękami otworzyła na oścież szklane skrzydła. Serce waliło jej w piersi. Nie wiedziała co zrobić. Ślub? No, niby złym pomysłem to nie jest. W końcu na nic lepszego nie mogła liczyć, ale czy... można być jeszcze mniej romantycznym? Najpierw mówi, że ma się uczyć, potem jakieś... Twarz zaczynała niebezpiecznie szybko płonąć, a oczy piekły jak przy długiej gorączce. Nyss miała rację...
Zamrugała szybko biorąc urywany oddech. Zapanuj nad tym do cholery!
- Więc... pismo?

Szlag, chyba przestraszył dziewczynę. Źle. Zupełnie nie wiedział, jak ją pocieszyć - bo chyba nie paplaniną, jak wtedy...? Jeszcze gorzej. No nic, trzeba wycofać się na upatrzoną pozycję i wdać się w rolę nauczyciela. TA rola przynajmniej była bezpieczna.

- Tak, pismo... - powiedział, sięgając po leżący na szafce arkusz pergaminu - Pru, chodź tu...

Gdy elfka już usadowiła się na stole obok niego, szybko nakreślił na kartce jakiś kształ...

- To jest „a“ - stwierdził, gdy elfka już usadowiła się obok niego - Kreśli się je tak... - powtórzył konstrukcję litery, tym razem już wolniej.

Prudence nie miała wyboru. Podeszła i zawiesiła ciężkie spojrzenie na półprzezroczystym arkuszu z wyrysowanym nań dziwnym kółkiem. Z nerwów zaczynał ją boleć brzuch, a z nadmiaru myśli - głowa. Usiadła przy stole poprawiając suknię i przyjrzała się literze. Małe kształtne kółeczko z ogonkiem. Nigdy nie rysowała, nigdy nawet nie trzymała pędzla w rękach. Niepewnie wzięła do ręki ołówek i spróbowała narysować kółeczko. Wyszło jak fasolka. Skrzywiła się w tej sekundzie czując, że tego nie polubi, że tego nie chce, nie potrzebuje i że jest to głupie, nudne i pozbawione sensu. Tylko, że nie miała wyboru...
Oparła więc policzek na ręce i z głębokim westchnieniem powtórzyła bezbarwnie na głos “A”. Dorysowała fasolce ogonek. Oczywiście chybiając, wykręcając ogonek zbyt wcześnie ku górze. Karykatura litery wyglądała jeszcze gorzej przy znajdującej się w pobliżu narysowanej starannie przez jej kochanka.

Mężczyzna westchnął cicho. Prudence wyglądała jak siedem nieszczęść... Coś musiał z tym zrobić - inaczej co dziewczynie do jednego ucha wpadnie, to drugim wypadnie. Na szczęście, z nowoprzybranej roli nauczyciela wszystko było łatwiejsze. Co to mistrz Roscelin robił - „stosował marchewkę...“?

Włożył kochance dłoń pod podbródek i obrócił jej głowę w stronę swojej twarzy.

- Słuchaj, w Jerris jest tradycja karnawału - widząc, że elfka nie rozumie, pospieszył sprecyzować - No, ludzie się przebierają i balują przez długi czas. Ulice wirują w tańcu, stroje skrzą mienią się całą paletą barw... No, to trzeba zobaczyć - przerwał na chwilę - Wiem, że nauka literek jest średnio ciekawa... ale jeśli się przyłożysz, obiecuję, że zabiorę cię tam. Odpowiednio się wyposażymy i przez kilka tygodni wytańczysz się do syta- no, dobra... wedle wyliczeń „dwa tysiące monet na glowę“ stanowczo na to wystarczą. Uśmiechnął się. Z pozycji nauczyciela wszystko było łatwiejsze - A ja postaram się nauczyć tańczyć, żeby nie przynieść ci wstydu.

Zamrugała zaskoczona. Oczywiście, że słyszała o karnawale w Jerris, jednak nigdy nawet nie śniła, by wyruszyć świętować na ulicach miasta. Niemniej największe wrażenie wywarła na nią ostatnia część umowy.
- Nauczysz się tańczyć? - zapytała patrząc uważnie na mężczyznę jak gdyby był bańką mydlaną, która wkrótce rozpłynie się w powietrzu pozostawiając po sobie jedynie miłe wrażenie.

- Tak, nauczę się – powiedział powoli, lecz mocno - Pewno nigdy nie będę choć w części tak dobry, jak ty, i będzie mi szło opornie... ale będę z tobą w stanie zatańczyć – uśmiechnął się.

Jak to było? „Słowo się rzekło, kobyła u płotu.”? W każdym razie, elfka zareagowała na tą część przyrzeczenia na tyle mocno, żeby nawet nie myślał o wymiganiu się z niej.

***

Początkowo lekcja szła zbyt szybkim tempem, ale kiedy tylko magik to dostrzegł, natychmiast zwolnili. Przez pewien czas wytrwale tłumaczył Pru podstawy - ale kiedy kobieta zaczęła wreszcie rozumieć, poszli dalej.

Zniknęła gdzieś normalna mrukliwość. Nadto, gdzieś od połowy „nauki“, kiedy niewprawne gryzmoły elfki stawały się możliwe do odczytania, uśmiechał się coraz szerzej. Nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.

- No, widzisz! - podniósł się. Uwadze elfki nie mogło ujść, że Awerroes wręcz tryskał humorem - Jeszcze tylko kilka lekcji i trochę praktyki, a twe paluszki będą kreślić, co tylko chcesz - podszedł do dziewczyny i lekko jej pogładził włosy. Po lekkim wahaniu pocalował ją w policzek.

Następnie usiadł na stole i chwycił za gąbkę, leżącą w misce z wodą.

- A teraz tylko musisz je umyć, bo atrament piękności szkodzi - ujął jej dłoń i zaczął przemywać jej palce.

Tak, był w szampańskim nastroju. Już prawie nie pamiętał rozmowy poprzedzającej całą lekcję. Co więcej, no... po prostu to lubił! Czym innym przecież jest czcza gadka, z której niewiele zostaje, a czym innym nauka!

Ręka bolała. Nie, paliła żywym ogniem. Musiała chyba źle trzymać rysik, bo na drugim i trzecim palcu pulsowały właśnie czerwone podłużne linie. Oddała dłoń swojemu Panu, by ten ją mógł wyczyścić. Obietnica nauki tańca stawała się coraz bledsza. Nadal nie rozumiała po co jej pismo. Pisać? Do kogo? Nawet gdyby chciała wysłać list do rodziców to adresu nie znała, a jedyną osobą, która jako tako radziła sobie w cyrku z czytaniem, był jego szef. Jednak skoro miała sprawić tym sposobem przyjemność Awerroesowi, niech się stanie. Uśmiechnęła się widząc jaki żywy potrafi być mag, gdy coś go raduje. To było przyjemny widok. Jednak szybko uśmiech został zastąpiony przez senne ziewnięcie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo jest zmęczona. Była przyzwyczajona do wielogodzinnych treningów, nawet bez jedzenia czy, w razie srogiej kary, bez wody. Jednak to, to było zupełnie inne zmęczenie. Czuła się ociążała. Nie miała sił by powstać ze swojego miejsca, chociaż teoretycznie nic wielkiego nie robiła. Eh... Pismo nadal pozostawało niezgłębioną tajemnicą.

***

Niedługo później, dołączyli do wyprawy przy bramie...
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 17-03-2012 o 23:01.
Velg jest offline